• Varia
  • Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 3(21)/2015, dodano 27 grudnia 2015.

Czas pracy sędziego

Grzegorz Chmiel
(inne teksty tego autora)

Przyjęcie jako zasady, że czasu pracy sędziego nie można wydłużać bez uszczerbku dla realizacji prawa obywateli do rzetelnego rozpoznania sprawy skutkowałoby koniecznością zwrócenia większej uwagi na to, jak ten dostępny, ograniczony czas jest wykorzystywany. Dziś bowiem nie przykłada się do tej kwestii zbyt wiele uwagi, co skutkuje tym, że owo cenne dobro jest marnotrawione. Marnotrawstwo to przybiera wiele postaci, dających się jednak sprowadzić do wspólnego mianownika, jakim jest zła organizacja pracy, wynikająca zarówno z wadliwych przepisów ustawowych, jak i będąca skutkiem nieprzemyślanych zarządzeń nadzorczych, a niekiedy nawet zwyczaju.

Czas pracy sędziego marnotrawiony jest wszędzie tam, gdzie wykorzystuje się go do wykonywania czynności „technicznych” takich jak podejmowanie decyzji co do wydawania kopii i odpisów orzeczeń, udzielanie odpowiedzi na zapytania innych sądów i organów, obsługa systemu komputerowego, w tym wszelkie odnotowywanie w nim czynności. To samo dotyczy także wszelkich czynności „nadzorczych” sprowadzających się niejednokrotnie do sporządzania szeregu pism zawierających informacje co do toku spraw bądź wyjaśnienia i odpowiedzi na pytania. Sędzia powinien bowiem podejmować wyłącznie czynności niezbędne do rzetelnego rozpoznania sprawy. Zlecanie mu robienia czegokolwiek innego jest jak cięcie cennego jedwabiu na ścierki do sprzątania – możliwe, ale jednocześnie będące strasznym marnotrawstwem.

Drugim, choć nie wiadomo czy nie istotniejszym źródłem marnotrawstwa czasu sędziego, jest zajmowanie się na raz wszystkimi przydzielonymi do rozpoznania sprawami. Konieczność prowadzenia postępowań jednocześnie w kilkudziesięciu, a często nawet kilkuset sprawach powoduje bowiem, że sędzia nie jest w stanie zapamiętać, co w każdej z tych spraw się działo. To zaś powoduje konieczność ponownego przeczytania i przeanalizowania sprawy przed podjęciem każdej decyzji, i tak naprawdę przed każdym terminem rozprawy. Duża ilość jednocześnie prowadzonych spraw oznacza bowiem automatycznie duże odstępny pomiędzy kolejnymi rozprawami. Rachunek jest prosty – przy 70 sprawach rozpoznawanych miesięcznie (7 sesji po 10 spraw na każdej) przy 300 sprawach pierwszy wolny termin, na który można będzie rozprawę odroczyć, będzie za cztery miesiące. Po czterech miesiącach trudno zaś spodziewać się, by sędzia pamiętał, co się w sprawie działo, musi więc poświęcić swój czas na ponowne jej przeczytanie.

Uzdrowienie sytuacji w sądach z punktu widzenia czasu pracy sędziego wymaga po pierwsze zaakceptowania zasady, że celem działania sądów nie jest pokrywanie wpływu i osiąganie dobrych wyników statystycznych, a rzetelne rozpoznawanie spraw obywateli. Rzetelne rozpoznawanie spraw obywateli wymaga zaś tego, by sprawy te rozpoznawali sędziowie, którzy nie są przemęczeni pracą, którym umożliwiono, a może nawet nakazano, odpoczynek umożliwiający zachowanie niezbędnej sprawności umysłowej. Zaakceptowanie tego faktu uczyni oczywistą konieczność dokonania przeglądu zarówno ustawodawstwa jak i praktyki, by odnaleźć i zlikwidować przypadki marnotrawstwa czasu sędziego. Należy wyeliminować wszelkie przypadki, w których na sędziów nakładane są obowiązki o charakterze „technicznym”, niebędące niezbędnymi dla rzetelnego rozpoznania sprawy. Należy też rozważyć odstąpienie od praktyki jednoczesnego kierowania na rozprawę wszystkich przydzielonych sędziemu spraw, ograniczając liczbę rozpoznawanych jednocześnie spraw do takiej, która umożliwia sędziemu kontrolę nad nimi. W wielu przypadkach nie będzie to nawet wymagało zmian legislacyjnych, a jedynie zmiany dotychczasowego zwyczaju, powstałego samorzutnie bądź ukształtowanego przez lata szeregiem zarządzeń nadzorczych, na który wszyscy narzekają, ale postępują zgodnie z nim. Podobno każda rewolucja zaczyna się od pytania „dlaczego?”, może warto więc częściej to pytanie zadawać.

* Autor jest sędzią Sądu Okręgowego w Warszawie.

Strona 2 z 212