Wbrew temu, czego doświadczają sędziowie w okresie paru ostatnich lat, musimy wierzyć w sens dialogu z politykami

wywiad z SSN Stanisławem Zabłockim, prezesem Izby Karnej Sądu Najwyższego

Pytania opracowała Edyta Bronowicka1.

 alt=

Edyta Bronowicka: Czy wygłaszając swoje słynne przemówienie 21.7.2017 r. w Senacie, za które raz jeszcze składam wyrazy uznania, wierzył Pan w to, że może przekonać do swoich racji polityków, w szczególności zebranych na sali senatorów? A szerzej (i nieco prowokacyjnie), czy dialog sędziów z politykami w ogóle ma sens?

Stanisław Zabłocki: Zacznijmy od skreślenia w pytaniu słowa „słynne”. Nie będę się krygował, mam świadomość tego, że odbiło się ono dość szerokim echem. Niemniej określenie „słynne” zarezerwujmy dla takich wystąpień jak np. parlamentarna mowa posła Jerzego Zawieyskiego w marcu 1968 r., czy przemówienie mecenasa Stanisława Hejmowskiego w procesie Poznańskiego Czerwca 1956 r. Jeśli już mamy opatrzeć moje wystąpienie w senacie w lipcu 2017 r. jakimś określeniem, to najlepiej pasowałby doń przymiotnik „spontaniczne”. Dowiedziałem się o tym, że mam reprezentować w tym dniu Sąd Najwyższy na forum izby wyższej z telefonu I Prezesa Sądu Najwyższego, pani prof. Małgorzaty Gersdorf, dosłownie na 20 minut przed rozpoczęciem obrad. Pani prezes bardzo źle poczuła się tego ranka i zwróciła się do mnie z prośbą, abym ją zastąpił. Ledwo zdążyłem dojechać na Wiejską, a już trzeba było wchodzić na salę. Bez przemyślanego planu wystąpienia, bez przygotowanych materiałów, ale z wielką wiarą w to, że nie można pozostać bezczynnym, że trzeba podjąć dramatyczną próbę odwrócenia – chociażby w kilku newralgicznych punktach – tragicznych rozwiązań ustawy, która w trybie legislacyjnego pendolino przemknęła przez Sejm. Już siedząc w sali obrad Senatu dowiedziałem się z Internetu zainstalowanego w I-fonie, iż przeciwko zwolnieniu z dnia na dzień wszystkich pracowników sekretariatów, pracowników technicznych i asystentów zatrudnionych w Sądzie Najwyższym, zaprotestował szef NSZZ „Solidarność”, pan Piotr Duda, przesyłając na ręce Marszałka Senatu stosowny list. Przemknęła mi zatem przez głowę myśl, iż dobrze będzie rozpocząć właśnie od obrony tych najsłabszych, Bogu ducha winnych ludzi, ukazując niespotykanie dyskryminacyjny charakter rozwiązania. Racje, które stały za rezygnacją z „opcji zerowej” w odniesieniu do naszych współpracowników, którzy nie pełnili funkcji orzeczniczych, były tak jaskrawe, iż ten fragment swego wystąpienia wygłaszałem z głębokim przekonaniem o tym, że przynajmniej na tym polu odniosę sukces. Jak pokazał czas, myliłem się tylko co do etapu, na jakim los tych 321 osób zostanie uratowany. Liczyłem na stosowną decyzję senatu, a trzeba było zaczekać do veta Pana Prezydenta, po którym do tego niezrozumiałego rozwiązania na szczęście już nigdy nie powrócono. Przyznam też, że niesiony falą wewnętrznego entuzjazmu i głębokiego przekonania o zasadności argumentów, do których się odwoływałem, w ten lipcowy dzień liczyłem także na to, że i w kilku innych istotnych punktach – w których uchwalone przez izbę niższą rozwiązania uważałem za pozostające w oczywistej kolizji z wzorcami konstytucyjnymi – zdołam przekonać panie i panów senatorów do wniesienia stosownych poprawek. Ta nadzieja wzrosła, gdy jeden z senatorów reprezentujących tę stronę sceny politycznej, która dążyła do uchwalenia nowej ustawy o SN, nota bene profesor nauk humanistycznych i rektor wyższej uczelni, oświadczył, że rozwiązanie pozbawiające panią prof. Małgorzatę Gersdorf stanowiska sędziowskiego (i jednocześnie funkcji I Prezesa) jest tak oczywiście sprzeczne z art. 183 ust. 3 Konstytucji RP, że byłaby to w stanie stwierdzić jego mała wnuczka. Cóż, okazało się, że gdy doszło do podejmowania decyzji, wówczas argumentum cum neptem okazał się słabszy od politycznej lojalności i pan senator jedynie wstrzymał się od głosu. W trzy dni później okazało się jednak, że cały szereg racji, które padły w senacie, zostało podzielonych, przynajmniej w tym historycznym momencie, przez grono politycznych doradców głowy państwa, a przede wszystkim przez samego Pana Prezydenta, który zawetował przesłaną mu do podpisu ustawę. Uczynię teraz szybką podróż w czasie i z dnia 21 lipca przeniosę swą myśl do dnia 15 grudnia ubiegłego roku, gdy przemawiałem w izbie wyższej ponownie. Tym razem moje wystąpienie było już znacznie bardziej uporządkowane i przemyślane, gdyż prace nad nową wersją ustawy toczyły się w nieco wolniejszym tempie, aczkolwiek ilość i głębokość poprawek zgłoszonych w komisji sejmowej oraz tryb procedowania nad nimi nadal zdumiewały. Szczerze przyznam, że tym razem byłem zdecydowanie większym pesymistą, nie tylko co do możliwości przekonania senatorów o konieczności odrzucenia ustawy lub choćby wprowadzenia do niej stosownych korekt, ale i co do tego, że można liczyć na kolejne veto prezydenta. Nie oznaczało to pogodzenia się przeze mnie z nieuchronnością porażki. Podjąłem walkę, przemawiając przede wszystkim do dwóch senatorów, których już w lipcu dręczyło konstytucyjne sumienie, licząc na to, że tak jak niezłomny przysięgły z klasyku „Dwunastu gniewnych ludzi”, przekonają oni kolejnych przedstawicieli swego klubu parlamentarnego. Przekonali tylko jednego. Tym razem trzech przedstawicieli większości senackiej wstrzymało się od głosu. Te smutne doświadczenia powinny skłonić mnie do udzielenia odpowiedzi negatywnej na drugą część pytania. Wbrew jednak temu, czego doświadczają sędziowie w okresie paru ostatnich lat, musimy wierzyć w sens dialogu z politykami. W przeciwnym wypadku naszemu codziennemu trudowi przestaną przyświecać cele, które zakłada każdy sędzia, traktujący swą pracę jako powołanie, a nie jako odklepanie urzędniczych obowiązków. Gdzie, jeśli nie w ciągle ponawianym dialogu, mamy szukać szans wytłumaczenia politykom, na czym polega niezależność sądów i niezawisłość sędziów i jak fundamentalne to wartości? W jaki inny sposób, jak nie w dialogu, możemy przedstawić im czyhające w praktyce niebezpieczeństwa pozornie bardzo atrakcyjnych teoretycznie rozwiązań? Niezależnie od tego, jak ten dialog nie byłby trudny, a na pewnych etapach wręcz zniechęcający z uwagi na postawę jakiejś grupy tzw. klasy politycznej, innej drogi, do której moglibyśmy się odwołać, przestrzegając jednocześnie zasad etycznych obowiązujących sędziów, nie dostrzegam. Chcę jednak wyraźnie zaznaczyć, że rozumiem przyczyny tego, iż sędziowie nie są obecnie zbyt chętni do prowadzenia takiego dialogu z politykami. To wiąże się z tym, że język debaty publicznej w tej chwili bardzo się zaostrzył. I to dotyczy nie tylko debaty politycznej, w której – z uwagi na jej istotę – sędziowie nie powinni uczestniczyć. Niezwykle zbrutalizowanego języka używa się bowiem ostatnio także podczas dyskusji na tematy prawne. Sędzia powinien w takiej rozmowie używać spokojnego, zrównoważonego języka, a w swej narracji nawiązywać wyłącznie do argumentów prawnych, a nie do racji natury populistycznej. Niestety, z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością można założyć, że jego adwersarz – polityk będzie używał brutalnego, ale bardzo obrazowego języka, sięgać będzie do demagogii w klasycznej postaci. W takiej debacie, łacno może się zdarzyć, iż ten pierwszy, któremu godność i zasady etyki sędziowskiej nie pozwalają na przyjęcie reguł nie fair, albo w ogóle nie dojdzie do głosu, albo zostanie odebrany jako osoba, która niewiele ma do powiedzenia, która kładzie uszy po sobie, która nie ma kontrargumentów. Pomimo tego sędziowie nie powinni unikać dyskusji, starając się egzekwować w niej rzetelne reguły debaty i siłą argumentów wykazywać miałkość populistycznych haseł.

