• Varia
  • Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 1(3)/2011, dodano 31 grudnia 2011.

O reasumpcyi trybunałów

Jędrzej Kitowicz
(inne teksty tego autora)

Gdy pierwszego dnia trybunał jakimkolwiek sposobem stanął, już daléj wszystko szło spokojnie i wesoło. Noc schodziła na powinszowaniach zwycięztwa przemagającéj stronie i wzajemném winszowa­niu sobie publicznéj pomyślności, jakoż było czego winszować. Nazajutrz deputaci zszedłszy się na ra­tusz, obierali marszałka, którym zawsze stawał jaki pan wielki od dworu, lub partyi któréj, do tego urzę­du przeznaczony. Marszałek nowo obrany, dziękował publiczną mową za swoje obranie i vivat kollegow swoich; najprzód przyniesiono laskę marszałkowską, zawsze w schowaniu u Ziemstwa Sieradzkiego będącą, przy oddawaniu któréj, jeden z sędziów miał mowę do marszałka i do innych deputatów. Po skończonéj elekcyi marszałka, prezydent zazwyczaj dawał so­lenny obiad dla wszystkich deputatów i rejentów, a marszałek kolacyą. Trzeciego dnia sprowadzano z którego kościoła obraz Najświętszéj Panny do kaplicy ratusznéj, który to obraz niósł prezydent z marszałkiem, a inni deputaci i palestra assystowali mu ze świécami w solennéj processyi; przed umieszczonym w kaplicy obrazem, kapelan trybunalski odprawiał mszą czytaną, podczas któréj muzykanci do takiéj usługi na cały czas trybunału najęci, grali różnemi instrumentami i głosami litanią. Po skończonéj mszy kapelan podawał prezydentowi patynę, którą ten odebraną do rąk, ofiarował do pocałowania marszał­kowi i innym w koléj deputatom, tudzież starszym mecenasom, t.j. prałatom, a na ostatku sam pocało­wawszy, oddawał kapelanowi.

Po zakończeniu tego obrządku pobożnego, deputaci z Ziemstwem Sieradzkiém zamykali się w izbie sądo­wéj, i tam układali ordynacyą, czyli rozporządzenie przyszłych sądów trybunalskich, które regestra po których mają następować, palestra wyższa i niższa oprócz zwyczajnych swoich powinności, co ma szcze­gólnego z zlecenia zaczętego trybunału zachować, np. aby dlugiemi induktami spraw czasu nie zabie­rali, aby pod imieniem palestry, osób nieznajomych do szukania pacjentów zdatnych między sobą nie mieścili. Magistrat miasta Piotrkowa aby się starał o wszelkie wygody do wiktu należące, tak dla osób trybunalskich, jako téż dla przybywających w sprawach swoich do trybunału i inne tym podobne do sądów wygody i bezpieczeństwa publicznego ściąga­jące się ustawy, także płace czyli raty miesięczne sługom trybunalskim; co wszystko znajdowało się i obejmowało terminem ordynacyi. Po ułożeniu któréj, osobnemi kredencyonalnemi listami wyznaczyli posłów do Króla, do Prymasa i do Biskupa Krakow­skiego, do każdego po dwóch deputatów, jednego z koła duchownego, drugiego z koła świeckiego, z do­niesieniem o doszłym szczęśliwie ­trybunale; ­resztę dnia zbywającego obracali na raktamenta i uczty, jakoby dnia przeszłego.

Zbywszy takowe początkowe zatrudnienia, zabierali się trzeciego, lub czwartego dnia do sądzenia spraw, które szły porządkiem ułożonym w ordyna­cyi. Sądy te otwierały się mową którego z palestry, witającą trybunał, na którą przygotowany prezydent albo marszałek, krótko odpowiedział komplementem dziękującym. Potém z regestru woźny powołał którą sprawę, o któréj po zapisaniu komparycyi, marszałek kazał sądy odwołać na poobiedzie, albo nazajutrz, bo nagle zaprzęgać się do pracy nie było w modzie. Ile, że oprócz prezydenta i marszałka niektórzy z deputatów możniejszych, albo pacyentów panów możnych, mieli sobie za honor popisować się z obiadami i kolacyami na przepych jedni nad drugich, już to dla trybunału, już dla prześwietnéj palestry dawanemi; dlatego w pierwszym tygodniu mało, albo wcale nie było postępu w administracyi sprawiedliwości; drugi tydzień ocucał cokolwiek więcéj znużonych biesiadami i do pracy zaciągał, acz ta często rozmaitemi festynami, to imieninami, anniwersarzami dworskiemi, nareście i bez żadnych okoliczności świetnych powtarzanemi, od panów przerywana była. (…)

