• Temat numeru
  • Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 3(29)/2017, dodano 6 stycznia 2018.

Wystąpienie SSN Jacka Gudowskiego podczas obchodów 100-lecia odrodzonego sądownictwa polskiego w siedzibie Krajowej Rady Sądownictwa, Warszawa 28.9.2017 r.1

[hidepost]

W strukturze sądów powszechnych istniały również wydziały handlowe w sądach I instancji oraz sądy dla nieletnich, a poza sądownictwem powszechnym pozostały sądy wojskowe, sądy pracy oraz – właściwe w niektórych sprawach małżeńskich – sądy duchowne. Na odrębnym statusie ustrojowym funkcjonowały także: Trybunał Stanu, Trybunał Kompetencyjny, Najwyższy Trybunał Administracyjny, Sąd Kartelowy oraz Inwalidzki Sąd Administracyjny, przekształcony następnie w Trybunał Ubezpieczeń Społecznych.

Jednoznaczna ocena Prawa o ustroju sądów z 1928 r. z dzisiejszej perspektywy nie jest łatwa. Bez wątpienia wielką zasługą ustawodawcy była unifikacja ustroju sądów na całym obszarze państwa, stanowiąca wstępny, nieodzowny krok poprzedzający wprowadzenie nowych, jednolitych procedur sądowych. Na uznanie – mimo rozlicznych zastrzeżeń i krytyk – zasługuje także umiejętne połączenie oraz skuteczne przeszczepienie do nowej rzeczywistości ustrojowej pierwiastków dwóch „konkurujących” modeli – rosyjskiego i germańskiego; tym samym nowa organizacja sądów dobrze przyjęła się na obszarze całej Polski i szybko okrzepła. Nie budziła uwag regulacja immunitetu sędziowskiego, za niezły trzeba również uznać przyjęty system szkolenia sędziów, jak też system ulokowania prokuratorów przy poszczególnych sądach. Zaletą było także utworzenie zgromadzeń ogólnych sędziów, niemających wprawdzie oczekiwanych kompetencji, ale stały się istotnym elementem struktury organizacyjnej sądów, która przetrwała do dziś.

Niestety, nowy ustrój miał jednak dużo więcej wad, które – co gorsza – dotykały kwestii dla władzy sądowniczej pryncypialnych, jak niezależność sądów oraz powoływanie, niezawisłość i nieusuwalność sędziów. Z przepisów prawa o ustroju sądów emanowała wprost przewaga administracji nad sędziami, zarówno w postaci szerokich uprawnień Ministra Sprawiedliwości i innych urzędników, jak i w postaci bardzo rozbudowanej władzy prezesa. Wiele norm było tak skonstruowanych, że jakkolwiek w warstwie werbalnej nie budziły zastrzeżeń, to jednak po bliższej analizie okazywały się zakamuflowanym orężem władzy wykonawczej przeciwko sędziom.

Spoglądając z perspektywy historycznej, można postawić tezę, że były dwie główne przyczyny, które spowodowały ­zignorowanie lub – jak kto woli – znaczne zmarginalizowanie przez prawodawcę zasad niezawisłości sędziów i niezależności sądów. Bez wątpienia, pierwsza przyczyna leżała w uwarunkowaniach społecznych i nastrojach, jakie przeważały, nie bez wpływu polityków, w społeczeństwie oraz wśród elit intelektualnych odradzającej się Rzeczypospolitej. Entuzjazmowi w odbudowie państwa i nowego systemu sądownictwa oraz wiązanym z tym nadziejom – bezpośrednio po zakończeniu wojny pracę w sądach podejmowali najwybitniejsi prawnicy, znani adwokaci oraz profesorowie – od początku towarzyszyły: niechęć władzy wykonawczej i wręcz nieżyczliwość w stosunku do organów wymiaru sprawiedliwości.

Drugą, równie istotną przyczyną umniejszenia znaczenia władzy sądowniczej były względy czysto polityczne; dzisiaj możemy rzec – historyczne.

W okresie międzywojennym, w fazie cezaryzmu demokratycznego, polski wymiar sprawiedliwości przechodził wyraźną ewolucję od klasycznego modelu liberalnego, pozostawionego przez zaborców i umocnionego w pierwszych latach niepodległości, upatrującego główną funkcję sądów w ochronie praw obywateli i opierającego się na monteskiuszowskiej teorii podziału władz, do modelu charakteryzującego się – najpierw w praktyce politycznej i ustawodawstwie zwykłym, a następnie w Konstytucji kwietniowej – tendencjami antydemokratycznymi i podporządkowaniem sądów władzy wykonawczej. Końcowe prace przy tworzeniu prawa o ustroju sądów powszechnych przypadły, o czym już była mowa, na czas bardzo dla sądów niekorzystny, a na dodatek na osoby, wśród nich na osobę ministra Stanisława Cara, sądom wybitnie nieprzychylne. W efekcie, jak podniesiono w piśmiennictwie, sądownictwo polskie pozostało „duszą niemającą znikąd ratunku”.

W ramach ustrojów autorytarnych są zasadniczo dwie metody redukowania roli sądów powszechnych: albo nie ogranicza się ich niezależności, ograniczając za to drastycznie ich właściwość i przekazując rozpoznawanie „wybranych” spraw sądom specjalnym (tak uczyniła np. Rosja), albo ­uzależnia się te sądy od władzy wykonawczej, nie zmieniając ich właściwości. Polska wybrała wówczas ten drugi model.

[/hidepost]