Transparentność w niespokojnych czasach

Jeszcze nie przebrzmiała burza letnich protestów w obronie niezależności wymiaru sprawiedliwości, jeszcze podpis prezydenta nie wysechł na ustawie zmieniającej ustawę o ustroju sądów powszechnych, gdy w sądach pojawiły się pierwsze zmiany kadrowe. Ministerstwo Sprawiedliwości czyni użytek z uchwalonych latem przepisów, co jest o tyle naturalne, że nie po to uchwala się przepisy, by z nich potem nie korzystać. Proces powoływania nowych prezesów sądów rozpoczął się od obsadzania wakatów. Siłą rzeczy, były to decyzje niekontrowersyjne – pomijając przypadki, gdy na stanowisko prezesa lub wiceprezesa powoływano delegowanego sędziego sądu niższego rzędu.

Od kilku tygodni zmiany kadrowe nabierają bardziej zdecydowanego charakteru. Minister Sprawiedliwości odwołuje prezesów sądów przed upływem kadencji, by na ich miejsce powołać swoich – zdaniem Ministra lepszych – kandydatów. I, o ile zmiany kadrowe tego rodzaju również były do przewidzenia, głęboki niepokój budzi nie tylko ich przeprowadzanie, ale też forma, w jakiej do nich dochodzi.

Czym zawinił prezes dużego sądu okręgowego, że o swoim odwołaniu dowiedział się z paska telewizji informacyjnej, a faks potwierdzający tę decyzję dotarł do sądu dopiero następnego dnia o godz. 7.00 rano, podczas gdy stosowna informacja pojawiła się na stronie Ministerstwa Sprawiedliwości już poprzedniego wieczoru? Czy naprawdę poinformowanie „opinii publicznej” o odwołaniu kilku prezesów sądów było bardziej istotne niż zawiadomienie o tej decyzji samych zainteresowanych? Takie działania nie mieszczą się w jakichkolwiek standardach współpracy między organami państwa.

Uprawnienie Ministra Sprawiedliwości do odwołania dotychczasowych prezesów sądów wynika wprost ze zmienionej ustawy o ustroju sądów powszechnych i nie podlega dyskusji, aczkolwiek budzi kontrowersje natury konstytucyjnej. Nie można jednak zapominać, czemu odwoływanie prezesów – zgodnie z uzasadnieniem tej ustawy ma służyć. Niejednokrotnie w toku procesu legislacyjnego przedstawiciele Ministerstwa Sprawiedliwości tłumaczyli konieczność przeforsowanych ostatecznie zmian ustrojowych odpowiedzialnością polityczną Ministra Sprawiedliwości za wyniki sądów – ich zdaniem w celu skutecznego egzekwowania lepszych wyników Minister powinien dysponować odpowiednimi narzędziami nadzorczymi. A zatem zmiana ustawy ma służyć szeroko rozumianemu poprawieniu wyników sądów. Przejściowe uprawnienie Ministra Sprawiedliwości do wymiany prezesów sądów musi przecież pozostawać w korelacji z treścią znowelizowanego art. 27 ustawy PrUSP. Przepis ten stanowi, że prezes i wiceprezes sądu mogą być odwołani przez Ministra Sprawiedliwości w toku kadencji w przypadku:

1)   rażącego lub uporczywego niewywiązywania się z obowiązków służbowych;

2)   gdy dalszego pełnienia funkcji nie da się pogodzić z innych powodów z dobrem wymiaru sprawiedliwości;

3)   stwierdzenia szczególnie niskiej efektywności działań w zakresie pełnionego nadzoru administracyjnego lub organizacji pracy w sądzie lub sądach niższych;

4)   złożenia rezygnacji z pełnionej funkcji.

A zatem podstawą wymiany prezesa danego sądu na gruncie również przepisów przejściowych powinna być – mówiąc w skrócie – jego niezadowalająca praca na tym stanowisku, wyrażająca się m.in. w złych wynikach statystycznych kierowanego przez niego sądu (i ewentualnie, w przypadku prezesa sądu wyższego szczebla, również sądów podległych mu administracyjnie). Tak też Ministerstwo Sprawiedliwości tłumaczy decyzje o zmianach kadrowych na stanowiskach prezesów. Niepokój jednak budzi brak transparentnego uzasadnienia poszczególnych decyzji kadrowych. Informacje prezentowane przez Ministerstwo są szczątkowe i wybiórcze, co uniemożliwia weryfikację ich prawdziwości. Tym samym decyzje Ministra Sprawiedliwości o odwołaniu prezesów stają się decyzjami absolutnie arbitralnymi, nie podlegają żadnej – choćby społecznej – kontroli merytorycznej.

Opublikowano IUSTITIA 3(29)/2017, Varia | Skomentuj

Między dobrem wymiaru sprawiedliwości a politycznym posłuszeństwem

Ministerstwo Sprawiedliwości w sprawie reformy sądownictwa w latach 1980–1985

Lata 1980–1985 to okres burzliwej dyskusji nad reformą wymiaru sprawiedliwości. Doszło wówczas do zderzenia dwóch skrajnych wizji funkcjonowania sądownictwa. „Solidarność” i środowisko sędziowskie dążyło do stworzenia sądownictwa niezależnego i samorządnego. Rządząca Polska Zjednoczona Partia Robotnicza nie chciała zaś dopuścić do tych reform, które pozbawiłyby ją kontroli nad wymiarem sprawiedliwości. W centrum tych wydarzeń znalazło się Ministerstwo Sprawiedliwości, które poddawane było naciskom z obydwu stron. Postawa resortu nie była jednoznaczna i komfortowa. Ministerstwo stanęło między alternatywą politycznego posłuszeństwa lub zbliżenia się do środowiska sędziowskiego. Resort starał się pogodzić oczekiwania władz partyjnych i postulaty społeczne.

