• Ważne pytania
  • Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 3(13)/2013, dodano 22 listopada 2013.

Trzeba się umieć postawić
z prof. Ewą Łętowską,
rozmawiają

Krystian Markiewicz i Bartłomiej Przymusiński
(inne teksty tego autora)

E.Ł.: To Pan mówi w tej chwili o tęsknocie za czymś, co się otrzymuje w wyniku mądrych lektur i kulturotwórczych przedmiotów szkolenia i edukacji. Nam się ciągle wydaje, że jeżeli my zrobimy jedną szkołę scentralizowaną, a w tej szkole powiększymy liczbę szkoleń dotyczących np. prawa karnego, cywilnego, procedury – to załatwione. A potrzebne nie tylko szkolenia „z przepisów”, ale i z komunikacji, języka, psychologii, bo to np. kwestia radzenia sobie ze stresem, z trudnościami opanowania sali. To ma swoje aspekty psychologiczne, więc nie byłoby źle, gdyby o czymś takim mówić. Nie ma sensu szkolić się głównie z tego, że zmieniły się przepisy np. o kosztach i teraz to należy robić to i to. Trzeba mówić, jak budować autorytet, co robić, jak się człowiek pomyli. Chodzi o kształcenie tzw. „umiejętności miękkich”. Na to się nie zwraca uwagi, a umiejętności miękkie w demokracji są akurat dla Trzeciej Władzy bardzo istotne. Autorytet buduje się z czasem. Nie zbuduje się autorytetu pohukiwaniem na sali, ale autorytet buduje się po przez różne drobiazgi. W warunkach demokracji, gdy sądy są trzecią władzą, a w każdym razie chcemy, aby zajmowały miejsce należne trzeciej władzy, szkolenie w zakresie umiejętności miękkich jest konieczne. Aby wzmocnić autorytet sędziów i sądów, trzeba zwrócić uwagę na budowę umiejętności poruszania się nie tylko w tekście, ale i w kontekście. Smutne, gdy sędzia nie widzi kontekstu, gdy nie dostrzegając kontekstu systemowego interpretuje tekst wąziutko i do tego a contrario. Niezwykle ważne są szkolenia z zakresu praw człowieka. I to nie tylko po to, aby znać orzecznictwo ETPCz, ale żeby się chociaż lampka ostrzegawcza włączyła we właściwym momencie, żeby sędzia wiedział, że jest zagrożenie popełnienia przez niego błędu. Jest jeszcze jedna rzecz, o której bardzo chciałam powiedzieć. Dlaczego sędziowie są niepewni swojego? Bo nie umieją pisać, nie umieją ułożyć sobie rozprawki, bo przecież uzasadnienie to jest właśnie rozprawka. Tego trzeba uczyć, uczyć jak pisać, jak stawiać problem, jak przedstawiać rozumowanie, jak uzasadniać subsumpcję. Uzasadnienie to nie zlepek cytatów z pism procesowych, ani zlepek wyimków z bezładnie wyciągniętych z Lexa orzeczeń. Chodzi o to, jak w logiczny sposób skonstruować wywód. Te uzasadnienia są często pisane źle, bo one są przeklejane.

K.M.: Trudno zakładać, by wszyscy sędziowie umiejętność sądzenia wyssali z mlekiem matki.

E.Ł.: Oczywiście tak nie jest. Zajęcia z sędziami w możliwie najszerszym zakresie powinni prowadzić doświadczeni, dobrzy sędziowie, tacy, którzy nie boją się ani sali, ani specjalnie zwierzchników. Chodzi też o to, że sędzia ma prawo czuć się na sali bezpiecznie w tym sensie, że jest pewny siebie, tego że się przygotował i wie, i nie ma prawa bać się własnego strachu, nie ma prawa bać się sali. Jest mnóstwo rzeczy dotyczących szeroko rozumianego sądowego savoir vivre. Duży pies jest pewny siebie. Sędzia powinien mieć umiejętność bycia takim „dużym psem”. Inna kwestia, która nam tu już wyszła w rozmowie – budowa autorytetu sędziego. Tego nie dostaje się w prezencie, lecz buduje się w cierpieniu i trudzie. Jeden z sędziów Sądu Najwyższego z goryczą opisywał mi sytuację, w której ktoś przyszedł do niego z gotową glosą (sugerującą pewien kierunek wykładni) i sugestią jej umieszczenia pod nazwiskiem tego sędziego. Ten oczywiście odmówił. Później jednak zobaczył tę samą glosę, wydrukowaną, opatrzoną nazwiskiem jego kolegi. Smutne. Nie można mieć jabłka i jednocześnie je zjeść. Jeszcze raz powtórzę: przejrzystość i integralność. Uczytelnianie swoich racji i spójność zachowania „za stołem” i prywatnie.

