• Prawo ustrojowe
  • Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 4(30)/2017, dodano 19 kwietnia 2018.

Interpretatio constitutionis hostilis

prof. Jerzy Zajadło
(inne teksty tego autora)

[hidepost]
Można jednak we współczesnej amerykańskiej jurysprudencji spotkać także takich autorów, którzy idą jeszcze dalej i wykraczają poza granice tzw. żywego konstytucjonalizmu. Typowym przykładem może być Louis M. Seidman, operujący pojęciem „nieposłuszeństwa konstytucyjnego” (constitutional disobedience)6. Na pierwszy rzut oka ten termin wydaje się równie absurdalny, jak wspomniana wyżej interpretatio constitutionis hostilis, ale są to tylko pozory. W rzeczywistości, możliwość wypowiedzenia posłuszeństwa konstytucji w pewnych uzasadnionych sytuacjach ma bowiem u L.M. Seidmana do pewnego stopnia charakter metaforyczny i wynika po części z charakteru amerykańskiej Konstytucji. Nie jest więc stanowiskiem wobec niej wrogim, lecz raczej opartym na pewnym pragmatyzmie. W amerykańskiej jurysprudencji ciągle powraca bowiem problem pytania: czy ustawa zasadnicza mająca ponad 200 lat nie jest, mimo licznych poprawek, po prostu przestarzała (obsolete)7.

Co na to Carl Schmitt?

Powracając jednak do interpretatio constitutionis hostilis – jeśli ten fenomen rzeczywiście empirycznie zaistniał w naszej rzeczywistości polityczno-prawnej, to warto, jak sądzę, zastanowić się nad jego genezą, istotą, przejawami i mechanizmami, ale przede wszystkim nad jego skutkami dla polskiego porządku prawnego jako całości. Nawet jeśli to zjawisko wymyka się nam spod tradycyjnego instrumentarium prawoznawstwa, to możemy oczywiście spróbować przyjrzeć mu się z perspektywy filozofii politycznej, np. koncepcji często przywoływanego w dyskursie publicznym Carla Schmitta. Jednak także w tym wymiarze autorów interpretatio constitutionis hostlis może spotkać spore rozczarowanie. Stawiam tezę, że konserwatywni filozofowie polityki narzucili nam pewną interpretację C. Schmitta, która wcale nie musi być prawdziwa na gruncie teorii i filozofii prawa. Jeśli bowiem spojrzeć na C. Schmitta jak na prawnika, a ostatnio robi się to w światowej nauce coraz częściej8, to okaże się, iż także on byłby ciężko zdziwiony możliwością wystąpienia wykładni wrogiej wobec konstytucji. Otóż, on sam uznając, że zaistniał tzw. moment konstytucyjny, po prostu odrzuciłby par force decyzją suwerena, obowiązującą konstytucję i przyjął nową, ale nigdy nie przyszłaby mu do głowy wroga wykładnia, ponieważ wbrew wszelkim pozorom miał ogromny szacunek dla porządku prawnego. Jest to jednak temat, który przekracza ramy tego opracowania i czytelników mogę tylko odesłać do nowej literatury przedmiotu – zwłaszcza tej analizującej właściwie jedyną filozoficzno-prawną pracę C. Schmitta z 1934 r.9

Wykładnia wroga wobec konstytucji jest pewną polityczną strategią, której towarzyszy specyficzna i przewrotna retoryka polityczna o dosyć prymitywnym populistycznym charakterze. Autorzy tej strategii najczęściej deklarują demonstracyjnie wolę lub wręcz obowiązek przestrzegania konstytucji, ale jednocześnie opatrują tę samą konstytucję różnego rodzaju epitetami, np. „konstytucja wewnętrznie sprzeczna i konfliktogenna”, „konstytucja postkomunistyczna”, „konstytucja dla elit, nie dla ludzi” itd. Jednocześnie nie jest to strategia jawna, lecz raczej głęboko ukryta za parawanem fasadowych haseł. W aktualnym stanie rzeczy za szczególnie perfidny, przewrotny lub wręcz perwersyjny argument należy bowiem uznać często powtarzaną frazę: „nasze ustawodawstwo jest zgodne z Konstytucją, ponieważ jego konstytucyjność potwierdził swoim wyrokiem Trybunał Konstytucyjny”. W ostatecznej instancji fenomen interpretatio constitutionis hostilis jest więc przykładem skrajnej instrumentalizacji procesu wykładni dla potrzeb bieżącej polityki, ergo – przykładem uznania prymatu polityki nad prawem i to na poziomie ustawy zasadniczej.

