• Ważne pytania
  • Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 1(47)/2022, dodano 29 sierpnia 2022.

Trzeba walczyć o wartości, one w końcu zwyciężą
wywiad z Yavuzem Aydinem – tureckim sędzią, obecnie uchodźcą laureatem specjalnej nagrody SPP Iustitia w kategorii „Prawnik” wręczonej z okazji 31-lecia Iustitii

Monika Frąckowiak
(inne teksty tego autora)

MF: Jak to się przełożyło na poszczególne organy sądownictwa, w szczególności Radę Sądowniczą?

YA: W październiku 2014 r. odbywały się wybory na nową kadencję do rady sądowniczej, poprzedzone niewiarygodną propagandą zorganizowaną przez rząd. Przez miesiące słyszeliśmy w mediach przejętych już przez władzę, na wiecach, po prostu wszędzie, o tym, że sędziowie i prokuratorzy działają przeciwko społeczeństwu, przeciwko demokratycznie wybranej władzy, tworzą równoległe państwo, sponsorowane przez siły zewnętrzne. Na kilka miesięcy przed wyborami do Rady powstało nowe stowarzyszenie: „Jedność dla Sądownictwa”. Przez propagandę rządową jedynie to nowe stowarzyszenie było przedstawiane jako zrzeszające prawdziwych patriotów, sędziów i prokuratorów oddanych Turcji. Rząd udostępniał im nawet helikoptery, żeby mogli odwiedzić więcej miejsc w celu przeprowadzenia swojej kampanii. Reszta przedstawiana była jako „Guleniści”, bez względu na to, czy poszczególni sędziowie czy prokuratorzy byli w jakikolwiek sposób związany z tym ruchem, czy nie. To była łatka przypięta wszystkim, którym zależało na niezależności sądownictwa. Wiele osób się na to złapało, doszło do ogromnego podziału w naszym środowisku. Kontrkandydaci „Jedności dla sądownictwa” oraz ci, którzy lobbowali na ich rzecz byli nazywani zdrajcami, szukano na nich „haków”. Z kolei dla tych, którzy otwarcie wsparli kandydatów prorządowych były obiecane awanse, nawet amnestia dotycząca ich postępowań dyscyplinarnych. Rząd otwarcie stosował metodę kija i marchewki.

MF: Czy Ty również byłeś zaangażowany w tę kampanię?

YA: Zjechałem setki kilometrów, wykorzystałem większość urlopu wypoczynkowego, by przekonywać sędziów do głosowania na osoby, które będą walczyć o niezależne sadownictwo. Wiedzieliśmy, że to był decydujący moment dla naszej przyszłości, dla przyszłości całej Turcji. Ostatecznie jednak prorządowe stowarzyszenie „Jedność dla sądownictwa” zwyciężyło, choć nieznaczną przewagą. Błyskawicznie zmieniono prawo dotyczące możliwości przenoszenia sędziów, zmieniono skład izby odpowiedzialnej za postępowania dyscyplinarne. W ciągu jednego dnia aż 3000 sędziów na podstawie jednego dekretu Rady zostało przeniesionych do odległych jednostek (czasami o tysiące nawet kilometrów).

Z kolei dwa lata później, po domniemanej próbie puczu, wszystkie osoby, które startowały z kontr – listy „Jedności dla sądownictwa” i które otwarcie je wspierały, zostały w ciągu dwóch godzin wyrzucone z sądownictwa. To było 2800 osób. Ta lista była przygotowana już w 2014 r. przy okazji wyborów do Rady Sądowniczej i czekała na odpowiedni pretekst, by być użytą. Tym pretekstem były wydarzenia z 15.7.2016 r., które swoją drogą Erdogan nazwał jako „dar od Boga”.

MF: To wszystko nie mogłoby się zdarzyć bez współpracy części sędziów?

YA: I to jest jedna z najbardziej szokujących i gorzkich lekcji tego co się stało. Przecie nikt inny, ale właśnie nasi koledzy i koleżanki nas sprofilowali, doprowadzając ostatecznie do wyrzucenia nas z zawodu i wsadzenia do więzień.

MF: Tak wiele z historii, które opowiadasz, przypominają to co dzieje się w Polsce. Reforma polskiego wymiaru sprawiedliwości też nie mogłaby się udać, gdyby nie część sędziów. Pomijając grupę osób, które w sposób oczywisty złamały wszelkie zasady, zostając członkami upolitycznionej Krajowej Rady Sądownictwa, „sędziami” nowych izb w Sądzie Najwyższym, czy rzecznikami dyscyplinarnymi z nominacji ministra sprawiedliwości, jest też część sędziów, którym te obecne zmiany ponoć się nie podobają, ale mimo to czerpią z niego okazje i profity.