[hidepost]

Wobec sytuacji w środowisku sędziowskim po sierpniu 1980 r. i postulatów reform

Sądownictwo w okresie Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej1 znajdowało się pod ścisłym nadzorem administracyjnym i politycznym. Bieżący nadzór nad pracą sędziów sprawowało kierownictwo administracyjne – przewodniczący wydziałów i prezesi sądów, którzy byli powoływani i podlegli Ministrowi Sprawiedliwości. Ministerstwo Sprawiedliwości sprawowało nadzór ogólny nad sądami i sędziami. Nadzór ten nie ograniczał się jednak do spraw administracyjnych, obejmował kształtowanie kadr sędziowskich (kontrola nad przebiegiem aplikacji, mianowanie asesorów, wyłanianie kandydatów na stanowiska sędziowskie), ocenę pracy sędziów, z możliwością wnioskowania o odwołanie każdego sędziego z przyczyn politycznych, braku rękojmi należytego wykonywania obowiązków2. Ponadto organy nadzoru administracyjnego mogły wpływać na przebieg postępowań (przeglądanie akt spraw zawisłych przed sądem i możliwość udzielania tzw. wytyków sędziom, tj. żądanie bezwzględnego usunięcia wytkniętych uchybień), w końcu miały także uprawnienia do wzruszania nawet prawomocnych orzeczeń (rewizje nadzwyczajne). Ministerstwo Sprawiedliwości nie było jednak wszechwładnym, samodzielnym organem nadzoru. Na szczycie piramidy stał bowiem Komitet Centralny Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej3, w którym funkcjonowała komórka politycznego nadzoru nad wymiarem sprawiedliwości, tj. Wydział Administracyjny KC PZPR. W systemie tym rola Ministra Sprawiedliwości i prezesów sądów najczęściej ograniczała się do realizacji decyzji partyjnych, przekazywania sędziom wytycznych w zakresie polityki orzeczniczej i nadzoru nad ich realizacją przez sądy4.

Nadmienić należy, iż w sprawy sądownictwa ingerowały nie tylko centralne, ale także terenowe instancje partyjne – Komitety Wojewódzkie PZPR, w których działały również wydziały administracyjne. Ważną rolę odgrywały w sądach także podstawowe organizacje partyjne, zrzeszające sędziów i pracowników administracji sądowej będących członkami PZPR5.

System nadzoru nad sądownictwem zachwiał się po słynnych wydarzeniach z sierpnia 1980 r. i powstaniu rewolucyjnego ruchu „Solidarności”. Odnowa przeniknęła również do sądów. Środowisko sędziowskie postanowiło wykorzystać sprzyjający klimat społeczno-polityczny wysuwając własne postulaty reform w wymiarze sprawiedliwości. Wspólnie z pracownikami administracyjnymi, sędziowie przystąpili do organizowania niezależnych i samorządnych związków zawodowych w sądach, jedynej legalnej wówczas formy ­organizacyjnej, która zapewniała swobodę wyrażania poglądów, umożliwiała wywieranie presji na władze i dawała możliwości przebicia się z postulatami do szerszej opinii publicznej.

Środowisko sędziowskie nie mówiło jednak jednym głosem. Pojawiły się trzy nurty:

1)   zwolenników radykalnych zmian, całkowitego uniezależnienia sądownictwa od wpływów politycznych PZPR, którzy zrzeszali się głównie w NSZZ „Solidarność” Pracowników Wymiaru Sprawiedliwości6 (ok. 1000 sędziów i asesorów, tj. 26% środowiska);

2)   zwolenników umiarkowanych i stopniowych reform, opowiadających się za ułożeniem partnerskich relacji z kierownictwem administracyjnym sądów, którzy doprowadzili do powołania NSZZ Pracowników Wymiaru Sprawiedliwości7, tzw. związku autonomicznego (zrzeszał ponad 1600 sędziów i asesorów, tj. ok. 43% ogółu);

3)   sędziów, którzy pozostali bierni wobec wydarzeń w kraju i w sądach8.
[/hidepost]

Opublikowano IUSTITIA 3(29)/2017, Prawo ustrojowe | Skomentuj

Owoce zatrutego drzewa – wyrok Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu z 27.4.2017 r.1

Niniejszy tekst stanowi omówienie uzasadnienia bardzo ważnego orzeczenia, jakie zapadło w dniu 27.4.2017 r. w Sądzie Apelacyjnym we Wrocławiu. Odnosi się ono do problematyki tzw. owoców zatrutego drzewa oraz bezpośredniego stosowania przez sądy przepisów Konstytucji RP. Sąd Apelacyjny we Wrocławiu zmienił zaskarżony wyrok Sądu Okręgowego we Wrocławiu i uniewinnił oskarżonych od popełnienia zarzucanych im czynów.
[hidepost]

Wprowadzenie

Wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł w wypowiedzi dla dziennika „Rzeczpospolita” stwierdził, że sędziowie nie mają kompetencji do kontroli konstytucyjności ustawodawstwa i ogłosił wprost, iż w tym wypadku otwarta pozostaje kwestia nie tylko odpowiedzialności dyscyplinarnej, ale i karnej2. Należy się domyślać, że chodzi o odpowiedzialność sędziów uczestniczących w wydaniu tego orzeczenia.

Niezależnie od tych groźnych pomruków przedstawiciela władzy wykonawczej warto przyjrzeć się bliżej uzasadnieniu ww. wyroku, gdyż ze wszech miar jest ono interesujące. Aiunt multum legendum esse, mom multa.

Uzasadnienie Sądu Apelacyjnego

W pierwszej części uzasadnienia Sąd Apelacyjny zacytował in extenso wyrok sądu I instancji, a w szczególności czyny przypisane tym wyrokiem obydwu oskarżonym. Miały one polegać na tym, że działając wspólnie i w porozumieniu, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej oskarżeni powoływali się na wpływy w Urzędzie Miasta we W., i podjęli się wobec innej osoby doprowadzenia do zmiany odpowiednich planów oraz uchwalenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego w taki sposób, by możliwe było przeprowadzenie przez inwestora określonej inwestycji budowlanej oraz utwierdzając inwestora w błędnym przekonaniu, że załatwienie sprawy możliwe jest jedynie poprzez wręczenie urzędnikom miejskim korzyści majątkowej w postaci sumy pieniężnej za ich pośrednictwem, i w ten sposób doprowadzili inwestora do niekorzystnego rozporządzenia mieniem. Sąd I instancji zakwalifikował te czyny jako wypełniające znamiona przestępstw z art. 230 § 1 i art. 13 § 1 KK w zw. z art. 286 § 1 KK, w zw. z art. 294 § 1 i art. 286 § 1 KK w zw. z art. 11 § 2 KK.

W dalszej części uzasadnienia Sąd Apelacyjny skoncentrował się na analizie materiału dowodowego dokonanej przez sąd I instancji, trafności wyciągniętych wniosków oraz zasadności zaprezentowanych ocen.

