- Mowa prezesowa
- Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 1(11)/2013, dodano 11 kwietnia 2013.
Nami grają
W 1981 r., w trakcie niezapomnianych 16 miesięcy wolności – między sierpniem 1980 a grudniem 1981, czyli stanem wojennym – w kabarecie „Pod Egidą” Jan Pietrzak i Piotr Fronczewski odgrywali scenkę gry w szachy. Oczywiście w szachy polityczne. Obaj wykonywali ruchy pionkami w postaci swoich ludzi. Padały teksty: „– Ale Maciury niech pan mi nie rusza! – Dlaczego, on był u mnie? – Bo się bał powiedzieć, pan go spyta! – Ja się mam Maciury pytać, jeszcze czego…” Albo: „– No tak, kiedyś on grał, teraz nim grają…”
Nim grają. To zjawisko nie zmieniło się, mimo upadku ówczesnego ustroju, politycy uwielbiają grać ludźmi. A ostatnie wydarzenia nakazują się zastanowić: grają? Jasne, że grają, kto ma władzę, ten gra ludźmi. Sądownictwo powinno być poza tą grą, powinno być niezależną władzą. „Trzecią”, jak mówi Monteskiusz i Konstytucja RP. A czym jest? Trzeba by się przyjrzeć ruchom – w pojęciu szachowym – wykonywanym przez głównych graczy polskiej szachownicy politycznej. Kim grają? I czy nami przypadkiem też nie grają?
Krajowa Rada Sądownictwa zaskarżyła do Trybunału Konstytucyjnego ustawę obniżającą sędziowskie wynagrodzenia w 2012 r. Minister Sprawiedliwości jednak cały czas głosił: o wyrok Trybunału jestem spokojny, ustawa będzie uznana za zgodną z Konstytucją. Skąd to wiedział? Po prostu Prezes TK rok wcześniej w swojej opinii napisał: ustawę obniżającą wynagrodzenia sędziów należy w taki a taki sposób sformułować, wtedy będzie zgodna z Konstytucją. I tak też ją sformułowano. Potem Pan Prezes zasiadł w Trybunale i przewodniczył składowi orzekającemu, który oceniał, czy zaproponowana przez Pana Prezesa ustawa jest zgodna z Konstytucją. I cóż za rewelacja: jest zgodna! Usłyszeliśmy, że istnienie budżetu też jest przewidziane w Konstytucji i że budżet jest ważniejszy od konstytucyjnych gwarancji niezawisłości sędziowskiej. Tak naprawdę chodziło – w skali budżetu – o nikłe promille, a z ust osoby cieszącej się naszym pełnym zaufaniem dowiedzieliśmy się (na łamach Kwartalnika), że obniżenie wynagrodzeń w 2012 r. było karą wymierzoną sędziom przez premiera za to, że ośmielili się go krytykować. Mamy znać swoje miejsce w szeregu – z naciskiem na słowa „w szeregu”. Nie wolno nam próbować grać. Nami grają.
Trudno mi wyobrazić sobie sędziego, który najpierw publicznie poinstruowałby stronę, jakie działania ma podjąć, a następnie oddalał powództwo przeciwko tej stronie zgodnie z zasadą, że skoro stosowała się do jego instrukcji, to postąpiła zgodnie z prawem. Wyobrażam sobie takiego sędziego tylko jako obwinionego dyscyplinarnie w związku z niewyłączeniem się z orzekania. Prezes TK jest wolny od takich obaw. Mógł za to ogłosić publicznie, że to „Iustitia” łamie Konstytucję, bo, jego zdaniem, jest związkiem zawodowym. Parę dni wcześniej mógł odmówić przyjęcia wniosku tejże „Iustitii” o dopuszczenie do udziału w postępowaniu – co uczynił jako bezstronny przewodniczący składu orzekającego. Ustawa stanowi, że nie musiał uzasadniać takiej decyzji. I można było orzekać w spokoju. My głosu nie mamy, o wyłączenie sędziego wnieść nie możemy, ustawodawca tak określił naszą sytuację prawną, aby progi Trybunału Konstytucyjnego były dla nas – jako dla jedynej grupy zawodowej w Polsce – nieosiągalne. Nie zagramy. Nami grają, sędziami.
Na przełomie 2012 i 2013 r. na wszystkie sposoby odmieniano nazwisko naszego warszawskiego kolegi: Igor Tuleya. Jego kwieciste uzasadnienie wyroku i komentarz pod adresem CBA oraz jego metod działania wywołało polityczną burzę. Jedni żądali głowy sędziego, inni bronili niezawisłości sędziowskiej. Właśnie: czy niezawisłości? Bo przecież linia podziału na broniących i atakujących sędziego była ściśle polityczna. Dla tych, którzy kiedyś utworzyli i obsadzili kadrą CBA – a upolitycznienie tej instytucji widoczne było nawet z Księżyca – sędzia był oszczercą w todze, którą należy z niego zedrzeć, oszczercę zaś zniszczyć, jak najsurowiej ukarać i zlustrować do dziesiątego pokolenia. Dla tych, którzy twórców CBA zwalczali jako politycznych przeciwników, był to niezawisły sąd i odważny, szczery sędzia. A dla kogoś, kto chciał stać pośrodku, „sędzia powiedział o jedno zdanie za dużo”.