- Na dobry początek
- Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 2(28)/2017, dodano 10 października 2017.
O trójpodziale władzy sądowniczej na Prezydenta, Parlament i Ministra Sprawiedliwości – Prokuratora Generalnego
Dla polityka – prezydenta zostaje Sąd Najwyższy. A to żaden blichtr, a szara codzienność. Oto Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej wyda regulamin Sądu Najwyższego. Ustali tym samym liczbę stanowisk sędziów SN, w tym liczbę stanowisk w poszczególnych izbach, wewnętrzną organizację Sądu Najwyższego, zasady wewnętrznego postępowania. Jakby tego było mało Pan Prezydent, jako głowa Państwa, pochyli się nawet nad szczegółowym zakresem i sposobem wykonywania czynności przez asystentów sędziego. Pan Prezydent będzie decydował, czy sędzia SN, po osiągnięciu wieku 65 lat, będzie mógł dalej sprawować urząd. Ta regulacja jest odpowiednikiem równie niekonstytucyjnych rozwiązań zawartych w Prawie o ustroju sądów powszechnych, gdzie identyczne czynności nadzorcze w stosunku do sędziów sądów powszechnych posiada Minister Sprawiedliwości – Prokurator Generalny. Dziwne, że w ramach równoważenia się władz o identyczną zgodę do I Prezesa Sądu Najwyższego nie muszą zwracać się posłowie, czy ministrowie. Pan Prezydent zadbał w art. 108 projektu ustawy, by zakończyć konstytucyjną kadencję I Prezesa Sądu Najwyższego wcześniej. Ot, znana metoda zmian Konstytucji RP ustawą zwykłą. Konstytucyjna kadencja I Prezesa SN zostanie pogwałcona. Tak oto dokonuje się swoisty targ, gdzie kilku panów – polityków, postanowiło dokonać między sobą rozbioru władzy sędziowskiej, ustalając swoje strefy wpływów. Ostatecznie ma być tylko jedna władza – polityczna. Tak jakoś mi się przypomniała Jałta. Tam też ustalono strefy wpływów, tam też Polski nikt nie pytał o zdanie, tak jak teraz nikt o nic nie pyta obywateli, w tym sędziów.
W moim przekonaniu uchwalanie tych projektów oznaczać będzie co najmniej jawne pogwałcenie zasad państwa prawa, jeśli nie koniec demokratycznego państwa prawa, w tym sądów jako gwaranta obrony praw i wolności człowieka. Sądy, łącznie z Sądem Najwyższym, przestaną być niezależne, stawać się będą coraz bardziej upolitycznione. Nie będą w stanie bronić nas przed politykami. Sądy mogą przestać być sądami, a równowaga władz pozostanie zapisem konstytucyjnym.
Na marginesie ciekawostka. Otóż Pan Prezydent postanowił też zaingerować ustawą o Sądzie Najwyższym w związki małżeńskie lub też przyczynić się do ich niezawierania. W art. 31 projektu wprowadził zakaz dla małżonków jednoczesnego bycia sędziami SN. Jak rozumiem, jeśli w chwili wejścia w życie tej ustawy takie małżeństwa sędziowskie by były, to mają do wyboru rozwód lub rzut monetą, kto przestanie być SSN. Jeśli się nie zdecydują, zapewne dylemat rozstrzygnie za nich Pan Prezydent. W przypadku, gdyby miało dojść dopiero do zawarcia takiego związku w Sądzie Najwyższym, Pan Prezydent proponuje znowu albo nieformalny związek partnerski, albo podjęcie decyzji jak wyżej. A może po prostu lepiej byłoby poczytać np. wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 27.1.1999 r.1 lub zapytać Pana Sędziego Wiesława Johana, przedstawiciela prezydenta w Krajowej Radzie Sądownictwa, a jednocześnie sędziego rozstrzygającego w przywołanej wyżej sprawie. Tam można się dowiedzieć, dlaczego takie regulacje są sprzeczne z Konstytucją RP, Konwencją o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności, Konwencją (Nr 111) dotyczącą dyskryminacji w zakresie zatrudnienia i wykonywania zawodu, Międzynarodowym Paktem Praw Gospodarczych i Kulturalnych, Międzynarodowym Paktem Praw Obywatelskich i Politycznych.
Jak wygląda sytuacja obecnie? W sądach panuje niepewność. Wielu sędziów odchodzi w stan spoczynku, bo nie chce być uzależnionych od Ministra Sprawiedliwości – Prokuratora Generalnego i wykonywać dalej zawód w takich warunkach. Jak wynika z wyliczeń Krajowej Rady Sądownictwa, na chwilę obecną mamy w sądach powszechnych ok. 850 nieobsadzonych etatów. Tylu sędziów mogłoby załatwić rocznie ponad milion spraw. Ministerstwo jednak nie kwapi się z ogłaszaniem etatów, skoro nie ma jeszcze w rękach Rady. Ciągle zwiększa liczbę sędziów delegowanych do Ministerstwa Sprawiedliwości.
Za to Minister Sprawiedliwości zaczął korzystać z dobrodziejstwa nowej ustawy o sądach powszechnych. Zaczęła się wymiana prezesów w sądach. Przed upływem kadencji pozbawiono stanowisk trzech wiceprezesów Sądu Okręgowego w Warszawie. Spotkało się to z negatywną oceną przez sędziów warszawskich, co znalazło wyraz w uchwale Zgromadzenia Sędziów tego Sądu. Są sędziowie, co przyjmują stanowiska prezesowskie, ale zdecydowana większość odmawia. Pięknym, i nie jedynym przykładem jest zachowanie sędziów w Łodzi, którzy powołując się na Konstytucję Rzeczpospolitej Polskiej oraz na ślubowanie sędziowskie wyrazili sprzeciw wobec obsadzania w nowym trybie i z intencją czysto polityczną, mającą za jedyny cel wymienienie prezesa niezależnego na prezesa bardziej dyspozycyjnego. I jednym, i drugim polecam wiersz Z. Herberta „Potęga smaku”.
Zobaczymy, co przyniosą następne dni, tygodnie. Póki co, w polskich mediach publicznych i prywatnych trwa kampania antysądowa i antysędziowska. Postanowiono wydać kilkanaście milionów złotych na walkę z Państwem Polskim. Tego jeszcze nie było w polskiej historii. W końcu to takie chrześcijańskie i patriotyczne, by półprawdami oczerniać środowisko odwołując się do przykładu osoby nieżyjącej, która odeszła z zawodu, lub sędziego w stanie spoczynku mającego problemy psychiczne. Komentarz jest zbędny. Ten bezpardonowy atak mobilizuje ludzi dobrej woli. Znów zbierają się pod sądami z płonącymi świeczkami, są aktywni w internecie, walcząc o wolne sądy. A jak śpiewał Czesław Niemen: ludzi dobrej woli jest więcej!
Prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”
Krystian Markiewicz
1 K 1/98, OTK Nr 1/1999, poz. 3.