• Prawo ustrojowe
  • Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 4(18)/2014, dodano 4 marca 2015.

Sędziowie w podbitym kraju. Oficjalne sądownictwo polskie w Generalnym Gubernatorstwie 1939–1945

Marian Sworzeń
(inne teksty tego autora)

[hidepost]

„Komisarszczyzna” i sprawy eksmisyjne

Sprawy żydowskich nieruchomości w Warszawie miały swój aspekt prawny, niezależnie od oczywistej niesprawiedliwości zarządzeń okupanta. Wówczas to w lecie 1940 r. nastąpił początek wielkiej fali spraw związanych z wykonywaniem funkcji administratorów domów żydowskich przez komisarzy naznaczanych przez sądy grodzkie. Analiza dzienników prowadzonych przez Ludwika Landaua12, Adama Czerniakowa13 i Emanuela Ringelbluma14 wskazuje na dodatkowy etyczny wymiar tych spraw określanych zbiorczo „komisarszczyzną”. W polemice – rzecz jasna nieoficjalnej – padały argumenty o ratowaniu mienia przed zagarnięciem go przez Niemców, które były z kolei zbijane zarzutami o rozporządzaniu mieniem nieswoim w drodze „zorganizowanej akcji bezrobotnych sędziów i adwokatów polskich”. Krytykowano sądy polskie za pośpiech w rozpoznaniu tych spraw. Wspomniani „bezrobotni prawnicy” to – dla porządku rzeczy – sędziowie i adwokaci – uciekinierzy z Wielkopolski, Pomorza, Śląska…

Sprawy eksmisyjne miały – tak jak zawsze – swój aspekt czysto ludzki, niezależnie od argumentów prawnych. Odrębne rozporządzenie utrzymało generalnie terminy ochronne, ale też określiło czas egzekucji na okres do 1 roku od wydania orzeczenia. Oczywiście, te zlecenia wydają się całkowicie bezsensowne wobec ogromu cierpień i pospolitego łamania najbardziej oczywistych praw obywateli polskich. Celem Niemców było wdrożenie „porządku” przy regulowaniu opróżnień lokali. Pomimo tego, wedle zgodnej opinii, sądy polskie prowadziły sprawy eksmisyjne w sposób wyrozumiały i przewlekły. Poświadczone jest to m.in. w relacjach członków instytucji, uczestniczących w takich postępowaniach. „Wyroki eksmisji zapadały niezwykle rzadko” – konkludowała Emilia Manteuffel w swym artykule „Praca społeczna w Warszawie w okresie okupacji”15. Drobne sprawy karne, zwykłe przypadki złodziejstwa, sprawy gruntowe, obrót cywilny oparty o umowy – stanowiły domenę codzienności polskich sądów. Trudno podać pełne dane statystyczne, ale z pewnością ilość spraw zdecydowanie spadła. Mogę podać jedynie dane wyrywkowe. Książka Tomasza Szaroty „Okupowanej Warszawy dzień powszedni” porównuje obciążenie Sądu Grodzkiego w Warszawie w kwietniu 1939 r. i kwietniu 1943 r. pod względem ilości spraw; było ich odpowiednio – karnych 7689 i 2244 oraz cywilnych 13 024 i 149916. ­Ludwik Fischer podaje, że pod koniec 1942 r. było spraw 20 000, za rok później – 19 00017. Raportuje również, że do października 1940 r. Centralny Rejestr Karny wydał 45 000 wyciągów. W 1942 r. pojawił się problem naboru do zawodu nowych osób – rozstrzygnęło o tym stosowne rozporządzenie z 19.8.1942 r. W okresie grudzień 1942 r. – styczeń 1943 r. odbyły się egzaminy sędziowskie w Warszawie, z udziałem prezesa Sądu Apelacyjnego – Kazimierza Rudnickiego17. Równolegle, stale miały też miejsce przejścia z zawodu sędziowskiego do adwokatury.

