• Ważne pytania
  • Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 2(20)/2015, dodano 29 sierpnia 2015.

Zawód tak, system nie
z Sędzią Pawłem Pośpiechem
rozmawiają

Krystian Markiewicz, Bartłomiej Przymusiński, Tomasz Zawiślak
(inne teksty tego autora)

[hidepost]

K.M., B.P., T.Z.: Jakie cechy musi mieć osoba, która dziś zostaje sędzią, aby odnaleźć się w tych warunkach pełnienia służby, które obecnie istnieją?

P.P.: Moim zdaniem, w każdym czasie sędzia musi posiadać pewien zestaw cech, bez których nie da się pełnić tej służby. Musi być przede wszystkim człowiekiem dojrzałym, ale nie oznacza to, jak się próbuje czasami w uproszczony sposób postrzegać tę kwestię, że sędzia koniecznie musi mieć odpowiedni wiek i to jest miarą jego dojrzałości. Ja myślę o dojrzałości wewnętrznej, emocjonalnej i intelektualnej, pewnym ustabilizowaniu i uporządkowaniu, osadzeniu w sobie, poczuciu własnej wartości, a także wiedzy o tym, co jest w życiu ważne. Można mieć i 60 lat i być niedojrzałym człowiekiem, i jak znam takich ludzi i takich sędziów. Oczywiście sędzia musi być człowiekiem niezależnym w myśleniu. Dobrze by było, aby był także całkowicie niezależny finansowo, ale niezależność intelektualna to sprawa podstawowa by np. nie iść bezmyślnie z prądem i umieć orzekać niekoniecznie pod dyktando instancji odwoławczej czy nawet Sądu Najwyższego. Jeśli sędzia zachowuje tę wolność myślenia, to z reguły trudno wywrzeć na nim presję, zmusić go do czegoś, skusić, zwieść czy nakłonić do działań niezgodnych z własnymi przekonaniami. Bez wątpienia dzisiejsze warunki pełnienia służby są trudne. Spraw do sądów napływa ogromna liczba, a zawód traci na znaczeniu i społecznym prestiżu, na sędziów wywierane są ogromne naciski nadzorcze, ale też coraz częściej sędziowie padają ofiarami np. internetowej szeroko rozlewającej się nienawiści. Dlatego sędzia, w moim przekonaniu, musi umieć do tej rzeczywistości się zdystansować, wracać o normalnej porze do domu, nie pracować po nocach, nie tracić weekendów na pisanie uzasadnień i czytanie akt. No, ale nie może również stracić poczucia elementarnej odpowiedzialności i empatii do ludzi i ich problemów i słabości. Musi umiejętnie wybierać drogę środka.

K.M., B.P., T.Z.: Niektórzy mówią, że „sędzia w małym sądzie jest sędzią drugiej kategorii” – prawda to czy fałsz?

P.P.: Uważam, że dzisiaj nie ma już właściwie małych sądów, chyba że definiujemy mały sąd tylko poprzez jego parametry przestrzenne i ilość sędziowskich etatów. Jeśli jednak wziąć pod uwagę ilość spraw w referatach sędziów i ich wagę, to nie ma małych sądów. Tak jak w sądach dużych aglomeracji, tak i w moim sądzie w wydziale cywilnym sędziowie mają po 500 i więcej spraw, ja sam we wszystkich kategoriach w wydziale karnym u schyłku zeszłego roku miałem ponad 300. Sędzia w tzw. małym sądzie nie jest sędzią drugiej kategorii. I ja nigdy tego nie odczułem. Nikt nigdy nie dał mi do zrozumienia, że mój sąd jest przez swoją wielkość gorszym, mniej ważnym sądem.

K.M., B.P., T.Z.: Jak Pan ocenia procedury awansu na wyższe stanowisko sędziowskie? Czy zasady tego awansu są transparentne i uczciwe?

P.P.: Nie potrafię tego uczciwie ocenić. Może dlatego, że wobec instytucji awansu jestem krytyczny. Zdaję sobie sprawę z tego, że pięcie się po szczeblach kariery leży w naturze człowieka, jednak zdecydowanie pasuje bardziej do kultury korporacyjnej i wyścigu szczurów. Ja postrzegam zawód sędziego, pomimo wszystko jako zawód elitarny, w którym awans na wyższe stanowisko nie powinien być główną motywacją rozwoju. Jestem zwolennikiem tego, by struktura sądownictwa w Polsce szła w kierunku jej spłaszczania (np. poprzez likwidację właściwości rzeczowej), a nie pionowej rozbudowy, bo to sprzyja tworzeniu się elementów systemu o charakterze feudalnym. Przecież dla obywatela wyrok wydany przez sąd rejonowy nie jest w niczym mniej ważny niż ten wydany przez sąd okręgowy czy apelacyjny. Wyłączyłbym jedynie z tego Sąd Najwyższy jako sąd prawa, czyli sąd szczególnego rodzaju.

K.M., B.P., T.Z.: Czym dla Pana Sędziego było powstrzymanie się od orzekania po słynnej uchwale SN w sprawie III CZP 46/131?

P.P.: Napisałem o tym tekst, który został opublikowany na łamach Kwartalnika2. Powstrzymywanie się od orzekania po ukazaniu się uzasadnienia do uchwały SN III CZP 46/13 było jednym z najtrudniejszych doświadczeń zawodowych. Niestety było to dla mnie doświadczenie smutne i przygnębiające bo, jak napisałem w swoim artykule, dowodzi ono aberracji systemu sądownictwa w Polsce. W kraju, który chlubi się przynależnością do cywilizacji Zachodu, to się po prostu nie powinno zdarzyć. A tymczasem w kraju należącym do UE Sąd Najwyższy wydał uchwałę, z której jasno wynikało, że działania ministra sprawiedliwości doprowadziły do tego, że utracili oni uprawnienie do orzekania. I co najważniejsze, nikt z tego tytułu nie poniósł najmniejszej choćby odpowiedzialności, na czele z byłym ministrem Jarosławem Gowinem. Ale też chciałbym w tym miejscu bardzo mocno zaakcentować, że powstrzymywanie się od orzekania miało wiele aspektów i uchwała pełnego składu Sądu Najwyższego, choć stwierdzająca, iż choć decyzje o przenoszeniu sędziów musi osobiście podpisywać minister sprawiedliwości, nie rozwiązywała od strony prawnej problemu przenoszenia sędziów. W pewnym sensie go zwielokrotniła, bo teraz wszyscy w przyszłości będą się powoływać na uchwałę III CZP 46/13 jako koronny ­argument uzasadniający obowiązek sędziego wykonania decyzji o przeniesieniu na nowe miejsce służbowe, pomimo jej nieprawomocności. A to, jak zresztą napisałem w moim artykule, uważam za dewastację porządku prawnego. Sąd Najwyższy zatem zrobił wspaniały krok do przodu, by chwilę później cofnąć się.

[/hidepost]