• Prawo ustrojowe
  • Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 1(31)/2018, dodano 12 lipca 2018.

Odpowiedź SSP „Iustitia” na „Białą Księgę w sprawie reform wymiaru sprawiedliwości” – Dlaczego Polska potrzebuje reformy sądownictwa?

[hidepost]

Nie bez znaczenia jest także przemilczany w Białej Księdze czynnik w postaci liczby spraw wpływających do sądów. W Polsce współczynnik ten na 100 mieszkańców wynosił 2,83 w sprawach karnych rozpoznawanych w I instancji oraz 3,19 w sprawach spornych cywilnych i handlowych rozpoznawanych w I instancji. Współczynniki te w przypadku Francji wynosiły odpowiednio 1,52 oraz 2,64, Włoch 2,43 oraz 2,61, a w przypadku Niemiec 1,31 oraz 1,7824. Powyższe dane pokazują zatem, że samo porównanie liczby sędziów zawodowych nie pozwala na wyciągnięcie jakichkolwiek wniosków o ewentualnej wadliwości funkcjonowania polskiego wymiaru sprawiedliwości.

W Białej Księdze wskazuje się, że powodem przewlekłości postępowań nie jest niedofinansowanie sądownictwa. Podkreśla się, że Polska należy do awangardy krajów przeznaczających największe środki na sądownictwo, jeżeli wziąć pod uwagę udział procentowy w wydatkach budżetowych oraz procent PKB. Jednak przy przeliczeniu nakładów na sądownictwo na jednego mieszkańca Polska plasuje się już środku stawki wydając zdecydowanie mniej niż kraje Europy Zachodniej czy Słowenia25.

Powyższe wskazuje zatem, że nie tylko sama wysokość nakładów ma znaczenie przy ocenie stanu dofinansowania sądownictwa. Ponadto warto podkreślić, że wysokość nakładów nie wpływa w żaden konieczny sposób na jakość sprawowanego wymiaru sprawiedliwości. Zależność ta mogłaby zostać rzetelnie przeanalizowana tylko po weryfikacji, na jakie szczegółowe cele przeznaczone zostały środki wydatkowane na sądownictwo (inwestycje, środki trwałe, wynagrodzenia, etc.) i jak wpłynęło to na przestrzeni lat na wzrost efektywności działania sądów.

W Białej Księdze nie przedstawiono żadnych argumentów przemawiających za wnioskiem, iż prowadzane reformy przyczynią się do przyspieszenia postępowań sądowych i tym samym rozwiązania problemów polskiego wymiaru sprawiedliwości. Bez wątpienia nie mogą do tego przyczynić się reforma Krajowej Rady Sądownictwa ani Sądu Najwyższego. Do Sądu Najwyższego wpływa na przestrzeni ostatnich lat około 11 tys. z kilkunastu milionów rozpoznawanych co roku spraw. Co więcej reorganizacja Sądu Najwyższego przynajmniej w najbliższym okresie sprawi, że obywatele będą dłużej czekać na rozstrzygnięcia najwyższej instancji sądowej. Reforma sądownictwa powszechnego także nie wprowadziła mechanizmów, które w jakikolwiek istotny sposób mogą przyczynić się do przyspieszenia rozpoznawania spraw. Realny jest wręcz scenariusz, w którym dojdzie do pogorszenia, a nie poprawy aktualnej sytuacji. Wprowadzone bowiem zmiany w ustroju sądów powszechnych, zmierzające do zapewnienia możliwości bezpośredniego wpływania przez Ministra Sprawiedliwości na działalność sądów, będą skutkować postępującą erozją zaufania i współpracy między sędziami, bez których nie może być mowy o prawidłowym i efektywnym sprawowania wymiaru sprawiedliwości. Dobitnym dowodem na realność powyższego scenariusza są skutki korzystania przez Ministra Sprawiedliwości z opartego na arbitralnych kryteriach uprawnienia do powoływania i odwoływania osób kierujących sądami (prezesów, wiceprezesów, dyrektorów), bez jakiejkolwiek konsultacji ze środowiskiem sędziowskim, a często przy wyrażanym wprost sprzeciwie organów samorządu sędziowskiego dla sposobu i charakteru dokonywanych zmian.

Wbrew zapowiedziom władzy wykonawczej, że celem dokonywanych reform sądownictwa jest przyspieszenie toczących się postępowań należy wskazać, że podejmowane dotychczas działania nie tylko nie mogą wywołać takiego skutku, czego przykładem są ustawy zmieniające ustrój i skład Krajowej Rady Sądownictwa oraz Sądu Najwyższego, ale także prowadzą do dezorganizacji pracy i utrudnienia funkcjonowania sądownictwa w dotychczasowym kształcie.