Bez wątpienia dowodem najistotniejszym i jednocześnie budzącym kontrowersje był dla obydwu sądów materiał powstały w wyniku kontroli operacyjnej prowadzonej przez Centralne Biuro Antykorupcyjne. W uzasadnieniu podkreślono słuszność oceny sądu I instancji uznającego, że brak było podstaw do przyjęcia zaistnienia warunków formalnych wdrożenia operacji specjalnej według przepisów ustawy o Centralnym Biurze Antykorupcyjnym3 z uwagi na to, że tylko część kontroli operacyjnej prowadzono w oparciu o postanowienia sądu, a jak stwierdził Sąd Najwyższy w uchwale SN (7) z 23.1.2011 r.4: „Dowodami uzyskanymi w wyniku kontroli operacyjnej, zarządzonej postanowieniem Sądu (…), które pozwalają na wszczęcie postępowania karnego lub mają znaczenie dla toczącego się postępowania karnego (art. 17 ust. 15 CBAU), są jedynie dowody dotyczące przestępstw, określonych w art. 17 ust. 1 CBAU, które zostały wskazane w postanowieniu o zastosowaniu kontroli operacyjnej lub w postanowieniu o udzieleniu tzw. zgody następczej, w tym wydanej także w toku kontroli operacyjnej (art. 17 ust. 3 CBAU), a popełnionych przez osobę, której dotyczyła zgoda pierwotna i osobę, co do której wydano zgodę następczą”. W postanowieniach zezwalających na kontrolę operacyjną wskazano przestępstwa wymienione w art. 17 ust. 1 pkt 1 CBAU, jednak nie te, które ostatecznie wobec oskarżonych były podstawą aktu oskarżenia i wyroku skazującego.
[/hidepost]

Opublikowano IUSTITIA 3(29)/2017, Prawo karne | Skomentuj

Wniosek o sporządzenie i doręczenie pisemnego uzasadnienia wyroku wydanego w postępowaniu przyspieszonym w sprawach o przestępstwa – aktualne problemy

Przedmiotem niniejszego artykułu jest przedstawienie problematyki wniosku o sporządzenie i doręczenie pisemnego uzasadnienia wyroku wydanego w postępowaniu przyspieszonym w sprawach o przestępstwa. W związku z tym, przedmiotem analizy w niniejszym opracowaniu są zagadnienia procesowe związane z formami prawnymi tego wniosku. W dalszej kolejności Autor rozważa, w jakim terminie strona może złożyć wspomniany wniosek. Tytułem uzupełnienia tych rozważań Autor podejmuje próbę udzielenia odpowiedzi na pytanie dotyczące formy wniosku o sporządzenie i doręczenie pisemnego uzasadnienia wyroku w sytuacji braku obowiązku doręczenia z urzędu odpisu wyroku.
[hidepost]

Uwagi wstępne

W dniu 1.7.2015 r. weszły w życie ustawa z 27.9.2013 r. o zmianie ustawy – Kodeks postępowania karnego oraz niektórych innych ustaw1 oraz ustawa z 20.2.2015 r. o zmianie ustawy – Kodeks karny oraz niektórych innych ustaw2. Z kolei, w dniu 15.4.2016 r. weszła w życie ustawa z 11.3.2016 r. o zmianie ustawy – Kodeks postępowania karnego oraz niektórych innych ustaw3. Każda z przytoczonych ustaw nowelizacyjnych zmieniła przebieg procesu karnego. Zmiany wynikające z przytoczonych ustaw odnosiły się w przeważającej części do postępowania przed sądem, a w mniejszym zakresie do postępowania przygotowawczego. Z punktu widzenia etapu postępowania zainicjowanego wniesieniem do sądu skargi przeciwko określonej osobie wprowadzone zmiany odnosiły się w pierwszej kolejności do unormowania postępowania zwyczajnego. Przytoczone akty normatywne wprowadziły jednak również nie mniej istotne modyfikacje w zakresie regulacji przebiegu trybów szczególnych procesu karnego, w tym postępowania przyspieszonego uregulowanego w rozdziale 54a KPK. Przedstawienie wszystkich zmian w zakresie przebiegu postępowania przyspieszonego w sprawach o przestępstwa z pewnością przekracza ramy niniejszego opracowania. Z tego też względu poniższe rozważania należy ograniczyć do przedstawienia problematyki związanej ze złożeniem wniosku o sporządzenie pisemnego uzasadnienia wyroków wydawanych w sprawach o przestępstwa w ramach tego trybu szczególnego. W wyznaczonym zakresie zmiany wprowadzone w latach 2015–2016 były do tej pory jedynie fragmentarycznie przedmiotem zainteresowania przedstawicieli piśmiennictwa4. Do tej pory brak jest orzeczeń Sądu Najwyższego, a także sądów powszechnych dotyczących problematyki zaskarżalności wyroków wydawanych w postępowaniu przyspieszonym. Przedstawienie tych zmian wydaje się natomiast celowe z uwagi na utrzymującą się od lat, niemałą, liczbę spraw o przestępstwa, które w praktyce wymiaru sprawiedliwości są rozpoznawane przez sądy rejonowe w trybie przyspieszonym.

W sprawach o przestępstwa rozpoznawane w trybie przyspieszonym sąd może wydać wyrok na posiedzeniu albo po przeprowadzeniu rozprawy głównej. W pierwszym z wymienionych przypadków sąd nie może wydać wyroku w postępowaniu przyspieszonym w sytuacjach uregulowanych w art. 339 § 1 pkt 1 i 2 KPK. Ustawodawca w art. 517e § 3 KPK wyłącza wprawdzie zastosowanie tych przepisów w przypadku tego trybu procesu karnego5, tym samym sąd może wydać wyrok w postępowaniu przyspieszonym na posiedzeniu tylko w sytuacjach procesowych określonych w art. 339 § 1 pkt 3 i 3a oraz art. 339 § 3a KPK. W analizowanym trybie szcze­gólnym procesu karnego sąd może na posiedzeniu wydać ­wyrok skazujący w wyniku uwzględnienia wniosku prokuratora z art. 335 § 1 KPK zastępującego wniosek o rozpoznanie sprawy w postępowaniu przyspieszonym, wniosku prokuratora z art. 335 § 2 KPK dołączonego do wniosku o rozpoznanie sprawy w postępowaniu przyspieszonym albo wniosku oskarżonego z art. 338a KPK o skazanie bez rozprawy. W postępowaniu przyspieszonym sąd może wydać wyrok nie tylko na posiedzeniu, ale również po przeprowadzeniu rozprawy głównej, o ile nie będą zachodziły podstawy do kontynuowania rozpoznania sprawy w trybie zwyczajnym przewidziane w art. 517g § 1 zd. 2 KPK6, bądź też podstawy do przekazania sprawy prokuratorowi w celu przeprowadzenia postępowania przygotowawczego na zasadach ogólnych przewidziane w art. 517g § 1 zd. 17, art. 517g § 1 zd. 38, art. 517g § 29 oraz art. 517g § 3 KPK10.
[/hidepost]

Opublikowano IUSTITIA 3(29)/2017, Prawo karne | Skomentuj

Kilka uwag na temat nowelizacji przepisów o wyłączeniu sędziego w postępowaniu cywilnym po 8.9.2016 r.

