- Sądy za granicą
- Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 3-4(54)/2024, dodano 11 maja 2025.
Sztuczna inteligencja i mrówki: rewolucja postprzemysłowa
Historycznie rzecz biorąc, standardem dla wiarygodności dowodów w sądzie były zeznania świadków obecnych w otwartym dla publiczności sądzie, wspomagane zdjęciami, dokumentami i przedmiotami, które przyczyniają się do przedstawienia faktów sędziemu lub ławie przysięgłych. Takie dowody odzwierciedlają również wrażenia zmysłowe świadka. Czasami świadek zmarł przed rozprawą, więc zazwyczaj dowód był prowadzony do procesu sądowego w formie pisemnego zeznania. Dzięki technologii cyfrowej osoba ta może zostać wskrzeszona i zeznawać jako projekcja hologramowa. „Fotografie” jako takie już nie istnieją. Są one reprodukowane jako „obrazy” tworzone cyfrowo przez to, co widziała „kamera”. Chociaż taki obraz może być dokładniejszy niż wzrok przefiltrowany przez ludzki mózg, jest znacznie bardziej podatny na manipulacje, wprowadzając w ten sposób już na wstępie element nieufności co do autentyczności obrazu. Podobna manipulacja w przypadku nagrań głosowych lub dokumentów potencjalnie osłabia wiarygodność dowodów, a tym samym samego procesu. Dla prawnika, zwykle wykształconego w dziedzinie nauk humanistycznych, potrzeba pewnej edukacji w zakresie możliwości cyfrowych jest niezbędna do przygotowania odpowiedniego badania dowodów lub „świadków” w kontekście procesu.
Przykładem może być niedawne pojawienie się „chatbotów”, takich jak ChatGPT, które stały się modne w codziennej praktyce prawniczej. Ta forma „asystenta badawczego” jest zarówno szybka, jak i wygodna pod względem możliwości przeszukiwania baz danych lub tworzenia dokumentów, a niektórzy prawnicy postrzegają ją jako transformację13. Problemem związanym z wykorzystaniem chatbotów jako „asystentów badawczych” jest ich zdolność do „halucynowania” faktów, a nawet „tworzenia” innych „książek” wewnątrz programowania, bez wiedzy użytkownika. Rezultatem takiej „halucynacji” mogą być błędne wnioski, jeśli to właśnie jest celem badania14. Ta debata, bardzo aktualna w środowisku prawniczym, już teraz wprowadza ostrożność do dyskusji na temat autentyczności tego, co odkrywa chatbot15. Ujmując rzecz abstrakcyjnie, „w rzeczywistości chodzi o przejście od wiedzy jako próby zrozumienia rzeczywistości do danych jako opisu rzeczywistości”16. W tym zakresie chatbot najwyraźniej nie przekroczył jeszcze granicy między gromadzeniem danych a „wiedzą” o tym, czym jest rzeczywistość.
Być może jeszcze bardziej niepokojący przykład możliwości technologicznej manipulacji faktami miał miejsce kilka lat temu podczas procesu sądowego. Było to związane z transferem środków z banku w Stanach Zjednoczonych na konto zagraniczne wbrew tymczasowemu nakazowi sądowemu. Adwokaci powoda, który domagał się rozstrzygnięcia, nie byli „obeznani z technologiami cyfrowymi”, więc szukali porady, jak odzyskać środki. Doradzono im, że jeśli uzyskają kod numeryczny, za pomocą którego środki zostały wysłane i po prostu je odwrócą, pozostanie jeden zestaw „jedynek i zer”. Przy odrobinie szczęścia wszystko, co byłoby konieczne, to odwrócenie tych ostatnich cyfr, aby odzyskać pieniądze z zagranicy na amerykańskie konto bankowe. Pomimo początkowego sceptycyzmu ze strony prawników, instrukcje zostały wykonane, a pieniądze zostały odzyskane w ciągu 24 godzin od początkowego odkrycia transakcji. Fakt, że spowodowało to mały incydent dyplomatyczny, nie ma znaczenia. To, co jest istotne w tym przykładzie, to fakt, że bieg sprawiedliwości był w rzeczywistości kontrolowany przez technologię cyfrową tamtych czasów. Nie ma wątpliwości, że stwarza to obawy co do wiarygodności faktów, które są następnie przedstawiane ławie przysięgłych w pełnym procesie.
W konkretnym obszarze prawa przecięcie między technologią a naukami humanistycznymi jest dość wyraźne: chodzi o sztukę. Termin „sztuka” obejmowałby nie tylko sztuki plastyczne, ale także samą własność intelektualną, która musi być rozpatrywana w kontekście cyber-etycznym, niezależnie od tego, czy ma być stosowana na poziomie indywidualnym, czy w odniesieniu do społeczeństwa jako całości. Rzeczywiście, po kilku tysiącleciach systemu wartości, który sprzyjał rozwojowi materialnemu, intelektualnemu i duchowemu, pojawia się pytanie, w jakim stopniu społeczeństwo powinno odrzucić ten system na rzecz „cyberefektywności”, wiedząc, że jest to tak głęboko sprzeczne z intuicją?
W XXI w. nie ma wątpliwości, że napędzana technologią rewolucja postindustrialna i towarzyszące jej zakłócenia społeczne będą kontynuowane, prawdopodobnie z coraz większą prędkością. Powstanie więcej wynalazków, które do działania będą wymagały nowego kodowania. To, że kodowanie będzie wymagało nowych form technologii do jego przechowywania i realizacji jego celów, jest oczywiste. Połączy się to z kwestiami instytucjonalnymi, społecznymi, własności intelektualnej i praw autorskich, które już są w ruchu. W efekcie ten trend, który niesie ze sobą stopniowe zmniejszanie się udziału człowieka w codziennych czynnościach i zawodach, sprawia, że problem cybernetyczny staje się wyraźny i niepokojący. Rzeczywiście, wyścig może toczyć się między nami, ludźmi, a mrówkami, o to, które z nich jako pierwsze przywróci jakąkolwiek część tego, co było, lub po prostu pójdzie naprzód w kierunku tego, co dopiero może być.