• Varia
  • Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 3(29)/2017, dodano 6 stycznia 2018.

Transparentność w niespokojnych czasach

Dorota Zabłudowska
(inne teksty tego autora)

Jeszcze nie przebrzmiała burza letnich protestów w obronie niezależności wymiaru sprawiedliwości, jeszcze podpis prezydenta nie wysechł na ustawie zmieniającej ustawę o ustroju sądów powszechnych, gdy w sądach pojawiły się pierwsze zmiany kadrowe. Ministerstwo Sprawiedliwości czyni użytek z uchwalonych latem przepisów, co jest o tyle naturalne, że nie po to uchwala się przepisy, by z nich potem nie korzystać. Proces powoływania nowych prezesów sądów rozpoczął się od obsadzania wakatów. Siłą rzeczy, były to decyzje niekontrowersyjne – pomijając przypadki, gdy na stanowisko prezesa lub wiceprezesa powoływano delegowanego sędziego sądu niższego rzędu.

Od kilku tygodni zmiany kadrowe nabierają bardziej zdecydowanego charakteru. Minister Sprawiedliwości odwołuje prezesów sądów przed upływem kadencji, by na ich miejsce powołać swoich – zdaniem Ministra lepszych – kandydatów. I, o ile zmiany kadrowe tego rodzaju również były do przewidzenia, głęboki niepokój budzi nie tylko ich przeprowadzanie, ale też forma, w jakiej do nich dochodzi.

Czym zawinił prezes dużego sądu okręgowego, że o swoim odwołaniu dowiedział się z paska telewizji informacyjnej, a faks potwierdzający tę decyzję dotarł do sądu dopiero następnego dnia o godz. 7.00 rano, podczas gdy stosowna informacja pojawiła się na stronie Ministerstwa Sprawiedliwości już poprzedniego wieczoru? Czy naprawdę poinformowanie „opinii publicznej” o odwołaniu kilku prezesów sądów było bardziej istotne niż zawiadomienie o tej decyzji samych zainteresowanych? Takie działania nie mieszczą się w jakichkolwiek standardach współpracy między organami państwa.

Uprawnienie Ministra Sprawiedliwości do odwołania dotychczasowych prezesów sądów wynika wprost ze zmienionej ustawy o ustroju sądów powszechnych i nie podlega dyskusji, aczkolwiek budzi kontrowersje natury konstytucyjnej. Nie można jednak zapominać, czemu odwoływanie prezesów – zgodnie z uzasadnieniem tej ustawy ma służyć. Niejednokrotnie w toku procesu legislacyjnego przedstawiciele Ministerstwa Sprawiedliwości tłumaczyli konieczność przeforsowanych ostatecznie zmian ustrojowych odpowiedzialnością polityczną Ministra Sprawiedliwości za wyniki sądów – ich zdaniem w celu skutecznego egzekwowania lepszych wyników Minister powinien dysponować odpowiednimi narzędziami nadzorczymi. A zatem zmiana ustawy ma służyć szeroko rozumianemu poprawieniu wyników sądów. Przejściowe uprawnienie Ministra Sprawiedliwości do wymiany prezesów sądów musi przecież pozostawać w korelacji z treścią znowelizowanego art. 27 ustawy PrUSP. Przepis ten stanowi, że prezes i wiceprezes sądu mogą być odwołani przez Ministra Sprawiedliwości w toku kadencji w przypadku:

1)   rażącego lub uporczywego niewywiązywania się z obowiązków służbowych;

2)   gdy dalszego pełnienia funkcji nie da się pogodzić z innych powodów z dobrem wymiaru sprawiedliwości;

3)   stwierdzenia szczególnie niskiej efektywności działań w zakresie pełnionego nadzoru administracyjnego lub organizacji pracy w sądzie lub sądach niższych;

4)   złożenia rezygnacji z pełnionej funkcji.

A zatem podstawą wymiany prezesa danego sądu na gruncie również przepisów przejściowych powinna być – mówiąc w skrócie – jego niezadowalająca praca na tym stanowisku, wyrażająca się m.in. w złych wynikach statystycznych kierowanego przez niego sądu (i ewentualnie, w przypadku prezesa sądu wyższego szczebla, również sądów podległych mu administracyjnie). Tak też Ministerstwo Sprawiedliwości tłumaczy decyzje o zmianach kadrowych na stanowiskach prezesów. Niepokój jednak budzi brak transparentnego uzasadnienia poszczególnych decyzji kadrowych. Informacje prezentowane przez Ministerstwo są szczątkowe i wybiórcze, co uniemożliwia weryfikację ich prawdziwości. Tym samym decyzje Ministra Sprawiedliwości o odwołaniu prezesów stają się decyzjami absolutnie arbitralnymi, nie podlegają żadnej – choćby społecznej – kontroli merytorycznej.

Strona 1 z 212