Przepisy o wyłączeniu sędziego w postępowaniu cywilnym od chwili wejścia w życie KPC wykazywały względną stabilność. Nieliczne ich nowelizacje sprzyjały realizacji prawa do sądu bezstronnego w odbiorze nie tylko jednostki, ale również ogółu. W ostatnim czasie tendencja ta zmieniła jednak swój kierunek, czemu ustawodawca dał wyraz nadając instytucji wyłączenia sędziego po 8.9.2016 r. nowy kształt. Omawiana w niniejszym opracowaniu nowelizacja posiada charakter rewolucyjny, przyznając niekwestionowany prymat postulatowi szybkości postę­powania.

[hidepost]

Wprowadzenie

Instytucja wyłączenia sędziego została znowelizowana na mocy art. 2 pkt 2–4 ustawy z 10.7.2015 r. o zmianie ustawy – Kodeks cywilny, ustawy – Kodeks postępowania cywilnego oraz niektórych innych ustaw1. Niniejsza nowelizacja objęła przepisy art. 50, 51 oraz 52 KPC. Zgodnie z art. 50 § 3 KPC: „Do czasu rozstrzygnięcia wniosku o wyłączenie sędziego:

1)   sędzia, którego dotyczy wniosek, może podejmować dalsze czynności;

2)   nie może zostać wydane orzeczenie lub zarządzenie kończące postępowanie w sprawie”.

Znowelizowany przepis art. 51 KPC stanowi, że: „Sędzia zawiadamia sąd o zachodzącej podstawie swojego wyłączenia”. W przepisie art. 52 KPC dodany został § 3, zgodnie z którym: „Uwzględniając wniosek o wyłączenie sędziego, sąd znosi postępowanie w zakresie obejmującym udział tego sędziego w sprawie po złożeniu wniosku, chyba że czynności przez niego podejmowane były czynnościami niecierpiącymi zwłoki”.

Wydaje się, że nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że nowelizacja ta stanowi reformę niezwykle doniosłą w skutkach i wywołującą szereg wątpliwości w zakresie wykładni objętych nią przepisów. Mimo prawie rocznego ich obowiązywania ani w doktrynie, ani w orzecznictwie nie zostało wypracowane jednolite stanowisko w zakresie należytego sposobu rozumienia wprowadzonych zmian.

Charakter ostatnich nowelizacji przepisów o wyłączeniu sędziego

Na wstępie należy podkreślić, że instytucja wyłączenia sędziego stanowiła dotychczas zbiór przepisów o wysokiej stabilności, co stanowi rzadkość w kontekście licznych nowelizacji dokonywanych w zakresie zarówno procedury cywilnej, jak i innych przepisów powszechnie obowiązującego prawa. Nie sposób wprawdzie nie wspomnieć o kilku nowelizacjach instytucji wyłączenia sędziego dokonanych w trakcie ostatnich parunastu lat2. Nowelizacje przepisów o wyłączeniu sędziego z tego okresu miały na celu zwiększenie standardów ochrony konstytucyjnie chronionych praw ­jednostki, a zwłaszcza prawa do sądu, o którym mowa w art. 45 ust. 1 Konstytucji RP. Przyczyniły się one bez wątpienia do rozszerzenia zakresu dopuszczalności wniosku o wyłączenie sędziego zarzucającego zarówno brak bezstronności, jak i niezdolność sędziego do orzekania w danej sprawie (iudex suspectus oraz iudex inhabilis). Doprowadziły one ponadto do zminimalizowania podstaw odrzucenia wniosku o wyłączenie sędziego oraz wprowadziły istotne zmiany w zakresie dotychczasowych reguł rządzących zaskarżalnością postanowień wydawanych w postępowaniach wpadkowych przez sąd II instancji. Nie sposób nie zauważyć, że cechą wspólną wskazanych nowelizacji było wprowadzenie takich konstrukcji procesowych, które wychodzą naprzeciw oczekiwaniom stron w postępowaniu cywilnym, nierzadko kosztem przedłużenia rozstrzygnięcia postępowania o wyłączenie sędziego, które to wywołuje przedłużenie postępowania w sprawie.

Biorąc pod uwagę charakter poprzednich nowelizacji instytucji wyłączenia sędziego, a także dokonując oceny motywów nowelizacji dokonanej 8.9.2016 r., można wyprowadzić wniosek o zdecydowanie odmiennym charakterze ostatniej zmiany. Tytułowa nowelizacja, co wprost wynika z uzasadnienia rządowego projektu ustawy z 10.7.2015 r.3, zmierza do podporządkowania postępowania wpadkowego o wyłączenie sędziego postulatowi szybkości. W uzasadnieniu tym wskazano bowiem, że projektowane regulacje służą przyspieszeniu postępowań sądowych poprzez zmodyfikowanie tych instytucji, które są wykorzystywane przez uczestników postępowań sądowych, w celu ich przedłużania. Zdaniem projektodawców, przepis art. 50 § 3 KPC umożliwi sędziemu, którego dotyczy wniosek o wyłączenie, podejmowanie aż do czasu rozstrzygnięcia tego wniosku dalszych czynności procesowych, z wyjątkiem wydania orzeczenia kończącego postępowanie w sprawie. Uwzględniając wniosek o wyłączenie sędziego, sąd zniesie postępowanie w części obejmującej udział tego sędziego po złożeniu wniosku, chyba że były to czynności niecierpiące zwłoki (art. 52 § 3 KPC). Takie rozwiązanie wyeliminuje zjawisko wykorzystywania przez strony (zwłaszcza przez pozwanych) wniosku o wyłączenie sędziego do przedłużania postępowania. Stał się on bowiem instrumentem taktyki procesowej. Praktyka wskazuje zaś, że uwzględniana jest stosunkowo niewielka liczba tych wniosków4. Uzasadnienie projektu ustawy nowelizującej instytucję wyłączenia sędziego z 10.7.2015 r. nie zawiera natomiast żadnego wyjaśnienia ani argumentacji na poparcie zmian wprowadzonych w art. 51 oraz 52 KPC.
[/hidepost]