Opublikowano IUSTITIA 1(31)/2018, Temat numeru | Skomentuj

Bez niezależnych prawników, sądownictwa nie ma demokracji. Jest autorytaryzm

Wywiad z Maciejem Bobrowiczem Prezesem Krajowej Rady Radców Prawnych

Pytania opracowali Edyta Bronowicka1 i Tomasz ­Zawiślak2.

 alt=

Edyta Bronowicka, Tomasz Zawiślak: Panie Prezesie, czy sytuacja sądownictwa uzasadnia wprowadzone ostatnio zmiany? Czy przyczynią się one do usprawnienia wymiaru sprawiedliwości, zwłaszcza do przyspieszenia postępowań sądowych, do urzeczywistnienia konstytucyjnego prawa do sądu?

Maciej Bobrowicz: Nie tylko my, ale każdy sędzia czytający ten periodyk doskonale wie, że nie taka była istota tych zmian. Zmiany w KRS czy SN nie mają przecież nic wspólnego z poprawą jakości pracy polskiego sądownictwa. Gdyby tak miało być, to debatowalibyśmy o praktycznych zmianach w sądownictwie powszechnym czy też o koniecznych zmianach w KPC.
[hidepost]
E.B., T.Z.: W pracach nad ww. aktami brali udział również radcowie prawni. Jak Pan ocenia ich postawę?

M.B.: Nasz Ośrodek Badań, Studiów i Legislacji wykonał ogromną, krytyczną pracę. Pracę, która jednoznacznie wskazywała, że kierunek tych zmian jest nieodpowiedni, naruszający polskie prawo i Konstytucję RP. Jednoznacznie tu brzmią również uchwały Prezydium KRRP i KRRP.

E.B., T.Z.: Ustawa o SN wprowadza istotne zmiany w postępowaniu dyscyplinarnym wobec radców prawnych. Jak środowisko, które Pan reprezentuje, odnosi się do tych zmian?

M.B.: Nie boimy się kwestii postępowań dyscyplinarnych. Radcowie prawni od lat są oceniani przez Polaków jako wykonujący zawód oparty na zasadach etyki. Krytycznie natomiast oceniamy każdą ingerencję państwa w te zasady. Nie może być tak, że postępowanie dyscyplinarne wobec pełnomocnika, radcy prawnego, będzie kiedykolwiek wykorzystywane do tego, by wymóc na nim nieetyczne, niegodne zachowanie.

E.B., T.Z.: Radcowie prawni, adwokaci i sędziowie wspólnie zorganizowali Kongres Prawników Polskich w Katowicach. Było to wielkie wyzwanie organizacyjne. Czy było warto?

M.B.: Nie tylko było warto, ale jestem zdania, że należy ideę Kongresu kontynuować. Był to imponujący pokaz jedności i siły naszych środowisk. Wreszcie mogliśmy spotkać się w tak licznym gronie i podyskutować o przyszłości szeroko rozumianego wymiaru sprawiedliwości. Ufam, że ten pierwszy wspólny Kongres będzie przyczynkiem do stworzenia szerszej platformy współpracy, której celem będzie dalsza profesjonalizacja wymiaru sprawiedliwości, a nade wszystko pomoc obywatelom. Pomoc, którą rozumiem jako maksymalne usprawnienie procedur i prawa tak, by każdy Polak miał świadomość, że wymiar sprawiedliwości jest dla niego, a nie on dla wymiaru sprawiedliwości.

E.B., T.Z.: Wracając do współpracy między prawnikami, w debacie publicznej pojawiają się głosy, że spór, który toczy się w Polsce, dotyczy tego, czy nasz kraj ma być państwem demokratycznym czy korporacyjnym? Czy mamy problem z korporacjonizmem prawniczym?

M.B.: Nie lubię słowa „korporacja”. W dzisiejszej Polsce niemal straszy się nim niesforne dzieci. Pytanie jest jednak zasadne. I można na nie odpowiedzieć w kilku zaledwie zdaniach: niezawisłość sędziów i niezależność zawodów prawniczych jest solą ziemi liberalnej demokracji. Bez niezależnych prawników, sądownictwa, nie ma demokracji. Jest autorytaryzm. To system naczyń połączonych i nie ma tu miejsca na żadne kompromisy.
[/hidepost]

Opublikowano IUSTITIA 4(30)/2017, Ważne pytania | Skomentuj

Niezależność sądów i niezawisłość sędziów powinny być dla wszystkich oczywiste

Wywiad z adw. Jackiem Trelą Prezesem Naczelnej Rady Adwokackiej

Pytania opracowali Edyta Bronowicka1 i Tomasz ­Zawiślak2. Pytania zostały przesłane 13.2.2018 r.

Edyta Bronowicka, Tomasz Zawiślak: Panie Prezesie, w tym roku adwokaci obchodzą 100-lecie Odrodzonej Adwokatury Polskiej. Czym ten jubileusz jest dla Pana?

