- Ważne pytania
- Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 3(41)/2020, dodano 18 stycznia 2021.
Należę do sędziów naiwnych, którzy dotychczas wierzyli, że żaden rzecznik dyscyplinarny nie odważy się na ingerencję w proces orzeczniczy
z SSA Maciejem Żelazowskim rozmawia
T.Z.: Dlaczego Pan się zdecydował na ten krok? Można było się przecież spodziewać reakcji rzeczników dyscyplinarnych. Czy nie obawia się Pan sankcji wynikających z tzw. ustawy kagańcowej?
M.Ż.: Przede wszystkim należało i należy to do moich obowiązków orzeczniczych związanych z badaniem występowania bezwzględnej przyczyny odwoławczej. Od początku też wskazywałem na niezgodność powołania członków obecnej Krajowej Rady Sądownictwa chociażby z treścią art. 187 Konstytucji RP. Z przepisu tego przecież jasno wynika kogo może do Krajowej Rady Sądownictwa wybrać Sejm i Senat i regulacje wprowadzone w tym zakresie ustawą z 8.12.2017 r. ewidentnie ww. przepis Konstytucji RP naruszają. Zresztą olbrzymie wątpliwości wywoływało nawet to, czy niektórzy członkowie obecnej KRS, powołani zostali w zgodzie z ustawą z 8.12.2017 r. Od początku też wskazywałem, że powyższe kwestie rzutują na ocenę prawidłowej obsady sądu. Moje zatem działanie było zwykłą konsekwencją stanowiska, jakie od początku wprowadzonych przez obecną władzę zmian prezentowałem. Mimo wszystko należę też chyba do sędziów naiwnych, którzy dotychczas wierzyli, że żaden rzecznik dyscyplinarny nie odważy się na ingerencję w proces orzeczniczy, bo jako taką ingerencję odbieram postawienie mi zarzutu dyscyplinarnego, nawet jeżeli formalnie nie odwołuje się on do treści wydanego przeze mnie orzeczenia. Przecież rzecznikiem dyscyplinarnym, czy jego zastępcami są sędziowie, którzy winni rozumieć konieczność badania występowania bezwzględnej przesłanki odwoławczej i tego, że kwestia ta należy do zakresu orzecznictwa, nie mówiąc już o znaczeniu niezawisłości sędziowskiej. Z oczywistych względów nie chcę też tutaj omawiać wręcz absurdalności postawionego mi zarzutu. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że w zasadzie za zarzucane mi przewinienie dyscyplinarne przewidziane są jedynie dwie najsurowsze kary (złożenie z urzędu lub przeniesienie na inne miejsce służbowe), ale zupełnie nie przyjmuję do wiadomości tego, że mógłbym zostać ukarany za wykonywanie obowiązków orzeczniczych. Zdaję sobie jednak sprawę z obecnych realiów, w tym z oczywistego łamania treści orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z 8.4.2020 r., w którym nakazano wstrzymanie Działalności Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, czy uchwały połączonych Izb Sądu Najwyższego z 23.1.2020 r. kwestionującej umocowanie do orzekania osób zasiadających w tej Izbie i konsekwencji z tego dla mnie płynących (możliwość zawieszenia w czynnościach, ograniczenie wynagrodzenia, uchylenie immunitetu, o samym skazaniu nie mówiąc). Przestrzeganie jednak praworządności i zasad demokratycznego państwa prawa, a także tak po ludzku mówiąc, uczciwości i szacunku dla tego co dotychczas robiłem, jest dla mnie istotniejsze niż ewentualne konsekwencje, jakie mnie dotkną. Szkoda mi tylko ewentualnych trudności dla moich najbliższych, ale mam w nich pełne wsparcie. Spotkałem się także z bardzo dużym wsparciem osób spoza najbliższego kręgu, od obietnic pomocy finansowej, po nawet propozycje nowej pracy. Patrzę zatem w przyszłość spokojnie, chociaż cały czas uważam, że tzw. ustawa kagańcowa nie wyłączyła działania treści art. 439 § 1 KPK i w żaden sposób nie pozbawia sędziego prawa, a raczej obowiązku, badania uregulowanej w nim kwestii występowania bezwzględnej przyczyny odwoławczej.
T.Z.: Czy czuje się Pan buntownikiem, który dokonał aktu sędziowskiego nieposłuszeństwa?
M.Ż.: Absolutnie nie czuję się buntownikiem. Zastosowałem się po prostu do uchwały połączonych Izb Sądu Najwyższego, podjąłem stosowne czynności i wydałem orzeczenie. Trudno w takiej sytuacji uznać za buntownika sędziego, który stara się przestrzegać roty ślubowania, dąży do przestrzegania praworządności oraz postępuje zgodnie z uchwałami Sądu Najwyższego. Raczej czuję się rozczarowany, że uchwała połączonych Izb Sądu Najwyższego nie znalazła szerszego oddźwięku i wskazana w niej kwestia nie jest badana przez sądy. Spotkałem się z argumentacją, że sądy w sytuacjach gdy strony (mam na myśli procedurę karną) nie podniosły zarzutu dotyczącego zaistnienia bezwzględnej przesłanki odwoławczej, jej występowanie badały „milcząco” i nie dawały temu wyrazu w orzeczeniach i dlatego obecnie też nie ma potrzeby innego postępowania. Takie jednak tłumaczenie uznaję za unik, albowiem sytuacja wskazana w uchwale połączonych Izb Sądu Najwyższego z 23.1.2020 r. ma charakter systemowy i związana jest z ewidentnym podporządkowaniem czy uzależnieniem obecnej Krajowej Rady Sądownictwa od władzy wykonawczej. Ponadto, badanie występowania rozważanej tutaj bezwzględnej przyczyny odwoławczej nie może się odbyć bez wcześniejszego zgromadzenia dowodów, np. protokołów posiedzeń kolegium sądu, a tym samym nie może się odbyć „milcząco”. Na temat natomiast sędziowskiego nieposłuszeństwa, przeczytałem jakiś czas temu, że dotychczas cywilne nieposłuszeństwo miało charakter antysystemowy i wiązało się z kontestowaniem porządku prawnego, a ewentualne obecne nieposłuszeństwo sędziowskie ma charakter systemowy i dąży do poszanowania demokratycznego systemu prawnego.