Opublikowano IUSTITIA 3(29)/2017, Prawo cywilne | Skomentuj

Wniosek sądu o wskazanie organu właściwego do podejmowania czynności procesowych za Skarb Państwa

Niniejsze opracowanie stanowi próbę udzielenia odpowiedzi na pojawiające się w praktyce wątpliwości dotyczące wykładni i stosowania przepisów ProkGenRPU1 i rozporządzenia2 regulujących tryb rozstrzygania sporów kompetencyjnych z zakresu reprezentacji procesowej Skarbu Państwa3.
[hidepost]

Wprowadzenie

Jednym z najczęściej pojawiających się w praktyce sądowej problemów związanych z udziałem Skarbu Państwa w postępowaniu cywilnym jest problem właściwej reprezentacji, który, niestety, pozostaje wciąż aktualny4, a co jakiś czas przybiera na sile w związku z kolejnymi reformami administracji publicznej. Sąd Najwyższy oraz nauka prawa od lat dostarczają cennych wskazówek, które umożliwiają praktykom poruszanie się w gąszczu niejasnych, niespójnych, budzących istotne wątpliwości interpretacyjne przepisów określających reprezentację procesową Skarbu Państwa5.

Niczego nie zmieniło w tym zakresie reaktywowanie w 2006 r. Prokuratorii Generalnej, która zgodnie z art. 7 ust. 1 ProkGenRPU wykonuje zastępstwo Skarbu Państwa reprezentowanego przez organy i podmioty, o których mowa w art. 6 ustawy z 16.12.2016 r. o zasadach zarządzania mieniem państwowym6.

Niezależnie zatem od tego, czy Skarb Państwa jest zastępowany w postępowaniu cywilnym przez Prokuratorię Generalną, zawsze istnieje konieczność ustalenia podmiotu reprezentującego Skarb Państwa, przy czym nie chodzi w tym wypadku tylko o kwestię reprezentacji, ale również o właściwość miejscową sądu (art. 29 KPC), wykonanie niekorzystnego dla Skarbu Państwa orzeczenia (art. 1060 KPC), przeprowadzenie dowodu z przesłuchania stron (art. 300 § 2 KPC). W sprawach, w których Prokuratoria Generalna wykonuje zastępstwo Skarbu Państwa podmiot reprezentujący współdziała z Prokuratorią Generalną w prowadzeniu sprawy, podejmuje wiążące dla Prokuratorii decyzje w przedmiocie wszczęcia postępowania, cofnięcia pozwu lub wniosku, uznania roszczenia lub wniosku, zrzeczenia się roszczenia, ograniczenia roszczenia oraz zawarcia ugody sądowej (art. 30 ust. 2 ProkGenRPU), ponosi wydatki i koszty postępowania w sprawie (art. 32 ust. 1 ProkGenRPU). Prokuratoria Generalna może z urzędu lub na wniosek, przekazać wykonywanie zastępstwa podmiotowi reprezentującemu Skarb Państwa, jeżeli ze względu na charakter sprawy zastępstwo Skarbu Państwa przez Prokuratorię Generalną nie jest konieczne (art. 8 ust. 1 ProkGenRPU). W sprawach, w których Prokuratoria Generalna nie wykonuje zastępstwa, podmiot reprezentujący jest właściwy do podejmowania czynności procesowych za Skarb Państwa.

Trzeba podkreślić, że Prokuratoria Generalna nie została wyposażona w żadne instrumenty, które pozwoliłyby jej na skuteczne rozwiązywanie problemów związanych z reprezentacją Skarbu Państwa, a w tym na rozstrzyganie sporów kompetencyjnych pomiędzy podmiotami reprezentującymi Skarb Państwa. Jak można przypuszczać, racjonalny ustawodawca pomimo zgłaszanych w tym zakresie postulatów przez przedstawicieli nauki prawa7 intencjonalnie nie powierzył Prokuratorii Generalnej realizacji tego typu zadań, co zasługuje na aprobatę. Należy zgodzić się z M. Dziurdą, że przeciwko powierzeniu Prokuratorii Generalnej wiążącego rozstrzygania sporów kompetencyjnych pomiędzy podmiotami reprezentującymi Skarb Państwa przemawiał fakt, że Prokuratoria Generalna była nadzorowana przez jeden z tych podmiotów i to taki, który najczęściej uczestniczy w negatywnych sporach kompetencyjnych na gruncie art. 67 § 2 KPC8. Ten argument stracił na aktualności w związku z dokonaną 1.1.2017 r. zmianą pozycji ustrojowej Prokuratorii Generalnej9. De lege lata, pracami Prokuratorii Generalnej kieruje Prezes Prokuratorii Generalnej, który reprezentuje Prokuratorię Generalną i kieruje Urzędem Prokuratorii Generalnej, nadzorowany przez Prezesa Rady Ministrów (art. 1 ust. 4 ProkGenRPU). Prokuratoria Generalna nawet pośrednio nie jest obecnie nadzorowana przez któregokolwiek z ministrów, a rozległe kompetencje, które uzyskała nadają jej status swoistego ministerstwa. Niewątpliwie wysoka pozycja, którą obecnie zajmuje Prokuratoria w strukturze administracji publicznej umożliwia powierzenie jej rozstrzygania sporów kompetencyjnych w zakresie reprezentacji procesowej Skarbu Państwa. Nie istnieją żadne „wewnętrzne” przeszkody do realizacji tego typu zadań. Takie rozwiązanie pozostawałoby jednak w sprzeczności z funkcją, którą Prokuratoria Generalna realizuje w postępowaniu cywilnym. Trudno byłoby zaakceptować sytuację, w której podmiot zastępujący jedną ze stron zostaje wyposażony w uprawnienie do wydawania wiążących dla sądu rozstrzygnięć dotyczących w istocie kwestii procesowych. Prokuratoria Generalna określana mianem „instytucjonalnego pełnomocnika” nie może jednocześnie występować w dwóch tak różnych rolach. Takie rozwiązanie mogłoby naruszyć równowagę stron procesu wzmacniając pozycję Skarbu Państwa.
[/hidepost]

Opublikowano IUSTITIA 3(29)/2017, Prawo cywilne | Skomentuj

Wystąpienie SSN Jacka Gudowskiego podczas obchodów 100-lecia odrodzonego sądownictwa polskiego w siedzibie Krajowej Rady Sądownictwa, Warszawa 28.9.2017 r.1

 
Szanowny Panie Przewodniczący, Szanowni Państwo Prezesi, Szanowni Państwo!