Jacek Trela: To zaszczyt, że właśnie mi przypadło w udziale sprawowanie funkcji prezesa NRA w roku jubileuszu 100-lecia Odrodzonej Adwokatury Polskiej, z czym wiąże się też ogromny obowiązek przeprowadzenia obchodów w godny sposób. To czas świętowania, przypominania chlubnych kart historii zapisanych przez pokolenia adwokatów. I to właśnie robimy. W zakładce 100-lecia naszej strony internetowej: www.adwokatura.pl prezentujemy historię, sylwetki zasłużonych adwokatów, ważne wydarzenia historyczne, a także sentencje i ciekawostki związane z naszym zawodem.
[hidepost]
W obchody włączają się wszystkie izby, każda na swój sposób celebrując jubileusz, np. organizując konkursy plastyczne dla dzieci, spektakle teatralne i muzyczne, mecze charytatywne i wystawy. Dnia 20.1.2018 r. izba bydgoska przypomniała postać adw. Jana Maciaszka, pierwszego polskiego prezydenta Bydgoszczy. Zależy nam na tym, aby obchody nie miały jedynie wewnętrznego charakteru, będziemy włączać w nie jak najszersze grono społeczeństwa. Dlatego Naczelna Rada Adwokacka przygotuje m.in. konkurs na esej dla uczniów szkół ponadpodstawowych, konferencję dla studentów oraz wystawę w Muzeum II Wojny Światowej. Przez cały rok, od wiosny, w różnych miejscach kraju będzie można zobaczyć wystawę plenerową „Adwokaci polscy Ojczyźnie”. Chcemy dzięki niej oddać hołd pamięci adwokatów, którzy nie tylko w godny sposób wykonywali swój zawód, ale też oddali swoje talenty i życie Ojczyźnie.

E.B., T.Z.: Panie Prezesie, czy kiedyś w podręcznikach historii polskiego prawa będzie można przeczytać o przyjętych niedawno ustawach dotyczących ustroju sądów powszechnych, SN i KRS? Jak te ustawy zostaną zapamiętane jako wzmacniające, czy naruszające fundamenty państwa prawa?

J.T.: To, że będziemy o tym czytać w podręcznikach, nie ulega wątpliwości. Fakty mówią same za siebie wprowadzone tymi dwiema ustawami zmiany naruszają ustaloną w Konstytucji RP zasadę trójpodziału władzy i odrębności władzy sądowniczej od pozostałych władz. Chodzi o skrócenie kadencji Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego, zastosowanie obniżonego wieku emerytalnego do obecnie urzędujących sędziów SN, co powoduje naruszenie zasady nieodwoływalności tych sędziów i także o wybór sędziów do KRS przez polityków.

E.B., T.Z.: W środowisku sędziowskim pojawiają się głosy, że otoczenie ustrojowe nie ma w zasadzie znaczenia dla niezawisłości sędziowskiej, bo wypływa ona z wnętrza sędziego, z jego charakteru. Co Pan, jako adwokat z wieloletnim doświadczeniem na sali sądowej, o tym myśli?

J.T.: Na pewno powinno tak być, i tak jest. W czasach trudnych dla wymiaru sprawiedliwości, postawy sędziów, którzy zachowują niezawisłość, są nagłaśniane w mediach i szeroko komentowane. Dla mnie jednak niepokojące jest to, że te oczywiste przecież postawy są podawane jako wydarzenia medialne, że traktuje się je jako przykłady buntu lub bohaterstwa. Nie powinno tak być. Niezależność sądów i niezawisłość sędziów powinny być dla wszystkich oczywiste i tak zwyczajne, że niezasługujące na miejsce na pierwszych stronach gazet. Nie powinniśmy o tym dyskutować, bo to nie powinno podlegać dyskusji.

Z drugiej strony, niepokoi mnie bardzo, że media zaczynają mówić o przypadkach szykan wobec sędziów, którzy orzekają niezgodnie z oczekiwaniami rządzących. To wyraźna przesłanka do tego, że potrzebujemy odpowiednich mechanizmów prawnych, zapisów, które bronią niezawisłości sędziowskiej.
[/hidepost]

Opublikowano IUSTITIA 4(30)/2017, Ważne pytania | Skomentuj

Jak władza polityczna wspólnie z garstką sędziów wprowadza w życie nowy ład w sądach

Ponad dwa lata zajęło władzy politycznej – bywa że przy pomocy innych – legislacyjne rozwalanie wymiaru sprawiedliwości. Uchwalono ustawy dotyczące TK, SN, KRS i sądów powszechnych. O ich poziomie legislacyjnym lepiej nie wspominać. Obrazowo mówiąc, przypominają finezję drwala, czego wzorcem pozostanie projekt ustawy o IPN. Kunszt projektodawców z MS jest już powszechnie znany na całym świecie. Tym bardziej trzeba podziwiać Ministra Z. Ziobrę, że dobry humor go nie opuszcza i chce nawet udzielać innym korepetycji legislatorskich. Można powiedzieć, że nastąpiło tu zespolenie merytorycznej i legislacyjnej bylejakości. Po tym jak uchwalono te akty prawne, po części zaczęto je realizować. Trybunał Konstytucyjny pominę smutnym milczeniem.

W sądach powszechnych na mocy specustawy wymieniono niemal 150 prezesów i wiceprezesów. Więcej odwołano niż powołano. A to z tego powodu, że sędziowie, co do zasady, nie garną się do współpracy z MS. Zdecydowanie więcej odmawia niż się godzi. Słyszymy jednak o tych, którzy się zgadzają. Gdy są problemy z obsadą fuch prezesowskich, Pan Minister wysyła tam sędziów w teczce z innych sądów, a jak już takich nie może znaleźć, korzysta ze swojej przybocznej gwardii – sędziów z ministerstwa sprawiedliwości. Takie też stanowiska dostali wszyscy gwardziści kandydaci do KRS. Skutkiem tych zmian bywa, że organizacją pracy w sądzie zajmują się sędziowie skazywani dyscyplinarnie za mobbing lub przeciwko którym toczą się takie postępowania. No, ale nowe idzie, także odnośnie standardów. W chwili obecnej sprawdzamy, jakie warunki pracy im stworzono. Wszak, to wszystko w imię walki z pałacami. Zapewne więc nowi prezesi prezesują przy najmniejszych dodatkach finansowych i z pełnym obciążeniem w swoich referatach w macierzystym sądzie. W takim zapewne stylu podjęli się służyć państwu, w pełnej zgodzie z władzą polityczną. Wszak, jak powiada wiceminister Ł. Piebiak: „Sędziowie zawsze powinni stać po stronie państwa. (…) Groźne są te zachowania sędziów, kiedy sędziowie zwracają się przeciw władzy ustawodawczej i wykonawczej. W korpusie 10 tys. sędziów zawsze znajdą się czarne owce, a naszym zadaniem jest, żeby było ich jak najmniej, a te które się znajdą, bezlitośnie eliminować”1.

Pan Minister pozbywa się nie tylko starych prezesów, ale i starszych sędziów. Nie jest skory do wyrażenia zgody na dalszą służbę sędziom, którzy ukończyli wiek umożliwiający im przejście w stan spoczynku. Wiadomo, nie są tak wydajni, ich percepcja słabnie…2. No może nie wszystkim, bo są nieliczni wybrańcy, którzy zgodę dostają. Dlaczego akurat ci, a nie inni? Nie wiadomo. Władza się przecież nie tłumaczy sędziom, ani nikomu innemu. Nawet ci sędziowie, którzy byli internowani w stanie wojennym i z wyróżnieniem pełnili służbę sędziowską, nie są godni litościwej zgody MS na dalszą służbę.