Można oczywiście rozwinąć temat, czy Trybunał Konstytucyjny w obecnym kształcie rzeczywiście spełnia standardy normalnego organu kontrolnego, ale zostawmy to – skupmy się raczej na konkretnych przykładach odsłaniających mechanizm funkcjonowania interpretatio constitutionis hostilis. Będziemy przy tym unikali konkretnych nazwisk, ponieważ personalia nie mają dla tych rozważań żadnego znaczenia chodzi o decyzje interpretacyjne dotyczące norm, instytucji i procedur. Jednocześnie, z uwagi na ograniczone ramy edytorskie, nie będziemy też przesadnie szczegółowo wchodzić w analizę stanów faktycznych i prawnych, koncentrując się wyłącznie na kwestii uzasadniającej przyporządkowanie danej decyzji interpretacyjnej do fenomenu wykładni wrogiej wobec konstytucji.

Przyklady

Przykład pierwszy pochodzi jeszcze z okresu poprzedzającego ostatnie wybory parlamentarne i łączy się z momentem objęcia urzędu przez nowego prezydenta. Jak pamiętamy, jedną z jego pierwszych decyzji było zastosowanie prawa łaski w odniesieniu do osoby skazanej nieprawomocnym wyrokiem sądu. Powstały wątpliwości, czy prezydent miał prawo tak uczynić, i w odpowiedzi uzyskaliśmy określoną interpretację przepisu art. 139 zd. 1 w zw. z art. 144 ust. 3 pkt 18 Konstytucji RP – prawo łaski należy do prerogatyw prezydenckich i przepis konstytucyjny nie nakłada żadnych ograniczeń w tym zakresie. Rzeczywiście, prima facie trudno tutaj postawić zarzut wykładni wrogiej wobec konstytucji. Może po prostu jest tak, że wobec otwartości tego przepisu mamy do czynienia z dwoma trybami stosowania prawa łaski – jednym, wnioskowym, wynikającym z treści KPK oraz drugim nieograniczonym, mającym oparcie bezpośrednio w ustawie zasadniczej. Takie wytłumaczenie brzmiałoby racjonalnie, gdyby nie jedno „ale”. Otóż, w projekcie Konstytucji z 2010 r. przygotowanym przez formację polityczną reprezentowaną, nieważne – de nomine czy de ­facto, przez prezydenta, znajdujemy taki przepis art. 71 ust. 1 pkt 13: „Prezydent Rzeczypospolitej (…) stosuje, w trybie określonym w ustawie, prawo łaski wobec osób skazanych prawomocnym wyrokiem sądu”. W logice i retoryce istnieje taki argument, którym jest określany mianem argumentum ex rerum natura. Gdyby się do niego odwołać, to można by zasadnie twierdzić, iż formacja polityczna prezydenta jeszcze w 2010 r. tak pojmowała prawo łaski – z istoty tej instytucji wynika, iż ma ona zastosowanie wyłącznie do osób skazanych prawomocnych wyrokiem i dała temu wyraz expressis verbis w swoim projekcie. Taką instytucjonalną interpretację potwierdził później zresztą Sąd Najwyższy w swojej uchwale w składzie 7 sędziów10 z 31.5.2017 r.: „Prawo łaski, jako uprawnienie Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej określone w art. 139 zdanie pierwsze  Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, może być realizowane wyłącznie wobec osób, których winę stwierdzono prawomocnym wyrokiem sądu (osób skazanych)”. Co się więc takiego stało, że zmieniło się prezydenckie pojmowanie rerum naturae? Po prostu, trzeba było zastosować prawo łaski instrumentalnie w konkretnym stanie faktycznym ad personam, ergo – dokonać wykładni wrogiej wobec konstytucji i wbrew swoim wcześniejszym poglądom. Ktoś oczywiście może zarzucić tej argumentacji pewną słabość wynikającą z faktu, że wspomniany projekt nie był obowiązującym aktem prawnym i, odwołując się do znanej mądrości ludowej, powiedzieć, że tylko trzoda mleczna nie zmienia poglądów. Sprawa jest jednak zbyt poważna, by sprowadzać dyskurs prawniczy do tego poziomu.

[/hidepost]