• Temat numeru
  • Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 1(39)/2020, dodano 10 sierpnia 2020.

Wystąpienie prof. Marka Safjana na Uniwersytecie Warszawskim na uroczystości jubileuszowej w dniu 9.1.2020 r.

Moje przygody z prawem

Moje przygody z prawem to nieustanne wzloty i upadki. Na początku, gdy dokonywałem wyboru kierunku studiów w oparciu o mgliste przekonanie, że po takim wydziale będę mógł robić rozmaite rzeczy i że ten wybór jeszcze niczego nie przesądza, oczywiście nie myślałem, a raczej wręcz nie chciałem zostać prawnikiem. Miałem nieskończone 18 lat i bardziej mnie interesowała historia, ale wszyscy wmawiali mi, że to nie najlepiej rokujące studia na odnalezienie się w zawodowej przyszłości. I uległem. Właściwie do dzisiaj nie jestem pewny, czy nie należało wtedy upierać się jednak przy swojej pasji i fascynacji, z którą traktowałem historię, ale ten wątek muszę już niestety uznać za przebrzmiały, bo nie jestem go w stanie na obecnym etapie zmienić. Uczucie, że coś jest nie tak z prawem, dręczyło mnie i nie dawało spokoju przez wiele lat. Prawo traktowałem jako dziedzinę niesłychanie sformalizowaną, sztywną, mało naukową wreszcie. Cóż to za odkrycia naukowe i prawdy, których zasięg czasowy jest zawsze określony i nie wykracza poza określone ramy tekstu napisanego przez prawodawcę? Na techniczność reguł nakładała się logika formalna, która także – dodajmy – nie zawsze dawała sobie radę z poprawnością, a może dwuznacznością prawniczych sylogizmów. Studiowanie i uprawianie prawa w PRL‑u było prawdziwym wyzwaniem, bo na gruncie w miarę solidnych zasad i reguł nakładała się jeszcze w sposób nieubłagany ideologia, zaśmiecająca młode umysły i zacierająca prawdziwe oblicze starych czcigodnych konstrukcji.

Minęło sporo czasu zanim zacząłem spoglądać na prawo z innej nieco perspektywy, bardziej przyjaznym okiem, dostrzegać jego siłę i walory intelektualne. Na pewno przyczyniła się do tego postawa moich profesorów, mistrzów, ludzi którzy wprowadzali mnie stopniowo w świat prawa, pokazywali kierunek i obszary, których nie byłem w stanie samodzielnie wykryć. Wybrałem jako specjalizację prawo prywatne, co było zdecydowanie bardziej podyktowane sprzeciwem wobec ideologii, którą przesączona była w dużo większym stopniu cała sfera prawa publicznego, niż jakimś szczególnym zainteresowaniem kierowanym do tej dziedziny prawa. Dopiero na seminariach z prawa prywatnego prowadzonych przez profesora Tomasza Dybowskiego zacząłem rozumieć sens sporu o prawa i interesy i poczułem siłę prawa jako instrumentu osiągania określonych bardzo różnych celów, ale przy zachowaniu jego metod, podstawowych reguł i zasad, przyjętej hierarchii norm. Zrozumiałem na czym polega umiejętność i walor wykładni prawa, i jak wiele zależy, od kultury, wiedzy, erudycji, wyobraźni, szerokości spojrzenia samego interpretatora.

W mojej katedrze starano się, aby prawo było oddzielone od ideologii i broniło się przed nią za wszelką cenę. Pamiętajmy, że uniwersytecka kultura nauczania prawa, najczęściej jeszcze w oparciu o stare, przedkomunistyczne przedwojenne wzorce zakładała, że prawo to budowa cywilizacyjna, wznoszona cegła po cegle, w oparciu o fundamenty tkwiące w prawie rzymskim i narastająca stopniowo, w każdej epoce wzbogacana o nowe elementy, ozdobniki, rzeźby i konstrukcje architektoniczne. Z tymi doświadczeniami zacząłem lubić i doceniać prawnicze umiejętności. I na tym się kończył mój pierwszy (chyba najtrudniejszy) etap przygód z prawem. Ale na tym się nie skończyły moje poszukiwania tego, jak definiować prawo, jego funkcje i cele podstawowe, jego sens i rolę cywilizacyjną, jego status jako nauki. Każdy z nas poszukuje swojego Graala i dla mnie poszukiwane odpowiedzi na te pytania, to poszukiwanie mojego Graala. Czy prawo jest rzeczywiście, jak często sam mawiałem, sztuką piękna i słuszności – ius est ars boni et aequi?

Im lepiej rozumiałem czym mogłoby być prawo (lub raczej czym powinno być prawo), tym większe miałem rozterki i dylematy, za oknem dostrzegałem rzeczywistość przaśną, szarą, odbiegającą mocno od tego, czego sam nauczałem studentów naszego Uniwersytetu. Czy można być prawnikiem w kraju, w którym dominacja ideologii nad prawem była aż nadto widoczna? W prawie prywatnym infiltracja ideologicznych elementów, choć znacznie mniejsza niż w innych dziedzinach, wydawała się jednak szczególnie niebezpieczna, bo deformująca istotę konstrukcji tworzonych dla innej rzeczywistości, dla prawdziwego rynku i dla wolnych obywateli. Co z wolnością umów, jeśli istnieje przymus zawierania umowy, co z własnością, jeżeli prawdziwym właścicielem jest państwo i tylko państwo, co z regułami słuszności, jeżeli w zderzeniu interesu państwa i jednostki tylko ten pierwszy uzyskuje zawsze przewagę? A jednak szybko zrozumiałem, że prawo, zwłaszcza prawa prywatne, jeżeli natrafiało na mądrych, dobrze wykształconych i dysponujących odpowiednią wyobraźnią interpretatorów potrafiło zamienić się w finezyjny instrument przetwarzania rzeczywistości i niekiedy bardzo skuteczny środek ochrony indywidualnych interesów. Tak jak pisarze i dziennikarze, twórcy w czasach komunistycznych, którzy osiągali swój cel przez posługiwanie się metaforą, analogią historyczną, specyficzną symboliką, prawnicy przesuwali granice ochrony słusznych interesów i osiągali relatywnie bardzo wiele poprzez kunszt, precyzję i solidność konstrukcji np. w dziedzinie ochrony konsumentów, odpowiedzialności producenta, odpowiedzialności państwa czy ochrony dóbr osobistych.

Dzisiaj można z przekonaniem powiedzieć, że sfera ochrony praw osobistych była wręcz substytutem ochrony praw podstawowych jednostek w miejsce nieistniejących gwarancji konstytucyjnych. To był czas dobrej, solidnej dogmatyki prawniczej, swoistego prawniczego pozytywizmu, który zawężając z pełną świadomością pole wykładni, zapewniał jednocześnie mocny grunt dla zasady pewności i przewidywalności prawa, tworząc barierę dla infiltracji ideologii. Cóż to był za paradoks, zrozumiały tylko w kontekście tamtego czasu, formalizm podejścia w stosowaniu normy, dyktowany imperatywem skuteczniejszego chronienia praw jednostek! Warto o tym przykładzie pamiętać, dyskutując dzisiaj o naturze wykładni i zaletach wykładni funkcjonalnej.

Strona 2 z 41234