• Prawo ustrojowe
  • Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 1-2(50)/2023, dodano 25 czerwca 2023.

Jak odbudować państwo prawa w Polsce? O Prawie, o Nas Samych, o Europie i o Obietnicy „Nawyków Serca”

Tomasz Tadeusz Koncewicz
(inne teksty tego autora)

III. Zacznijmy od początku: Co straciliśmy w 2015–2023 i co tracimy dzisiaj?

W Europie doświadczonej jak nigdzie przez totalitaryzmy, zrozumiano lepiej niż gdziekolwiek, że demokracja musi być czymś znacznie więcej niż aktem oddania głosu przy urnie. Jednym z mitów założycielskich powojennej Europy było „nigdy więcej” i w tym celu demokracja miała być rozumiana jako nakaz respektowania fundamentalnych wartości i zasad systemowych przez rządzącą większość jak prawa człowieka, niezależność sądów, czy prawa mniejszości. To wobec właśnie tych elementów, sąd konstytucyjny miały do spełnienia funkcję gwarancyjną. Państwo i parlament zawłaszczone przez chwilową większość parlamentarną odchodzą, ale idea „państwa prawa” i sąd konstytucyjny zostają. Podstawowym atrybutem sądu konstytucyjnego w społeczeństwie pluralistycznym jest refleksyjność rozumiana jako odzwierciedlanie i branie pod uwagę różnorodnych postaw, interesów i stanowisk oraz umiejętne (co nie znaczy wolne od błędów!) roztrząsanie za i przeciw każdego z nich. W demokracji liberalnej sądy konstytucyjne nie są powoływane, aby być sojusznikami jakiejkolwiek władzy. Gdyby tak miało być, oznaczałoby to zaprzeczenie sensu ich istnienia, czyli kontrolera i cenzora tej władzy. Oczywiście, że każda władza chciałaby w sądzie widzieć instytucję jedynie aprobującą jej pomysły, ale wtedy oznaczałoby to, że taki słaby sąd konstytucyjny nie spełnia swoich funkcji i w ogóle nie byłby potrzebny. Sąd konstytucyjny, który uchyla niekonstytucyjne przepisy prawa, jest sądem mocnym mocą demokracji, praw konstytucyjnych, na straży których stoi. Prawdziwa demokracja konstytucyjna, to taka, w której mniejszość korzysta z ochrony prawnej w formie pisanej konstytucji, której większość nie może zmienić ani osłabiać. W normalnym państwie sąd konstytucyjny mielibyśmy właśnie po to, aby nam o tym wszystkim przypominać.

Autorytarne reżimy nie zawsze likwidują sądy26. Coraz częściej „nowi autokraci” wykorzystują prawo i instytucje do nieliberalnych celów. Rozumieją wiele korzyści płynących z utrzymania sądów i zapewnienia, że są one kontrolowane, a nie zniszczone. Dla władzy sąd jest zawsze źródłem legitymizacji, które można wykorzystać i przekonywać świat zewnętrzny, że wszystko jest w porządku, skoro sądy … działają. Świat zewnętrzny widzi faktycznie istniejące instytucje, my na miejscu natomiast wiemy więcej: że to tylko fasada, a w rzeczywistości serce sądu przejętego przez rządzących zostało wyrwane, a jego tożsamość niezależnego arbitra zmieniona na zawsze. W 1961 r. amerykański politolog i uciekinier z nazistowskich Niemiec, Otto Kirchheimer stworzył termin „sprawiedliwość polityczna”27. Za jego pomocą próbował wyjaśniać, jak władza polityczna rozszerza swoją sferę wpływów poprzez uczynienie z sądów swoich popleczników. Sąd ma realizować cele polityczne, które stawia przed nim świat polityki. Taka „polityczna sprawiedliwość” ma zapewnić pewność rezultatu, który jest zgodny z jej oczekiwaniami i w ten sposób tworzyć „efektywne obrazy polityczne”, którymi władza może się pochwalić i manipulować opinią publiczną. Sala sądowa staje się wygodnym forum, na którym przeciwnik polityczny zostanie skompromitowany i pokonany, a zatriumfuje jedna słuszna wizja rzeczywistości.

Podporządkowany, a nie zlikwidowany, sąd działa jako wierny sługa sprawiedliwości politycznej. Dzięki kontrolowanej sali sądowej niektórzy aktorzy polityczni będą przedstawiani w roli czarnych charakterów i napiętnowani („sprawiedliwość została im wymierzona”), a inni promowani jako polityczni bohaterowie („ich cnota została w końcu nagrodzona”). Sprawiedliwość polityczna musi być szybka i pozostawiać w opinii publicznej niezatarte, czarne lub białe wspomnienia. To olbrzymia zmiana w stosunku do tego, do czego my Polacy aspirowaliśmy dążyliśmy w 1989 r. Gdy znika kontroler władzy, demokracja zaczyna rozpadać się kawałek po kawałku. Zanim się zorientujesz, obudzisz się w państwie zupełnie pozbawionym kontroli i bezpieczników. Tak rozumiana sprawiedliwość polityczna jest domeną populistycznego konstytucjonalizmu i dobrze wpisuje się w deklarowany cel przejmowania niezależnych instytucji i uczynienia zeń „naszych instytucji”.