Aby sprawa bardzo daleka doszła, najprzód starali się u możniejszych przed nią wyższe wpisy mają­cych, o pozwolenie spuszczania ich per non sunt, co znaczy, jakoby tych osób, których sprawa przy­wołana na stół, nie było przytomnych, ani kogo z należących do niéj plenipotentów. Ująwszy tym sposo­bem, ten, co przy ławce zasiadał, możniejszych pacyentów, o mniejszych nie dbał: kazał wołać sprawę po sprawie, niezastanawiając się nic na glos odzy­wających się przytomnych, ale zapisując w wokan­dzie i ogłaszając, non sunt, non sunt, aż póki nie nadeszła ta sprawa, któréj dojście było przyobiecane. I już się niebożęta pacyenci nie opierali, ale zepchnięci z góry, na dół swoje wpisy przenosili, a poniesioną zwłokę u sprawiedliwości, in gratiam dalszych wzglę­dów chętnie albo niechętnie ofiarowali. (…)

Do rejestru Directi Mandati należały same sprawy kryminalne, i trzeba było do niego mieć koniecznie więźnia okutego w kajdany, pod straż żołnierską oddanego. Kiedy kto o expulsyą z dóbr, albo inną jaką wiolencyą, do ordynaryjnego rejestru taktowego należącą, miał sprawę, w któréj nie zaszło zabójstwo, albo choć zaszło, a niebyło więźnia na gorącym uczynku schwytanego, więc patron jeden, a zwał się Pan P … taki sposób wymyślił: użył on człowieka niewinnego okutego w kajdany, i przyprowadził go do trybunału. Patron należący do sprawy powodowéj, wnosił do sądu illacyą, iż jest więzień w téj sprawie świeżo przypro­wadzony, prosił aby był do aresztu przyjęty. Mar­szałek tedy podług przepisu prawa dał bilet czyli cedułę do kommendanta aby tego więźnia osadził w kordygardzie, drugą do instygatora, aby sprawę wpisał w rejestr Directi Mandati. Takim sposobem sprawy rejestru taktowego do rejestru Directi Mandati bywały przenoszone, a to dla prędszego pospie­chu; najdaléj albowiem w trzy dni po oddaniu więź­nia do aresztu, sprawa musiała być wzięta, chyba że się razem kilka takich spraw zeszło, to musiała jedna za drugą czekać swojéj kolei. Sprawy zaś podobne na owym trybunale tak wprowadzano: Najprzód wzięto więźnia na dobrowolne konfessaty, na których gdy się nie przyznał do żadnego kryminału, (bo jak się miał przyznać, kiedy go nie popełnił), odsyłano go powtórnie do aresztu, a tymczasem czytano inkwizycye, które już musiały być w którymkolwiek są­dzie pierwszéj instancyi wywiedzione. (…) Po przeczytaniu inkwizycyi, gdy te więźnia nieoskarzały, uwolniono go z aresztu, zostawując mu salvam actionem, to jest wolne upomnie­nie się o niewinne uwięzienie, do czego jednak nieprzyszło. Sprawa zaś pryncypalna między stronami, domieściwszy się tym sposobem do stołu, poszła swoim biegiem. Taki to był wymysł owego oszusta.

Jędrzej Kitowiczhistoryk, pamiętnikarz, konfederat barski, ksiądz (ur. jesienią 1727 r. lub jesienią 1728 r. prawdopodobnie w Wielkopolsce, zm. 3.4.1804 r. w Rzeczycy). Artykuł stanowi fragment jego książki: Opis obyczajów i zwyczajów za panowania Augusta III. T. I, Petersburg i Mohylew 1855, Rodział IV, § 3 O Reasumpcyi trybunałów, s. 143 i n. Wiernie zachowano pisownię tekstu oryginalnego.

Strona 2 z 212