• Ważne pytania
  • Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 3(41)/2020, dodano 18 stycznia 2021.

Należę do sędziów naiwnych, którzy dotychczas wierzyli, że żaden rzecznik dyscyplinarny nie odważy się na ingerencję w proces orzeczniczy
z SSA Maciejem Żelazowskim rozmawia

Tomasz Zawiślak
(inne teksty tego autora)

pobierz pdf

Tomasz Zawiślak: Panie Sędzio, czy kilka lat temu w najśmielszych snach przypuszczał Pan, że będzie ścigany za wykonanie uchwały Sądu Najwyższego?

Maciej Żelazowski: W pierwszej kolejności chciałbym bardzo podziękować za zaproszenie do wypowiedzenia się na łamach kwartalnika „Iustitia”. Jednocześnie chciałbym zaznaczyć, że należę do tego pokolenia sędziów, któremu wpajano, że sędzia faktycznie powinien być niewidoczny, a jedyna forma jego wypowiedzi to orzeczenia. Stąd nie mam doświadczenia w wypowiedziach takich jak ta, i z góry przepraszam za oczywiste niedociągnięcia. Obecne jednak realia wymusiły na mnie zmianę powyższego stanowiska i spowodowały, że staram się, przynajmniej w niewielkim zakresie, włączyć się w dyskusję nad kwestiami praworządności w Polsce.

Odpowiedź natomiast na pytanie jest chyba dla wszystkich oczywista. Myślę, że jeszcze kilka lat temu żaden sędzia nie przypuszczał, że zastosowanie się do jakiejkolwiek uchwały Sądu Najwyższego, a szczególnie do uchwały trzech połączonych Izb, mogłoby być oceniane w kategoriach przewinienia dyscyplinarnego, a nawet, tak jak w moim przypadku, przestępstwa. Przecież uchwała połączonych Izb Sądu Najwyższego ma moc zasady prawnej i jakkolwiek zasady prawne wiążą tylko składy Sądu Najwyższego, to w praktyce miały zawsze olbrzymi wpływ na treść orzecznictwa sądów powszechnych. Przecież uchwały zawierają zawsze określoną wykładnię przepisów, są poparte szeroką argumentacją i olbrzymią wiedzą oraz autorytetem Sądu Najwyższego. Nie sposób też pominąć tego, że uchwała dotyczy bezwzględnej przyczyny odwoławczej, której występowanie w postępowaniach karnych sądy winny badać w każdej sprawie, z urzędu i niezależnie od zakresu zaskarżenia. Faktycznie zatem ściganie dyscyplinarne mojej osoby związane jest z treścią konkretnego orzeczenia i tak naprawdę ingeruje w konstytucyjnie zagwarantowaną niezawisłość sędziowską. Ciekawe jest też to, że przynajmniej w moim przypadku, zastosowanie się do uchwały połączonych Izb Sądu Najwyższego i wynikającej z niej zasady prawnej, obok rzekomego naruszenia szeregu przepisów, ma stanowić jednocześnie uchybienie godności sędziowskiej. Zaczynam się zatem zastanawiać co obecnie rozumiane jest za działanie godne sędziego i niestety odpowiedź jawi się jako oczywista, takie działanie, które zgodne jest z wolą władzy wykonawczej i ustawodawczej. Wszczęte wobec mojej osoby postępowanie dyscyplinarne odbieram też jako próbę zastraszenia środowiska sędziowskiego. Zauważam bowiem, że wszelkie obecne działania nakierowane są na utrwalenie za wszelką cenę obecnego modelu funkcjonowania Krajowej Rady Sądownictwa, powołania sędziów czy podporządkowania sądownictwa władzy wykonawczej i zmierzają do wyeliminowania wszelkich przypadków kwestionowania takiej sytuacji i wskazywania na kwestie praworządności. Wystarczy chociażby spojrzeć jak zmieniono przepisy ustawy – Prawo o ustroju sądów powszechnych, w której nie tylko wprowadzono nowe postaci deliktów dyscyplinarnych, nie tylko zabroniono podejmowania określonych uchwał, nie tylko bezwzględnie uzależniono powołanie rzecznika dyscyplinarnego od władzy wykonawczej, ale jeszcze zmieniono treść art. 55 § 1 tej ustawy, wprowadzając uregulowanie mówiące, że sędzią sądu powszechnego jest osoba powołana na to stanowisko przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, która złożyła ślubowanie wobec Prezydenta RP, i jednocześnie wyeliminowując zapis mówiący o powoływaniu sędziów na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa. To ostatnie zatem działanie ewidentnie wskazuje, jak władza wykonawcza zabezpieczyć się stara przed kwestionowaniem udziału obecnej Krajowej Rady Sądownictwa w procesie powołania sędziów, pozostawiając jej jednocześnie olbrzymie kompetencje w procesie nominacyjnym.

Strona 1 z 41234