• Varia
  • Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 4(42)/2020, dodano 29 marca 2021.

Tour du Mont Blanc, czyli wspomnienie 2. Rajdu Alpejskiego

Anna Sereda
(inne teksty tego autora)

pobierz pdf
W dniach 23.8–1.9.2019 r. odbył się 2. Rajd Alpejski, współorganizowany przez Zrzeszenie Prawników Polskich Oddział we Wrocławiu, Izbę Komorniczą we Wrocławiu oraz Stowarzyszenie KSO 4Challenge z/s we Wrocławiu. Tym razem wyzwanie było poważne – trekking wokół masywu Mont Blanc.

 

Pierwszego dnia rano większość grupy spotkała się na lotnisku Okęcie w Warszawie, skąd wylecieliśmy do Genewy. Tam na lotnisku dołączyło do nas kilka kolejnych osób, które przyleciały do Szwajcarii z innych miast. Z Genewy busem pojechaliśmy do Chamonix Mont Blanc we Francji, gdzie dojechali do nas Beata z Michałem, którzy zdecydowali się na podróż samochodem. Po zakwaterowaniu się w uroczym i całkiem komfortowym czterogwiazdkowym Chalet Hotel udaliśmy się na rekonesans po malowniczym miasteczku. Był czas na obiad, kawę, zakupy, zwiedzanie, jednym słowem każdy robił to, co lubi. Wieczorem wszyscy udaliśmy się do lokalnej knajpki na integracyjną kolację, podczas której zaserwowano nam tradycyjną francuską zapiekankę ziemniaczaną z dużą ilością sera i jeszcze większą porcją zielonej sałaty z pysznym winegretem. Po kolacji wróciliśmy do hotelu, spakowaliśmy do plecaków rzeczy potrzebne na najbliższe 3 dni w górach i udaliśmy się na spoczynek. Pierwszy i ostatni podczas tej wyprawy w tak luksusowych warunkach.

Następnego dnia po śniadaniu pojechaliśmy do Les ­Houches, gdzie podjęliśmy wyzwanie i oficjalnie rozpoczęliśmy Tour du Mont Blanc. Żeby nikt nie zniechęcił się na starcie pierwsze wzniesienie pokonaliśmy kolejką linową, którą dojechaliśmy do Planpraz, skąd wyruszyliśmy już pieszo w kierunku Les Contamines, mijając po drodze Bellevue i podziwiając przepiękne widoki na pasmo Mont Blanc. Tego dnia po raz pierwszy podczas tej wędrówki można było poczuć zapach alpejskiej łąki i usłyszeć dobiegający z różnych stron dźwięk dzwonków zawieszonych na szyjach pasących się krów i owiec. Niepowtarzalny alpejski klimat, którego nie da się opisać żadnymi słowami, trzeba go doświadczyć. Wieczorem dotarliśmy do Les Contamines-Montjoie, malowniczej francuskiej miejscowości, w której znajdowało się nasze schronisko. Po kolacji posiedzieliśmy jeszcze na dworze, korzystając z ciepłego wieczoru, pogaworzyliśmy sobie przy lokalnym piwie Brasserie du Mont Blanc, po czym poszliśmy spać.

 

Niedzielny poranek powitał nas lekkim chłodem, ale niebo było bezchmurne i zapowiadał się kolejny słoneczny dzień. Rozpoczęliśmy go od wizyty w pięknym, lokalnym kościółku, a następnie wyruszyliśmy zdobywać szczyt Col de la Croix, liczący 2451 m. Po drodze zaliczyliśmy moczenie stóp w górskim strumyku i zapierające dech w piersiach widoki. Po kilku godzinach wędrówki dotarliśmy na szczyt, ale naszym celem tamtego dnia było schronisko w Les Chapieux. Prowadziło do niego długie, strome zejście, trwające kilka kolejnych godzin, które umilały nam m.in. spotkania ze świstakami. Do schroniska dobiliśmy późnym wieczorem, ale gospodarze czekali na nas z pyszną kolacją. Pomimo zmęczenia dobry nastrój nas nie opuszczał. Humoru nie popsuła nam nawet informacja, że śpimy w „oborze”. Faktem jest, że „obora” była dość oryginalna, bo bez bydła, ale też bez okien i bez światła. Na szczęście z pomocą czołówek udało nam się ulokować na drewnianych pryczach, nie robiąc sobie nawzajem krzywdy i jakoś dotrwaliśmy do rana.

Rano wyruszyliśmy w kierunku włoskiego Courmayeur. Szliśmy cały dzień, skąpani w słońcu, przemierzając malownicze szlaki Doliny Aosty z widokiem na masyw Mont Blanc. Po przejściu około 22 km, zmęczeni, ale szczęśliwi, dotarliśmy wieczorem do schroniska, gdzie czekało na nas pyszne włoskie jedzonko.

Strona 1 z 212