- Varia
- Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 1(1)/2010, dodano 31 grudnia 2011.
Banda nie banda?
W domach publicznych, poza naturalnymi oferowanymi tam „uciechami”, można było dowiedzieć się ciekawych rzeczy. Świadczy o tym historia pewnego kucharza przy szpitalu polowym 201 w Suwałkach. We wrześniu 1919 r. tenże Franciszek Lalak, razem z 3 kolegami z taboru szpitalnego, po służbie udali się do domu publicznego przy ul. Gumiennej 93. Zastali tam, poza „personelem”, dwóch młodych mężczyzn. Byli to 26-letni Antoni Żukowski i 28-letni Antoni Zelwinder. Podczas picia w kuchni alkoholu Żukowski zaproponował wojakowi łatwy zarobek rzędu kilku tysięcy rubli. Lalak zaciekawiony chcąc wciągnąć go w rozmowę odpowiedział: „czemu nie”. Żukowski powiedział, że w nocy planuje napad na jeden ze sklepów w Suwałkach i potrzebuje kompanów. Stwierdził, że on jako wojskowy by się ku temu nadał. Udając, że propozycję przyjmuje, Lalak zaczął wypytywać go o szczegóły planowanego przestępstwa. Ten pochwalił się, że już 3-krotnie dokonywał podobnych kradzieży i nikt go jeszcze nie złapał. Kucharz udając zgodę na udział w kradzieży powiedział, że niedługo wróci, po odprowadzeniu kolegów. Tymczasem jednak po powrocie do jednostki powiadomił o wszystkim przełożonych. Na skutek ich decyzji razem z patrolem żołnierskim wrócił do domu rozpusty wskazując Żukowskiego i Zelwindera. Obaj zostali aresztowani. Prokurator oskarżył ich o udział w bandzie mającej na celu dokonywanie kradzieży i rabunków w Suwałkach.
Przed sądem jednak dowody zaczęły się już nieco kruszyć. Żukowski i Zelwinder stwierdzili, że są fałszywie pomówieni przez Lalaka. Poszło bowiem o jedną z „panienek” w domu publicznym. Pracowało tam 5 młodych kobiet pochodzenia żydowskiego: Judyta, Sara, Tajka, Emma i Milna. O jedną z nich – 19-letnią Sarę Zilbersztejn miał powstać spór. Podobała się ona zarówno Lalakowi, jak i Żukowskiemu. Ponieważ wybrała Żukowskiego, Lalak miał o to do niego pretensje. Taką wersję oskarżonego Sara potwierdziła przed sędzią śledczym. Nikt z przesłuchanych świadków – ani „personel” domu publicznego, ani koledzy Lalaka, nie słyszeli nic o żadnym namawianiu go do przestępstwa lub o udziale oskarżonych w bandzie.
Innych dowodów poza zeznaniami żołnierza nie było. Sąd jednak na podstawie zeznań Lalaka (któremu dobrą opinię wystawił dowódca jego plutonu Wodnicki) przyjął, że jest on uczciwym żołnierzem i zasługuje na zaufanie. Podana przez niego wersja jest zatem prawdziwa. W stosunku natomiast do Żukowskiego opinia o nim była niepochlebna. Chociaż szewc z zawodu, ostatnio nie parał się rzemiosłem. Nigdzie nie pracował. Grał w karty, pił w podejrzanym towarzystwie. Policja podejrzewała go o kradzieże, ale udowodnić mu tego nie zdołała. Sąd skazał Żukowskiego na karę 2 lat więzienia. Zelwindera uniewinnił, uznając że był on tylko przy rozmowie. Sam nie brał w niej udziału i nie proponował kradzieży. O jego potencjalnym udziale w bandzie nie można nic powiedzieć. Sąd Apelacyjny w Warszawie wyrok ten zmienił uniewinniając również Żukowskiego. Uznał, że w aktach nie ma dowodów, na podstawie których można by uznać istnienie „bandy” mającej na celu dokonywanie kradzieży. Nie było dowodów, by była stałą organizacją z przywódcą i podziałem ról w celach rabunkowych. A sam fakt potencjalnej kradzieży wskutek aresztowania nie doszedł do skutku. Nie wiadomo więc, czy rzeczywiście zostałby zrealizowany. Polecił natychmiastowe zwolnienie oskarżonego1.
Jacek Przygucki – autor jest sędzią (wiceprezesem) Sądu Okręgowego w Suwałkach, członkiem zarządu SSP „Iustitia”, amatorsko zajmuje się historią Suwalszczyzny i suwalskiego sądownictwa.
1 Artykuł ten przygotowano na podstawie akt sądowych znajdujących się w archiwum państwowym w Suwałkach.