„Sąd Przyłębskiej” jest doskonałym ucieleśnieniem sprawiedliwości politycznej w państwie PIS28. Tworzy efektywne obrazy polityczne na potrzeby nie tylko doraźnej polityki w kraju, ale także uprawomocnia konstytucyjne bezprawie, gdy chodzi o prawo europejskie29. Sprawiedliwość polityczna działa, ponieważ ten sąd nie wypełnia już swojej funkcji kontrolnej wobec większościowego ustawodawcy i rządu, a zamiast tego wydaje rozstrzygnięcia oczekiwane. Przyłębska manipulując chociażby składami sędziowskimi i stawiając na pewniaków, czy przekładając terminy rozpraw już wyznaczonych, minimalizuje element niepewności i przegranej, które zawsze powinny charakteryzować niezawisły system sądowniczy. Jeśli czegoś nie można załatwić na Wiejskiej, ten sam cel zrealizujemy na Szucha i jeszcze lepiej, bo tym razem przy splendorze prawa, Konstytucji i rzekomo apolitycznych sędziów. Rząd dzięki takiemu sądowi konstytucyjnemu na niby tworzy polityczny spektakl i zarządza efektywnymi obrazami z sali sądowej. W „sądzie Przyłębskiej” spektakl jest z góry ukartowany i przewidywalny. Każdy ma grać swoją rolę, aby stworzyć wrażenie, że sąd działa (skoro każdy może go zobaczyć „na żywo”), zachowane są pozory poprawności i legalności, gdy nowi sędziowie są „wybierani” etc. Władza nie tylko jednak obserwuje, jak orzeka ten „niby sąd”, ale jest gotowa do ingerencji, przy wykorzystaniu stworzonych przez siebie w tym celu proceduralnych instrumentów, ilekroć odchylenia od „sprawiedliwości politycznej” będą zbyt kosztowne dla rządzących, a wynik sprawy niepewny. Lata 2016–2023 dobitnie ukazują, że sąd Przyłębskiej doskonale spisuje się w tej nowej roli poplecznika rządu i większości. Błędem byłoby jednak proste uznanie, że funkcjonując w ten sposób „sąd Przyłębskiej” jest tylko instytucją fasadową. Wprost przeciwnie stał się kluczowym gwarantem państwa PIS i jego trwania. Ten sąd jest dzisiaj głównym architektem „efektywnych obrazów politycznych”. To zastrzeżenie jest ważne, ponieważ obala szeroko rozpowszechniony pogląd, że populistyczni autokraci z PIS są ex definitione przeciw instytucjom państwa. Wręcz przeciwnie. Oni potrzebują instytucji, ale takich, które są podporządkowane, skompromitowane i gotowe do zapewnienia w sposób regularny i bez niespodzianek sprawiedliwości politycznej. Wyrok aborcyjny stanowi książkowe potwierdzenie, że na al. Szucha mamy pojętnego i wiernego ucznia30.

Tempo naszego codziennego życia jest bezlitosne, a cykl kolejnych newsów wydaje nigdy się nie kończyć. Jesteśmy bombardowani oburzającymi nagłówkami (sądy powszechne zniszczone i poddane władzy, postępowania dyscyplinarne wobec sędziów rozstrzygane pod osłoną nocy, niekonstytucyjna Izba Dyscyplinarna SN podważa orzeczenia unijnego sądu, tę listę można ciągnąć w nieskończoność). Jednocześnie w mediach czytamy i słyszymy: „Trybunał Konstytucyjny orzekł”, czy „według Prezes Julii Przyłębskiej” itd. W pewnym jednak momencie to wszystko zaczyna stawać się nową oficjalną rzeczywistością i narracją. To co w normalnych czasach uznawano by za rażące naruszenia praworządności staje się normą, a zmęczone i zagonione dniem codziennym społeczeństwo przestaje zwracać uwagę. Gdy media, kierujące się albo plemiennym zewem wierności, albo niewybaczalną niedbałością redakcyjną i lenistwem, nadal mówią o Przyłębskiej jako „Pani Prezes”, o osobach wybranych niezgodnie z konstytucją „sędziowie TK”, a o nieważnych orzeczeniach „sądu Przyłębskiej” mówią „wyroki TK”, w ten sposób następuje zakorzenienie w świadomości publicznej niekonstytucyjności i bezprawia. Te ostatnie w sposób niezauważalny stają się częścią naszego codziennego życia. W końcu nikt już nie pamięta, jak to wszystko się stało, kto jest sędzią wybranym zgodnie z Konstytucją, a kto nie, co jest nie tak z Izbą Dyscyplinarną Sądu Najwyższego itp. W wyniku tej maskarady bezczelna niekonstytucyjność i bezprawność zamachu stanu, który dokonał się w Polska w latach 2015–2023 staje się codziennością, są wręcz obłaskiwane i zaczynają uchodzić za normalne, ponieważ … życie musi się toczyć dalej. Bezprawie staje się naszą oswojoną codziennością…31.

Strona 5 z 20« Pierwsza...34567...1020...Ostatnia »