Można wyliczać dalej, ale nie w tym rzecz. Jaki jest koń, każdy widzi. Warto jednak spojrzeć na skutki, a są one takie, że czas trwania postępowania systematycznie się wydłuża. Dane publikowane co pół roku są coraz gorsze. Co prawda, inny wiceminister sprawiedliwości M. Wójcik równie filozoficznie twierdzi, że sądy, mimo że wolniej, to pracują coraz sprawniej, ale nie wiem, czy to przekonuje tych, co do sądów przychodzą. A to chyba z tym mieli walczyć reformatorzy z MS i na to wskazuje Pan Premier w „Białej Księdze”: przewlekłość postępowania i niesprawne procedury. Albo więc rzeczywisty cel był inny, albo środki niewłaściwie dobrane.

Być może jednak, że jeszcze jest za mało reformatorów na odpowiednich stanowiskach, a piasek wrzucany przez wywrotowców mocno trzeszczy w trybach. Zmieni to zapewne nowa Krajowa Rada Sądownictwa. Sam nie wiem, czy KRS, ale formalnie to chodzi o urząd noszący taką nazwę, i co do którego urządzono swoisty casting. Trochę tajny, bo ostatecznie musieli być wybrani ci, którzy mieli być wybrani. O niekonstytucyjności przepisów, o tym, że są sprzeczne ze standardami międzynarodowymi, o tym, że nie odpowiadają żadnej regulacji europejskiej, była już mowa wielokrotnie. Co prawda, znów partia rządząca twierdzi inaczej, ale co zrobić. Są przynajmniej konsekwentni. Wszak wiedzą, jakie jest prawo w Hiszpanii lepiej od Hiszpanów, a jakie w Niemczech lepiej od Niemców.

Sędziowie w Polsce zamanifestowali swój sprzeciw co do upolityczniania KRS i w konsekwencji sądów. W sposób jawny inne zdanie miało dwudziestu paru sędziów. Osiemnastu sędziów kandydatów, w tym także niespełniających wymogów formalnych, do tego kilku pełnomocników ich zgłaszających. Nie należy tych liczb sumować, ponieważ bywały przypadki, gdy kandydaci zgłaszali się wzajemnie. Jak to w dobrej rodzinie. Do tego dochodzi grupa sędziów popierających tych kandydatów. Ilu ich było? Nie wiadomo. Czy byli w ogóle, też nie wiadomo. Czy zaliczono do nich tych, którzy, jak w Olsztynie, wycofali swoje poparcie dla sędziego M. Nawackiego, zanim zgłoszenie zostało wysłane do Marszałka Sejmu? Pan Sędzia nie dołączył do wniosku oświadczenia sędziów o wycofaniu ich poparcia. Wszak, jak oświadczył, przepisy nie przewidują ani wycofania się z popierania wniosku, ani dołączania takich załączników3. Skoro tak, to wiadomo, co nie jest przewidziane, jest zakazane. Formalnie więc Pana Sędziego nie poparła wymagana liczba sędziów, a na innej płaszczyźnie – tak po sędziowsku i ludzku wyszło to jeszcze gorzej niż formalnie.

To nowa jakość wyborów do organu konstytucyjnego i zarazem sędziowskiej odwagi. Wybory są utajnione. Listy widział najprawdopodobniej tylko Marszałek Sejmu i Minister Sprawiedliwości – Prokurator Generalny. Niby ustawowo w tej kolejności, choć powszechnie wiadomo, że akcja w dużej mierze była koordynowana przez ministerstwo sprawiedliwości, które do ostatniej chwili namawiało do kandydowania. Tak się spieszono, że aż posłom z partii rządzącej się pomyliło i dziewięciu kandydatów zgłosił klub parlamentarny, a nie poselski. Któż by się takim detalem przejmował? Co prawda, w przypadku sędziów TK tryb wyborczy mógł być powodem do odmowy przyjęcia ślubowania, ale w tym przypadku…

Opublikowano IUSTITIA 4(30)/2017, Na dobry początek | Skomentuj

Kurator dla spółki pozbawionej zarządu – szanse na uzyskanie wyroku przeciwko spółce (czego sąd oraz wierzyciel spółki może oczekiwać od kuratora prawa materialnego ustanowionego dla spółki)

Gdy spółka prawa handlowego jest pozbawiona organów umożliwiających jej działanie, jej wierzyciel ma faktycznie minimalną możliwość wyegzekwowania swoich należności wobec spółki, zarówno na drodze dobrowolnej spłaty, jak i w procesie sądowym. Aby spółka mogła występować przed sądem w roli pozwanego, a powód mógł liczyć na przeprowadzenie procesu, pozwana spółka musi mieć organ zarządzający. W tej sytuacji wyznaczenie kuratora dla osoby prawnej jawi się jako sposób na rozwiązanie tego problemu. W świetle obowiązujących przepisów takie nadzieje w większości przypadków są bez perspektyw, a ci, którzy doczekali się w spółce powołania zarządu lub likwidatora, są szczęśliwymi, jednak niezwykle rzadkimi wyjątkami od reguły. Przepisy prawa nie sprzyjają wierzycielom ani prowadzącym ich postępowania sądom.
[hidepost]

Wprowadzenie

Poniższy tekst nie stanowi opracowania tematu kuratora prawa materialnego pod kątem przeglądu literatury przedmiotu oraz orzecznictwa, nie ma na celu także przedstawienia własnej interpretacji przepisów prawa. Stanowi najprostsze wyjaśnienie przepisów i procedur stosowanych w przypadkach potrzeby ustanowienia kuratora, pochodzące od sędziego rejestrowego, który, na co dzień spotyka się z oczekiwaniami innych sądów co do rychłego zakończenia toczących się przed nimi procesów, gdzie pozwanym jest spółka bądź inny podmiot pozbawiony zarządu. Sądy rejestrowe spotykają się zarówno z prośbami o ustanowienie kuratora z art. 42 KC z urzędu, jak i z żądaniami ustanowienia kuratora procesowego do spraw prowadzonych przez inne sądy, z oczekiwaniem skutecznego przymuszenia kuratora do doprowadzenia do powołania zarządu albo z żądaniem ponownego powołania kuratora po ustaniu jego funkcji wobec wykonania wszystkich możliwych czynności, łącznie z doprowadzeniem do rozwiązania spółki.

Żadna z wyżej wymienionych próśb nie ma szansy na realizację. Stąd powstała potrzeba napisania tego tekstu, jako wyjaśnienia możliwości sądów rejestrowych w aktualnym stanie prawnym.

Sąd rejestrowy ma prawo ustanowienia wyłącznie dwóch „rodzajów” kurateli: kuratora prawa materialnego z art. 42 KC (na wniosek) i kuratora rejestrowego z art. 26 ustawy o Krajowym Rejestrze Sądowym1 (z urzędu). Oczywiście kuratora procesowego może ustanowić wyłącznie sąd, który prowadzi daną sprawę.