K.M.: W tym formowaniu sędziego jest również kwestia relacji „mistrz – uczeń”, której dziś w sądownictwie nie ma.

E.Ł.: Pamiętam doskonale, gdy robiłam aplikację, to się poczytywało za zaszczyt, jak się poszło na kawę i można było słuchać, co oni opowiadają. Pamiętam, gdy w podobnych okolicznościach z drżeniem serca zadałam pytanie Wielkiemu Sędziemu Jerzemu Ignatowiczowi „Proszę Pana, czy to jest tak, że jak sędzia ma sprawę, to on najpierw tak myśli, jak tę sprawę rozstrzygnąć, a potem sobie szuka w przepisach, czy na odwrót?” To był dla mnie wtedy problem!

K.M.: Czy Pani Profesor jest zwolenniczką tego, żeby sąd się do końca tłumaczył w uzasadnieniu, np. w sytuacji, gdy mamy pięć koncepcji prawnych tłumaczyć dlaczego piąta, a nie czwarta?

E.Ł.: Nie. Bez przesady. Ja bym pisała w ten sposób, aby zasygnalizować czytelnikowi z wyższej instancji, że widziałam różne rozwiązania, ale je wyeliminowałam, bo w danej sytuacji trzeba wybrać inne. Pisać jednak należy krótko, ale za to „gęsto”. To trudne i tego niestety nie uczą ani na studiach, ani na aplikacji. Odpowiedzialność to umiejętność uczytelnienia swoich racji. Nawet nie dlatego, aby kogoś do nich na sto procent przekonać, ale aby zademonstrować, że się o różnych rzeczach myślało i że się je, orzekając, przewidywało. W Trybunale Konstytucyjnym byłam ogromną orędowniczką pisania o skutkach orzeczenia Trybunału. Nie dlatego, aby coś komu „kazać” poza zakresem wyroku, ale aby uczytelnić wizję (może i błędną), jaka spoczywała u podstaw orzeczenia. Aby podkreślić, że nie zrobiono, czy nie napisano czegoś bezmyślnie, tylko celowo i z perspektywą jakiegoś dalszego ciągu. Chodzi o projekcję wizji, którą miał orzekający, gdy idzie o skutki jego orzeczenia. I oczywiście może się później okazać, że sąd działający po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego dojdzie do wniosku, że ta projekcja była nietrafna, gdy idzie o skutki. Proszę bardzo, to wtedy się w tym „następczym” wyroku sądu pisze, że te skutki są inne,i wtedy jest otwarta droga do tego, żeby orzec nie stosując się akurat do tego, co tam wynika z orzeczenia Trybunału. Proszę zwrócić uwagę, jaki tu jest mechanizm: przy takiej konstrukcji uzasadnienia przyjmuję, że się mogę mylić, ale jednocześnie chcę ujawnić jak myślę. Uczytelnienie tych racji zwiększa wiarygodność decyzji. To jest to, o co Pan Sędzia Markiewicz pytał, czy sędzia w uzasadnieniu musi opisywać wszystkie pięć koncepcji istniejących w danej kwestii? Nie musi. Ale musi przynajmniej pokazać, że brał je pod uwagę, bo wtedy to zwiększa wiarygodność wyroku: brał pod uwagę, tylko odrzucił.

Strona 5 z 10« Pierwsza...34567...10...Ostatnia »