• Na dobry początek
  • Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 1(31)/2018, dodano 20 czerwca 2018.

Razem powstrzymujemy najazd polityków na sądy. Rok po światełku

prof. UŚ dr hab Krystian Markiewicz
(inne teksty tego autora)

Pierwszy front „zagranicy” to Lizbona i posiedzenie Europejskiej Sieci Rad Sądowniczych (ENCJ), której polska KRS jest założycielem, i póki co, pełnoprawnym członkiem. Obrady ENCJ zakończyły się przyjęciem tzw. Deklaracji Lizbońskiej2. Manifestowano w niej potrzebę wzmocnienia niezależności sądów i uświadamianiu obywatelom, dlaczego jest to niezwykle istotna wartość. Dwa akapity ogólnej deklaracji poświęcone zostały sytuacji wymiaru sprawiedliwości w Polsce i w Turcji. Mowa w niej, że „ENCJ obserwuje reformę polskiej KRS z rosnącym zaniepokojeniem”. W kolejnych zdaniach przypomniano, że aby być członkiem ENCJ, rada ds. sądownictwa kraju członkowskiego musi być niezależna od władzy wykonawczej i ustawodawczej. Niezależność naszej Rady jest, można chyba powiedzieć, przysłowiowa. Już 21 czerwca przedstawiciele ENCJ przyjadą do Polski, by rozpocząć wysłuchanie KRS, co stanowi element procedury. Nowo wybrany szef ENCJ Kees Sterk z Holandii sytuację wymiaru sprawiedliwości w Polsce i na Węgrzech nazywa chorobą, która może się rozprzestrzenić na sąsiednie kraje. To, co dzieje się w Polsce i na Węgrzech, to nie incydenty, to jest poziom zagrożeń systemowych. Rządy prawa, podział władz i niezależność silnej władzy sądowniczej są kluczowe dla prawidłowego funkcjonowania społeczeństwa demokratycznego. Bez tego stoczymy się do dyktatury” ostrzega Kees Sterk. Podobne stanowiska wspierające praworządność w Polsce podejmuje wiele europejskich i światowych organizacji. Bez bezpośrednich wizyt przedstawicieli „­Iustitii” w stolicach europejskich i licznych spotkań nie udałoby się to. Jestem wdzięczny za Wasze zaangażowanie, mimo gigantycznej ilości pracy i potencjalnych konsekwencji dyscyplinarnych za obronę niezależności wymiaru sprawiedliwości.

A tymczasem w sądach po ponad dwóch latach wprowadzania „dobrej zmiany” dobrych efektów nie widać. No oczywiście poza programem „plus” dla nowych elit i stworzeniem siateczki powiązań między nimi. Pozostali sędziowie, wbrew zapewnieniom co do niektórych polityków, nadal nie są przekonani do nowego. Nadal nie chcą przyjmować stanowisk, które bywa że są nieobsadzone ponad pół roku. To już tyle minęło od okresu tzw. czystek w sądownictwie, kiedy to polski parlament przyznał Panu Ministrowi Sprawiedliwości nieograniczone kompetencje do odwoływania i powoływania prezesów. To uzależnienie objęcia stanowiska od zgody sędziego było gestem dobrej woli ze strony polityków. Zawiedli się na sędziach i tego błędu drugi raz nie popełnią. Stąd też już w zakresie sądów dyscyplinarnych wprowadzono rozwiązania „stołek plus” w nowej postaci i uniezależniono obsadzenie stanowiska sędziego sądu dyscyplinarnego od zgody zainteresowanego. Wprowadzono przepis art. 82c Prawa o ustroju sądów powszechnych, że: „sędzia jest obowiązany wykonywać czynności związane z powierzonymi mu obowiązkami sędziego sądu dyscyplinarnego przy sądzie apelacyjnym”. Jak nie, to wiadomo, czeka go sąd dyscyplinarny, ale zmieni się rola z sędziego-sędziego na sędziego oskarżonego. Stąd u wielu sędziów zaskoczenie, jak wspomniany KRS opiniował ich na sędziów dyscyplinarnych, a oni nawet nie wiedzieli, że zostali zgłoszeni przez życzliwych. Sędziowie w związku z tym, podejmują uchwały i piszą do MS-PG, popierając wnioski indywidualnych sędziów, o niepowierzanie im – wbrew ich woli – obowiązków sędziów Sądu Dyscyplinarnego przy Sądzie Apelacyjnym, jako że powierzenie takie stoi w sprzeczności z art. 180 ust. 2 Konstytucji RP, z którego wynika, iż przeniesienie sędziego do innej siedziby lub na inne stanowisko wbrew jego woli może nastąpić jedynie na mocy orzeczenia sądu i tylko w przypadkach określonych w ustawie. Nie najlepiej też wychodzi politykom i sędziom przez nich wybranych próba przejęcia kolegiów w sądach. Część sądów nie wybiera w ogóle sędziów do kolegiów, uznając, że jest to przedwczesne, część wybiera z zastrzeżeniem, że wybór jest skuteczny dopiero od zakończenia kadencji poprzedniej, w innych sądach wybrani zostali sędziowie, którzy nie kryją swojego niekomformistycznego nastawienia do polityki upolitycznienia sądów realizowanych często przez nowo powołanych prezesów.

Tak więc, mimo ponad dwóch lat zdobywania sędziów i sądów, nie udało się. Sędziowie każdego dnia walczą o to, by sądy były nadal niezależne. Chodzi o to, by hasło po raz pierwszy wyświetlone 16.7.2017 r.: WOLNE SĄDY nie było tylko hasłem. Mimo że gwarancji instytucjonalnych jest coraz mniej, zostali jeszcze i aż sędziowie, dla których ten urząd to powołanie i misja, a nie stołki i korzyści dla nich i ich kolegów. To są Ci, o których T. Marczyński pisze, że od lat konsekwentnie prezentują tę samą wizję sądów wolnych od wpływu polityków, niezależnie od tego, które partie tworzą rząd3.

Nie jest tak, że wszyscy sędziowie mają temperament czy też okazję do publicznego zajmowania stanowiska w obronie wartości. Pocieszające jest jednak to, że walka o pryncypia nie stała się hasłem garstki sędziów, ale stanowi zasadę dla zdecydowanej większości z nas. Tych sukcesów na różnych polach jest coraz więcej. Dewastacja sądów pod względem spowolnienia postępowań sądowych, liczby przypadających na sędziego spraw postępuje stosunkowo szybko. Szczęśliwie stopień ich upolitycznienia nie rośnie proporcjonalnie. Powoduje to u polityków i kasty sędziów wybranych przez polityków potrzebę odreagowania i zastraszania sędziów. W odpowiedzi na to kilka dni temu powstał Komitet Obrony Sprawiedliwości4, którego celem jest nie tyko monitowanie wszystkich form nacisku na sędziów i prokuratorów, ale ich archiwizowanie i pomoc tym, którzy jej będą potrzebowali.

Strona 2 z 3123