• Ważne pytania
  • Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 1(1)/2010, dodano 31 grudnia 2011.

Pozostaję szeregowym członkiem „Iustitii” i nie narzekam z tego powodu
z sędzią Marią Teresą Romer rozmawia

Grzegorz Szacoń
(inne teksty tego autora)

Grzegorz Szacoń: Pani Sędzio, była Pani jedną z założycielek i długoletnim Prezesem Zarządu „Iustitii”. Po co zakładaliście „Iustitię”?

Maria Teresa Romer: To się zaczęło w bardzo nietypowy sposób, a mianowicie wizytą sędziów w Niemczech w 1990 r. Wcześniej była wizyta sędziów niemieckich w Polsce. Do rozmów z gośćmi z Niemiec i wyjazdu do Niemiec typowani byli przede wszystkim sędziowie pracujący w Ministerstwie Sprawiedliwości i głównie członkowie partii. Niemcy zorientowali się, że nie rozmawiają z sędziami, tylko z urzędnikami i kategorycznie zażyczyli sobie spotkania z sędziami, wręcz wymusili ten kontakt. Dzięki temu doszło do spotkania w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Powiedziałam wówczas kilka słów o sytuacji sędziów w Polsce i niezawisłości sędziowskiej. Do mojej wypowiedzi dołączyło jeszcze kilku sędziów. Efekt był taki, że członkowie niemieckiego stowarzyszenia sędziów zwrócili się do Ministerstwa o korektę listy zaproszonych przez nich gości, powiększając ją o nasze nazwiska. W drodze powrotnej z Niemiec, w pociągu, koledzy uznali, że trzeba założyć stowarzyszenie sędziów, celem którego będzie zbudowanie autorytetu sędziów, mocno nadwątlonego w czasach PRL-u, pomoc sędziom w problemach etycznych, a także zawodowych, uświadomienie odwagi w orzekaniu, zgodnie z własnym sumieniem. Byli sędziowie, którzy w okresie PRL-u wspaniale się zachowywali, ale też byli tacy, którzy hołdowali stylowi sądzenia, który nosi nazwę telephone-justice.

G.S.: Jakie to były czasy dla sędziów? Na jak duże respektowanie domeny sądownictwa mogliście liczyć ze strony tzw. władzy?

M.T.R.: Czas przedokrągłym stołem to był czas, w którym sędziowie byli wystawieni na wielką próbę.Niezawisłość, tak jak i teraz, zależała od odwagi sędziego i nieulegania naciskom. Sędziowie zachowywali się różnie, szczególnie w okresie stanu wojennego. Dlatego wraz z myślą o stowarzyszeniu marzyli się nam sami sędziowie odważni, niezawiśli, etyczni, dobrze przygotowani do pełnienia swojej misji. To był punkt wyjścia. Oczywiście w naszych założeniach mieściły się też dobre warunki pracy, podwyższenie wynagrodzeń i zniesienie nagród uznaniowych jako instrumentu wywierania presji na
sędziów.

G.S.: A chcieliście cokolwiek uzyskać od tej „władzy” dla sędziów?

M.T.R.: Mówimy o władzy po okrągłym stole? Wierzyliśmy, że zrobi wszystko dla zagwarantowania niezawisłego wymiaru sprawiedliwości. Działała już wtedy Krajowa Rada Sądownictwa, w której pokładaliśmy ogromne nadzieje.Jeśli chodzi o Stowarzyszenie, to nie mieliśmy ani chęci, ani zamiaru narzucania czegokolwiek sędziom. Zależało nam na tym, aby sędziowie sami decydowali, co chcą robić w stowarzyszeniu i czego od niego oczekują. Naszym założeniem było otwarcie sędziów na Europę i świat przez kontakty międzynarodowe i szkolenia. Ogromną pomoc uzyskaliśmy od Amerykańskiego Stowarzyszenia Prawników. To oni m.in. sprowadzili dla nas komputery, które przez lata służyły nie tylko Stowarzyszeniu, ale także sądom, a był to czas, gdy komputery i znajomość pracy na nich była praktycznie żadna.

 

G.S.: „Iustitia” miała być powszechna, czy elitarna?

M.T.R.: „Iustitia” miała być stowarzyszeniem sędziów, którzy chcą działać dla dobra całego środowiska, a także społeczeństwa. Założeniem było, aby społeczeństwu dać sędziów reprezentujących jak najwyższy poziom nie tylko zawodowy, ale moralny i intelektualny. Chcieliśmy mieć w Stowarzyszeniu sędziów najlepszych, którzy swoim postępowaniem dawaliby wzór innym. Nie zależało nam na stworzeniu „organizacji masowej”. W tym znaczeniu „Iustitia” była i miała być elitarna. Sędziowie zrzeszeni w Stowarzyszeniumieli swobodę w podejmowaniudziałań, które uważali za celowe ze względu na lokalne potrzeby i problemy. Stąd idea samodzielności oddziałów i ich osobowości prawnej. „Iustitia” nie miała być monolitem, lecz federacją oddziałów. Pierwotna nazwa stowarzyszenia brzmiała „Stowarzyszenie Sędziów Orzekających – Iustitia”. Tajemnica tej nazwy polegała na tym, że nie chcieliśmy mieć w Stowarzyszeniu sędziów–urzędników ministerialnych, którzy czasami od lat nie orzekali, a na problemy sędziów patrzyli zbiurokratyzowanym okiem. Ponadto, historia nas nauczyła, że przed zmianami politycznymi w 1989 r. w ministerstwie „lądowali” najczęściej sędziowie, którzy orzekali tak, aby nie narazić się władzy. Później, kiedy praca w ministerstwie przestała być swoistą nagrodą za lojalność wobec władzy, zmieniliśmy nazwę i formułę przyjęcia do Stowarzyszenia.

Strona 1 z 3123