• Ważne pytania
  • Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 1(19)/2015, dodano 30 maja 2015.

Władze są równorzędne
z Cezarym Grabarczykiem, Ministrem Sprawiedliwości,
rozmawiają

Krystian Markiewicz, Bartłomiej Przymusiński, Małgorzata Stanek
(inne teksty tego autora)

[hidepost]

K.M.: Przepisy tworzące prawo ustrojowe są oczywiście jednym z fundamentów. Jest jednak oczywiste, że nawet najlepsze przepisy bez sędziów nie zapewnią właściwego funkcjonowania sądownictwa.

C.G.: Sędziowie są władzą. Ja mam tutaj ugruntowany pogląd od bardzo wielu lat, podejmowałem tę problematykę nawet w jednym z artykułów dawno temu i sądzę, że sędziowie sami zbyt rzadko myślą o własnej pozycji w państwie w taki sposób – my jesteśmy piastunami jednej z władz. Władza sądownicza jest rozproszona dlatego, że jest największa, w jednostkowych sprawach decyzje sędziów, którzy orzekają, mają bardzo doniosłe konsekwencje. Sędziowie nie są korporacją, ale władzą. Im częściej sędziowie będą myśleli o sobie – my jesteśmy piastunami władzy, my nie jesteśmy korporacją prawniczą, tym częściej w taki sposób będą postrzegani przez świat zewnętrzny, przez przedstawicieli władzy wykonawczej, przez przedstawicieli władzy ustawodawczej i przez opinię publiczną. Dziś dominuje postrzeganie stanu sędziowskiego jako jeszcze jednej korporacji prawniczej. To jest złe.

B.P.: Wielu Pana poprzedników mówiło o sędziach jako „korporacji”.

C.G.: I dlatego pozostawałem z nimi w krytycznym dialogu. Miałem zaszczyt zasiadać z Panem Sędzią Stanisławem Dąbrowskim w Krajowej Radzie Sądownictwa i pamiętam nasze wspólne dyskusje, ale i wspólną troskę o to, aby o sędziach mówić w kategoriach władzy. Ja nawet nie mówię trzeciej władzy, aby nie ustawiać sędziów gdzieś z tyłu. Władze są równorzędne, mają inne funkcje do spełnienia i mają też określone kompetencje do wzajemnego oddziaływania na siebie, wyhamowania nadmiernych zapędów każdej z nich. Namawiam do takiego myślenia. Nie kto ma więcej w zgromadzeniu, bo w ten sposób wchodzimy na tę ścieżkę takiego korporacjonizmu.

B.P.: Czy to nie jest jednak trochę tak , że ustawodawca nas w taki wewnętrzny konflikt wpędza, czy nie byłby docelowo lepszy taki system jak germański, w którym sędziów różnych sądów nie różnicuje się w zakresie ich pozycji ustrojowej?

K.M.: Podstawą naszego myślenia powinno być fundamentalne założenie jak najbardziej odpowiadające ideom demokratycznym, czyli siła głosu każdego sędziego powinna być taka sama. Nie powinniśmy więc szukać argumentów za obowiązywaniem zasad, które w państwie demokratycznym, w tym także w samorządzie sędziowskim, powinny być respektowane. Odwrotnie, jeśli chce się odejść od tych założeń, to zwolennicy powinni przedstawić mocne argumenty przemawiające za odstępstwem od tych zasad.

C.G.: Może powinniśmy byli przeprowadzić tę dyskusję jeszcze przed przygotowaniami projektu nowelizacji. Może takiej dyskusji zabrakło.

B.P.: W ogóle nie było takiej dyskusji.

M.S.: Czasami mamy tylko jedną dobę na konsultację projektów ministerialnych i jest nam trudno się wypowiedzieć.

B.P.: Kolejny przykład wprowadzania podziałów to „kilometrówki”, gdzie wprowadza się dwie grupy sędziów.

M.S.: Uzasadnienie Pana Ministra Hajduka dla tej zmiany jest absolutnie niezrozumiałe. To sformułowanie ustawy o awansie jest niezwykle nieszczęśliwe.

C.G.: Rząd Pani Premier Ewy Kopacz został powołany, gdy budżet był już przygotowany.

B.P.: To jest kolejny przykład, że ustawodawca wprowadza wewnętrzne napięcia w strukturze sądownictwa, mówiąc – tu będziemy mieć grupę taką, a tu taką.

M.S.: Tego zróżnicowania w żaden sposób nie można zrozumieć.

C.G.: Państwo jest zainteresowane tym, aby awansowali najlepsi i żeby ułatwić tym potencjalnie awansowanym decyzję o przyjęciu awansu, dlatego proponuje tego rodzaju rozwiązanie.

[/hidepost]