- Prawo ustrojowe
- Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 2(16)/2014, dodano 29 sierpnia 2014.
Po reformie Gowina, czyli mała sądowa apokalipsa
W dniu 1.1.2013 r. doszło do zdarzenia bez precedensu w historii polskiego sądownictwa. Na podstawie rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości z 5.10.2012 r. zostało zniesionych 79 sądów rejonowych. Nigdy wcześniej żaden minister jednym aktem prawnym, w istocie jednym podpisem, nie zakończył działalności aż tylu sądów powszechnych, jako samodzielnych jednostek. Jak bardzo destrukcyjna, nieprzemyślana i źle wdrożona była to decyzja, miało się okazać kilka miesięcy później,
za sprawą uchwały SN (7) z 17.7.2013 r.1
[hidepost]
Wprowadzenie reformy
Od samego początku wszakże, od chwili, kiedy Minister Jarosław Gowin ujawnił swój pomysł i ukazał się pierwszy projekt rozporządzenia przewidujący zniesienie 120 sądów, apelowano do Ministra, by ten pomysł zarzucił i zajął się rzeczywistym, sensowym reformowaniem wymiaru sprawiedliwości. Potrzeb i problemów w tym zakresie jest wiele. Jarosław Gowin nie dał się przekonać. Nikt nie był w stanie tego uczynić, choć apelowali właściwie wszyscy, którym leżało na sercu dobro wymiaru sprawiedliwości. Apelowały środowiska samorządowe, prawnicze (przede wszystkim sędziowie), ale też niektórzy politycy. Koalicjant partii, z której wywodził się Jarosław Gowin zaproponował zmianę granic okręgów sądowych w taki sposób, by zmniejszyć obszary właściwości sądów wielkomiejskich na rzecz sądów otaczających wielkie aglomeracje. Pomysłem tym jednak Minister Gowin i podlegli mu urzędnicy się nie zainteresowali.
Ku zaskoczeniu sędziów, zapowiedź likwidacji małych sądów wzbudzała niebywałe zainteresowanie społeczeństwa. Okazało się, że są one istotnym elementem życia publicznego, ich los budzi żywe zainteresowanie lokalnych społeczności, gdyż stanowią o ich znaczeniu, prestiżu i poczuciu własnej wartości, wyrażają ich obywatelskie aspiracje, które politycy z irracjonalnych powodów chcieli przekreślić udając, że za pomysłem likwidacji sądów stoją merytoryczne racje, dobro wymiaru sprawiedliwości, a nawet całego państwa. Wypowiedzi Jarosława Gowina przesiąknięte były niskich lotów populizmem, jak choćby twierdzenie, że opór przed likwidacją sądów to chęć obrony stanowisk prezesów tych sądów, którzy mają do dyspozycji służbowe limuzyny.
Do samego końca nie wierzyliśmy, że Jarosław Gowin zdecyduje się na tak drastyczną ingerencję w strukturę sądownictwa, że rząd mu na to pozwoli. Czym innym jest likwidacja jednego sądu, a czym innym akcja na skalę masową. Jeżeli w ogóle taka zmiana miałaby być przeprowadzona, wymagałaby niezwykłej, wręcz chirurgicznej precyzji i wyjątkowej ostrożności, przemyślenia jej w najdrobniejszych szczegółach. Niebezpieczeństwo błędu w takiej sytuacji spowodować może dalekosiężne
i trudne do odwrócenia skutki.
Do samego końca byliśmy przekonani, że minister sprawiedliwości ostatecznie wycofa się ze swojego pomysłu, że dojdzie do głosu rozsądek i przekonają go argumenty podnoszone choćby przez Krajową Radę Sądownictwa, która konsekwentnie wyrażała negatywne stanowisko w sprawie zniesienia sądów. Dlatego trudno było nam uwierzyć, że w dniu 5.10.2012 r. rozporządzenie2 zostało podpisane. Kiedy minął pierwszy wstrząs, zaczęliśmy się zastanawiać nad szczegółowymi konsekwencjami proceduralnymi.
Wątpliwości sędziów
Zgodnie z treścią wskazanego rozporządzenia, miało ono wejść w życie w dniu 1.1.2013 r. Z tym też dniem zniesieniu ulec miały wymienione w nim sądy. Oznaczało to ni mniej ni więcej tylko to, że przed 1.1.2013 r. w systemie prawnym nie obowiązuje owo rozporządzenie, nie wywołuje więc żadnych skutków prawnych. Wyłonił się problem, na jakiej zatem podstawie prawnej zostaną oparte decyzje, które zgodnie z art. 75 § 3 ustawy z 27.7.2001 r. – Prawo o ustroju sądów powszechnych3 Minister Sprawiedliwości musi wydać, aby przenieść sędziów do nowych miejsc służbowych, czyli do tzw. sądów przejmujących. Problem uznaliśmy za niebagatelny, albowiem z oczywistych względów decyzja musiała być wydana i doręczona każdemu przenoszonemu sędziemu do 31.12.2012 r. Podstawą powinna być norma zawarta w cytowanym wyżej przepisie oraz ewentualnie w przepisie art. 75 § 2 PrUSP. Jednak normy te same w sobie nie mogły zostać uznane za wystarczające, ponieważ mają charakter ogólny, muszą odnosić się do faktu, jakim jest zniesienie konkretnego sądu, nie mogą funkcjonować i wywoływać skutków
in abstracto, a więc muszą być powiązane z konkretnym przepisem zawartym w rozporządzeniu, określającym, że dany sąd ulega zniesieniu.
[/hidepost]