• Mowa prezesowa
  • Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 2(2)/2010, dodano 31 grudnia 2011.

Dwadzieścia lat, a może mniej

Maciej Strączyński
(inne teksty tego autora)

„Iustitia” rosła, a w sądownictwie robiło się gorzej. Pracy przybywało, warunki się pogarszały, zarobki spadały. To mobilizowało do działania. W 1997 r. zaczęły się prace nad nowym statutem. Projekt powstał w wyniku trwającej zaledwie półtora dnia burzy pięciu mózgów, odbytej w domu łódzkiej Iustitianki Małgorzaty Chmielewskiej. Nie od razu udało się go przyjąć. Za pierwszym razem Iustitian podzieliła kwestia, czy najwyższą władzą ma być, jak dotychczas, walne zebranie członków, na które może przyjechać i głosować każdy, czy zebranie delegatów? Zebrania odbywały się w Warszawie, miejscowi chcieli walnych zebrań, przedstawiciele oddziałów z dalekiej Polski chcieli zebrań delegatów. Podzieliliśmy się i w ogóle nie uchwaliliśmy statutu.

Ta lekcja była potrzebna. Przed następnym zebraniem nastąpiła mobilizacja: każdy głos na wagę złota, jedziemy jak najliczniej! Sala pękała w szwach i w marcu 1998 r. udało się, zniknęły rozbieżności co do najważniejszej kwestii, statut uchwalono, „Iustitia” stała się Stowarzyszeniem Sędziów Polskich, federacją oddziałów, których było już dziewiętnaście. Przewodnicząca Maria Teresa Romer stała się prezesem i w tej roli miała doprowadzić „Iustitię” niemal do jej 18. urodzin. Zaraz po ostatnim walnym zebraniu członków miał miejsce I Kongres Sędziów Polskich. Działała zasada „im nas więcej, tym nas więcej”, coraz liczniejsza grupa Iustitian była coraz bardziej widoczna i coraz więcej nowych sędziów dołączało. Zorganizowany przez KRS Kongres był wielkim wydarzeniem: przybyli Prezydent Aleksander Kwaśniewski i premier Jerzy Buzek, Minister Sprawiedliwości był obecny na całych obradach. Dziś o takim szacunku dla władzy sądowniczej możemy tylko pomarzyć.

Spotykaliśmy się wówczas często i znaliśmy niemal wszys­cy. „Iustitia” nie była jeszcze wielka, miejsc na konferencjach wystarczało. Naszymi gośćmi bywali często profesorowie EwaJanusz Łętowscy. Gdy Pana Profesora musieliśmy pożegnać, Pani Profesor zdecydowała się wiosną 1999 r. założyć togę sędziego NSA i jako sędzia zaraz wstąpiła do „Iustitii”. Wprawdzie po paru latach wybrała Trybunał Konstytucyjny i jej członkostwo wygasło, ale zastosowanie znalazła instytucja członka honorowego. Mogę dziś zdradzić, że projekt uchwały o nadaniu Jej członkostwa honorowego był przygotowany przez Zarząd już na II Zebraniu Delegatów w maju 1999 r. w Mrzeżynie, ale gdy kilka tygodni wcześniej Pani Profesor podpisała normalną deklarację członkowską, poszedł ad acta i czekał…

Członkostwo honorowe miało być „Noblem Iustitii” i rzeczywiście nim jest. Członków honorowych jest zaledwie dwoje. Ostatni przedstawiciel ABA-CEELI w Polsce, wspomniany Delaine Swenson, związał się z nami bardziej niż jego równie lubiani i sympatyczni poprzednicy. Gdy ABA wysłała go na placówkę w dalekim Kazachstanie, ciągnęło go do Polski tak bardzo, że w końcu wybrał nasz kraj na stałe, zostając wykładowcą prawa amerykańskiego na KUL-u oraz pierwszym członkiem honorowym „Iustitii”. Bo tytuł otrzymał 17.1.2003 r., całe 5 minut wcześniej od Ewy Łętowskiej.

Koniec XX w. to okres szkoleń. Najpierw były komputerowe. Komputeryzacja sądownictwa właśnie trwała, sędziowie i pracownicy musieli nauczyć się odróżniać Enter od Ctrl. Zaczęło się otwieranie komputerowych centrów szkolenia: sprzęt i finanse zapewniły ABA-CEELI, Wydawnictwo ABC i Chicago-Kent College of Law. Wykładowców wyszukiwała „Iustitia”. Centrów powstało kilka i dość skutecznie nauczyły wiele osób posługiwania się komputerami. Ta inicjatywa przekształciła się później w Fundację Centrum Szkolenia Sędziów „Iustitia”, założoną przez nas wspólnie z Wydawnic­twem ABC (obecnie Wolters Kluwer).

Następne były szkolenia karne, sfinansowane przez ­ABA-CEELI, z udziałem ambasady amerykańskiej. Program szkoleń wiązał się z wejściem w życie od września 1998 r. nowych kodeksów. Najpierw odbył się w Puławach zjazd sędziów-trenerów, którzy mieli szkolić innych. Wykładali autorzy kodeksu, profesorowie, sędziowie Sądu Najwyższego. A potem niemal wszyscy sędziowie o specjalności karnej w Polsce zostali przeszkoleni przez Iustitian na 12 wielkich konferencjach. To była największa operacja szkoleniowa Stowarzyszenia, triumfalnie zakończona po kilkunastu miesiącach na spotkaniu we Wrocławiu.

Tymczasem przysłużył się „Iustitii” pewien wiceminister sprawiedliwości; nazwiska nie wspomnę, w historii wystarczy jeden Herostrates. Oświadczył publicznie, że sędziowie polscy są ludźmi leniwymi i o niskim morale. Tekst poszedł w świat, w środowisku zawrzało, „Iustitia” zażądała dymisji wiceministra, który znieważył sędziów. Oczywiście premier musiał pokazać, kto tu rządzi i wiceministra nie pozwolił tknąć. Ale sędziowie z całej Polski dostrzegli „Iustitię” i jej walkę o godność środowiska. Nowe oddziały zaczęły rosnąć jak grzyby po deszczu, w 1999 r. powstało ich 8, a gdy w 2000 r. w Toruniu obchodziliśmy X-lecie działalności, zjechała się grupa ponad 200 sędziów z 31 oddziałów.

Strona 2 z 3123