• Temat numeru
  • Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 1(3)/2011, dodano 31 grudnia 2011.

Czy jest alternatywa dla sędziowskiego samorządu?

Krzysztof Romuald Kozłowski
(inne teksty tego autora)

Dobre (złe) przepisy a złe (dobre) prawo

Stabilność prawa jest wartością, októrą warto się troszczyć – pisze profesor Andrzej Zoll9, a sędziowie wiedzą o tym jak nikt chyba inny. Oni są ,,twarzą prawa”, bo stosując go firmują własną osobą i nazwiskiem rozwiązania zawarte w normach, które ustanowił ktoś inny, ktoś anonimowy, zaś sędziego wywodzącego z tych norm skutki prawne wobec konkretnej osoby widać przecież i słychać. Proces przechodzenia od modelu państwa, gospodarki i społeczeństwa nazywanych socjalistycznymi jeszcze się nie zakończył. W takim okresie sądy (właściwie: sędziowie) stają przed trudnym wyborem pomiędzy stabilnością porządku prawnego a możliwością jego adaptacji do nowych warunków społecznych i gospodarczych. Częste zmiany przepisów tego nie ułatwiają, a już zwłaszcza, gdy wypływają czasem z motywacji populistycznych, co stawia pod znakiem zapytania ich rzeczywistą potrzebę, a przy tym jakość. Samorząd sędziowski może być forum, na którym pojedyncze dotąd krytyczne głosy sędziów, wobec niektórych propozycji zmian ustawodawczych zostaną skupione i wzmocnione na tyle, że będą słyszalne i przysłużyć się mogą do wczesnej eliminacji w odpowiednich procedurach nieefektywnych przepisów. Rzeczywiste skutki wprowadzonych zmian są łatwiejsze do zauważenia przez sędziów, którzy prawo stosują na co dzień, niż przez tych, którym powierzono stanowienie prawa, gdyż czasem może zabraknąć im wyobraźni. Szkoda, aby społeczeństwo nie skorzystało z takiej szansy, bo zapobiegać jest taniej niż płacić później za ustawodawcze buble.

Zreformować reformatora

Nie twierdzę, że elektroniczne gadżety, którymi ma zamiar nasycić sądy Ministerstwo Sprawiedliwości (e-sąd, nagrywanie rozpraw) są z gruntu złe, uważam jednak, że pomimo swoich niewątpliwych i wątpliwych zalet nie usuną one zasadniczych wad konstrukcyjnych systemu. Takie techniczne modernizacje nie są reformą, jakiej sądownictwo potrzebuje.

Zauważmy, że pomimo upływu lat hasło gruntownej reformy sądownictwa nieustannie powraca. Nieskuteczność dotychczasowych prób na tym polu nakazuje postawić pytanie o to, czy Ministerstwo Sprawiedliwości posiada rzeczywistą zdolność reformatorską, czy tylko usiłuje wciąż sprawiać takie wrażenie. Jeśli deklarowany zamiar reformowania nie przynosi zadowalających efektów, to rozwiązaniem może być jedynie likwidacja Ministerstwa w jego obecnym kształcie, a więc całkowita jego restrukturyzacja.

