• Temat numeru
  • Artykuł pochodzi z numeru IUSTITIA 3(37)/2019, dodano 4 listopada 2019.

Akcja szkalowania sędziów zorganizowana w Ministerstwie Sprawiedliwości

Instytucje delegacji do resortu sprawiedliwości bądź ministerialnych delegacji orzeczniczych od wielu lat spotykają się z uzasadnioną krytyką. Sytuacja, w której dalszy zawodowy los sędziego zależy od decyzji ministra sprawiedliwości będącego w naszych warunkach czynnym politykiem określonej partii, jest nie do pogodzenia z zasadą demokratycznego państwa prawnego, którego składową są metazasady niezależności sądów i niezawisłości sędziów, mające również charakter konstytucyjny. Uważam, że skandal hejterski w Ministerstwie Sprawiedliwości jest jak dotychczas najwyraźniejszym dowodem kompromitacji systemu delegacji w obu formach. Aktualnie w gmachu przy Al. Ujazdowskich przebywa niemal 200 sędziów na ministerialnych delegacjach. Efekt tego jest taki, że w sądach w całym kraju zablokowane są setki etatów orzeczniczych. Jeśli w sądzie rejonowym w dużym mieście orzeka średnio 40–50 sędziów, mówimy tutaj o czterech sądach, w których nie są rozpatrywane sprawy. Los delegowanego zależy od kaprysu polityka, który tak jak to miało miejsce po 19.8.2019 r., może w każdej chwili bez jakiegokolwiek uzasadnienia cofnąć delegację i nakazać sędziemu/urzędnikowi powrót do macierzystego sądu. Dotyczy to również tzw. bezterminowych delegacji do orzekania. Tutaj sprawa jest o tyle poważniejsza, że sędzia delegowany do wyższej instancji na mocy decyzji ministra rozpatruje sprawy pod presją cofnięcia delegacji z dnia na dzień. Właśnie tak wobec sędziów, których nazwiska ujawniły media w kontekście afery hejterskiej, postąpił minister.

Sprawa delegacji wymaga niewątpliwie nowych regulacji. Istniejąca od lat formuła nie sprawdza się w otoczeniu realnie pojmowanej niezawisłości sędziowskiej. Odpowiedzią środowiska jest chociażby zaprezentowany przez SSP „Iustitia” projekt zmian w ustawie o ustroju sądów powszechnych, którego jednym z założeń jest brak możliwości łączenia delegacji ministerialnych z czynnym stanowiskiem sędziowskim. Sędzia, który decydowałby się na pracę w Ministerstwie Sprawiedliwości musiałby składać urząd na ten czas. Ale to są uwagi de lege ferenda. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by środowisko sędziowskie już dzisiaj podjęło konkretne działania. Uważam, że honor każdego sędziego przebywającego na ministerialnej delegacji powinien podpowiedzieć jedyne w tej sytuacji rozwiązanie. Powrót do macierzystych sądów na pierwszą linię orzekania. Trwanie na delegacjach w miejscu, które było rozsadnikiem treści uderzających w niewybredny sposób w ich środowisko jest dorozumianą aprobatą dla tego rodzaju zachowań. Odchodząc z ministerstwa, wypowiadając posłuszeństwo politykom, sędziowie delegowani udowodniliby, że etos sędziego jest im wciąż bliski. Są bowiem granice nieprzekraczalne za żadną cenę, o czym jako sędziowie powinni doskonale wiedzieć.

Czy prokuratura wyjaśni „aferę hejterską” – dualizm myśli?

Jarosław Onyszczuk*

Opisywana i komentowana od kilku tygodni „afera hejterska” w Ministerstwie Sprawiedliwości potwierdziła tezę o całkowitym upolitycznieniu prokuratury. Po raz kolejny okazało się, że w sytuacji ujawnienia sprawy budzącej zainteresowanie opinii publicznej, ale niewygodnej dla aktualnie rządzącego układu, kierownictwo prokuratury obejmuje bezwład.

Ujawnione w treści publikacji Onet.pl informacje były na tyle jednoznaczne, że dawały wystarczające podstawy do wdrożenia stosownych czynności procesowych, nawet przed formalnym wszczęciem postępowania. Co więcej, zostały one uznane za wiarygodne, skoro minister sprawiedliwości przyjął dymisję (nie zdążył bowiem zdymisjonować) wiceministra Łukasza Piebiaka. Tego rodzaju zachowanie sam ocenił jako „modelowe”, jednak już jako prokurator generalny „modelowo” się nie zachował.

A jeszcze na etapie prac nad ustawą o prokuraturze wielokrotnie powtarzano, że nowe przepisy spowodują, iż prokuratura, służąc społeczeństwu, będzie reagować na zagrożenia, które dotkną Polskę i jej obywateli. Słowa te okazały się być pustymi frazesami, za którymi ukryto jedynie faktyczne intencje połączenia funkcji prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości, a tym samym podporządkowania prokuratury władzy politycznej. Było to szczególnie widoczne po ujawnieniu „afery hejterskiej”.

Prokurator generalny, mając szerokie uprawnienia, nie wykorzystał posiadanego instrumentarium prawnego i nie polecił podległym prokuratorom niezwłocznego wszczęcia postępowania oraz wykonania czynności niecierpiących zwłoki. Nie byłaby to decyzja, należąca do katalogu tych wyjątkowych lub nadzwyczajnych, bowiem Prokurator Generalny wraz z wtórującymi mu zastępcami pokazywali w nieodległej przeszłości na kanwie spraw dotyczących oponentów politycznych czy zdarzeń bulwersujących opinię publiczną, że potrafią podejmować natychmiastowe działania. Nie trzeba daleko szukać odpowiedniej ilustracji. Wystarczy spojrzeć na tempo działań prokuratury podjętych w sprawie wycieku ścieków w Warszawie, aby uświadomić sobie, że prokuratura potrafi szybko działać.

Nienaturalna niemoc pojawia się natomiast w sprawach, które dotyczą osób związanych z aktualną władzą. Przypomnieć należy niemożność zabezpieczenia ewentualnych dowodów przestępstwa w siedzibie KNF przed przyjazdem z zagranicy jej przewodniczącego, czy też niekończące się postępowanie sprawdzające w sprawie posadowienia dwóch wieżowców na jednej z warszawskich działek. W tej konwencji pozostają też działania, a w zasadzie ich brak w „aferze hejterskiej”.

Strona 11 z 14« Pierwsza...910111213...Ostatnia »