• Temat numeru
  • Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 3(37)/2019, dodano 4 listopada 2019.

Akcja szkalowania sędziów zorganizowana w Ministerstwie Sprawiedliwości

Czego uczy skandal ujawniony w ministerstwie sprawiedliwości?

Piotr Mgłosiek*

Być może nie wszyscy zgodzą się z tezą, że dzień 19.8.2019 r. przejdzie do historii kształtowania się wolnego sądownictwa w Polsce. Z całą pewnością jednak dzień ten będzie stanowił ważną cezurę, gdy przyjdzie czas dokonywania podsumowań, tego co działo się w ostatnich latach na obszarze sądowego wymiaru sprawiedliwości. Choćby dlatego, że sędziowie uważający się dotąd za „reformatorów sądów”, którzy swe działania realizowali, mając na ustach wzniosłe słowa, w ciągu zaledwie kilku godzin utracili jakikolwiek mandat, szczególnie ten moralny, do decydowania o sposobie przeprowadzania zmian, a być może również do trwania na swych stanowiskach orzeczniczych. Rzecz to bowiem niemająca precedensu w całej Europie, by pod auspicjami ministerstwa najwyżsi jego urzędnicy organizowali zinstytucjonalizowany proces dyskredytacji osób, które uważali za swych przeciwników, używając do tego z pełną świadomością niesprawdzonych informacji, plotek czy wręcz pomówień.

Zgodnie z doniesieniami medialnymi sędziowie przebywający na delegacjach w ministerstwie sprawiedliwości, piastujący tam najwyższe funkcje, wraz z co najmniej trzema członkami KRS, zastępcami głównego rzecznika odpowiedzialności dyscyplinarnej oraz kilkoma sędziami sądów wszystkich instancji, którzy swe stanowiska, również prezesowskie, zawdzięczają politykowi, tworzyli zamknięte grupy w internetowych komunikatorach. Tam właśnie częstokroć używając knajackiego języka pełnego wulgaryzmów, niektórzy z nich podejmowali kierunkowe działania, stanowiące niewątpliwie rażące naruszenie zasad etyki sędziowskiej, a być może nawet wypełniające znamiona odpowiednich czynów zabronionych. Negatywni bohaterowie skandalu w obliczu kolejnych publikacji prasowych zawierających screeny ich rozmów i planów, przyjęli wieloraką postawę, od zaprzeczeń, przez milczenie, na inicjowaniu odwetowych procesów kończąc. Tylko drobiazgowo prowadzone postępowanie wyjaśniające na poziomach zarówno karnym, jak i dyscyplinarnym, jest w stanie wyjaśnić wszystkie fakty podawane przez media, jak również precyzyjnie ustalić udział poszczególnych osób w tym procederze. Ale czy system organizowany od niemal czterech lat w duchu podporządkowania wszystkich jego elementów ministrowi sprawiedliwości, tworzy środowisko sprzyjające obiektywnie prowadzonym postępowaniom. Wątpię. Są już pierwsze sygnały potwierdzające wyrażoną wątpliwość. Działania prokuratury, której przedstawiciele dopiero po kilku dniach od ujawnienia skandalu, dokonali wstępnych czynności, polegających na zabezpieczeniu sprzętu informatycznego w ministerstwie sprawiedliwości, należy ocenić jako opieszałe. Płaszczyzna sędziowskiej dyscypliny wcale nie wygląda lepiej. Mimo zwyczajowo już energicznej i na pozór przekonująco wygłoszonej deklaracji przez głównego rzecznika dyscyplinarnego sędziów sądów powszechnych o podjęciu czynności wyjaśniających, jeden z jego zastępców, którego nazwisko również zgodnie z przekazem medialnym widnieje w zamkniętej grupie na komunikatorze, postawił już zarzuty dwójce sędziów, za naruszenie zasady sędziowskiej powściągliwości w korzystaniu z mediów społecznościowych. Tyle tylko, że zarówno Waldemar Żurek, jak i Olimpia Barańska-Małuszek, bo o nich tu mowa, to sędziowie pokrzywdzeni aktywnością hejterów, ujawnioną 19.8.2019 r. Działanie to, w mojej ocenie, wpisuje się w pewien ciąg zdarzeń mający wywołać w odbiorze społecznym przekonanie o rzekomym symetryźmie istniejącym w środowisku sędziowskim, gdy chodzi o działania podejmowane w ostatnich trzech latach.

