• Prawo cywilne
  • Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 4(10)/2012, dodano 17 lutego 2013.

Wstępna narada składu orzekającego przed rozprawą apelacyjną

[hidepost=1]

Wigilię mam co tydzień, czyli okiem praktyka

W wydziale drugoinstancyjnym przepracowałam już prawie ćwierć wieku i nie myślałam, że przyjdzie mi po latach tak diametralnie zmienić technikę pracy.

Dziś nikt z nas nie wyobraża sobie zawodowego życia bez nich – posiedzeń wstępnych, zwanych przez sędziów „wigiliami”. A przecież przewidziane są tylko przepisem regulaminu zezwalającym na ich wyznaczenie w wypadku skomplikowania sprawy, funkcjonują zatem poza „zasadniczymi” przepisami procedury.

W realiach orzekania w wydziale drugoinstancyjnym „skomplikowana sprawa” to oczywista codzienność, niewiele jest bowiem spraw nieskomplikowanych, a skala komplikacji – zaręczam – w ostatnich latach narasta. Nietypowość zgłaszanych żądań, bardzo rozbudowane postępowania dowodowe, mnogość wątków, zmieniający się i często niejasny stan prawny, coraz powszechniejszy udział profesjonalnych pełnomocników broniących interesu stron w sposób dotąd nieznany…

W procedurze jest jeden przepis określający sposób zapoznania się składu orzekającego ze sprawą – art. 377 KPC, według którego po wywołaniu sprawy rozprawa rozpoczyna się od sprawozdania sędziego, który zwięźle przedstawić powinien stan sprawy ze szczególnym uwzględnieniem zarzutów i wniosków apelacji. „Zwięźle”, a więc – jak? Oczywiście należałoby przedstawić żądanie i sposób obrony (czasem przecież niejasne i zmieniane w toku postępowania), zreferować dowody, samo orzeczenie, ustalenia faktyczne i argumenty sądu I instancji oraz zarzuty i wnioski apelacji.

A wszystko to w możliwie krótkim czasie. Wracając bowiem do znanych mi realiów orzekania w sądzie okręgowym i apelacyjnym, sesje wyznaczają półgodzinne z reguły odcinki czasu przeznaczonego na każdą ze spraw, w tych zaś zmieścić trzeba sprawdzenie obecności stron i pełnomocników, zreferowanie sprawy – choćby jak tego wymaga cytowany przepis – zwięzłe, wypowiedzi stron, czasem uzupełnienie postępowania dowodowego, naradę, sporządzenie i odczytanie orzeczenia i jego uzasadnienie.

Tymczasem stopień skomplikowania spraw i obszerność koniecznego dla rzetelnego rozstrzygnięcia referatu wymagają czasu przeznaczonego na kilka spraw wyznaczonych na wokandę. Zwięzłe zaś przedstawienie sprawy składowi orzekającemu nie pozwala na jej poznanie w stopniu umożliwiającym rzetelne rozpoznanie i rozstrzygnięcie. Możliwe zatem rozwiązanie to spiętrzenie się spraw i spowodowanie opóźnienia, co dezorganizuje sesję, czyni ją nerwową i każe wątpić w zdolności percepcyjne sędziów po kilku godzinach takiej napiętej atmosfery, a to w konsekwencji rzutować może na poziom rozpoznawania spraw wyznaczonych na późniejszą porę. Innym efektem potrzeby zapoznania składu z obszernym materiałem dowodowym i przeprowadzenia długotrwającej narady bywało też odraczanie ogłoszenia orzeczenia. Można sobie też wyobrazić, że sesja to np. 3 czy 5 spraw, co pozwalałoby na ich zreferowanie na rozprawie, już jednak słyszę „gromy” padające zewsząd na leniwych sędziów i nierychliwe sądy!

Problemy te rozwiązuje posiedzenie wstępne, na którym bez presji czasu można przeczytać w całości np. sprzeczne zeznania stron, wrócić kilkakrotnie do niejasnego zapisu umowy, narysować na tablicy schemat dziedziczenia czy porównać zdjęcia z mapą i opinią biegłego. Przedyskutować też można kwestie prawne, dostrzec możliwe rozwiązania i przygotować na rozprawę ich warianty, projekty czasem rozbudowanych orzeczeń itp. Protokołujący na rozprawie i obecni na naradzie po niej aplikanci adwokaccy czy radcowscy ujawniają często zdumienie szczegółowością dyskusji świadczącej o drobiazgowej znajomości sprawy przez cały skład orzekający.

Nie oznacza to oczywiście, że rozprawa, jak to się niekiedy zarzuca, nie ma znaczenia. Rzetelność sędziów każe im traktować ją zgodnie z przepisami, jako zasadniczy moment poprzedzający orzekanie. Jej wyniki zmieniają często koncepcje albo pozwalają wybrać jeden z przygotowanych wariantów. W żadnym razie nie pozbawia to rozprawy jej znaczenia i nieporozumieniem jest twierdzenie, że rozpoznawanie spraw w wyniku posiedzeń wstępnych następuje z naruszeniem jawności. Także fakt, że narada bywa stosunkowo krótka, oznaczać może tylko to, że po przeprowadzeniu rozprawy skład był przygotowany do rozstrzygnięcia przez wcześniejsze przedyskutowanie niezbędnych kwestii, a rozprawa nie zmieniła tej koncepcji.

Pojawiające się niekiedy twierdzenie, że skład nie słucha, co dzieje się na rozprawie, bowiem zdecydował o orzeczeniu wcześniej, mogłoby być uzasadnione jedynie w wypadku – jak już podkreślałam – nierzetelnego traktowania przez sędziów ich obowiązków, co w równym stopniu może mieć miejsce, gdy skład orzekający opiera się na zwięzłym, okrojonym z racji pośpiechu referacie, będąc zaskoczony problemami prawnymi czy koniecznością oceny naprędce niejednoznacznych dowodów. Powtarzam stale słowo „rzetelność”, bo właśnie ona sprawia, że odbywamy posiedzenia wstępne poświęcając sprawom tyle czasu, ile tego wymagają.

Nie trzeba zatem chyba szerszego już uzasadnienia potrzeby, wręcz niezbędności, tych naszych nie odświętnych, ale jak najbardziej roboczych wigilii.

 

Małgorzata Staszków-Greiner

SSO w Katowicach

[/hidepost]