- Ważne pytania
- Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 2(20)/2015, dodano 29 sierpnia 2015.
Zawód tak, system nie
z Sędzią Pawłem Pośpiechem
rozmawiają
[hidepost]
K.M., B.P., T.Z.: Czy żyjemy w czasach kryzysu autorytetów instytucjonalnych związanych z wymiarem sprawiedliwości? Czy SN i TK spełniły dobrze swoją rolę w ostatnich latach?
P.P.: Na temat Trybunału Konstytucyjnego wolałbym się nie wypowiadać, bo moja krytyka mogłaby nosić znamiona wypowiedzi nieakceptowalnej na łamach Kwartalnika. Zwrócić tylko chciałbym uwagę na fakt, że Trybunał Konstytucyjny nie uznał za konieczne udzielenie odpowiedzi na pytanie prawne zadane przez Sąd Najwyższy w związku ze sprawami odwołań sędziów od decyzji przenoszącej ich bez zgody na nowe miejsca służbowe. A po pierwsze, pytanie zostało zadane przez najwyższą instancję sądową, po drugie, dotyczyło kwestii fundamentalnej, jaką jest zasada nieprzenoszalności sędziego. Najwyraźniej Trybunał Konstytucyjny postanowił tak długo zwlekać z wydaniem orzeczenia w tej sprawie, aż sądy zlikwidowane przez Jarosława Gowina przywrócił Cezary Grabarczyk i wobec tego najprawdopodobniej Trybunał umorzy postępowanie w przedmiocie pytania prawnego SN. Jeśli zaś chodzi o Sąd Najwyższy, to tak jak każdy sędzia mam naturalny szacunek do tej najwyższej instancji sądowej, czytam orzecznictwo SN, uczę się z niego i korzystam na co dzień w pracy, a z drugiej strony dostrzegam niekonsekwencję, niepewność i niewiarę we własną pozycję i moc autorytetu. Z jednej bowiem strony, Sąd Najwyższy jasno widzi jaki jest poziom stanowienia prawa w Polsce i to, że władza polityczna podporządkowuje sobie sądownictwo powszechne, z drugiej zaś zachowuje się bardzo zachowawczo i nadmiernie ostrożnie.
K.M., B.P., T.Z.: Jakie dostrzega Pan dzisiaj zagrożenia dla niezawisłości sędziowskiej? Czy np. nadmiar zadań jest takim zagrożeniem?
P.P.: To jest w tej chwili chyba najpoważniejsze zagrożenie dla sędziowskiej niezawisłości. Pojawiają się poglądy wśród sędziów, zwłaszcza funkcyjnych, będące echem poglądów ministerialnych, że nie ma niezawisłości od sprawności postępowania, co ma oznaczać, że niezależnie od wpływu spraw sędzia ma zawsze pracować sprawnie i wydajnie, a niezawisłość dotyczy tylko sfery orzeczniczej. Jest to pogląd całkowicie błędny, ponieważ niezawisłość trzeba, w moim przekonaniu, ujmować całościowo, holistycznie. To bardzo subtelny mechanizm, na którego oddziałuje bardzo wiele czynników, a który jest fundamentem wymiaru sprawiedliwości. Wymaganie od sędziego nieustającej pracy ponad normy zagraża niezawisłości, a nawet wprost dokonuje jej destrukcji. Mówiąc kolokwialnie, sędzia przeciążony pracą nie ma szans bycia w pełni niezawisłym. Nie wiem, dlaczego zapomina się, że sąd to nie fabryka, nie korporacja, w której zasadniczym kryterium jest zysk. Absolutnie pierwszoplanowym zadaniem sądów jest rzetelne prowadzenie procesów i wydawanie sprawiedliwych orzeczeń. Statystyka powinna być na drugim miejscu, podczas gdy w ostatnich latach to statystyka została postawiona na piedestale. Powiedziałbym nawet, że panuje na tym punkcie wśród gremiów ministerialno-decyzyjnych pewnego rodzaju obsesja, a niektóre sformułowania stały się swoistym fetyszem, jak np. wizytatorskie określenie „pokrywanie wpływu”. Jest nie tylko groteskowe, ale też generuje bardzo niebezpieczne zachowania nadzorcze prowadzące