„Prawo nadzoru”

Nadzorem nad sądownictwem zajmowały się wydziały sprawiedliwości przy poszczególnych dystryktach. Warta odnotowania jest opinia, że w wielu relacjach polskich sądowników kontakty z tymi wydziałami, o ile się zdarzały, określano jako merytoryczne i wolne od ideologii. Podobnie, dokumenty niemieckie w postaci raportów – oceniają dobrze pracę sądownictwa polskiego. Trudno to określić jako prawienie sobie grzeczności, zważywszy na ogólną sytuację w okupowanym kraju. Niełatwo też z tych opinii i pochwał wyciągnąć jakieś wnioski ogólne – są one jednak faktem udokumentowanym w źródłach. Trzeba sobie uświadomić, że sądownictwo polskie nie było organem represji wobec Narodu Polskiego – ani w zamierzeniach niemieckich, ani faktycznie. Ogrom zbrodni dział się poza strukturami sądowymi. Sądy polskie, zwane nieraz „sądami haskimi” (od IV Konwencji haskiej z 1907 r.18, regulującej m.in. zasady okupowania innego kraju) były czymś na kształt instytucji oflagów – zostały wdrożone zgodnie z literą prawa, nie wyrodziły się przeciwko swemu zasadniczemu posłaniu, nie miały roli szkodliwej wobec podbitego społeczeństwa, pomogły wielu ludziom w przetrwaniu. Fakt utworzenia przez Niemców oflagów nie zmniejsza ich odpowiedzialności w żaden sposób – ale też ich utrzymanie uratowało Polskę przed całkowitym postradaniem kadry oficerskiej, a tysiące rodzin – przed utratą głowy rodu.

Sędziowskie rozterki, sytuacja materialna, codzienność

W sądach polskich GG orzekała kadra przedwojenna. Nie było przypadków mianowania osób nieposiadających stosownych uprawnień w rozumieniu prawa polskiego. Można ocenić, że pracę podjęła zdecydowana większość. Wymóg złożenia pisemnego przyrzeczenia wierności i sumienności nie stanowił przeszkody wobec oczywistej sytuacji przymusowej – potwierdziły to zresztą władze polskie na emigracji, przypominając równocześnie o niewygasłym obowiązku lojalności wobec Państwa Polskiego i Narodu. Początkowo wydawało się, że należy takie deklaracje odrzucać z powodów zasadniczych (dowodem mogą być źródła historyczne dotyczące rodzącego się Państwa Podziemnego), ale uznano, że rozmiar możliwych zagrożeń mógłby ugodzić w sam biologiczny byt narodu. Od samego początku, praca w sądownictwie nie była naznaczona ostracyzmem ani w gronie zawodowym, ani w sensie ogólnospołecznym. Pozostały zapisy dramatycznych rozterek i wahań z tego czasu oraz wspólnych rozważań co do stanowiska, które miał podjąć korpus zawodowy. Radzono się osób, które były niekwestionowanymi autorytetami środowiska – należał do nich m.in. Stanisław Bukowiecki, ociemniały prezes Prokuratorii Generalnej, jednej z najwspanialszych instytucji publicznych przedwojnia, powołanej do strzeżenia interesów Skarbu Państwa19. Przyjmowano jako argument, że sądy te są zgodne z prawem międzynarodowym, że będą skrawkiem polskiej władzy wykonawczej przez Polaków. Sędzia wracał do swej pracy w oparciu o przymusowe wezwanie, tak jak np. pracownik komunalnej gazowni i elektrowni do swego warsztatu pracy. Doszukiwanie się tu elementu służalczości nie jest uprawnione i nie znajduje potwierdzenia w żadnym tekście prasy podziemnej, jak i w późniejszych polemikach toczonych na emigracji. Podjęcie pracy w sądzie nie wiązało się z żadnymi przywilejami, bowiem Niemcy utrzymali stawki przedwojenne – w porównaniu z cenami i inflacją w GG, pensje te stały się całkowicie iluzoryczne.

[/hidepost]