- Ważne pytania
- Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 3(9)/2012, dodano 26 listopada 2012.
„Iustitia” może mieć satysfakcję
z Sędzią Grzegorzem Wałejko rozmawiają
[hidepost=1]
K.M.: Mówi Pan o przestrzeganiu ustawy, której był Pan jednym z głównych orędowników. Czy uważa Pan teraz, już z innej perspektywy, że ta reforma była dobra, czy ona spełniła swoje cele, czy to rzeczywiście jest ten „produkt”, na który wszyscy czekaliśmy?
G.W.: Uważam, że ta reforma spełni swoje cele. Są trzy podstawowe elementy tej reformy: wprowadzenie dyrektorów sądów w celu stworzenia innego systemu zarządzania, wprowadzenie ocen sędziów oraz zbudowanie na nowo nadzoru nad czynnościami administracyjnymi sądów, czyli bardzo wyraźne określenie granic nadzoru Ministra Sprawiedliwości i granic nadzoru prezesów sądów w taki sposób, że to tylko prezesi sądów wykonują czynności wewnętrznego nadzoru nad czynnościami sądów. Efekt działania tego ostatniego elementu reformy powinien być natychmiastowy, tzn. od 28.3.2012 r. Od tej daty mamy nową rzeczywistość w stosunkach między władzą sądowniczą i władzą wykonawczą. Obecnie Minister Sprawiedliwości nie ma, z niewielkimi wyjątkami, wglądu do akt postępowań, ponieważ nie rozpatruje skarg i wniosków, nie przeprowadza lustracji czy wizytacji, a bieg postępowań jest kontrolowany przez sędziów wizytatorów. Takie podejście do stosunku między władzą wykonawczą i sądowniczą, prowadzące do opracowania nowego modelu nadzoru administracyjnego, wynikało z oceny niektórych negatywnych doświadczeń historycznych oraz z uważnej analizy orzeczenia TK z 15.1.2009 r.2. Niezależnie od treści wyroku Trybunału, pracując nad zmianą ustawy doszliśmy do wniosku, że poprzedni model nadzoru wyznaczał zbyt chwiejną granicę między działaniami władzy wykonawczej mieszczącymi się w konstytucyjnych uprawnieniach i wykraczającymi poza te uprawnienia. Co do ocen, to dopiero po pewnym czasie będzie efekt, przede wszystkim zmiany jakości pracy sędziów. Większość sędziów to są sędziowie bardzo dobrzy i nie potrzebują tego rodzaju motywacji, ani nawet być może pomocy w planowaniu rozwoju zawodowego. Jednak jest grupa sędziów, która, moim zdaniem, zdecydowanie potrzebuje tego rodzaju instrumentu. Ponadto, poprzez wprowadzenie ocen pokazuje się społeczeństwu, że sędziowie nie boją się poddania ocenie, nie tylko ocenie instancyjnej, ale także ocenie swojego warsztatu pracy. Powinno to w rezultacie doprowadzić do zwiększenia zaufanie społeczne do sądownictwa i do sędziów.
K.M.: Stowarzyszeniu Sędziów Polskich „Iustitia” było przeciwne, co do zasady, koncepcji nadzoru Ministra Sprawiedliwości nad sądami, uważając, że owe kosmetyczne zmiany nie doprowadzą do żadnych realnych zmian. Jak widać, to my mieliśmy rację. Nie patrzy Pan teraz krytycznie na tę reformę w kontekście faktycznego jej oddziaływania na codzienne funkcjonowanie sądów. Jeśli owa reforma w tym zakresie miała działać od początku jej wprowadzenia, to dlaczego nie zadziałała w przypadku sądu gdańskiego?
G.W.: Okazuje się, że nie wystarczy napisanie przepisów, nie wystarczy wprowadzenie nowego modelu nadzoru administracyjnego, zmiana mechanizmu współdziałania ministra sprawiedliwości i prezesów sądów, określenie nowych granic pomiędzy kompetencjami prezesów sądów a kompetencjami ministra sprawiedliwości; do prawidłowego działania nowego modelu stosunków między ministrem sprawiedliwości i sądami są potrzebni ludzie świadomi zmian. Po pierwsze, po stronie ministra sprawiedliwości i jego urzędu nie powinno być skłonności do zachowań w starym stylu, naruszających przepisy znowelizowanej ustawy. Z drugiej strony okazało się, że jest widoczna skłonność prezesów sądów do tego, aby poddać się nawet bezprawnym żądaniom ministra sprawiedliwości. Wydaje mi się, że prezesi sądów jeszcze nie przywykli do swojej nowej pozycji. Przy poprzedniej regulacji nadzoru, właściwie każde żądanie ministra przysłania akt sprawy było spełniane, ponieważ tak był ten nadzór ułożony. Minister sprawiedliwości mógł korzystać z każdego instrumentu nadzorczego, przeprowadzić własne badanie akt, własną wizytację. Zmiana przepisów PrUSP powinna się teraz utrwalić w mentalności prezesów sądów. Wydaje mi się, że jedną z przyczyn obecnego stanu jest to, że poprzedni model tak długo obowiązywał, iż w swoisty sposób zdemoralizował urząd ministra sprawiedliwości, ale też środowisko sędziowskie, które jest odpowiednio uczulone na zmianę istoty nadzoru. Wydaje mi się, że popełniliśmy błąd, mówię o sobie, ale też o innych sędziach, o „Iustii” i innych organizacjach sędziowskich, o KRS, ponieważ w czasie wprowadzania zmian zabrakło odpowiednio gorącej dyskusji na ten temat. Wszyscy uznaliśmy, że nowy nadzór jest instytucją niekontrowersyjną, nie spieraliśmy się o to. Spieraliśmy się o dyrektorów, o oceny pracy sędziów, o inne rzeczy, a w ogóle nie spieraliśmy się o zaproponowany model nadzoru. Dyskusji zabrakło, a w związku z tym rewolucja w nadzorze nie utrwaliła się w świadomości społecznej.
[/hidepost]