Uprzejmie dziękuję za zaproszenie do wygłoszenia krótkiej prelekcji o reformach, a ściślej o tworzeniu ujednostajnionego sądownictwa powszechnego w II Rzeczypospolitej. Traktuję to jako miły obowiązek sędziowski, ale jednocześnie jako okazję do spuentowania i zamknięcia moich osobistych, kiedyś bardzo ścisłych związków z KRS. Ponad 27 lat temu, jako członek pierwszego składu Rady brałem w latach 1990–1994 czynny udział w jej ukonstytuowaniu i rozruchu, a potem w latach 1998–2002 m.in. współuczestniczyłem w tworzeniu i wprowadzaniu w życie nowych, w pełni demokratycznych ustaw ustrojowych sądownictwa opartych na Konstytucji RP – o ustroju sądów powszechnych2 i o Krajowej Radzie Sądownictwa3 – z 2001 r. oraz ustawy o Sądzie Najwyższym4 i ustawy – Prawo o ustroju sądów administracyjnych5 – z 2002 r.
[hidepost]
 

Drodzy Państwo!

Zgodnie z ideą iustitia fundamentum regnorum, przyświecającą budowniczym II Rzeczypospolitej – także zresztą przemianom dokonywanym na przełomie lat 1989–1990 – intensywne prace nad jednolitym prawem ustroju sądów powszechnych rozpoczęły się niemal od razu, już w 1919 r. Toczyły się najpierw dwutorowo, gdyż przyjęto wówczas, zapożyczoną od państw ościennych, koncepcję unormowania oddzielnie ustroju sądów, a więc struktury i kompetencji sądów, a także administracji sądowej, oraz tzw. pragmatyki sędziowskiej, obejmującej status sędziów, ich prawa i obowiązki, stosunek służbowy, sposób szkolenia itd.

Formalnie prace rozpoczęły się 11.11.1919 r., nazajutrz po uroczystym inauguracyjnym posiedzeniu Komisji Kodyfikacyjnej na Zamku Królewskim w Warszawie, które otworzył pierwszy prezydent Komisji, wielki procesualista krakowski, ojciec procesualistyki polskiej, Franciszek Ksawery Fierich, słowami często później cytowanymi: „Wiekopomny akt sprawiedliwości powołał do życia naszą Ojczyznę. Poczucie prawa dało nam wolność. Niechaj wolność zapewni nam prawa!”. Słowa te ziściły się, o czym świadczy ogromny, niedający się przecenić dorobek Komisji Kodyfikacyjnej, obejmujący kilkadziesiąt projektów ustawodawczych oraz ok. 150 druków i wydawnictw. Z dorobku Komisji nauka, legislacja i praktyka sądowa korzystają do dziś.

Jest całkiem zrozumiałe, że wśród członków Komisji – podobnie jak przy uchwalaniu projektów innych ustaw – toczyły się zaciekłe spory dotyczące wizji polskiego sądownictwa. I tutaj zderzyły się dwa modele: rosyjski, a w gruncie rzeczy francuski, przetworzony w rosyjskiej ustawie o organizacji sądownictwa z 1864 r., obowiązującej w Królestwie Polskim od 1874 r., oraz germański, ukształtowany i obowiązujący w dzielnicach pruskiej i austriackiej.

Kazimierz Kierski, jurysta warszawski, sędzia sądu obywatelskiego, podsumowując 10 lat pracy Komisji Kodyfikacyjnej, pisał, wprawdzie nieco stronniczo, ale zasadniczo celnie: „Zarysowały się dwa obozy: jeden – to prawnictwo warszawskie, wychowane na Kodeksie Napoleona, piastujące z całym nabożeństwem tradycje dawnego polskiego sądownictwa i mające je niejako we krwi; drugi – to prawnicy z byłego zaboru austriackiego, wychowani na prawie niemieckim i przesiąknięci, mimo swej wiedzy i woli, umysłowością niemiecką, tak obcą duchowi polskiemu. Te dwa obozy ustawicznie się ze sobą ścierają nie tylko co do podstawowych zasad, ale nawet co do terminologii prawniczej”.

Główny referent projektu Kamil Stefko był orędownikiem modelu germańskiego, czemu trudno się dziwić, gdyż był profesorem Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, natomiast myśl rosyjską (francuską) prezentował Aleksander Mogilnicki, co też wydaje się dość oczywiste, skoro reprezentował środowisko warszawskie, któremu zawsze bliższe były rozwiązania pochodzenia romańskiego.

Powstało wiele wersji projektów, zdania odrębne do nich, rodziły się różne koncepcje dotyczące mianowania sędziów, prezesów, szukano miejsca dla zgromadzeń ogólnych itd. Wtedy pojawił się m.in. pomysł poddania sądów powszechnych nie tylko nadzorowi judykacyjnemu Sądu Najwyższego, ale także nadzorowi pozajudykacyjnemu, administracyjnemu, co było tym bardziej uzasadnione, że SN – wówczas sąd powszechny – stał na szczycie ustrojowej hierarchii sądów. Był, jak ogłosił Stanisław Gołąb, a co potem wielokrotnie powtarzano, kopułą, która wieńczy i chroni sądownictwo oraz budowę jednolitego prawa. Pytano, dlaczego Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego ma mieć mniejszą władzę niż każdy prezes sądu niższego szczebla. Dlaczego np. „władza prezesa Sądu Apelacyjnego w Warszawie obejmuje 1/3 terytorium byłego zaboru rosyjskiego, władza zaś Pierwszego Prezesa – tylko nr 5 domu na pl. Krasińskich”.
[/hidepost]

Opublikowano IUSTITIA 3(29)/2017, Temat numeru | Skomentuj

Nie możemy udawać, że się nic nie stało

wywiad z SSO w Krakowie Waldemarem Żurkiem, członkiem Krajowej Rady Sądownictwa

Pytania zostały przesłane przed 30.10.2017 r., kiedy to Krajowa Rada Sądownictwa postanowiła zgłosić sprzeciw wobec asesorów sądowych z listy przesłanej przez Ministra Sprawiedliwości. Pytania opracowała Edyta Bronowicka1.

