• Mowa prezesowa
  • Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 2(12)/2013, dodano 9 sierpnia 2013.

Tort i chamstwo

Maciej Strączyński
(inne teksty tego autora)

Pani sędzia ogłosiła postanowienie o wyłączeniu jawności rozprawy. W sytuacji, gdy zakłócano jej przebieg, machano na sali transparentami, była to jedyna możliwa decyzja. Oczywiście wrzeszcząca ekipa nie wyszła, bo przyszła wrzeszczeć, a nie wykonywać polecenia sądu. Nie wyszli również dziennikarze z kamerami – co ich obchodzi decyzja sądu, jak jest co nagrywać. Jak wezwać policję? W cywilizowanych krajach sędzia naciska jeden z dwóch guzików znajdujących się gdzieś pod stołem. Jeden, z napisem „wezwanie” powoduje, że na salę rozpraw policja wchodzi. Drugi, z napisem „alarm” sprawia, że policja na nią wpada błyskawicznie, jak trzeba, to z drzwiami. Ale w tym, przypadku guzik znajdował się… za ławą oskarżonych. Zapewne po to, aby oskarżony mógł wezwać pomoc, gdy sędzia zaatakuje go łańcuchem. A tak poważnie, prawdopodobnie ktoś wpadł na genialny pomysł, że ewentualne posiłki wzywać mają wyłącznie policjanci konwojujący oskarżonych. A jeśli ich nie ma na sali, to nie ich problem.

Pozostał telefon. Sekretarka dzwoniła do policji sądowej. Wydawałoby się, że dyżurny komisariatu nie ma prawa ani na moment odejść od aparatu. Ale sekretarka dzwoniła i dzwoniła, nikt nie odbierał, minuty mijały. Sędzia była w kropce: wyłączyła jawność posiedzenia, wrzeszcząca publika nie wychodzi, dziennikarze nie wychodzą, nie ma kto wyegzekwować postanowienia sądu, policji nie ma. W końcu, zdesperowana, zdjęła łańcuch i togę i sama wyszła z sali, w której za sprawą bezczynności policji i przełożonych nie miała możliwości ochronić powagi sądu. Co miała zrobić – przekrzyczeć gawiedź? Używam tu słowa pogardliwego, ale odpowiedniego do zachowania tych osób. Wówczas dzielny „działacz” zaatakował ją z tyłu tortem. Na szczęście tylko tortem. Gdyby miał nóż lub broń (kto chce, ten na kontrolę osobistą przy wejściu sposób znajdzie, są w sądzie okna, przez które można coś podać, są różne tylne drzwi), to mielibyśmy pogrzeb sędzi i głośne, gromkie wywody polityków, że to przecież nie ich partia tu zawiniła, tylko ta inna.

Gdy policja wreszcie się pojawiła, dziennikarze telewizji, która nagrała zajście, oświadczyli im, że nagrania nie mają. Owo nieistniejące nagranie zobaczyła potem cała Polska: ale „nius”! Wart pokazania, owszem. Ale o tym, że nagrał go człowiek, który zlekceważył sobie polecenie sądu, a potem okłamał policję, już się nie mówi. Przecież ów zapis wideo jest ważnym dowodem w sprawie. Teraz już chyba nikt nie powie, że zapis nie istnieje.

Do pani sędzi udał się w dniu zdarzenia policjant, aby przyjąć zawiadomienie o przestępstwie. Całe szczęście! Gdyby pani sędzia zawiadomienia nie złożyła, zapewne policja nigdy by nie wszczęła postępowania o ścigane z urzędu przestępstwo – jak wiadomo, w Polsce policja wszczyna postępowanie naprawdę z urzędu tylko wtedy, gdy znajdzie zwłoki. Policja prowadzi więc postępowanie, sprawca aresztowany nie jest, bo i podstaw do wniosku o areszt w świetle polskiej procedury tu nie ma. A jak by to wyglądało w cywilizowanym kraju? Sprawca czynu nie miałby prawa opuścić sądu inną drogą niż do aresztu. Zostałby natychmiast, niezależnie od odpowiedzialności karnej, ukarany za obrazę sądu – i to przez tę samą sędzię, na którą podniósł rękę. Taka jest powszechna norma: ten właśnie sędzia, którego dotknęła obraza, ma obowiązek i prawo reagować sam w obronie powagi sądu. Nikt rozsądny i liczący się z opinią publiczną by tam „palcem nie kiwnął” w obronie sprawcy. W Polsce pani sędzia też miałaby prawo to zrobić, PrUSP taką sytuację przewiduje, znam nawet przypadki wszczynania postępowań dyscyplinarnych wobec sędziów, którzy dopuścili do naruszenia powagi sądu i nie reagowali. Ale gdyby pani sędzia wróciła na salę i należycie ukarała sprawcę rzutu tortem, natychmiast podniesione zostałoby straszliwe larum: że jest nieobiektywna, że mści się za własne krzywdy, że nie widziała, kto w nią rzucił, że powinna być wyłączona z orzekania w tej kwestii, że w ogóle trzeba zakazać takiego wymierzania kar porządkowych. Podnieśliby je oczywiście niektórzy politycy i dziennikarze „troszczący się o autorytet sądu i praworządność”.

Strona 2 z 3123