• Sprawy bieżące
  • Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 1(1)/2010, dodano 31 grudnia 2011.

Spotkanie z Ministrem Sprawiedliwości w dniu 28.4.2010 r.

W kwestii ocen okresowych „Iustitia” podtrzymała swoje stanowisko. Na niektóre zapisy zwrócili uwagę dodatkowo przedstawiciele KRS. Waldemar Żurek wytknął fakt, że ocen nie da się utajnić, zostaną one uznane za informację publiczną (w najlepszym razie po spodziewanym zaskarżeniu ich utajniania do Trybunału Konstytucyjnego), a to spowoduje liczne żądania ich ujawniania i protesty przeciwko rozpoznawaniu jakichkolwiek spraw przez sędziów ocenianych negatywnie. Wytknięto brak pozytywnej motywacji i brak nagrody za pozytywne oceny. Minister Kwiatkowski stwierdził, że oceny byłyby drogą do awansu pionowego – niestety nie wyjaśnił, skąd wziąć w sądach wyższego rzędu tyle miejsc, aby wszystkich pozytywnie ocenionych awansować. Krytycznie o ocenach wypowiedział się przewodniczący KRS Antoni Górski zauważając, że nawet wytknięcie uchybienia w protokole powizytacyjnym wydziału odnosiło zawsze skutek wobec sędziego, zatem nie widzi potrzeby piętnowania tych uchybień ocenami. W zakresie tym nie posunięto się do przodu. Wiceminister Jacek Czaja podtrzymał swoje niezmienne stanowisko co do ocen okresowych. Sprzeciw KRS i „Iustitii” jest tu jednak wyraźny i minister Krzysztof Kwiatkowski go dostrzega. Projekt uznano za nieuzgodniony i postanowiono o dalszych pracach.

Co do zmiany kompetencji dyrektora stanowisko KRS i „Iustitii” było jednolite: obecny system się sprawdza, usytuowanie dyrektora sądu w strukturach wymiaru sprawiedliwości jest dobre i nie ma potrzeby zmieniać czegoś, co dobrze funkcjonuje. W tym zakresie przedstawiciele ministerstwa broniący zmian również przedstawiali je konsekwentnie, ale w żaden sposób nie zdołali przekonać przedstawicieli środowiska, dlaczego zmiany mają przynieść jakąkolwiek poprawę. Projekt w obecnej wersji zawiera pewne ustępstwa, m.in. prezes sądu miałby już możliwość wydawania dyrektorowi poleceń co do przenoszenia pracowników administracji w sądzie np. z wydziału do wydziału – ale nadal nie miałby możliwości zdecydowania, czy pracownik ma pracować nadal, czy należy go zwolnić i w tym zakresie dyrektor podlegałby mu tylko formalnie.

Pozostałe przepisy nie zostały w istocie omówione, projekt z 10.2.2010 r. zawiera sporo zmian, które w obecnej wersji nie były konsultowane ani z „Iustitią”, ani z KRS i oba gremia zdecydowały, że muszą się do nich ustosunkować.

Smutno się zrobiło natomiast, gdy przeszliśmy do tematu wynagrodzeń. Prezentujący temat dyrektor Roman Paziewski zaczął bowiem od długiego wywodu mającego wykazać, że wynagrodzenia sędziów są należyte, a od 2003 r. regularnie, co roku, sędziowie otrzymywali znaczące podwyżki. Można było się więc spodziewać, jaka będzie konkluzja. Była zaś taka: w 2010 r. spodziewać się należy wzrostu średniego wynagrodzenia w kraju o 7%, co przeniesie się ponoć na wzrost wynagrodzeń sędziowskich o około 20%. Zatem w ogóle o żadnej zmianie współczynników nie ma mowy.

W jaki sposób wzrost podstawy o 7% ma rzekomo przynieść dudziestoprocentowy wzrost wynagrodzenia sędziego (bez zmiany współczynników), nikt nam już nie potrafił wyjaśnić, choć sędzia Stanisław Dąbrowski stanowczo domagał się, aby wytłumaczyć ów osobliwy sposób wyliczania. W końcu okazało się, że wygodniej było zamiast oceniać to, co dostanie sędzia, oceniać wszystkie spodziewane wydatki budżetowe, aby osiągnąć 20%. Nie wiemy też, skąd owa siedmioprocentowa prognoza – w końcu lipca 2010 r., gdy ogłoszona zostanie wysokość średniego wynagrodzenia w II kwartale 2010 r., być może owe 7% nagle się skurczy… Maciej Strączyński argumentował, że wykazywany wzrost wynagrodzeń od 2003 r. jest nieprawdą, w rzeczywistości był to znaczny spadek, bo przecież wszyscy wiemy, że wynagrodzenia sędziów rosły znacznie wolniej od inflacji i średnich dochodów ludności, a na tle tych średnich dochodów osiągnęły dno w 2008 r. i dopiero w 2009 r. nieco wzrosły. Temu nikt nie potrafił zaprzeczyć. W końcu zadaliśmy ministrowi Krzysztofowi Kwiatkowskiemu oczywiste pytanie, jak widzi dalszą sytuację, skoro od listopada 2009 r. wiele razy zapraszał sędziów do rozmów na temat współczynników, miały one trwać od 1.4.br. – po odłączeniu prokuratury od ministerstwa, mówił o tym wielokrotnie, a już 29.4.br. słyszymy tradycyjne: „nie”.

Minister tłumaczył, że w Radzie Ministrów prawdopodobnie przyjęta zostanie reguła budżetowa, iż budżety resortów wzrosnąć mogą tylko o 1% powyżej inflacji, a w takiej sytuacji na pewno nikt nie zrobi wyjątku dla resortu sprawiedliwości i on sam nie ma szans wywalczenia czegokolwiek dla sędziów. Stwierdziliśmy, że jeśli sędziowie będą w ten sposób traktowani, spodziewać się należy masowych odejść z zawodu. Niektórzy przedstawiciele ministerstwa – zwłaszcza ci, których entuzjastyczne nastawienie do projektowanych zmian PrUSP znamy od dawna – próbowali problem lekceważyć, ale Krajowa Rada Sądownictwa miała ścisłe dane i minister Kwiatkowski sam potwierdził, że liczba odejść z zawodu rośnie. W latach 2008 i 2009 była wyższa niż w jakimkolwiek poprzednim okresie, a w I kwartale 2010 r. odeszła ze służby taka ilość sędziów, że gdyby ten poziom się utrzymał, liczba odejść z zeszłego roku zostanie przekroczona dwukrotnie. Przyznał też, że prowadzi to do obniżania poziomu kadry, gdyż odchodzą z reguły sędziowie dobrzy, a zastępują ich głównie referendarze i asystenci – jak podkreśliliśmy, zwykle ci, którzy na przestrzeni ostatnich lat przegrali rywalizację o asesurę jako słabsi i teraz dostali drugą szansę. Drwiące hasło „zawód sędziego koroną zawodów asystenta i referendarza” staje się więc w pełni
prawdziwe.

opracował:

Bartłomiej Przymusiński

Strona 2 z 212