- Na dobry początek
- Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 4(30)/2017, dodano 19 kwietnia 2018.
Jak władza polityczna wspólnie z garstką sędziów wprowadza w życie nowy ład w sądach
Ponad dwa lata zajęło władzy politycznej – bywa że przy pomocy innych – legislacyjne rozwalanie wymiaru sprawiedliwości. Uchwalono ustawy dotyczące TK, SN, KRS i sądów powszechnych. O ich poziomie legislacyjnym lepiej nie wspominać. Obrazowo mówiąc, przypominają finezję drwala, czego wzorcem pozostanie projekt ustawy o IPN. Kunszt projektodawców z MS jest już powszechnie znany na całym świecie. Tym bardziej trzeba podziwiać Ministra Z. Ziobrę, że dobry humor go nie opuszcza i chce nawet udzielać innym korepetycji legislatorskich. Można powiedzieć, że nastąpiło tu zespolenie merytorycznej i legislacyjnej bylejakości. Po tym jak uchwalono te akty prawne, po części zaczęto je realizować. Trybunał Konstytucyjny pominę smutnym milczeniem.
W sądach powszechnych na mocy specustawy wymieniono niemal 150 prezesów i wiceprezesów. Więcej odwołano niż powołano. A to z tego powodu, że sędziowie, co do zasady, nie garną się do współpracy z MS. Zdecydowanie więcej odmawia niż się godzi. Słyszymy jednak o tych, którzy się zgadzają. Gdy są problemy z obsadą fuch prezesowskich, Pan Minister wysyła tam sędziów w teczce z innych sądów, a jak już takich nie może znaleźć, korzysta ze swojej przybocznej gwardii – sędziów z ministerstwa sprawiedliwości. Takie też stanowiska dostali wszyscy gwardziści kandydaci do KRS. Skutkiem tych zmian bywa, że organizacją pracy w sądzie zajmują się sędziowie skazywani dyscyplinarnie za mobbing lub przeciwko którym toczą się takie postępowania. No, ale nowe idzie, także odnośnie standardów. W chwili obecnej sprawdzamy, jakie warunki pracy im stworzono. Wszak, to wszystko w imię walki z pałacami. Zapewne więc nowi prezesi prezesują przy najmniejszych dodatkach finansowych i z pełnym obciążeniem w swoich referatach w macierzystym sądzie. W takim zapewne stylu podjęli się służyć państwu, w pełnej zgodzie z władzą polityczną. Wszak, jak powiada wiceminister Ł. Piebiak: „Sędziowie zawsze powinni stać po stronie państwa. (…) Groźne są te zachowania sędziów, kiedy sędziowie zwracają się przeciw władzy ustawodawczej i wykonawczej. W korpusie 10 tys. sędziów zawsze znajdą się czarne owce, a naszym zadaniem jest, żeby było ich jak najmniej, a te które się znajdą, bezlitośnie eliminować”1.
Pan Minister pozbywa się nie tylko starych prezesów, ale i starszych sędziów. Nie jest skory do wyrażenia zgody na dalszą służbę sędziom, którzy ukończyli wiek umożliwiający im przejście w stan spoczynku. Wiadomo, nie są tak wydajni, ich percepcja słabnie…2. No może nie wszystkim, bo są nieliczni wybrańcy, którzy zgodę dostają. Dlaczego akurat ci, a nie inni? Nie wiadomo. Władza się przecież nie tłumaczy sędziom, ani nikomu innemu. Nawet ci sędziowie, którzy byli internowani w stanie wojennym i z wyróżnieniem pełnili służbę sędziowską, nie są godni litościwej zgody MS na dalszą służbę.
Można wyliczać dalej, ale nie w tym rzecz. Jaki jest koń, każdy widzi. Warto jednak spojrzeć na skutki, a są one takie, że czas trwania postępowania systematycznie się wydłuża. Dane publikowane co pół roku są coraz gorsze. Co prawda, inny wiceminister sprawiedliwości M. Wójcik równie filozoficznie twierdzi, że sądy, mimo że wolniej, to pracują coraz sprawniej, ale nie wiem, czy to przekonuje tych, co do sądów przychodzą. A to chyba z tym mieli walczyć reformatorzy z MS i na to wskazuje Pan Premier w „Białej Księdze”: przewlekłość postępowania i niesprawne procedury. Albo więc rzeczywisty cel był inny, albo środki niewłaściwie dobrane.
Być może jednak, że jeszcze jest za mało reformatorów na odpowiednich stanowiskach, a piasek wrzucany przez wywrotowców mocno trzeszczy w trybach. Zmieni to zapewne nowa Krajowa Rada Sądownictwa. Sam nie wiem, czy KRS, ale formalnie to chodzi o urząd noszący taką nazwę, i co do którego urządzono swoisty casting. Trochę tajny, bo ostatecznie musieli być wybrani ci, którzy mieli być wybrani. O niekonstytucyjności przepisów, o tym, że są sprzeczne ze standardami międzynarodowymi, o tym, że nie odpowiadają żadnej regulacji europejskiej, była już mowa wielokrotnie. Co prawda, znów partia rządząca twierdzi inaczej, ale co zrobić. Są przynajmniej konsekwentni. Wszak wiedzą, jakie jest prawo w Hiszpanii lepiej od Hiszpanów, a jakie w Niemczech lepiej od Niemców.
Sędziowie w Polsce zamanifestowali swój sprzeciw co do upolityczniania KRS i w konsekwencji sądów. W sposób jawny inne zdanie miało dwudziestu paru sędziów. Osiemnastu sędziów kandydatów, w tym także niespełniających wymogów formalnych, do tego kilku pełnomocników ich zgłaszających. Nie należy tych liczb sumować, ponieważ bywały przypadki, gdy kandydaci zgłaszali się wzajemnie. Jak to w dobrej rodzinie. Do tego dochodzi grupa sędziów popierających tych kandydatów. Ilu ich było? Nie wiadomo. Czy byli w ogóle, też nie wiadomo. Czy zaliczono do nich tych, którzy, jak w Olsztynie, wycofali swoje poparcie dla sędziego M. Nawackiego, zanim zgłoszenie zostało wysłane do Marszałka Sejmu? Pan Sędzia nie dołączył do wniosku oświadczenia sędziów o wycofaniu ich poparcia. Wszak, jak oświadczył, przepisy nie przewidują ani wycofania się z popierania wniosku, ani dołączania takich załączników3. Skoro tak, to wiadomo, co nie jest przewidziane, jest zakazane. Formalnie więc Pana Sędziego nie poparła wymagana liczba sędziów, a na innej płaszczyźnie – tak po sędziowsku i ludzku wyszło to jeszcze gorzej niż formalnie.
To nowa jakość wyborów do organu konstytucyjnego i zarazem sędziowskiej odwagi. Wybory są utajnione. Listy widział najprawdopodobniej tylko Marszałek Sejmu i Minister Sprawiedliwości – Prokurator Generalny. Niby ustawowo w tej kolejności, choć powszechnie wiadomo, że akcja w dużej mierze była koordynowana przez ministerstwo sprawiedliwości, które do ostatniej chwili namawiało do kandydowania. Tak się spieszono, że aż posłom z partii rządzącej się pomyliło i dziewięciu kandydatów zgłosił klub parlamentarny, a nie poselski. Któż by się takim detalem przejmował? Co prawda, w przypadku sędziów TK tryb wyborczy mógł być powodem do odmowy przyjęcia ślubowania, ale w tym przypadku…