- Z trybunałów europejskich
- Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 2(36)/2019, dodano 28 sierpnia 2019.
Wokanda luksemburska.
Trudna sztuka autoprezentacji, czyli o tym, jak organ podający się za KRS walczy o ponowne otwarcie ustnego etapu postępowania przed TSUE przez pryzmat wypowiedzi członków tego organu
Nie umilkły jeszcze echa opinii wydanej przez Rzecznika Generalnego TSUE Evgeniego Tancheva w połączonych sprawach A.K. (C-585/18) przy udziale Krajowej Rady Sądownictwa oraz CP (C-624/18) i DO (C-625/18) przeciwko Sądowi Najwyższemu (C-624/18 i C-625/18)1 przy udziale Prokuratora Generalnego zastępowanego przez Prokuraturę Krajową. Opinia ta i jej możliwe dla rozstrzygnięcia przed TSUE skutki były szeroko komentowane w mediach. Były one też przedmiotem wypowiedzi organu podającego się za KRS. Warto w tym kontekście przypomnieć wypowiedzi osób występujących w imieniu tego organu w toku rozprawy przed TSUE, aby zrozumieć, jak poczesną rolę w procesie przekonywania o legalności działania tego organu odgrywa sztuka autoprezentacji.
KRS zarzuca Rzecznikowi Generalnemu jednostronność opinii
O doniosłości tej opinii, a jeszcze bardziej – o doniosłości jej możliwych konsekwencji świadczy już zresztą choćby fakt, że 28.6.2019 r. organ podający się za KRS, który zgłosił się do postępowania i 14.5.2019 r. na rozprawie prezentował swoje stanowisko w sprawie, wydał uchwałę w przedmiocie tej opinii2. Konsekwencją tej uchwały jest datowany na 4.7.2019 r. wniosek KRS do Trybunału Sprawiedliwości UE o otwarcie na nowo ustnego etapu postępowania. W treści wniosku członkowie KRS argumentują, że okoliczności sprawy nie są jeszcze dostatecznie wyjaśnione. Rzecznik Generalny oparł swą opinię na faktach i argumentach, które nie były przedmiotem dyskusji między stronami, a przy tym pominął kwestie odnoszone przez Krajową Radę Sądownictwa, a jako źródła prawa potraktował zalecenia i postulaty środowisk i organizacji europejskich i międzynarodowych, które nie są znane jako źródła prawa, a do tego zostały sformułowane właśnie na potrzeby tegoż konkretnego postępowania. Wnioskodawcy punktują dostrzeżone przez siebie niespójności opinii. Co więcej, Krajowa Rada Sądownictwa uznaje, że opinia Rzecznika Generalnego TSUE nie spełnia standardów opinii prawnej. Zawiera bowiem wewnętrzne sprzeczności i braki, a przy tym jest jednostronna. We wniosku, a wcześniej w uchwale KRS, czytamy m.in.: „Rzecznik nie przeanalizował polskich przepisów krajowych, gdyż w sprawie C-585/18 Izba Dyscyplinarna nie jest właściwa do rozstrzygnięcia sporu głównego, na co zwracał uwagę przedstawiciel Krajowej Rady Sądownictwa. (…) Rzecznik expressis verbis odżegnuje się od stosowania podwójnych standardów, ale jednocześnie formułuje zasady, które sam relatywizuje, stwierdzając, że nie w każdym przypadku będą miały one zastosowanie. Rodzi to niebezpieczeństwo wybiórczego, dyskryminacyjnego stosowania prawa, a zatem uderza w fundamentalne zasady Unii Europejskiej – równości państw”.
Przedstawiciele KRS przekonują o ważności swego wystąpienia
Przy tak sformułowanym wniosku i jego treści, która została upubliczniona, a z której wynika, że przedstawiciele Krajowej Rady Sądownictwa dostrzegają konieczność uzupełnienia swego stanowiska w toku rozprawy przed TSUE, z całą mocą podkreślić trzeba, iż zupełnie inne odczucia co do swego wystąpienia, jego znaczenia i przydatności dla rozstrzygnięcia sprawy mieli członkowie KRS po powrocie z Luxemburga, gdzie 14.5.2019 r. na rozprawie byli wysłuchani, uprzednio też składając w postępowaniu swoje uwagi na piśmie. Oto przecież w dniu 21.5.2019 r., w czasie posiedzenia plenarnego KRS sędzia Jarosław Dudzicz i sędzia Dagmara Pawełczyk-Woicka wskazywali, że przed Trybunałem przedstawili stanowisko, które sprowadzało się w znacznej części do zreferowania tych treści, jakie znalazły się w opracowaniu pisemnym przyjętym przez KRS3. Sędzia J. Dudzicz wskazywał w sprawozdaniu ustnym na posiedzeniu plenarnym KRS, że w toku wysłuchania 14.5.2019 r. były zadawane pytania członkom KRS, w szczególności bardzo ważne było pytanie – tutaj reprezentanci KRS stwierdzili dość duży brak wiedzy po stronie Trybunału – jak byli wybierani sędziowie do Izby Dyscyplinarnej. Po krótce, jak sam stwierdził, przedstawił cały sposób procedowania i całą procedurę, a więc zespoły, rozmowy z kandydatami, kryteria, jakimi zespoły i Rada kierowały się przy wyborze tych kandydatów. „Ogólnie rzecz biorąc, moje wrażenia są dobre” – przekonywał zebranych członków KRS J. Dudzicz 21.5.2019 r. „Mam nadzieję że wiele wątpliwości, jakie narosły wokół Rady, dzięki naszym wystąpieniom zostały rozwiane i mogliśmy rzeczywiście przedstawić nieco inny punkt widzenia, jeżeli chodzi o Krajową Radę Sądownictwa czyli sposób powołania do Izby Dyscyplinarnej, aniżeli ten, który był prezentowany wcześniej przez innych uczestników postępowania (…) Uważam, że nasze wystąpienia były konieczne, były potrzebne i z pewnością przyniosą pożytek dla KRS”.
Sędzia D. Pawełczyk-Woicka wtórowała sędziemu J. Dudziczowi, przekonując: „oczywiście, tak jak tutaj powiedział Sędzia Dudzicz nasza obecność była tam konieczna, ponieważ brakowało głosu sędziów do sędziów; podniesienia takich argumentów, które przekonują, jakby nie było sąd, bo trybunał jest sądem. (…) Sędzia Dudzicz gównie zwalczał taki argument, który pojawiał się w stanowisku komisji i w stanowisku EFTA i tak naprawdę później był obecny w stanowisku stron, a mianowicie: wrażenie i kontekst. Bo wszyscy się zgadzali z tym, że jeżeli chodzi o Rady Sądownictwa, procedury wyboru sędziów, to jest to bardzo różnie uregulowane w różnych krajach Unii Europejskiej, że nie ma jednolitego standardu, że udział czynników politycznych w różnych procedurach naboru sędziów jest w niektórych krajach znacznie większy niż w Polsce. W Polsce można mówić o raczej minimalnym udziale. Ale to wszystko Trybunał wiedział, więc sędzia J. Dudzicz koncentrował się na przekonywaniu, jak mało oparta na prawdziwych przesłankach, czy – udowodnionych przesłankach, jest ta argumentacja oparta na wrażeniu i kontekście oraz na definicji sądu. To był główny nurt tego wystąpienia”.