Dowodem na powyższe jest blokowanie możliwości powołania sędziów na wolne stanowiska sędziowskie przez Ministra Sprawiedliwości. Zgodnie z danymi Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia” przybliżona liczba sędziów, którzy nie orzekają w sądach na skutek działań i zaniechań Ministerstwa Sprawiedliwości, wynosi 880. Szacuje się, że istnieje 540 nieobsadzonych etatów sędziowskich z powodu braku obwieszczeń, które inicjują procedurę nominacyjną26. Ta ostatnia liczba stanowi ok. 5% wszystkich stanowisk sędziowskich w Polsce. Należy jednak pamiętać, że w sądach niższego szczebla, a zwłaszcza wydziałach o obsadzie kilku sędziów, każde nieobsadzone stanowisko może w praktyce oznaczać redukcję zasobu kadrowego o kilkanaście albo nawet kilkadziesiąt procent, a nie tylko wskazane powyżej 5%. Warto także zobrazować skalę braków w obsadzie sędziowskiej. Jest ona porównywalna z liczbą sędziów w okręgu apelacji poznańskiej (jednym z większych w Polsce), która wynosi 820. Liczba załatwionych spraw w tym okręgu apelacyjnym wyniosła w 2016 r. 1 122 236. Tak znaczne braki kadrowe w oczywisty zatem sposób przekładają się na liczbę i szybkość załatwionych spraw. Nieobsadzanie wolnych stanowisk sędziowskich ma także negatywne konsekwencje dla Sądu Najwyższego. Należy wskazać, że na 93 etaty sędziow­skie w Sądzie Najwyższym obsadzonych jest tylko 8327. W maju 2017 r. Krajowa Rada Sądownictwa podjęła uchwałę o przedstawieniu Prezydentowi RP kandydatury trzech osób do pełnienia funkcji sędziego w Izbie Karnej Sądu Najwyższego, stanowi to ponad 10% składu Izby. Do dziś osoby te nie zostały powołane. Biorąc zatem pod uwagę brak jakichkolwiek działań, które realnie mogłyby wpłynąć na szybkość rozpoznania spraw sądowych, deklaracje władzy wykonawczej wskazujące na troskę o zapewnienie jednostce prawa do rozstrzygnięcia sprawy w rozsądnym terminie trudno traktować inaczej niż retorykę polityczną.

Analiza danych wskazuje, że w latach 2016–2018 nie tylko nie doszło do przyspieszenia rozpoznawania spraw sądowych, ale sytuacja uległa pogorszeniu. Po pierwsze, ostatnie dane statystyczne (za pierwsze półrocze 2017 r.) wskazują, że liczba spraw niezałatwionych znacząco w ostatnich latach wzrosła. O ile w pierwszym półroczu 2015 r. wynosiła ona 2 268 086 spraw, o tyle w pierwszym półroczu 2016 r. 2 649 956, a w pierwszym półroczu 2017 r. już 2 890 207. Należy zauważyć, że istotnie wzrósł także średni czas trwania postępowań sądowych w I instancji. O ile w pierwszym półroczu 2015 r. wynosił on 4,1 miesiąca, o tyle w pierwszym półroczu 2016 r. było to 4,4 miesiąca, a w pierwszym półroczu 2017 r. już 5,3 miesiąca28. Wbrew deklaracjom rządzących mamy zatem do czynienia z sytuacją, w której sprawność rozpoznawania spraw spada, a podejmowane reformy nie mają charakteru ani zakresu, który pozwoliłby problemowi temu zapobiegać.

Podsumowując, należy stwierdzić, że polski wymiar sprawiedliwości, jak każdy inny, zagrożony jest problemem przewlekłości postępowań. Przeprowadzone przez rządzących zmiany w systemie wymiaru sprawiedliwości nie mogą jednak ze względu na swój charakter doprowadzić do usprawnienia rozpoznawania spraw sądowych. Dotyczą one wyłącznie zagadnień organizacyjnych, których wpływ na czas trwania sprawy sądowej jest w najlepszym wypadku odległy. Co jednak bardziej istotne wprowadzone modyfikacje ograniczają się w zasadzie do umożliwienia wymiany kadr w sądownictwie (zwłaszcza zmiany dotyczące Sądu Najwyższego i organów sądów powszechnych), a to z usprawnieniem procedur sądowych nie ma już nic wspólnego. Należy ponadto podkreślić, że Minister Sprawiedliwości, mimo potrzeb kadrowych wymiaru sprawiedliwości, nie podejmuje działań, które zapewniłyby zapełnienie wielu istniejących wakatów na stanowiskach sędziowskich. To zdaje się zatem dobitnie potwierdzać, że prawdziwym celem zmian w wymiarze sprawiedliwości nie jest przyspieszenie postępowań sądowych, co wymagałoby w pierwszej kolejności szybkiego reagowania na istniejące potrzeby kadrowe i reformowania procesu administrowaniu sprawami, ale wymiana kadr w sądownictwie możliwa dzięki upolitycznieniu wskazującej kandydatów na wolne stanowiska sędziowskie Krajowej Rady Sądownictwa.

[/hidepost]