• Temat numeru
  • Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 3(17)/2014, dodano 11 listopada 2014.

Trzeba szukać porozumienia
z prof. Romanem Hauserem, Przewodniczącym Krajowej Rady Sądownictwa,
rozmawiają

Krystian Markiewicz i Bartłomiej Przymusiński
(inne teksty tego autora)

Krystian Markiewicz: W ostatnim czasie trwa dyskusja na temat zmian w kształceniu sędziów. Jaka, według Pana Profesora, powinna być rola Krajowej Rady Sądownictwa w kształceniu sędziów?

Roman Hauser: Na początek muszę wyjaśnić, że Przewodniczący KRS jest tylko jednym z członków Rady, a Rada to przecież organ kolegialny. W KRS zawsze podejmujemy próby wypracowania wspólnego stanowiska. Dążymy do tego, aby w każdym wypadku stanowisko zostało uzgodnione w miarę jednomyślnie, choć jest ono zawsze wypadkową różnych poglądów. I taka właśnie jest uchwała z lutego 2014 r.1 Zwróciliśmy w niej uwagę na dwie zasadnicze kwestie. Pierwsza dotyczy relacji między Szkołą, Radą Programową i organem nadzoru. Ministerstwo Sprawiedliwości proponuje, aby nadzór sprawował Minister Sprawiedliwości. KRS wskazała na opinie Konsultacyjnych Rad Sędziów Europejskich, które zalecają, by nadzór nad szkoleniem sędziów, w tym także nad szkołami sądownictwa, sprawował organ taki jak Krajowa Rada Sądownictwa. Tego stanowiska bronimy. Druga kwestia dotyczy zmniejszenia wpływu Ministra Sprawiedliwości na kształtowanie składu osobowego kadry wykładowców. Regulacja przewidująca, że sprzeciw ministra wyklucza osobę zaproponowaną przez organy Szkoły, jest, naszym zdaniem, zbyt daleko idąca. Albo traktujemy poważnie Radę Programową Szkoły i jej oddajemy możliwość doboru wykładowców, albo likwidujemy taki organ i mówimy, że minister sprawiedliwości kształtuje sobie skład wykładowców. To są sprawy do wyjaśnienia.

Jeżeli chodzi o model szkolenia sędziów, to dochodzenie do zawodu sędziowskiego w Europie jest inne. W takich szkołach nie kształci się sędziów, tylko osoby dochodzące do wymiaru sprawiedliwości z różnych zawodów. Tam się uczą podstaw technik orzekania. Natomiast w Polsce poszliśmy w innym kierunku: po studiach ktoś idzie do Szkoły i tam go próbują uczyć orzekania. Mamy liczne przykłady wybitnych studentów, którzy otrzymują nominację sędziowską i za stołem nie potrafią wydać orzeczenia. Dlatego jestem zwolennikiem powrotu do asesury. W Niemczech jest sędzia na próbę i to dobrze funkcjonuje. Po 3–4 latach orzekania przez asesora mamy materiał, który pozwoli ocenić, czy możemy powołać tego kandydata na stanowisko sędziowskie. Wtedy moglibyśmy ocenić, jak kandydat orzeka, jaka jest stabilność jego orzekania, jak zachowuje się na sali i czy potrafi prowadzić proces w kulturalny sposób oraz czy opanował elementy techniki orzeczniczej.

Bartłomiej Przymusiński: Czy ten model asesury, który jest projektowany, nie będzie powielał pewnych negatywnych wzorców, które uwidoczniły się u schyłku poprzedniej asesury? Mam tu na myśli to, że asesor jest oceniany przede wszystkim za to, czy „załatwia” sprawy powyżej średniej wydziału. Asesor ma się w wydziale wyróżniać „załatwialnością”. Nie jest to sposób pozwalający szczególnie sprawdzić predyspozycje psychologiczne, asesor będzie orzekał jednoosobowo i inni sędziowie nie będą wiedzieli, jak się zachowuje na sali. Czy nie byłoby lepiej, gdyby asesor orzekał w składach wieloosobowych? Odpadłby wówczas również argument, że ktoś nie chce być sądzony przez niedoświadczonego asesora, bo w składzie byłoby jeszcze dwóch sędziów.

K.M.: Okazuje się, że w Polsce, w porównaniu z krajami germańskimi, mamy wielki luksus orzekania w składach jednoosobowych, ale jeżeli chodzi o pewien odbiór społeczny, to skład wieloosobowy ma zupełnie inny wymiar. W Niemczech sędzia na próbę nie może prowadzić niektórych spraw, może orzekać tylko i wyłącznie w składzie trzyosobowym.

R.H.: Na etapie prac legislacyjnych trzeba będzie do tego wrócić. Mam kontakty z sędziami niemieckimi i pytałem ich, czy sędzia społeczny jest potrzebny, czy przeszkadza, bo w Polsce odchodzimy od ławników. Niemieccy sędziowie mówią, że sędzia społeczny to dla sędziego niebywały luksus. Sędzia zawodowy orzekający z ławnikiem, jeżeli wyrok jest kwestionowany, może powiedzieć: „dajcie mi spokój, to lud orzekał, ja tylko kierowałem rozprawą i sporządziłem wyrok”. Myślę, że jeszcze jest wiele lat pracy przed nami, żeby dojść do optymalnych rozwiązań.

Strona 1 z 41234