Brak zarządu w spółce czyni bezskutecznymi czynność zgłaszania do spółki wierzytelności, jak i uzyskanie wobec niej wyroku zasądzającego. Oświadczenia składane wobec spółki dokonuje się wobec członka zarządu (art. 205 § 2 KSH), a także tylko członek zarządu lub prokurent dysponuje środkami majątkowymi spółki. Jeśli w spółce jest prokurent, a nie ma zarządu, to w oparciu o informację o takim stanie rzeczy, wierzyciel musi spodziewać się przeszkód w odzyskaniu swojej należności. Brak zarządu w spółce nie jest bowiem sytuacją zwyczajną, charakterystyczną dla „przyzwoitego” uczestnika obrotu gospodarczego. Taka spółka jest zwykle zadłużona, nie ma majątku lub majątek ukrywa, nie działa wobec kontrahentów w sposób uczciwy. Często jest to spółka nieposiadająca własnej siedziby, która uzyskała „wirtualny” adres wyłącznie w celu wpisu do KRS. Wystąpienie przeciwko niej na drogę sądową napotyka natychmiast przeszkodę w postaci ujawnienia się braku zarządu, co uniemożliwia procedowanie. Sąd procesowy uzyskuje o tym wiedzę przeważnie z dwóch źródeł: z odpisu z KRS, w którym niewypełnione jest pole „zarząd”, albo z oświadczenia członka zarządu wpisanego do rejestru, iż złożył rezygnację z pełnienia funkcji i już go wszczęte przeciwko spółce postępowanie nie obchodzi.

W przypadku, gdy w składzie organów jednostki organizacyjnej będącej stroną zachodzą braki uniemożliwiające jej działanie, to sąd zawiesza postępowanie z urzędu (art. 174 § 1 pkt 2 KPC).

Wszczęcie procesu przeciwko stronie, która nie ma organu uprawnionego do reprezentacji, nie stanowi czynności niecierpiącej zwłoki, zatem nie stosuje się do niego przepisu art. 69 KPC. Sąd musi natomiast skorzystać z przepisu art. 70 KPC. Przepis ten stwierdza, że jeśli braki w składzie organu dadzą się uzupełnić, sąd wyznaczy w tym celu odpowiedni termin. W przypadkach zaś, gdy ustanowienie przedstawiciela ustawowego powinno nastąpić z urzędu, sąd procesowy zwraca się o to do sądu opiekuńczego.
[/hidepost]

Opublikowano IUSTITIA 4(30)/2017, Prawo cywilne | Skomentuj

Mediacja jako alternatywa procesu karnego – przyczynek do dyskusji

Artykuł opisuje szereg zalet mediacji w sprawach karnych. Wskazuje także na czynniki, które w praktyce zniechęcają strony oraz sądy do korzystania z tej instytucji oraz przedstawia propozycje kierunków zmian legislacyjnych, które mogłyby doprowadzić do zwiększenia znaczenia mediacji karnych i odciążenia sądów zajmujących się sprawami z tego zakresu.
[hidepost]

Wprowadzenie

Już w latach 70. XX w. Nils Christie, kryminolog z Uniwersytetu w Oslo, zauważył, że współcześnie większość konfliktów, które rodzą się na gruncie relacji międzyludzkich, została osobom zainteresowanym „skradziona” przez państwo1. Prawnicy zabrali ludziom konflikt i rozstrzygają go za nich, nie zawsze po ich myśli, udowadniając im, że jest to dla ich dobra, tym samym zabierając im szansę rozwiązania go w sposób dla nich satysfakcjonujący2. Okazję do zwrócenia konfliktu osobom, których on bezpośrednio dotyczy, daje mediacja. Funkcjonuje ona w polskim procesie karnym od kilkunastu lat. Mimo iż do upowszechnienia tej instytucji zachęcają rekomendacje międzynarodowe3, a także organizacje społeczne i sami mediatorzy, nie zrobiła ona oszałamiającej kariery. W 2006 r. ilość ugód mediacyjnych w sprawach karnych przekroczyła 3 tys., by następnie, w kolejnych latach spaść do relatywnie stałego poziomu 2–2,5 tys. ugód rocznie4. Trudno oszacować, na ile do wzrostu ilości postępowań mediacyjnych przyczyniło się wprowadzenie w 1.7.2015 r.5 przepisu art. 59a KK, który dawał oskarżonym, tym pojednanym z pokrzywdzonym w szczególności w wyniku mediacji, kiedy to naprawili szkodę lub zadośćuczynili wyrządzonej krzywdzie, szansę na bezwarunkowe umorzenie prowadzonego przeciwko nim postępowania. Przepis ten obowiązywał zbyt krótko, aby wyciągnąć stanowcze wnioski co do jego skuteczności, bowiem z dniem 15.4.2016 r. został uchylony6.

Walory mediacji

Tymczasem niewątpliwe jest, że mediacja ma wiele zalet. Z punktu widzenia pokrzywdzonego umożliwia ona łatwiejsze i szybsze uzyskanie naprawienia szkody bądź zadośćuczynienia, pozwala na uniknięcie stresu związanego z koniecznością występowania w roli świadka na rozprawie, zapobiega wtórnej wiktymizacji, daje pokrzywdzonemu poczucie bycia traktowanym podmiotowo, pomaga w rozwiązaniu konfliktu, częstokroć mającego bardziej skomplikowane podłoże, a także prowadzi do zmniejszenia obaw, jakie pokrzywdzony żywi wobec sprawcy przestępstwa, nie znając go i nie rozumiejąc, dlaczego dopuścił się przestępstwa. Dla sprawcy mediacja jest nie tylko szansą na łagodniejsze potraktowanie, przede wszystkim uświadamia sprawcy, jakie zło wyrządził konkretnej osobie i umożliwia mu wzięcie realnej odpowiedzialności za swój czyn.

Szczególnie interesujące są pozytywne efekty mediacji dla całego społeczeństwa. Po pierwsze, zakończenie sprawy ugodą jest znacznie szybsze i tańsze niż przeprowadzenie klasycznego procesu karnego. Chodzi tu nie tylko o samo doprowadzenie do zawarcia porozumienia, ale również o jego późniejszą realizację, skoro ugoda stanowi wynik konsensusu, strony praktycznie nie będą zainteresowane odwoływaniem się od orzeczenia kończącego postępowanie, a także rzadziej skorzystają z aparatu egzekucyjnego. Odciąża to zatem sąd I instancji, sąd odwoławczy, sądowe wydziały wykonywania orzeczeń, komornika, jak również cały aparat penitencjarny, gdyż orzekanie kary bezwzględnego pozbawienia wolności w sprawach, gdzie doszło do skutecznej mediacji, jest absolutnym wyjątkiem. W dalszej konsekwencji można uniknąć innych społecznych kosztów, będących efektem osadzenia sprawcy w zakładzie karnym, takich jak: rozbicie rodziny, bezrobocie, konieczność udzielenia sprawcy i jego bliskim pomocy społecznej i postpenitencjarnej, bezdomność. Po drugie, dzięki wychowawczemu i prewencyjnemu oddziaływaniu mediacji możliwe jest skuteczne zapobieganie dalszym konfliktom, zwłaszcza jeśli do popełnienia przestępstwa doszło na gruncie relacji rodzinnych czy sąsiedzkich. Polubowne rozwiązywanie sporów pośrednio zwiększa poczucie bezpieczeństwa w społeczeństwie, dzięki większej szansie na prawidłową resocjalizację sprawców, co skutkuje ograniczeniem liczby osób powracających na drogę przestępstwa.
[/hidepost]

