• Ważne pytania
  • Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 2(44)/2021, dodano 25 sierpnia 2021.

Sędzia, który się boi
– nie jest już sędzią
wywiad z SSA w Warszawie Marzanną Piekarską-Drążek rozmawiają

Edyta Bronowicka i Tomasz ­Zawiślak
(inne teksty tego autora)

pobierz pdf

Pytania przygotowali: Edyta Bronowicka*, Tomasz Zawiślak**

Edyta Bronowicka, Tomasz Zawiślak: Czy orzekając w sprawie sędziego Igora Tuleyi i pisząc uzasadnienie, w którym Sąd Apelacyjny w Warszawie jednoznacznie stwierdził, że Izba Dyscyplinarna nie może orzekać, liczyła się Pani z możliwością wszczęcia przeciwko Pani postępowania dyscyplinarnego, bądź z innymi szykanami ze strony władzy politycznej?

Marzanna Piekarska-Drążek: Tak, liczę się oczywiście z represją dyscyplinarną, a nawet karną ze strony władzy. Wskazuje na to traktowanie sędziów w ciągu ostatnich kilku lat przez rządzących polityków, przez władze resortu sprawiedliwości i podlegających im, czy ulegających, prokuratorów oraz specjalnych rzeczników dyscyplinarnych. Czerpię też doświadczenie (gorzkie) z poprzedniego okresu tych samych rządów i tego samego ministra w latach 2006–2007 i ówczesnych ordynarnych prób zdyskredytowania sędziów.

W żadnej mierze nie kieruję się przy orzekaniu obawami związanymi z tymi zjawiskami. Sędzia, który się boi i zaczyna kalkulować, co jest opłacalne, albo co mu zapewni spokój – nie jest już sędzią.

Od około 20 lat sądzę najgroźniejszych przestępców i najokrutniejsze zbrodnie, na pierwszej linii walki z przestępczością zorganizowaną, z grupami przestępczymi o charakterze zbrojnym. Myślę, że żaden z polityków i urzędników ministerialnych, choćby najwyższego szczebla, próbujących różnych form dyskredytowania, nacisków czy pogróżek pod naszym adresem, nie ma pojęcia o konstrukcji psychicznej sędziów. Wyraził to w wywiadzie Pan Prokurator Józef Gacek, któremu Izba Dyscyplinarna uchyliła immunitet w lipcu 2020 r. za niesprostanie oczekiwaniom politycznym w śledztwie dotyczącym katastrofy smoleńskiej. Powiedział że prokuratorzy i sędziowie karni to twardzi ludzie, żyją twardo i nie można ich zastraszyć.

Nie chodzi tylko o sędziów karnych. To jest generalnie twarda służba, wymagająca ogromnych wyrzeczeń, koncentracji, cichej, ciężkiej pracy i opanowania, ukształtowanego charakteru, i oderwania się od ocen komentarzy czy nacisków zewnętrznych. Liczy się dobro sprawy, sprawiedliwe osądzenie. Żadne osobiste sprawy czy naciski nie wchodzą w grę.

Z satysfakcją stwierdzam, że w ciągu około 30 lat demokracji wpojono sędziom, wprost zakodowano w kodzie genetycznym zawodu, najlepsze zasady służby sędziowskiej, niezależność sądownictwa, niezawisłość sędziego, szacunek dla Konstytucji, potrzebę obrony praw obywatelskich – wolności, równości, szacunku, tolerancji i sprawiedliwości.

Z dumą słucham orzeczeń i uzasadnień młodych sędziów rejonowych, którzy podkreślają te wartości mimo szykan, hejtu, i tej całej machiny propagandowo-karnej utworzonej przeciwko odważnym sędziom.

Sędziowie wchłonęli konstytucyjną zasadę niezawisłości, a prezentacja tego dokonuje się właśnie w orzeczeniach broniących praw obywatelskich i to niezależnie kto je narusza.

Ryzyko niezadowolenia silniejszej strony – władzy – jest tu bez znaczenia.

E.B., T.Z.: Występowała Pani w charakterze obrońcy sędziego i to w głośnej sprawie. Co Panią skłoniło do podjęcia się obrony Pani Sędzi z Ostrołęki? Czy rola obrońcy wpłynęła na zmianę Pani postrzegania procesu sądowego i sądu jako takiego?

M.P.-D.: W 2006 i 2007 r. byłam obrońcą dwojga sędziów sądu okręgowego, którym prokuratura podporządkowana Ministrowi Z. Ziobrze postawiła zarzuty korupcyjne. Zarzuty te nie miały żadnych wiarygodnych podstaw dowodowych. Nakłaniano osoby skazane przez ten sąd i mające w toku inne sprawy, by w zamian za korzyści procesowe pomawiały sędziów. Akcja była zakrojona szerzej, przekazywano do mediów, że chodzi o wielu sędziów, prokuratorów, adwokatów i lekarzy. Ministerstwo karmiło niektórych dziennikarzy sugestywnymi „przeciekami”, hasłami „ośmiornica”, „największa afera w powojennym wymiarze sprawiedliwości”, itp. Sędziowie z mediów dowiadywali się o zarzutach, z którymi nie mieli nic wspólnego. Kiedy wreszcie prokurator wniosła o uchylenie immunitetu pierwszemu sędziemu (2 tys. za odroczenie kary), to z czasem okazało się, że sędzia w ogóle w tej kwestii nie orzekała. Podobnie było z zarzutem innego sędziego w kolejnej sprawie. Wyszło to dopiero przed Sądem Najwyższym w czasie drugiego czy trzeciego rozpoznania sprawy o uchylenie immunitetu. Wcześniej nie mieliśmy możliwości dowiedzenia braku związku sędziów z tymi sprawami, choć takie wyjaśnienia złożyli, gdyż przez kilkanaście miesięcy nie dopuszczono obwinionych ani obrońcy do materiału dowodowego, a prokurator nie uwzględniał naszych wniosków o przeprowadzenie dowodu z akt spraw.

Strona 1 z 3123