- Ważne pytania
- Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 3(9)/2012, dodano 26 listopada 2012.
„Iustitia” może mieć satysfakcję
z Sędzią Grzegorzem Wałejko rozmawiają
[hidepost=1]
K.M.: Czy to nie była jednak jakaś forma ucieczki do lepszego systemu sądownictwa, który był proponowany przez „Iustitię”, przynajmniej jeżeli chodzi o strukturę, nadzór, wynagradzanie sędziów?
G.W.: Dla mnie nie miało to żadnego znaczenia, myślałem raczej w kategorii zmiany.
B.P.: Sądy administracyjne to już model bardziej zbliżony do ideału, o którym my mówimy i który, jak się okazuje, sprawdza się tam, a już niby nie może w sądach powszechnych.
G.W.: Sądy administracyjne to jednak jest niewielka struktura – 16 sądów wojewódzkich i NSA, około 500 sędziów, czyli mniej więcej tylu, ilu sędziów sądów apelacyjnych w ogóle. Zatem zarządzanie tą strukturą jest o wiele łatwiejsze niż zarządzanie rzeszą 10 000 sędziów sądów powszechnych, 3000 asystentów, 1800 referendarzy i znacznie ponad 20 000 urzędników sądowych. Należałoby się zastanowić się nad tym, czy w razie przekazania nadzoru I Prezesowi Sądu Najwyższego nie zachodziłaby konieczność zbudowania tak naprawdę drugiego ministerstwa sprawiedliwości.
K.M.: Pytanie jest inne, czy potrzebne jest ministerstwo sprawiedliwości w takiej formule, jak obecnie. Struktura, która jest nadmiernie rozbudowana, staje się dla siebie samej uzasadnieniem. Być może gdyby tę administrację przekazać do sądów powszechnych w ramach struktury, która panuje, zbędne było tworzenie nowego „Bizancjum” w SN. Nie wykluczałoby to pozostawienia, ale już mocno ograniczonych kompetencji w MS i funkcjonowanie systemu tak, jak w sądach administracyjnych, który niewątpliwie byłby zgodny z zasadą trójpodziału władzy.
G.W.: Z pewnością uprawnienia administracyjne Ministra Sprawiedliwości powinny być zmniejszane, i tak się stało po ostatniej zmianie PrUSP. Zmienia się też struktura ministerstwa, ponad 20 sędziów powróciło z delegacji w ministerstwie do sądów.
K.M.: Czy nadal sędziów na delegacji w Ministerstwie Sprawiedliwości nie jest zbyt wielu?
G.W.: Zdecydowanie zbyt wielu, z tym, że to ma oczywiście swoje wyjaśnienie. PrUSP stanowi, że czynności nadzoru Ministra Sprawiedliwości wykonywane są przez służbę nadzoru składającą się z sędziów delegowanych. Jeżeli trzymamy się ustawy, to okazuje się, że tylko w tym segmencie swojej działalności Minister Sprawiedliwości potrzebuje bezwzględnie sędziów. Natomiast jednocześnie ustawa mówi, że można sędziego delegować do ministerstwa do pełnienia czynności administracyjnych, nie precyzując przy tym, w jakim obszarze. W praktyce jest tak, że sędziowie są delegowani także do wykonywania w ministerstwie innych zadań niż przypisane dla służby nadzoru i jest to nawet większa część sędziów delegowanych. Czynności te teoretycznie mogliby wykonywać urzędnicy, ale tak się złożyło, że ministerstwo przez lata praktyki po prostu nauczyło się korzystać z sędziów w obszarze niemal całej swojej podstawowej działalności i przyzwyczaiło się do sędziów. Praktyka taka pozwala złagodzić trudności wynikające z ograniczeń w finansowaniu służby cywilnej i innych urzędników. Sędziowie bardzo szybko uczą się techniki pracy w ministerstwie i są świetnymi pracownikami, aczkolwiek robią to, co niekoniecznie, zgodnie z ustawą, muszą robić. Prawdę jednak mówiąc, nawet ja, mając takie jak wcześniej przestawiłem poglądy na temat ustawowych ram czynności zastrzeżonych dla sędziów w Ministerstwie Sprawiedliwości, widzę bardzo duże korzyści z pracy sędziów delegowanych poza służbą nadzoru, np. w obszarze legislacji, szczególnie w zakresie prawa sądowego.
[/hidepost]