Opublikowano IUSTITIA 4(30)/2017, Prawo karne | Skomentuj

Interpretatio constitutionis hostilis

Tezy zawarte w niniejszym opracowaniu zostały po raz pierwszy zaprezentowane 7.10.2017 r. w Krakowie w trakcie sympozjum: „O problemach wykładni konstytucji RP”1. Rola była trudna, ponieważ jak wiadomo, w starożytnej Grecji, np. u Platona, słowo symposion (Συµπόσιον) oznaczało ucztę, tymczasem to opracowanie traktuje o sprawach, którymi trudno się delektować, ponieważ dla prawników mogą być wyjątkowo ciężkostrawne.
[hidepost]

Wprowadzenie

Rzecz miała dotyczyć pytania, czy wykładnia konstytucji może być prawotwórcza? Wydaje się, że odpowiedź jest tak oczywista, że aż banalna – oczywiście, że tak, ale wymaga to doprecyzowania, co właściwie rozumiemy pod pojęciem związków wykładni z konstytucją. Po pierwsze, jest to przede wszystkim proces interpretacji konkretnego przepisu ustawy zasadniczej. Po drugie, może oznaczać też wykładnię aktów niższego rzędu z uwzględnieniem treści konstytucji. Po trzecie wreszcie, możemy potraktować tekst ustawy zasadniczej nie tylko jako zbiór norm, lecz także jako źródło określonych dyrektyw interpretacyjnych. Tak pojęta wykładnia konstytucji obrosła już ogromną literaturą przedmiotu, trudno więc ją tutaj szczegółowo przytaczać2. Stanowi zresztą przedmiot zainteresowania nie tylko konstytucjonalistów i teoretyków prawa, lecz także filozofów prawa3.

Wszystko to odbywa się jednak z zachowaniem pewnych podstawowych paradygmatów klasycznego prawoznawstwa. Tymczasem, w tym opracowaniu próbujemy zidentyfikować pewien fenomen empiryczny, wymykający się tym paradygmatom, zarówno prawoznawstwa w ogóle, jak i dogmatyki prawa konstytucyjnego oraz teorii i filozofii prawa w szczególności, ponieważ można go określić mianem „wykładni wrogiej wobec konstytucji”. W uszach prawnika brzmi to co najmniej dziwnie, wręcz jak oksymoron. Przyzwyczailiśmy się bowiem do pewnych formuł w rodzaju „wykładnia prokonstytucyjna” czy „wykładnia przyjazna wobec konstytucji”, w rezultacie odwołanie się do kategorii wrogości musi budzić naszą konsternację. Przy bliższym oglądzie może się jednak okazać, że to tylko wniosek prima facie, ponieważ od ponad dwóch lat mamy w Polsce rzeczywiście do czynienia z takim właśnie zaskakującym fenomenem, co postaram się niżej udokumentować konkretnymi przykładami.

Nowe/stare paradygmaty

Nie zmienia to faktu, że samo pojęcie: „wykładnia wroga wobec konstytucji” na gruncie polskiego języka prawniczego może się wydawać tak absurdalne, że postanowiliśmy wyrazić je już w tytule tego opracowania łacińskim, być może semantycznie bardziej neutralnym, odpowiednikiem – interpretatio constitutionis hostilis. W innych językach, np. w języku niemieckim, pojawia się wprawdzie niekiedy przymiotnik verfassungsfeindlich, ale nigdy nie dotyczy on wykładni (­Auslegung), używa się go np. na określenie politycznych ugrupowań antysystemowych. Sformułowanie verfassungsfeindliche Auslegung brzmiałoby bowiem równie absurdalnie, jak polska „wykładnia wroga wobec konstytucji”. Czym innym jest jednak wydźwięk tego pojęcia, a czym innym to, co się za nim faktycznie kryje.

Bez wątpienia najbardziej rozbudowana teoria wykładni konstytucji powstała na gruncie jurysprudencji amerykańskiej. Można powiedzieć, że Amerykanie byli jakby na to skazani, z jednej strony, mając najstarszą obowiązującą Konstytucję pisaną na świecie, z drugiej zaś dysponując aktem normatywnym w postaci ustawy zasadniczej o tak skrótowym i lakonicznym charakterze. Liczne poprawki do amerykańskiej Konstytucji niczego pod tym względem nie zmieniły, wręcz przeciwnie – powiększyły tylko spektrum możliwych koncepcji. W związku z tym, mamy tam rzeczywiście do czynienia z bogactwem teorii wykładni konstytucji – od oryginalizmu, przez tekstualizm, pragmatyzm, strukturalizm, aż po interpretację filozoficzną4.

Przyjmuje się przy tym, że problem prawotwórczej roli wykładni konstytucyjnej zależy w dużej mierze od koncepcji samej konstytucji. Zdaniem Jacka M. Balkina, można wyróżnić w tej mierze dwa zasadnicze podejścia5. Po pierwsze, możemy potraktować konstytucję jak gotową konstrukcję (model drapacza chmur – skyscraper model) – wówczas zarówno zmiana, jak i interpretacja konstytucji mają zasięg bardzo ograniczony, ponieważ nie wolno naruszać wnętrza tej budowli. Po drugie, można jednak także uznać, że konstytucja jest pewną określoną strukturą i związku z tym, w miarę upływu czasu powinniśmy dokonywać w drodze interpretacji pewnych przekształceń wewnątrz tej struktury bez naruszania jej zasadniczych konturów. Nietrudno dostrzec, że rodzi to dwie różne postawy interpretacyjne – pasywistyczną (skyscraper model) lub aktywistyczną (framework model), przy czym sam autor jako przedstawiciel nurtu tzw. living constitution z oczywistych względów opowiada się zdecydowanie za drugą z nich.
[/hidepost]

Opublikowano IUSTITIA 4(30)/2017, Prawo ustrojowe | Skomentuj

Sprawozdanie ze Spotkania Międzynarodowego Stowarzyszenia Sędziów 12–16.11.2017 r., Santiago de Chile

Santiago de Chile zostało wybrane na miejsce 60. Spotkania Międzynarodowego Stowarzyszenia Sędziów1, w którym uczestniczyli sędziowie ze wszystkich kontynentów. Odbyło się ono w dniach 12–16.11.2017 r. Organizatorami spotkania było: Stowarzyszenie IAJ oraz Narodowe Stowarzyszenie Sędziów Chilijskich.