YA: Jak ja dobrze znam te argumenty, że przecież jestem dobrym sędzią, zawsze miałem dobre wyniki pracy, byłem sprawiedliwy, więc awans mi się po prostu należy. Poza tym jestem np. sędzią cywilnym, więc nie będę sądzić politycznych oponentów. Też słyszałem takie wymówki od moich kolegów. Tymczasem oni legitymizują zło, stają się numerem statystycznym dla władzy, żeby pokazać, jak system dobrze działa. Każdy ma prawo do rozwoju profesjonalnego, ale przychodzą takie momenty, kiedy trzeba ustawić sobie priorytety i dokonać wyboru. A przecież mówimy o sędziach! Kto inny jak nie sędzia ma wiedzieć, że praworządność to wartość najwyższa. Przecież to sędziowie stanowią element systemu checks and balances. W swoim czasie ci sędziowie nie będą mogli umyć rąk i powiedzieć, że nie mieli z tym nic wspólnego.

MF: Zamierzamy wraz z Twoim wywiadem opublikować list Twojego kurdyjskiego kolegi, sędziego który także uciekł w 2016 r. Czy mógłbyś powiedzieć kilka słów o nim.

YA: Dla bezpieczeństwa jego i jego rodziny, której duża część została w Turcji, nie możemy podać żadnych szczegółów, który umożliwiałyby jego identyfikację. Jego historia jest szczególna, bardzo go podziwiam. W 2015 r. Erdogan przerwał dialog z kurdyjską społecznością, rozpoczął regularne ataki na Kurdów, poszczególne wioski i miasteczka kurdyjskie zostały zbombardowane. Tak więc mój kurdyjski kolega był podwójnie załamany sytuacją w Turcji, ponieważ był sędzią i jest Kurdem. Jest zatem podwójną ofiarą reżimu. By zostać sędzią, musiał pokonać o wiele więcej przeszkód niż ja. To naprawdę rzadkość w tej społeczności, żeby zostać sędzią czy prokuratorem. Jego rodzice zrobili wszystko, by wyrwać swoje dzieci z zaklętej pętli przemocy, która spotyka Kurdów. Bo na przestrzeni lat albo zostawali ofiarami, albo szli do partyzantki i sami działali poprzez przemoc.

MF: Czy udało mu się uciec razem z najbliższą rodziną?

YA: Tak, na szczęście z żoną i dziećmi zdołali przedrzeć się przez góry do Grecji. Podziwiam go także dlatego, że w ogóle nie narzeka, z wdzięcznością przyjmuje to co dostaje od losu. W tej chwili wykonuje pracę fizyczną w jednym z krajów zachodnich, ale lada dzień kończy dodatkowe studia, i broni dyplom.

MF: Jak widzisz przyszłość Turcji, Polski i w ogóle praworządności w Europie?

YA: Myślę, że najlepsze czasy mamy już za sobą. Tendencje autokratyczne widoczne są wszędzie. Pod pretekstem zapewnienia bezpieczeństwa ograniczane są prawa obywatelskie także w „starych demokracjach”. Ale mimo wszystko wierzę, że ten zły czas się odwróci. Tego też uczy nas historia. Tylko tym razem musimy pamiętać, że po zmianie priorytetem nie może być odwet, ale zbudowanie nowego państwa, z silnymi instytucjami demokratycznymi. Trzeba iść do przodu, nie dać się zamknąć w błędnym kole zawiści, zwłaszcza w tak podzielonym społeczeństwie jak tureckie. Choć oczywiście należy rozliczyć krzywdy, ale w transparentnych i sprawiedliwych procesach. Jeśli chodzi o Polskę, wierzę, że nie będzie musiała dojść do takiego stanu jak Turcja, by dopiero nawrócić się na drogę praworządności. Ale musicie cały czas z determinacją walczyć o wartości, o zasady, choć domyślam się, jak bardzo jesteście zmęczeni. Obserwując Iustitię z mojej perspektywy widzę, że robicie świetną robotę. Macie też wspaniałe społeczeństwo obywatelskie, a to napawa otuchą.

MF: Dziękuję Ci Yavuz, że znalazłeś dla nas czas. Jesteś zawsze mile widziany w Polsce, do zobaczenia.

YA: To ja dziękuję. Może kiedyś, za kilka lat uda nam się spotkać w moim ojczystym kraju.

MF: Dziękuję

Strona 2 z 212