Trybunał Konstytucyjny w powołanym wyżej orzeczeniu10 wskazuje kierunek zmian. Punkt 8 wyroku stanowi, że łączenie funkcji orzekania przez sędziów z wykonywaniem czynności administracyjnych w Ministerstwie Sprawiedliwości lub innej jednostce podległej Ministrowi albo przez niego nadzorowanej, jest niezgodne z Konstytucją. Trybunał wprost stwierdza (pkt 4.2.3 uzasadnienia11), że łączenie przez sędziego funkcji orzeczniczych z wykonywaniem czynności administracyjnych na podstawie delegowania do Ministerstwa jest niezgodne z zasadą podziału i równowagi władz. Narusza też niezależność sądów, gdyż powoduje zacieranie się różnicy między wykonywaniem wymiaru sprawiedliwości a pracą na rzecz władzy wykonawczej. A dokładnie tak samo, jak sędziowie delegowani do MS, podlegają przecież Ministrowi Sprawiedliwości prezesi sądów wszystkich szczebli (art. 22 § 2 PrUSP). Za ich pośrednictwem podlegają Ministrowi Sprawiedliwości także przewodniczący wydziałów. Zgodnie z tym, co zostało wyrażone w tym orzeczeniu, aby sprostać standardom demokratycznego państwa prawnego, znaczna część populacji sędziów godząc się na pełnienie funkcji powinna jednocześnie zaprzestać orzekania. Innym wyjściem jest zwolnienie ich z urzędniczej podległości względem Ministra. Powołanie samorządu sędziowskiego będącego czymś w rodzaju sędziowskiego parlamentu, pozwoliłoby na usunięcie tego konfliktu. Umożliwi to zmianę usytuowania prezesów i przewodniczących wydziałów tak, aby nie byli już oni przedstawicielami ministra względem sędziów, ale odwrotnie, przedstawicielami sędziów wobec ministra.

Więcej praw to więcej odpowiedzialności

Sędziowie uzyskując realny wpływ na funkcjonowanie sądownictwa muszą wziąć też odpowiedzialność za jego dobre funkcjonowanie. Słyszy się głosy, że nie są do tego zdolni, że kierując się ,,korporacyjnym egoizmem” chcą tylko przywilejów. Kto szerzy takie uogólnienia i stereotypy, zapomina chyba, że sędziami nie zostają przypadkowe osoby. W toku wieloszczeblowej selekcji są wybierani ci, którym państwo powierza realną władzę decydowania o tym, co jest zgodne z prawem, a co bezprawne, co jest dobre, a co złe. Jeśli poddajemy w wątpliwość zdolność sędziów do konstruktywnej samoorganizacji, to wątpimy zarazem w jakość kadry sędziowskiej, wątpimy w to, że na stanowiska sędziów powołane zostały właściwe osoby. Oczywiście, jak w każdej społeczności mogą i tu znaleźć się ,,czarne owce”, bo sędzia jest tylko człowiekiem – nie podważa to jednak samej zasady, że sędziów jako ogół stać jest na wyłonienie ze swojego grona odpowiedzialnych reprezentantów.

Gdyby każdy sędzia poczuł, że także od niego zależy funkcjonowanie systemu, że ma rzeczywisty wpływ na istotne decyzje, że jest tu współgospodarzem, a nie traktowanym przedmiotowo ,,załatwiaczem spraw”, może to wyzwolić dodatkową energię, a w następstwie tego synergię służącą poprawie istniejącego stanu w różnych aspektach i na różnych płaszczyznach. Taki efekt zaktywizowania społeczności lokalnych udało się osiągnąć wprowadzając nowy model samorządu terytorialnego. Dlaczego więc nie spróbować tego w obrębie trzeciej władzy jako sposobu na emancypację dołów sądowniczej struktury?

Istnieje jednak bariera psychologiczna, lęk przed nowym. W gronie decydentów przewija się pogląd, że skoro obecny system funkcjonował ,,jako tako” przez wiele lat, to może i dalej „jakoś to będzie”. Życie pokazuje bezlitośnie, że jakoś to nie będzie. Narasta potrzeba zmiany i powołanie samorządu sędziowskiego z prawdziwego zdarzenia nie ma w mojej ocenie alternatywy. W końcu, jeśli tego nie sprawdzimy empirycznie, długo możemy prowadzić teoretyczne dysputy z takim samym skutkiem.

Zdaję sobie sprawę, że ten artykuł zawiera pewne uproszczenia, a niektóre ze stwierdzeń mogą być uznane za kontrowersyjne. Proszę jednak o wyrozumiałość, bo było to, moim zdaniem, konieczne dla jasności wywodu. Mam nadzieję, że lektura tego tekstu pozwoli pozyskać szersze grono zwolenników dla idei samorządu sędziowskiego jako jednej z szans polskiego wymiaru sprawiedliwości na lepsze jutro.

Strona 4 z 512345