Stowarzyszenie IAJ to międzynarodowa organizacja o charakterze zawodowym, globalnym i apolitycznym, która zrzesza krajowe stowarzyszenia sędziów z 85 krajów na całym świecie. Zostało ono założone w Salzburgu w Austrii w 1953 r. Głównym celem Stowarzyszenia jest globalne zabezpieczenie niezależności sądownictwa jako podstawowego gwaranta poszanowania wolności i praw człowieka.

Stowarzyszenia krajowe, które tworzą tę organizację, są podzielone na reprezentatywne grupy sędziów z pięciu Kontynentów.

Stowarzyszenie IAJ jest obecnie organem konsultacyjnym Organizacji Narodów Zjednoczonych.

W październiku 2016 r. podczas spotkania w Meksyku, Christophe Regnard, sędzia Francji i Giacomo Oberto, sędzia cywilny Trybunału Turyńskiego, zostali wybrani na prezydenta i sekretarza generalnego Stowarzyszenia na okres 2 lat.

W trakcie konferencji w Santiago odbyło się szereg spotkań delegatów poświęconych głównie pracom polegającym na aktualizacji Powszechnej Karty Sędziego2 oraz zagrożeniom dla sądownictwa w poszczególnych krajach, a także seminarium zatytułowane: „Zarządzanie sądownictwem a niezależność sędziów”.

Przebieg Spotkania przedstawiał się następująco:

1)  11.11.2017 r. miało miejsce spotkanie Prezydium Stowarzyszenia IAJ;

2)  12.11.2017 r. odbyły się spotkania Grup Kontynentalnych: Europejskiej, Ibero – Amerykańskiej, Afrykańskiej i Azjatyckiej, a także drugie spotkanie Prezydium Stowarzyszenia IAJ;

3)  13.11.2017 r. miała miejsce oficjalna ceremonia otwarcia z udziałem członków rządu i parlamentarzystów z Chile, a także spotkanie Komitetu Stowarzyszenia oraz spotkania Grup Studyjnych Stowarzyszenia;

4)  14.11.2017 r. odbyło się drugie spotkanie Komitetu Stowarzyszenia;

5)  15.11.2017 r. odbyło się seminarium zatytułowane: „Zarządzanie sądownictwem a niezależność sędziów” oraz kolejne spotkanie Prezydium Stowarzyszenia, a także Grup Studyjnych Stowarzyszenia;

6)  16.11.2017 r. odbyło się ostatnie spotkanie Komitetu Stowarzyszenia, podczas którego władze Stowarzyszenia wskazały, miejsce kolejnego spotkania w 2018 r., wskazując na Maroko.

Opublikowano IUSTITIA 4(30)/2017, Konferencje i szkolenia | Skomentuj

Kilka uwag o „reformowaniu” Krajowej Rady Sądownictwa

Już od 2016 r. toczyły się prace nad zmianami związanymi z ukształtowaniem składu oraz prac Krajowej Rady Sądownictwa. Ostateczny efekt tych zmian wynika z przyjętej 8.12.2017 r. nowelizacji ustawy o KRS. Zmiany te dotyczyły przede wszystkim sposobu kreacji członków tego organu, co wiązało się z powierzeniem ich wyboru pierwszej izbie polskiego parlamentu. Można mieć bardzo poważne wątpliwości, czy przyznanie Sejmowi prawa do wyboru członków KRS będących sędziami nie narusza fundamentów Konstytucji RP, a mianowicie art. 187 ust. 1 pkt 2 w zw. z jego pkt 3 Konstytucji RP, a także zasady podziału i równowagi władz wskazanej w jej art. 10. Wszystko to powoduje, że ocena przyjętej zmiany musi być jednoznacznie negatywna.
[hidepost]

Wprowadzenie

Od 2016 r. w Polsce ugrupowanie rządzące przygotowywało kolejne projekty zmian w kreacji i funkcjonowaniu Krajowej Rady Sądownictwa, organu kluczowego z punktu widzenia ochrony niezależności sądów i niezawisłości sędziowskiej. W niniejszym opracowaniu zamierzam skoncentrować się na ocenie rozwiązań proponowanych w prezydenckim projekcie nowelizacji ustawy o KRS, nie pomijając jednak wcześniejszych prób nowelizacji tej ustawy, przede wszystkim dokonanych ustawą z 12.7.2017 r.1, która ostatecznie została przez Prezydenta skierowana do ponownego rozpatrzenia przez Sejm (zawetowana). Ów rys historyczny będzie tu szczególnie istotny w kontekście oceny kierunku zmian proponowanych przez głowę państwa, który to kierunek w zasadzie jest zbieżny z wcześniejszymi projektami rządowymi.

Jak już wspomniałem, prace nad przygotowaniem zmian w ustawie o KRS rozpoczęto już w 2016 r., jednak swoiste przyspieszenie nastąpiło dopiero zimą 2017 r., kiedy to został opublikowany rządowy projekt zmian niniejszej ustawy2, wniesiony do Sejmu 14.3.2017 r.3 W projekcie tym przede wszystkim modyfikowano sposób powołania członków KRS oraz jej wewnętrznej organizacji, co z kolei miało wpływać na sposób podejmowania rozstrzygnięć w łonie tego organu. Pomijając wątpliwy prawnie sposób przygotowywania rzeczonego projektu4, warto wspomnieć, że w ocenie jego twórców projekt miał prowadzić do „demokratyzacji wyboru sędziów do KRS, co wzmocni jej prestiż. Zmienią się zasady ich powoływania do KRS oraz zlikwidowany zostanie skomplikowany i nieprzejrzysty model ich wyboru. Lepiej będą weryfikowane osoby ubiegające się o urząd sędziego, co  przyczyni się do poprawy efektywności działania sądów i odbudowania zaufania obywateli do wymiaru sprawiedliwości”5.

Zupełnie odmienną ocenę propozycji przedstawiły podmioty reprezentujące środowisko sędziowskie. Przedstawiając swoje stanowisko, Krajowa Rada Sądownictwa zauważyła, że: „w przedstawionym obecnie do zaopiniowania projekcie Minister Sprawiedliwości nie uwzględnił zasadniczych zastrzeżeń KRS co do niezgodności z Konstytucją i nieracjonalności proponowanych regulacji. Kolejna wersja projektu, odbiegająca w istotnym zakresie od propozycji przedstawianych w ciągu 10 ostatnich miesięcy, dowodzi braku spójnej koncepcji Ministra Sprawiedliwości. Co więcej, aktualna wersja projektu ustawy w jeszcze większym stopniu narusza Konstytucję RP. Na dezaprobatę zasługuje również pośpiech, w jakim przygotowywane są kolejne warianty zmian przepisów regulujących funkcjonowanie konstytucyjnego organu państwa, jakim jest Krajowa Rada Sądownictwa. Narzucone tempo prac legislacyjnych wpływa negatywnie na jakość opiniowanego projektu ustawy, co przejawia się również w powierzchowności jego uzasadnienia”6. Podobne argumenty przedstawiło również Stowarzyszenie Sędziów Polskich „Iustitia”, które dodało także, że formalnie nie została mu przedstawiona do zaopiniowania ostateczna wersja projektu, co stanowi „naruszenie zasad dialogu społecznego oraz prawidłowej, odpowiedzialnej legislacji. Stanowi też przejaw lekceważenia przez władzę wykonawczą strony społecznej, którą reprezentuje najliczniejsze stowarzyszenie sędziowskie w Polsce”7.