Przedstawiciele rządzącej partii oraz sprzyjające im media lansują narrację, której zadaniem jest sprowadzenie ujawnionej patologii do poziomu towarzyskich niesnasek pomiędzy byłym już wiceministrem Łukaszem Piebiakiem, który koordynował całą akcję oraz jego kolegami z ministerstwa z jednej strony, a wpływowymi przedstawicielami stowarzyszenia sędziowskiego „Iustitia” z drugiej. Ot zwykła kłótnia znajomych, którzy kiedyś należeli do tego samego stowarzyszenia i teraz wyrównują rachunki. Niektórzy politycy wprost stwierdzają, że jest to jeszcze jeden dowód na zgniliznę moralną środowiska sędziowskiego, co ma rzekomo udowadniać konieczność kontynuowania reform. Są to słowa haniebne, kłamliwe i obraźliwe dla tej ogromnej grupy sędziów, którzy każdego niemal dnia protestowali w obronie niezależności sądownictwa, narażając się na realne konsekwencje dyscyplinarne. Lecz przede wszystkim obrażają rzesze wolnych ludzi przychodzących w proteście pod sądy w całym kraju.

Należy powiedzieć to głośno i wyraźnie. Rachunek za działania sędziów biorących udział w szkalowaniu środowiska, posługujących się niewybrednym językiem w internetowych komunikatorach, powinni zapłacić oni sami oraz ci politycy, którzy zaprosili ich do współpracy w niszczeniu społecznego zaufania do sądów i sędziów. Swoisty desant tychże sędziów do Ministerstwa Sprawiedliwości, sądów wszystkich instancji, organów konstytucyjnych oraz na stanowiska sędziowskiej dyscypliny, odbywał się w aurze protestów zdecydowanej większości środowiska. Opór ten przejawiał się w różnej formie. Sędziowie uczestniczyli w obywatelskich zgromadzeniach organizowanych w obronie Konstytucji i praworządności, zabierali głos w publicznych dyskusjach na ten temat, pisząc artykuły do prasy codziennej bądź uczestnicząc w telewizyjnych debatach. Niezwykle ważna była również aktywność zebrań i zgromadzeń sędziowskich, które podjęły niezliczoną ilość uchwał, sprzeciwiając się ograniczeniu niezależności sądów. Jedno jest pewne, w tej ostrej konfrontacji pomiędzy różnymi wizjami roli sądów i sędziów w demokratycznym dyskursie nie ma miejsca na symetryzm. Zinstytucjonalizowany hejt, który został udokumentowany i ukazany w całej swej negatywnej krasie opinii publicznej, nie może być tłumaczony czy wręcz równoważony, jak chcą tego niektórzy politycy, działaniami, które mieszczą się tak w granicach prawa, jak i w obrębie sędziowskiej deontologii. To ogromne nadużycie. Pozostaje mieć nadzieję, że opinia publiczna zapoznawana z coraz nowszymi faktami dokona właściwej oceny tego, co się stało.

W ujawnionym przez media procederze na szczególną ekspozycję zasługują dwa jego aspekty. Po pierwsze, brali w nim udział sędziowie, którzy w różny sposób swój zawodowy los związali z ministrem sprawiedliwości. Zostali bowiem bądź delegowani do Ministerstwa Sprawiedliwości na najwyższe stanowiska z podsekretarzem stanu włącznie, albo będąc sędziami orzekającymi, stali się beneficjentami szeregu synekur funkcyjnych, które przyjmowali z rąk polityka będącego ministrem sprawiedliwości. Po wtóre, równie ważką jest okoliczność, że sędziowie przebywający na delegacjach w Ministerstwie Sprawiedliwości, mając dostęp do jego zasobów z teczkami personalnymi włącznie, wykorzystali ów przywilej, przekazując treści tam znajdujące się do ich publikacji. Tym samym więc akcja hejterska uzyskała niejako urzędowy kontekst. Wspólnym mianownikiem opisanych uwarunkowań jest to, że sędziowie wymieniani przez media jako biorący udział w szkalowaniu swego środowiska, bieg swych zawodowych karier uzależnili od ministra sprawiedliwości.

Strona 10 z 14« Pierwsza...89101112...Ostatnia »