• Varia
  • Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 1-2(50)/2023, dodano 25 czerwca 2023.

Po co nam edukacja prawna?

Jolanta Jeżewska
(inne teksty tego autora)

Sami z kolei jednak, także powinniśmy wsłuchiwać się w głos obywateli, którzy mają prawo oceniać i kontrolować nasze poczynania i zachowania. Nowoczesny sędzia nie może być dalej „urzędnikiem państwowym” realizującym swoją władzę sądowniczą z poczuciem własnej wyższości moralnej i własnego autorytetu. Kontakty z obywatelami jasno pokazały, że szacunek ten musimy zbudować na nowo – zgodnie z zasadami obowiązującymi w nowoczesnym świecie. I tu pozwolę sobie odnieść się do opublikowanego w Rzeczypospolitej 28.9.2022 r. tekstu sędziego Piotra Wójcika zatytułowanego „Toga i rock and roll”, w którym Autor krytycznie odnosi się do uczestnictwa sędziów w festiwalach rock and rollowych i innych tego rodzaju eventach. Pomijając całkowicie błędne, choć uzasadnione brakiem jakichkolwiek doświadczeń sędziego w tym zakresie, przekonanie autora, że celem sędziów na tych wydarzeniach było „głoszenie swoich poglądów” i „zamiar przekonywania do nich zwolenników dobrej zmiany”, odnieść się warto, w mojej opinii, do zaprezentowanego przez Pana sędziego zdania, że: „dla zyskania szacunku sędziowie nie muszą szukać dla siebie
przymiotników, nie muszą nikogo przekonywać, że są swojscy, ludowi czy obywatelscy, nie muszą skracać do siebie dystansu, choćby przez używanie zdrobnień swoich imion, (…) przez przechodzenie z wszystkimi na „ty”, czy przez dostosowywanie swojego ubioru, sposobu bycia i głoszonych poglądów do modnych obecnie trendów”. Wprawdzie nie wiedzieć, czemu Pan sędzia jednym tchem wymienia krótkie spodnie (czyżby ich nie nosił?), rock and rollowy sznyt i wiecowanie sędziów, za to nie ma on wątpliwości, że nie wzmocnią one powagi sądownictwa. Jest też pewien, że sami obywatele nie wymagali od sędziów tego, by ci stali im się bliżsi. Z każdą z tych tez absolutnie się nie zgadzam.

Z sędzią Piotrem Wójcikiem łączy nas przy tym poziom zaangażowania: tak bardzo jak on edukatorem nie jest, ja jestem. Bywałam nie tylko na festiwalach rock and rollowych jak Pol and Rock czy Opener, ale ponadto na Uniwersytecie Trzeciego Wieku, w szkołach, na targach książki, spotkaniach z cyklu Tour de Konstytucja i kilku jeszcze innych. Tym samym, jeszcze raz podkreślę, mam coś, czego pan sędzia Piotr Wójcik nie posiada: wiedzę i doświadczenie w tego typu spotkaniach. Rozmawiałam z niejednym i na wiele tematów. Z tego powodu, tak uważam, znam lepiej odpowiedź na pytanie, czego od sędziów oczekuje społeczeństwo. I pewna jestem, że przekonanie, o którym była już mowa, a w którym wychowano mnie, Pana sędziego i wielu innych orzeczników, tj., że naszą rolą jest sprawnie rozstrzygać sądowe spory, jest nie tylko błędne, ale w dzisiejszych czasach wręcz przestarzałe. Przywołuję jego słowa, bo mam wrażenie, niestety, że jest ono głosem części naszego środowiska. Nie oczekuję przy tym, że wszyscy sędziowie zaangażują się w edukację, będą spędzać wakacje na festiwalach czy podejmować podobne aktywności. Oczekuję natomiast, że porzucą przekonanie, że obywatele wiedzą, że sędziowie są zwykłą częścią społeczeństwa, borykającą się z codziennymi problemami. Tak po prostu nie jest. Wizerunek wymiaru sprawiedliwości i sędziów w społeczeństwie, jeśli istnieje, to jest w znacznej mierze zafałszowany. Powszechne jest przekonanie, że „słowo przeciw słowu” oznacza przegrany proces, że strona silniejsza społecznie, czy lepiej ustosunkowana jest silniejsza także jako strona procesu, a wreszcie, i najważniejsze, że władza, także sądownicza, to „oni”, a my obywatele niewielki, właściwie żaden mamy na przedstawicieli władzy wpływ. Dlatego właśnie do społeczeństwa musieliśmy i musimy wychodzić nie tylko w todze, ale także w krótkich spodenkach. By pokazać, że nie siedzimy w wieży z kości słoniowej, ale jesteśmy gotowi i przygotowani do służenia obywatelom przy rozwiązywaniu ich, często najpoważniejszych życiowych problemów. Sędzia urzędnik jak widzi go sędzia Piotr Wójcik problemy rozwiązuje, ale czy, w oczach obywateli, rozumie? Już sama bariera przepisów procesowych, która rządzi „sądowym teatrem” zrozumienie takie utrudnia. Dlatego warto obywatelom wyjaśniać meandry przepisów i wpuszczać ich za kulisy naszego teatru. I jeszcze jedno. Choć z całą pewnością sędziowie borykają się z wieloma problemami życia codziennego, najczęściej jednak nie byli nigdy przedsiębiorcami, osobami w skrajnie trudnej sytuacji finansowej, zachęcanymi do brania pożyczek „chwilówek”, czy dziećmi wychowanymi bez troski i uwagi rodziców. Z tego powodu nie widzą często szerszego tła sprawy, którą przyszło im rozstrzygać. Kontakt z obywatelami pozwala sędziom problemy te dostrzec, a wiedzę wykorzystać w pracy. W ten sposób edukacja uzyskuje dodatkowy walor: oto edukujący staje się edukowanym. Sędziego urzędnika ma szanse zastąpić sędzia empatyczny, rozumiejący złożoność sytuacji pozwanego, czy oskarżonego i potrafiący lepiej wybrać możliwe rozstrzygniecie sporu sądowego. A co najważniejsze, umiejący w sposób przekonujący i niepozbawiony szacunku, swoje rozstrzygnięcie, nawet niekorzystne dla strony uzasadnić.

W ten sposób nie tylko służy obywatelom, ale ponadto buduje szacunek dla wymiaru sprawiedliwości i władzy sądowniczej. Rozstrzygnięcie Sądu ma zaś szanse nie tylko załatwić spór, ale nawet przegranemu udowodnić jego słuszność i zasłużyć na jego szacunek. Autorytet bowiem nie jest czymś danym sędziemu, musi na niego zapracować.

Jeśli zatem chcemy czeskich magistrali biegowych w polskim państwie i wymiarze sprawiedliwości, musimy pomóc je zbudować, dbać o nie i zachęcić potencjalnych biegaczy, że warto z nich skorzystać i im zaufać. Warto też przy­gotować gwarancje, że nikt wyratrakowanego śladu nie zadepcze.

* Autorka jest SSR w Gdyni.

Strona 2 z 212