• Mowa prezesowa
  • Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 2(2)/2010, dodano 31 grudnia 2011.

Dwadzieścia lat, a może mniej

Maciej Strączyński
(inne teksty tego autora)

Uchwalenie obecnego Prawa o ustroju sądów powszechnych było konsultowane z „Iustitią”. Tak grzecznościowo i formalnie. Wzięto pod uwagę tylko nieliczne z naszych głosów, ale początek został zrobiony. Potem bywało różnie, na ogół zależnie od dobrej woli ministra. Wciąż byliśmy organizacją zbyt małą, aby uznano nas za reprezentację środowiska.

W 2001 r. w Rajgrodzie postanowiliśmy rozpocząć prace nad zbiorem zasad etyki zawodowej. Opracowywał je duży zespół sędziów pod kierunkiem Barbary Rymaszewskiej. Zbiór Zasad Postępowania Sędziów został uchwalony w czerwcu 2002 r. na zebraniu w Szklarskiej Porębie. Dla Krajowej Rady Sądownictwa stał się wzorcem Kodeksu Etyki Sędziowskiej, przyjętego kilka miesięcy później. Nie upominaliśmy się o prawa autorskie, satysfakcja i tak była wielka.

Potem był okres skupiania się na współpracy międzynarodowej. Konferencji było mniej, bo i pieniędzy na nie brakowało. „Iustitia” przeszła pewien kryzys. Kilka oddziałów niemal przerwało działalność: na szczęście albo dało się je odbudować, albo przynajmniej nie stracono członków. Za to rozwijały się inne: palmę pierwszeństwa na 3 lata zdobył Wrocław, potem w wyniku połączenia z Koszalinem odzyskał ją Szczecin. Z radością witaliśmy w „Iustitii” deklaracje członkowskie naukowców będących również sędziami, wśród których najbardziej znaną jest prof. Zofia Świda.

Czas płynął i znowu dała znać o sobie rzeczywistość. Manipulowanie „kwotą bazową”, stałe obniżanie wynagrodzeń sędziów przez władze polityczne wywołało w „Iustitii” debatę: reagować, czy nie? I jak? Początkowo podejmowano uchwały, ale świadomość, że politycy wyrzucają je do śmieci, zniechęcała do tego. Podczas kolejnych wyborów w kwietniu 2007 r. w Krynicy Morskiej było niedobrze również pod innym względem. Minister próbował ręcznie sterować sądami i sędziami, w parlamencie forsowano niezgodne z Konstytucją zmiany PrUSP.

Wybuch nastąpił na początku 2008 r., gdy minister był już inny, ale za to odwołał obiecywane podwyżki. Wynagrodzenia stały się głównym tematem. Los sprawił, że wtedy „Iustitia” nawiązała bliższy kontakt z internetowym forum, a spotkanie w Krakowie w lutym połączyło te grupy sędziów. Członków zaczęło gwałtownie przybywać, stowarzyszenie mogło upomnieć się o prawa środowiska. Na kwietniowe zebranie delegatów w Poznaniu odważył się przybyć minister Zbigniew Ćwiąkalski: sędziowie ostrzelali go zarzutami jak z armat. W maju protest „Dni Bez Wokandy” ogłoszony został już przez Zarząd Stowarzyszenia. Nie wszyscy Iustitianie to akceptowali, dla niektórych było to niewyobrażalne. Nastroje środowiska i wola większości członków wskazywały jednak ten kierunek. Prezes Maria Teresa Romer złożyła rezygnację, uznała, że tak walcząca „Iustitia” nie odpowiada jej poglądom jako prezesa. Ale została wśród nas, prawdziwi Iustitianie nie odchodzą…

Nagłośniona akcja protestacyjna i nastroje środowiska zwiększyły w ciągu trzech letnich miesięcy 2008 r. liczebność „Iustitii” o połowę. Najefektowniej wyglądało to w Warszawie: stołeczny oddział, przez wiele lat mały i hermetyczny, urósł kilkakrotnie, przekroczył 200, potem 250 osób i stał się wreszcie największy w Polsce. W październiku 2008 r. nowym prezesem została Irena Kamińska, wymieniono większość zarządu. A co było dalej, to już większość z nas dobrze pamięta, zresztą pisałem o tym w poprzednim numerze. Zebrania delegatów co pół roku, nakręcana nawet przez media psychoza „nieuchronnego rozpadu” i w końcu zebranie we Wrocławiu, z widocznym dla każdego kierunkiem, w jakim chce podążać większość środowiska.

Niektórzy głośno, demonstracyjnie zeszli z pokładu, ale byli nieliczni i statek płynie dalej. Znowu trzeba upominać się o prawa sędziów i przestrzeganie Konstytucji. O samorządność sędziowską i pozycję trzeciej władzy. Przebijać się przez niezrozumienie i układy polityczne z projektami lepszych przepisów, które uproszczą nam pracę i odsuną liczne, zbędne czynności. Dobrze byłoby ograniczyć się do szkoleń, spotkań, konferencji w miłej atmosferze, jak przez pierwsze lata istnienia. Do działania zespołów programowych, z których największe sukcesy odniósł ostatnio zespół poprawy funkcjonowania sądownictwa. Czasy zmuszają nas jednak do czegoś więcej. Jesteśmy już na tyle znaczącym stowarzyszeniem, że władza już nas pyta o zdanie. Teraz trzeba osiągnąć coś jeszcze: żeby zaczęła się z tym zdaniem liczyć. Bo to jest zdanie trzeciej władzy. Według Konstytucji równorzędnej.

Za nami 20 lat istnienia, 15 zebrań delegatów, w których uczestniczyło ponad 800 sędziów, dziesiątki konferencji i spotkań, 10 kadencji zarządu, w którym zasiadało 39 sędziów. 36 oddziałami (dziś istnieją 33) kierowało 92 prezesów: najdłużej, bo od niemal 14 lat, pełni tę funkcję Maciej Wasilewski w Olsztynie. I wreszcie 3 prezesów Stowarzyszenia, ale to wiedzą wszyscy. Przed nami na pewno dużo więcej.

Oby obchody dwudziestolecia były dla nas miłym relaksem i pozwoliły zapomnieć o problemach. A już za 5 lat srebrny jubileusz! Ciekawe, czy do tego czasu – jak pisała prof. Ewa Łętowska – państwo zmądrzeje? Cóż, Jan Kaczmarek kiedyś śpiewał: „Jest nadzieja Matką Polką, może minął już ten czas, że zostanie matką głupich któryś już z kolei raz”.

Ba, ale on to śpiewał trzydzieści lat temu. Trzydzieści lat, a może mniej…

Prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”

Maciej Strączyński

Strona 3 z 3123