- Varia
- Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 1(27)/2017, dodano 20 lipca 2017.
O jedności środowiska sędziowskiego i szacunku do samych siebie
W niniejszym artykule wracam pamięcią do Nadzwyczajnego Kongresu Sędziów Polskich1, który miał miejsce w Warszawie 3.9.2016 r., i który był bezsprzecznie ważnym wydarzeniem. Wiele na jego temat powiedziano i napisano. Zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie frekwencja, która świadczy o spójności środowiska sędziów i znakomita organizacja. Ale było i zaskoczenie negatywne, które stało się podstawą do refleksji i napisania tego tekstu: wśród sędziów obecnych na Kongresie właściwie nie dostrzegłam sędziów w wieku poniżej mojej grupy wiekowej. A nie jestem już sędzią młodym. Moi koledzy, równolatkowie, ale i młodsi, są już dawno w sądach co najmniej okręgowych. Z racji materii, w której orzekam – z pełną premedytacją jestem sędzią sądu rejonowego, ale w wydziale bardzo specyficznym, bo upadłościowym, czyli jedynym w strukturze sądów rejonowych, który jest również sądem II instancji dla większości rozpoznawanych w tym wydziale spraw. Jak wiadomo, nie ma tu również granicy wartości przedmiotu sporu, a górna granica tej wartości dla spraw rozpoznawanych w wydziałach procesowych tego sądu jest de facto dolną granicą, poniżej której sprawy upadłościowej zwykle się nie prowadzi. Te wyjaśnienia wydają mi się konieczne, aby wykazać swoistą „legitymizację” moich dalszych rozważań, odnoszących się zasadniczo do działalności szanownych kolegów, orzekających w sądach odwoławczych. Wiele się bowiem mówi o rozwarstwieniu środowiska sędziowskiego, o skonfliktowaniu sędziów rejonowych z sędziami sądów wyższych szczebli.
W kontekście tego rozwarstwienia mówi się o braku jasnych kryteriów awansu, o konflikcie między „pracującymi” sędziami liniowymi i „nadzorującymi sędziami pałacowymi” (czyli przewodniczącymi wydziałów i prezesami – jak sprecyzowała pani sędzia G. Sztyburska-Walczak). Z pewnością te kwestie są istotne. Nie sądzę jednak, aby wyłącznie one były przyczyną stanu, który, jak się obawiam, jest faktem. Aby ukrócić „lenistwo” sędziów „pałacowych” dyskutuje się powszechnie o dwóch zagadnieniach. Ustalono nowe zasady przydziału spraw dążąc do tego, by zaczęli oni „normalnie pracować”, w Ministerstwie Sprawiedliwości toczą się podobno również intensywne prace nad usprawnionymi, przejrzystymi zasadami awansu. Nie mówi się w ogóle o kwestii, w mojej ocenie najbardziej decydującej dla powstania tego rozdarcia na linii sędziowie rejonowi – reszta sędziowskiego świata, kwestii najistotniejszej, bo dotykającej istoty zawodowego życia sędziego, czyli jego pracy. Nie będę powtarzać rzeczy powszechnie wiadomych – że sędziowie są przepracowani, przemęczeni, pracują w złych warunkach, z niewystarczającym zapleczem kadry sekretarskiej, w ogromnym stresie, pod presją czasu i w świadomości narastającej niechęci polityków jak i – za ich ogromną sprawą – całego społeczeństwa. Trzeba jednak spojrzeć prawdzie w oczy, rozwarstwienie środowiska w znacznej mierze przez lata wykształciło się na skutek jawnie okazywanego braku szacunku „reszty sędziowskiego świata” dla sędziów rejonowych, którzy – co też jest truizmem – sądzą liczebnie największą część spraw, z którymi borykają się sądy. Brak szacunku dla ciężkiej pracy, dla ogromnego zaangażowania w prowadzone sprawy jest wyjątkowo bulwersujący, bo przecież sędziowie, którzy orzekają w sądach okręgowych i apelacyjnych niejednokrotnie całkiem niedawno orzekali w „rejonie”. Pominę w tym miejscu przejawy tego braku szacunku w postaci wyrażanego wprost w rozmowach lekceważenia dla sędziów rejonowych przez kolegów, którzy awansowali do sądów okręgowych czy apelacyjnych (jakby zapomnieli, że sami takimi sędziami – często jeszcze niedawno – byli). To kwestia osobistej kultury i klasy zachowania się. Bardziej poważne skutki ma lekceważenie przejawiające się nie tylko w braku szacunku dla pracy kolegów z niższej instancji, ale równocześnie będące nierzetelnym wykonywaniem pracy orzeczniczej w postępowaniu odwoławczym. Mam świadomość, że to mocne słowa i poważne oskarżenie, ale też i waga takiego postępowania jest ogromna. W ramach środowiska sędziowskiego (a więc w naszych stosunkach wewnętrznych) powoduje ona wspomniane skonfliktowanie sędziów różnych szczebli, ale ma ważkie negatywne skutki dla oceny wymiaru sprawiedliwości w szerokim rozumieniu tego słowa (czyli w odbiorze społecznym).