do nieliczenia się z czasem pracy sędziego, jego osobistymi potrzebami, a nawet zdrowiem i życiem, czego przykładem może być tragiczna historia pani Sędzi Anny Langner. Zasmuciła mnie bardzo wypowiedź śp. Stanisława Dąbrowskiego, byłego Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego, którego bardzo szanowałem, a który stwierdził, że jeśli sędzia ma w referacie kilkaset spraw, to powinien pracować po 12 godzin dziennie, bo czas pracy sędziego jest czasem zadaniowym. Owszem, czasami zachodzi konieczność zwiększenia wysiłku i poświęcenie pracy większego czasu, jednak żadną miarą nie może to być codzienna norma, a tak się niestety w większości sądów w Polsce dzieje. To właśnie stąd biorą się przewlekłe procesy i odraczanie rozpraw na odległe terminy, bo jeśli sędzia ma w referacie 700 spraw, to jakim cudem ma być do wszystkich spraw przygotowany i wiedzieć, jaki ma wydać wyrok. Nad takim referatem nie sposób panować, sprawy konkretnych ludzi rzeczywiście zaczyna się traktować przedmiotowo, a naczelnym celem staje się załatwienie, czyli zakończenie sprawy. Ludzie tego nie chcą, chcą żeby było przede wszystkim rzetelnie i sprawiedliwie. Jeśli sędzia ma czas i sprawę dobrze przemyśli, zastanowi się nad nią, zagłębi w jej problematykę, to nawet strona, dla której orzeczenie jest niekorzystne, jest w stanie to zrozumieć i widzi, że sędzia nad sprawą pracował, analizował, zajął się nią, a to oznacza, i że nie zlekceważył, potraktował poważnie. Moim zdaniem, dla każdego jest to sprawa najważniejsza. I ludzie to rozumieją nawet, jeśli na wyrok muszą długo czekać. Są w stanie czekać, bo wiedzą, że w zamian za to dostaną wysokiej jakości orzeczenie. Niestety władza polityczna w Polsce i duża część sędziów tego nie rozumie, a obywatele dostają często niskiej jakości orzeczenia, na które muszą długo czekać. Moja odpowiedź na pytanie o zagrożenia niezawisłości w dzisiejszych czasach jest dość długa, ale to kwestia kluczowa. Często dziennikarze lub politycy nie rozumiejąc lub nie chcąc zrozumieć, czym jest niezawisłość sędziego uważają, że służy ona sędziom do obrony przed różnego rodzaju, w ich mniemaniu słusznymi, zarzutami do pracy i postawy sędziów. Ja wychodzę z założenia, że to wynik niewłaściwej percepcji rzeczywistości i używania błędnych określeń. Niezawisłość jest wyłącznie pozytywnym pojęciem. Stanowi gwarancję całego wymiaru sprawiedliwości. W tym kontekście bulwersująca była jedna z ostatnich wypowiedzi byłego Wiceministra Sprawiedliwości Michała Królikowskiego, który stwierdził w związku z wchodzącą w życie wielką nowelizacją m.in. Kodeksu postępowania karnego, że jedyną niewiadomą tej reformy jest niezawisłość sędziowska. Ja odczytuję jego pogląd w ten sposób, że były wiceminister na wypadek, gdyby jednak reforma się nie udała w takim czy innym stopniu, już wskazuje winnego, czyli tych niedobrych, niezawisłych sędziów, którym niczego nie można nakazać, bo przecież my jako Komisja Kodyfikacyjna stworzyliśmy dobre prawo. Chciałbym byłego wiceministra przekonać, jak bardzo się myli, bo niezawisłość sędziowska jest zawsze dobra. Jeżeli jakaś reforma prawa się nie udaje, to nigdy z powodu niezawisłości sędziowskiej. Ona jest wręcz gwarantem tego, że się uda. Jeżeli gdzieś w świecie istnieje bezprawie, a jest go aż nadto, to nie ma tam właśnie niezawisłości sędziów. Wystarczy spojrzeć choćby na Turcję.
[/hidepost]