Edyta Bronowicka: Chyba obecnie jesteśmy świadkami tego, że Krajowa Rada Sądownictwa w kształcie nam znanym odchodzi do przeszłości. Jak Pana zdaniem wyglądać będzie przyszłość KRS? Czy wybór członków Rady przez polityków na warunkach proponowanych przez Prezydenta daje szansę, by Rada realizowała swoje konstytucyjne zadania?
[hidepost]

Waldemar Żurek: Przede wszystkim nie możemy się godzić z faktem łamania w oczywisty sposób Konstytucji przez polityków i nie możemy udawać, że się nic nie stało. Młyny sprawiedliwości mielą powoli, także te europejskie i nawet, jeśli za kilka lat okaże się, że to my mieliśmy rację, to nie znaczy, że teraz możemy tylko czekać z założonymi rękami. Nowy twór, który powstanie jako tzw. Rada Sądownictwa to nie będzie organ konstytucyjny, bo u jego poczęcia będzie leżał grzech pierworodny polegający na niezgodności z Konstytucją RP. Coś, co nie jest organem konstytucyjnym, nie może realizować zadań konstytucyjnych. Mam nadzieję, że to będzie czas Forum Współpracy Sędziów, które powinno czuwać nad sędziowską niezawisłością przy pomocy stowarzyszeń sędziowskich. Nie ma mowy, aby niekonstytucyjny organ mógł realizować konstytucyjne zadania. Dla mnie, dubler nie stanie się sędzią przez to, że ubierze się w togę. Podobnie pseudo-rada nie stanie się Krajową Radą Sądownictwa. Wszyscy wiemy, że w tej chwili nie ma możliwości zbadania konstytucyjności takich rozwiązań, więc politykom wydaje się, że mogą robić wszystko. Wierzę, że nie tylko historia ich z tego rozliczy.

E.B.: Czy dotychczasowe rozwiązania w przedmiocie wyboru członków Rady były właściwe? W szczególności, jak Pan ocenia zarzuty, że wybory te nie miały charakteru ­demokratycznego?

W.Ż.: Oczywiście stworzenie kiedyś dwustopniowych wyborów pośrednich, najpierw delegatów, a potem członków Krajowej Rady Sądownictwa było zapewne podyktowane względami praktycznymi. Logistycznie trudno jest jednocześnie przeprowadzić głosowanie wśród ponad 10 tys. osób, a pamiętajmy, że gdy powstawała ta procedura, nie istniały jeszcze rozwinięte systemy informatyczne, które by rozwiązywały jakoś ten problem. Poza tym trudno założyć, że sędzia z Suwałk będzie świetnie znał kandydata z Krosna i odwrotnie. Potrzebna byłaby jakaś kampania wyborcza. Musimy też pamiętać, że w Radzie powinien się znaleźć przedstawiciel każdego rodzaju sądu. Tego wymaga Konstytucja. Z perspektywy mojej drugiej kadencji w Radzie uważam, że lepiej byłoby znaleźć rozwiązanie, że każda apelacja wybiera swojego silnego lidera. Jeśli apelacji jest więcej niż miejsc, to możliwa byłaby swego rodzaju rotacja. Technicznie to się da zrobić. Wtedy żadna apelacja nie miałaby np. poczucia, że jej przedstawiciel od lat nie zasiada w Radzie. Oczywiście rozumiem też postulaty sędziów rejonowych, których jest najwięcej, że mają zbyt mało kandydatów, ale według mnie, jeśli w Krajowej Radzie Sądownictwa będą sami silni liderzy środowiska sędziowskiego, którzy świetnie wiedzą, jak wygląda praca w rejonie i jakie tam są problemy, to nikogo nie będzie interesowało, czy sędzia ma przed nazwiskiem SO, SA czy SR. Ważne, aby był sprawdzonym sędziowskim liderem i dobrze wywiązywał się z zadań w KRS, aby nie dał się „kupić” awansem, stanowiskiem czy dodatkiem.

W Stanach Zjednoczonych wybory na prezydenta są pośrednie i nikt nie próbuje ich podważać i kwestionować ich demokratyczności. Mogę powiedzieć, jak było w Krakowie, gdy startowałem do Rady. Przy pierwszym podejściu, a trzeba przypomnieć, że wtedy przegrałem, zabrakło mi dosłownie kilku głosów. Przy drugim, było już znacznie lepiej, ale wcześniej w moim sądzie odbyły się swego rodzaju pra-wybory. Na zgromadzeniu przedstawiono dwóch kandydatów: mnie i kolegę. Naszym zadaniem było jak najlepiej przedstawić nasz program pracy w Radzie, jak to sobie wyobrażamy. Później było głosowanie, które wygrałem. Mimo to kontrkandydat, który był także delegatem, zgłosił swoją kandydaturę do KRS. Ale jak widać, jego program nie przekonał Zgromadzenia. Czyli pełna demokracja. Oczywiście znam zarzuty, że sądy porozumiewają się między sobą. Państwo sami wiecie, że w „Iustitii” też są wybory. Kandydaci do zarządu mają różne wizje, a wygrywają ci, którzy zbiorą odpowiednią większość. Takimi wyborami nie da się sterować, ale można przekonywać i agitować, to zapewne robi się w wielu organach, gdzie są wybory. To normalne prawa demokracji. Przekonują mnie o tym dwa przykłady. Pamiętam, że po śmierci, w trakcie kadencji, członka Rady, który był sędzią ze Szczecina, w kuluarach mówiło się, że jego następca będzie również ze Szczecina. Jednak w trakcie wyborów okazało się, że jest lepszy kandydat i to on wygrał. Pamiętam także sytuację z Warszawy, która zawsze chciała mieć swojego kandydata, bo sędziego wojskowego, który jednocześnie orzekał w sądzie okręgowym nie do końca wszyscy uważali za „warszawskiego”. Przed wyborami zgodnie twierdzono, że taka duża apelacja powinna mieć swojego przedstawiciela w Radzie. Jednak w trakcie prezentowania przez kandydatów swoich programów okazało się, że sędzia warszawski wypadł fatalnie. Zgromadzenie oceniło go surowo i przegrał wybory, choć wcześniej uchodził za faworyta. Więc jak słyszę w tzw. kuluarach z ust Ministra Sprawiedliwości: „spółdzielnia”, to myślę tak: jak my to demokracja, a jak oni to „spółdzielnia”.
[/hidepost]

Opublikowano IUSTITIA 3(29)/2017, Ważne pytania | Skomentuj

Udział czynnika obywatelskiego (suwerena) w sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości, czy polityków w zawłaszczaniu sądów?

