- Ważne pytania
- Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 1(47)/2022, dodano 29 sierpnia 2022.
Trzeba walczyć o wartości, one w końcu zwyciężą
wywiad z Yavuzem Aydinem – tureckim sędzią, obecnie uchodźcą laureatem specjalnej nagrody SPP Iustitia w kategorii „Prawnik” wręczonej z okazji 31-lecia Iustitii
Monika Frąckowiak: Witaj Yavuz, miło Cię widzieć przy okazji spotkania MEDEL w Kluż – Napoce w Rumunii. Przy okazji, wiem, że Rumunia to ważny dla Ciebie kraj.
Yavuz Aydin: Rzeczywiście, Rumunia to dla mnie druga ojczyzna. Po ucieczce z rodziną z Turcji latem 2016 r., to właśnie w Rumunii sądy przyznały nam azyl, i to mimo nacisków rządu rumuńskiego na sąd, żeby tego nie robić. Mieszkaliśmy tutaj przez dwa lata, mamy dużo wspaniałych wspomnień, przyjaciół.
MF: Rozmawialiśmy już wiele razy, skupiając się na kryzysie praworządności w Turcji. Ale czy moglibyśmy zacząć od początku – jak to się stało, że zostałeś sędzią?
YA: Mam starszego o 5 lat brata, który kiedy kończyłem liceum, był na aplikacji sądowej. To on zainspirował mnie do wybrania tego zawodu. Choć jak spojrzę wstecz, to myślałem o tym, by zostać sędzią jeszcze wcześniej. Jak wielu nastolatków chciałem walczyć z niesprawiedliwością na świecie. Egzamin na aplikację sędziowską zdawałem w 2000 r. Był to najtrudniejszy egzamin w moim życiu. Aplikacja trwała 2 lata. Pierwszy sąd, do którego zostałem powołany był przy granicy z Grecją, w małej miejscowości turystycznej. O ironio z punktu widzenia moich doświadczeń życiowych – zajmowałem się przestępstwami nielegalnego przemycania ludzi.
MF: No tak, sam z rodziną uciekłeś z Turcji, korzystając z „usług” przemytników, których być może wcześniej sądziłeś…
YA: Wyobraź sobie, że będąc na szkoleniu w Trewirze w 2004 r. poszedłem z kolegą sędzią, orzekającym w Van na kebab. Spotkaliśmy tam irańskiego Kurda, który wjechał nielegalnie do Turcji właśnie w Van, a opuścił Turcję przez zieloną granicę koło miasteczka, w którym ja orzekałem.
MF: Czy miałeś wpływ na wybór sądu, w którym orzekałeś?
YA: Decydowała o tym Rada Sądownictwa. Ale po dwóch latach pracy w sądzie przyjąłem propozycję pracy w zespole w ministerstwie sprawiedliwości, odpowiedzialnym za akcesję Turcji do Unii Europejskiej. To był 2004 r. Byłem jednym z nielicznych prawników, którzy studiowali prawo europejskie, poza tym znałem języki obce. Przeniosłem się zatem do Ankary.
MF: Czy wierzyłeś wówczas, że Turcja stanie się członkiem Unii Europejskiej?
YA: Zdecydowanie tak! Najbardziej obiecujące były lata 2009–2011. Sytuacja w Turcji dawała podstawy do wiary, że w końcu staniemy się pełnoprawnym członkiem wspólnoty europejskiej. Partia Erdogana wydawała się przywiązana do wartości demokratycznych. Potwierdzały to raporty organizacji międzynarodowych. Byliśmy pokazywani jako wzór muzułmańskiego kraju demokratycznego, z którego mogą brać przykład inne kraje, w których odbywała się tzw. „arabska wiosna”. Jeszcze w 2010 r. przegłosowano zmiany Konstytucji, które miały katapultować Turcję w stronę nowoczesnego państwa.
MF: Co zatem się stało, że te marzenia prysły?
YA: Pokrótce sprowadza się to do prostego hasła, że władza absolutna deprawuje. Używając literackiej i filmowej metafory, to jak z pierścieniem we „Władcy pierścieni”, którego chęć posiadania zamroczyła umysły bohaterom. Może gdybym i ja założył taki pierścień, bez mechanizmu checks and balances, też bym się zdeprawował. Władza w Turcji zaczęła sobie zdawać sprawę, że poprzez demokratyzację Turcji traci kontrolę, sama jest kontrolowana, traci wpływy na każdym polu.
MF: Jak wyglądał proces odwrócenia demokratyzacji Turcji? Co poszło na pierwszy ogień?
YA: Ludzie u władzy w Turcji byli i są zdeprawowani, ale bardzo inteligentni. Zaczęło się od mediów. Władza zastraszała firmy zarządzające mediami poprzez nakładanie astronomicznych kar pod byle pretekstem (np. pół miliona Euro). Ta metoda okazała się skuteczna do przejęcia nad mediami kontroli. Erdogan zdołał też podporządkować sobie armię. Armia rzeczywiście była problemem w Turcji, przez dziesięciolecia miała nieuzasadnioną kontrolę nad wszystkimi sferami życia publicznego. Tyle tylko, że na skutek działań Erdogana nadużywanie władzy pozostało, zmienili się tylko ludzie u steru.
MF: Z tego co wiem, kolejne było sądownictwo, jak to wyglądało?
YA: Po pierwsze Erdogan zrobił użytek z postępowań przeciwko wysoko postawionym wojskowym, którzy rzeczywiście dopuszczali się strasznych nadużyć. Mawiał o sobie, że jest „prokuratorem Turcji” w tych sprawach. To nie był tylko zabieg retoryczny. Dziś wiemy, że Erdogan będąc premierem miał istotny wpływ na te postępowania. Wielu się to podobało, nikt głośno nie protestował. W tamtym czasie panowało też swoiste porozumienie między różnymi grupami wpływu w Turcji, w tym układzie silna była też grupa tzw. Gulenistów. Do pewnego momentu – w ramach owego sojuszu – przymykano oczy, czy nawet maskowano nadużycia Erdogana, bo sojusz opłacał się wszystkim. W pewnym jednak momencie – było to w 2012 r. – sojusz został wypowiedziany. Rozpoczęła się wojna „na górze”, skutkiem której nastąpiła jeszcze większa konsolidacja wpływów Erdogana.
MF: A w 2013 r. doszło do wielkich protestów w parku Gezi w Istambule…
YA: Tak, społeczeństwo obywatelskie w Turcji, które także uwierzyło w demokratyzację Turcji, było sfrustrowane odwracaniem tego procesu. Zapalnikiem protestów była decyzja rządu zniszczenia parku Gezi w centrum Stambułu i wybudowania w jego miejscu kompleksu budowlanego. Na ulice wyszły dziesiątki tysięcy ludzi, którzy protestowali przeciwko zapędom autorytarnym władzy. Pomimo brutalnych akcji policji, społeczeństwo obywatelskie pokazało swoją siłę. Erdogan się jej przestraszył, w związku z czym stał się jeszcze bardziej radykalny i zdeterminowany w objęciu władzy absolutnej. Do tego mniej więcej w tym samym czasie wyszedł na jaw skandal korupcyjny dotyczący syna Erdogana. Do jego ujawnienia przyczyniły się działania niezależnych od Erdogana jednostek policji i prokuratury (bo mimo znacznych wpływów, Erdogan nie miał jednak jeszcze 100% kontroli nad tymi instytucjami). To także zdeterminowało Erdogana do przejęcia absolutnej kontroli nad wymiarem „sprawiedliwości” w Turcji.