- Prawo cywilne
- Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 1(27)/2017, dodano 20 lipca 2017.
Dobro dziecka w orzecznictwie sędziego rodzinnego
[hidepost]
Na podstawie powyższych uregulowań w sprawach dotyczących osoby małoletniego, a w postępowaniu opiekuńczym, dotyczącym osoby, majątku dziecka sąd wysłucha je, uwzględniając w miarę możliwości jego rozsądne życzenia, jeżeli jego rozwój umysłowy, stan zdrowia i stopień dojrzałości na to pozwala. Wysłuchanie odbywa się poza salą posiedzeń sądowych. Uzyskanie stanowiska dziecka jest konieczne, gdy właściwy organ ma wydać decyzję dotyczącą podstawowych interesów dziecka, jeżeli stopień dojrzałości dziecka pozwala na zrozumienie problemu oraz jeżeli nie będzie to ze szkodą dla jego dobra.
Chciałabym przywołać słowa J. Korczaka: „Niespornym jest prawo [dziecka] do wypowiadania swych myśli, czynnego udziału w naszych o nim rozważaniach i wyrokach. Gdy dorośniemy do szacunku i ufności, gdy samo zaufa i powie, co jest jego prawem – mniej będzie zagadek i błędów”10.
Konflikt pomiędzy stronami
Generalnie na kanwie spraw prowadzonych w wydziałach rodzinnych jednoznacznie trzeba stwierdzić, że bardzo często pomiędzy stronami postępowania istnieje konflikt, wiele żalu i pretensji, mających wpływ na codzienne życie, rozwój emocjonalny oraz poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji małoletnich. Z drugiej strony, nie ulega wątpliwości, że dla prawidłowego rozwoju każdego młodego człowieka – dziecka potrzeby jest udział w jego codziennym życiu zarówno ojca, jak i matki.
Nie budzi także wątpliwości teza, że modelem idealnym jest pełna rodzina, stwarzająca dzieciom możliwość codziennego, bezpośredniego, osobistego kontaktu z każdym z rodziców. Jeśli dochodzi już do rozpadu rodziny, najlepszym rozwiązaniem jest samodzielne porozumiewanie się rodziców w sprawie kontaktów z małoletnimi, podejmowania ważnych decyzji dotyczących tego dziecka, bo tylko to stwarza solidne podstawy do kształtowania prawidłowej więzi emocjonalnej z każdym z rodziców, warunkującej prawidłowy rozwój dziecka. Prawidłowo ukształtowany system funkcjonowania rodziny stanowić będzie podstawę funkcjonowania dziecka w życiu dorosłym, jako członka własnego systemu rodzinnego.
Sprawy o miejsce pobytu i o kontakty
Przechodząc do rozważań na temat praktycznego zastosowania powołanych powyżej przepisów, orzeczeń i zdań doktryny, dotyczących „dobra dziecka”, jako tzw. sędzia liniowy w Sądzie Rejonowym stwierdzam, że najczęściej mamy trudności i kłopot z zasadą „dobra dziecka” w sprawach o miejsce pobytu i o kontakty. Jak uznać, co jest zgodne z dobrem dziecka, czy zaakceptować i uhonorować jego zdanie, gdy mówi, że nie chce widzieć rodzica? Czy nakazać mu się spotykać z rodzicem i liczyć, że sytuacja się ustabilizuje? Przypomina mi się chłopiec, który na wysłuchaniu uderzał głową w moje biurko i prosił: „Niech pani coś zrobi, żebym nie musiał spotykać się z ojcem”. Gdy mówił to 17-latek i uzasadnił, to byłam pewna, że nie mogę wbrew jego woli nakazać mu spotkania. On, prawie ukształtowany młody człowiek wiedział i czuł, co jest dla niego dobre. Ale gdy mówił to 12-latek, do którego ojciec przyjeżdżał, co dwa tygodnie z Płocka do Gdańska, a chłopiec odmawiał spotkań od czterech lat? Co jest dla niego dobre? Czy uznać za właściwe relacje z matką, która uzależnia syna i stwarza niezdrową relację z nim, przenosząc cały swój ból rozstania z byłym mężem na relacje ojciec – syn?
Snując rozważania na temat zasady dobra dziecka pewnego dnia zapytałam moje dzieci, co dla nich jest dobre, najważniejsze, kiedy są zadowolone i szczęśliwe. Oto, co odpowiedziały: jedenastoletni syn odparł, że dom, wykształcenie, dach nad głową; ośmioletnia córka, że najważniejsi są rodzice, dom i jedzenie; prawie pięciolatka – być z mamą i tatą. Myślę, że dość trafnie i jednoznacznie określiły podstawę – rodzinę.
Pamiętam, jak w pierwszych miesiącach mojej pracy sędziego rodzinnego wracałam prawie każdego dnia do domu i ze łzami w oczach, gdy dzieci poszły spać, mówiłam mężowi, że nie wiem, co mam zrobić, jakie wydać orzeczenie, że to takie trudne. Świadomość, że kształtuję życie kilku osób na długie lata i możliwość pomyłki przy podjęciu decyzji była paraliżująca. Uważałam, że jeżeli ustalę miejsce pobytu dziecka przy jednym rodziców, to przy dużym konflikcie między nimi pozbawiam dziecko drugiego rodzica na wiele lat, a być może na zawsze. Patrzyłam na moją śpiącą półtoraroczną córkę i myślałam, że gdyby teraz zabrakło w jej życiu, na co dzień mnie albo jej ojca, to relacje byłyby nie do odzyskania w przyszłości. Nieobecność w kilku latach życia dziecka jest nieodwracalna i trwała, jeżeli chodzi o wzajemne uczucia. Zdałam sobie wówczas sprawę, że muszę zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby w tych skomplikowanych często sytuacjach życiowych, w jakich znaleźli się ludzie, którzy trafili do sądu rodzinnego, pomóc im ułożyć swoją przyszłość, i stanąć w obronie najmniejszego – tego, który ma najsłabszy głos, a którego rzeczywistość i przyszłość kreujemy. Konflikty pomiędzy małżonkami, partnerami, którzy już nie potrafią spokojnie i rzeczowo ze sobą rozmawiać, przenosi się na najniższy poziom. Dziecko jest traktowane, jako karta przetargowa, jak przedmiot, którym można zniszczyć byłego partnera, uczynić mu krzywdę i poczuć niezdrową satysfakcję, że się go pokonało. To nie druga strona przegrywa w sądzie rodzinnym, to przegrywa rodzina, gdyż jej już nie ma. Coś, co jest najważniejsze dla małego człowieka – mama i tata, rodzina – przestaje istnieć.
Jak pisze A. de Saint Exupéry „Wszyscy dorośli byli kiedyś dziećmi, ale niewielu z nich pamięta o tym”11. Wiem, że dla każdego jego świat jest najważniejszy, problem każdego człowieka w każdym wieku może urosnąć do rangi tragedii. Dla trzyletniego dziecka – nieobecność ojca lub matki na akademii w przedszkolu, czy w życiu codziennym, ale i brak czerwonej kredki (tak miała ostatnio moja prawie pięcioletnia córka). Dla nastolatki – kłopot z cerą. Dla młodego chłopaka brak akceptacji ze strony rówieśników. Dlatego trzeba słuchać dziecka z uwagą, pokorą i zrozumieniem, że jego kłopot, zmartwienie i zdanie jest ważne, bardzo ważne, choćby dotyczyło kwestii dla dorosłego błahej, choćby wydawało się niezrozumiałe i bez racjonalnego uzasadnienia.
[/hidepost]