Prace nad ustawą z lipca 2017 r. i jej założenia

Wspomniany projekt zakładał regulację kilku kwestii, które warto zasygnalizować. Po pierwsze, co już zostało wspomniane, zakładano zmianę sposobu wyboru sędziowskiej części składu KRS. Zamierzano odejść od skomplikowanego algorytmu wyboru sędziów, który powodował, że sędziowie sądów wyższych instancji mieli proporcjonalnie większy udział w wyborze członków KRS, co niekiedy uważano za naruszenia zasady równości formalnej głosu, która, co warto podkreślić, nie ma w tym wypadku wyraźnych podstaw konstytucyjnych. W miejsce tego projekt zakładał, że środowisko sędziowskie zostanie pozbawione bezpośredniego wpływu na wybór członków tego organu8. Wybór członków KRS miał być wszakże dokonywany przez Sejm RP bezwzględną większością głosów. Oznacza to, że ten organ, o ewidentnie politycznym charakterze, miał decydować o tym, kto zostanie członkiem tego organu9. Co więcej, kandydatów na członków miały zgłaszać wyłącznie Prezydium Sejmu oraz grupa co najmniej 50 posłów. Stowarzyszenia sędziowskie mogły w świetle projektu jedynie rekomendować swoich kandydatów marszałkowi Sejmu, co jednak nie miało być równoznaczne z ich zgłoszeniem. Szczególnie istotne jest to, że marszałek nie byłby w żaden sposób związany takimi rekomendacjami, mając nawet możliwość nieprzedstawienia ich Prezydium Sejmu w celu dokonania zgłoszenia kandydata. Dlatego też uprawnienie to można uznać w dużej mierze za iluzoryczne10. Jeżeli już Sejm miałby dokonywać wyboru, to minimalizację ryzyka upolitycznienia tego procesu mogłoby stanowić powierzenie wyłączności zgłaszania kandydatów przez środowisko sędziowskie, z pominięciem ciał o charakterze politycznym.

[/hidepost]

Opublikowano IUSTITIA 4(30)/2017, Temat numeru | Skomentuj

Odpowiedź SSP „Iustitia” na „Białą Księgę” w sprawie reform polskiego wymiaru sprawiedliwości

Stowarzyszenie przygotowało odpowiedź na Kompendium „Białej Księgi” w sprawie reform polskiego wymiaru sprawiedliwości przedstawione Komisji Europejskiej przez Rząd Rzeczypospolitej Polskiej.

Odpowiedź „Iustitii”, przetłumaczona na język angielski, obnaża manipulacje zawarte we wskazanym dokumencie.

Wykazano, że wyniki badań zaufania społecznego do wymiaru sprawiedliwości zostały dobrane wybiórczo i „pod tezę”, pomijając dobrą pozycję polskiego sądownictwa w rankingu World Justice Project 2017–2018 pod względem braku korupcji.

Twarde dane statystyczne oparte na sądowych repertoriach wskazują, że procesy w Polsce nie należą do nadmiernie długich na tle innych krajów UE. Rząd pominął przy tym liczbę spraw wpływających do sądów w przeliczeniu na obywateli oraz fakt, że w Polsce nie istnieje instytucja stałych sędziów niezawodowych, w przeciwieństwie do Hiszpanii, czy Francji.

Twierdzenie o nierozliczeniu się polskiego sądownictwa z komunistycznej przeszłości jest nieprawdziwe, co wykazano na przykładzie Sądu Najwyższego, w którym w 1990 r. wymieniono 81% sędziów. W SN na 93 sędziów jest 6 osób, które orzekały w czasie stanu wojennego. Postawienie im zarzutu „niegodnego zachowania” i wyciągnięcie konsekwencji co do możliwości orzekania, wymagałoby oceny zindywidualizowanej (karnej lub dyscyplinarnej). Zamiast tego zastosowano odpowiedzialność zbiorową.

Nieprawdziwa jest teza o uwolnieniu przez SN wszystkich sędziów od odpowiedzialności za ich działania w czasach komunistycznych.

Manipulacyjny charakter ma twierdzenie, że przykłady niegodziwego orzekania w przeszłości pozwalają postawić zarzut bycia niegodnym pełnienia funkcji sędziego całemu aktualnemu składowi SN.

Przykłady podawane w „Białej Księdze”, odnoszące się do okresu stalinizmu i stanu wojennego, są świadectwem historii, bez związku z orzecznictwem obecnych sędziów i mają służyć wrażeniu, że taki związek istnieje.

Fałszem jest zredukowanie zasady podziału władz i jej zaburzeń do kwestii immunitetu sędziowskiego, a także przemilczenie dokonanej w latach 2015–2018 niekonstytucyjnej, opisanej w dokumentach Komisji Weneckiej, destrukcji checks and balance (co do ustroju i zasad funkcjonowania TK, SN, KRS).

Nie jest prawdą, jakoby sędziowie „nie ponosili realnej odpowiedzialności za postępowanie niegodne sędziego”.

Teza o kulcie formalizmu jest bezpodstawna i gołosłowna. Całkowicie niezrozumiałe jest twierdzenie, że źródłem owego kultu wśród niektórych sędziów są zaburzenia mechanizmu trójpodziału władzy.

Także teza, że głównym celem reform jest przywrócenie niezbędnej równowagi między władzą sądowniczą a pozostałymi władzami przy zapewnieniu wszystkich gwarancji niezawisłości, a nawet ich wzmocnieniu, a zarazem stworzenie mechanizmów zapobiegających patologiom, których nie byli dotąd w stanie naprawić sami sędziowie, jest nieprawdziwa i cyniczna. W miejsce trójpodziału władzy i równoważenia się władz rządzący wprowadzają zasadę jednolitej władzy państwowej z podporządkowanymi i upolitycznionymi sądami. Działania te mają wzorce w czasach komunistycznych.

Nie jest prawdą, że zmiany dotyczące KRS przeprowadzone są w duchu zaleceń Komisji Weneckiej.

Wskazując na krytykę KRS przez część środowiska prawniczego, w szczególności „niedemokratycznyh wyborów kurialnych”, rząd pominął projekt SSP „Iustitia”, który zakładał m.in. pełną demokratyzację wyboru sędziów do KRS, z istotnym udziałem czynnika obywatelskiego.

Sposób wybierania sędziów do KRS umożliwia politykom przejęcie całkowitej kontroli nad tym procesem, czego dowodem jest powiązanie ogromnej większości wybranych członków Rady z Ministrem Sprawiedliwości.

Zgodnie z utrwalonymi europejskimi standardami, co najmniej połowę składu rady sądownictwa powinni stanowić sędziowie wybrani przez sędziów z różnych szczebli sądownictwa, w celu zachowania pluralizmu w ramach sądownictwa.

Opublikowano IUSTITIA 4(30)/2017, Sprawy bieżące | Skomentuj