• Varia
  • Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 2(44)/2021, dodano 25 sierpnia 2021.

Mirosław Filipowicz. Wspomnienia z lat 1939–1980. Spisane w latach 1981–19821

Byłem pierwszym, którego spotkał zaszczyt takiej rozmowy. Zanim jednak mój szef zdążył przejść do istoty sprawy, ja wręczyłem mu rezygnację ze stanowiska sędziego. Nie okazał szczególnego zaskoczenia moją decyzją, ale zaczął mnie przekonywać o jej niecelowości, wskazując też na jej – według niego – przedwczesność. Powiedziałem mu wprost, że na przestrzeni 30 lat zostałem po raz czwarty okłamany przez tzw. władzę ludową i teraz właśnie uznałem, że limit błędów się wyczerpał. Podobno były potem jeszcze jakieś głosy z ministerstwa, ale wobec mojego twardego stanowiska 2.2.1982 r. wręczono mi zwolnienie ze służby z dniem 31.1.1982 r. I tak oto zakończyła się moja 34-letnia praca w sądownictwie.

Prawie wszyscy sędziowie ugięli się pod presją. Poza mną jeszcze jeden złożył rezygnację (ale pod koniec 1982 r.). Ponadto sędzia z mojego wydziału odeszła z sądu, kiedy przydzielono ją do składu sądzącego działacza Solidarności, a inna wystąpiła po wydaniu kilku wyroków politycznych.

Od lutego prowadzę żywot emeryta. Wbrew temu, czym mnie straszono i czego sam się obawiałem, nie odczuwam ani nudy, ani pustki. Utrzymuję nadal częste kontakty z sądem, a raczej z sędziami, którym pomagam rozwiązywać prawne łamigłówki. Trochę zajmuję się czteroletnim wnukiem Krzysiem (kto wie, może też będzie sędzią?), czasem pod naciskiem żony sprzątam mieszkanie. Zakupów nie robię.

Każda kolejna wizyta w sądzie utwierdza mnie w przekonaniu, że moje odejście było absolutnie słuszne. Abstrahując od strony moralnej, sama atmosfera w sądzie jest ciężka od wydawanych wyroków. Sędziowie przygnębieni i zestresowani. Wszystko to dowodzi trafności mojej decyzji. Byłem pewien, że moje oficjalne stosunki z sądem zakończyły się w chwili odejścia, czyli w styczniu 1982 r.

Tymczasem kilka dni temu, a więc prawie po roku, dowiedziałem się o RZECZYWISTEJ przyczynie mojego odejścia. Otóż w sprawozdaniu egzekutywy z osiągnięć partii po roku trwania stanu wojennego znalazł się taki passus: „Stanowcza postawa organizacji partyjnej ZMUSIŁA dwóch sędziów o odmiennych poglądach politycznych do odejścia z sądu”. Brawo dzielni towarzysze – prawda, prawda i tylko prawda! Okazuje się, że gówno zawsze na wierzch wypłynie. Przypomina mi się historyjka sprzed trzydziestu kilku lat, kiedy zapytałem znajomego, byłego ziemianina, co robi w przedsiębiorstwie, w którym był zatrudniony. Odpowiedziałem z filozoficznym spokojem: „Pełnię rolę osełki do ostrzenia czujności klasowej”.

No i tyle. Pisałem te wspomnienia przez pierwszy rok stanu wojennego, a kończę, gdy stan wojenny został zawieszony. Ciąg dalszy dopiszę, gdy imperium się rozpadnie, co jak przewiduję, nastąpi niedługo.

Tego sobie i czytającym życzy autor.

1 Publikowany fragment obejmuje s. 201–204. Książkę wydała Oficyna Wydawnicza AKWEDUKT (Wrocław 2021). Redakcja dziękuje rodzinie Sędziego Mirosława Filipowicza za zgodę na publikację.

2 Wiosna Ludów – wystąpienia rewolucyjne na terenie Europy w latach 1848–1849, mające na celu walkę o wolność, swobody obywatelskie, a także o niepodległość.

3 Par excellence (fr.) – w całym tego słowa znaczeniu, w najwyższym możliwym stopniu.

4 USP – prawo o Ustroju Sądów Powszechnych.

5 MKZ – Międzyzakładowy Komitet Założycielski nowych związków zawodowych.

Strona 3 z 3123