Trwa bezpardonowe, brutalne niszczenie wolnych sądów. Niektórzy przedstawiciele opcji rządzącej nawet nie kryją, że projekty, które przegłosowują, są sprzeczne z Konstytucją, ale zobowiązania polityczne są ponad to. Rzecz w tym, że instytucjonalni strażnicy Konstytucji nie spełniają swojej roli. Faktyczni – formalni i nieformalni – inicjatorzy zmian, niczym operatorzy harwesterów w Puszczy Białowieskiej, taranują kolejne mechanizmy obronne niezależności sądów. W przypadku puszczy wycinka odbywa się pod pozorem ratowania jej przed kornikiem drukarzem. W przypadku sądów niszczenie niezależności odbywa się pod pozorem „wycinki złogów komunizmu” i „przywracania kontroli nad sądami suwerenowi”. Jak wiadomo, średnia wieku sędziów to nieco ponad 40 lat, a wprowadzenie kontroli politycznej, to jawne łamanie konstytucyjnej zasady odrębności i niezależności władzy sądowniczej.

W debacie politycznej uzasadnieniem dla tych dewastujących wymiar sprawiedliwości zmian jest art. 4 Konstytucji RP. Zgodnie z nim, władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu. Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio. Te przepisy mają rzekomo dawać podstawę do tego, by ujarzmić inne wskazujące, że ustrój Rzeczypospolitej Polskiej opiera się na podziale i równowadze władzy ustawodawczej, władzy wykonawczej i władzy sądowniczej (art. 10) oraz że Sądy i Trybunały są władzą odrębną i niezależną od innych władz (art. 173). Ma to tym bardziej dotyczyć przepisu głoszącego, że KRS stoi na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów (art. 186). Pan Prezydent mówi o tym, że brakuje kontroli społeczeństwa nad władzą sądowniczą, a z regulacji, że sędziowie są powoływani przez Prezydenta Rzeczypospolitej na wniosek KRS na czas nieoznaczony, wyprowadza wniosek, że może też decydować, czy sędziemu SN da możliwość dalszego orzekania, czy też przeniesie go w stan spoczynku.

Jak to więc jest? Może warto zacząć analizę tych pozornie sprzecznych regulacji od innych przepisów Konstytucji. Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli (art. 1) oraz demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej (art. 2). Skoro Rzeczpospolita jest dobrem wspólnym wszystkich, to nie jest dobrem tylko tych, którzy głosowali na określoną partię polityczną. Co zaś się kryje pod klauzulą demokratycznego państwa prawnego? Otóż co najmniej kilka warunków. Chodzi o pewien zbiór wartości wyrażonych wprost lub pośrednio w Konstytucji1. Z orzecznictwa TK wynika, że wartościami takimi są wartości polityczne (m.in.: porządek konstytucyjny, porządek prawny, demokracja przedstawicielska, podział władzy, autonomia parlamentu i jego swoboda prawodawcza, sądowy wymiar sprawiedliwości, odrębność władzy sądowniczej, niezależność sądów i niezawisłość sędziów, subsydiarność i zasada pomocniczości, określająca pozycję samorządu terytorialnego, pluralizm polityczny), wartości samego prawa (m.in. nie retroaktywność, vacatio legis, określoność) oraz wartości dotyczące ustroju gospodarczego2 .

Czy więc jest tak, że art. 4 Konstytucji RP daje podstawę parlamentowi do tego, by zniszczyć niezależność sądów, by wprowadzić znany z PRL-u nadzór władzy politycznej (partii) nad sądami, by skrócić kadencje członkom KRS, Pierwszemu Prezesowi SN i w ich miejsce wybrać nowych sędziów? Oczywiście NIE!

Po pierwsze, wynika to z faktu, że to suweren przyjął Konstytucję i ustalił jednocześnie zasady jej zmiany. To właśnie ta Konstytucja, jako jedna z podstawowych gwarancji ochrony praw i wolności człowieka i obywatela ustanawia wolne sądy, niezależne od polityków. Niszczenie więc tych wartości konstytucyjnych poprzez ustawy jest sprzeczne z wolą suwerena, który Konstytucję w referendum przyjął. Władza polityczna – Pan Prezydent, Pan Minister Sprawiedliwości i większość parlamentarna – musi bowiem działać na podstawie prawa i w jego granicach. Ot ciut dalej, raptem trzy artykuły, o tym jest mowa (art. 7). Te granice zakreśla m.in. art. 235 ust. 4 Konstytucji RP, który stanowi, że ustawę o zmianie Konstytucji uchwala Sejm większością co najmniej 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów oraz Senat ­bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów. Nie widzę tam regulacji, która czyniłaby wyłom, np. „chyba że nasi wyborcy przychodzący do biur poselskich uskarżają się na działanie sądów”, albo „że sami doświadczyliśmy przykrości z ich strony”, bądź też „że sądy nie działają wystarczająco dobrze” itd. Nie ma też mowy o tym, że można skrócić konstytucyjną kadencję Pierwszego Prezesa SN, o ile wprowadzona zostanie regulacja skracająca wiek, w którym można orzekać. To naprawdę nie jest skomplikowane.

Opublikowano IUSTITIA 3(29)/2017, Na dobry początek | Skomentuj

Edytorial

Szanowni Czytelnicy,

Przed Wami trzeci numer Kwartalnika w tym roku.

Poruszane w nim tematy są bardziej zróżnicowane, niż w numerze poprzednim, który był prawie w całości poświęcony kwestiom ustrojowym.

Nie da się zrozumieć w pełni teraźniejszości bez spojrzenia wstecz. Dotyczy to zwłaszcza sądów. Dlatego bardzo polecam lekturę wystąpienia SSN Jacka Gudowskiego podczas obchodów 100-lecia odrodzonego sądownictwa polskiego w siedzibie KRS. Ten wspaniały jubileusz nie doczekał się właściwego uhonorowania ze strony pozostałych władz. A szkoda, bo to doskonała okazja do pogłębionej analizy tego co już było, która mogłaby nas uchronić przed powtarzaniem błędów przeszłości. Sędzia Jacek Gudowski wrócił w swoim wystąpieniu do kształtowania sądownictwa powszechnego w II Rzeczypospolitej i dokonał – jak się wyraził spuentowania i zamknięcia osobistych, kiedyś bardzo ścisłych związków z KRS.

Aktualnie brzmi tytuł z założenia także historycznego artykułu Kamila Niewińskiego: „Między dobrem wymiaru sprawiedliwości a politycznym posłuszeństwem Ministerstwo Sprawiedliwości w sprawie reformy sądownictwa w latach 1980–1985”.

Kwestiom dotyczącym wprowadzanych i planowanych zmian w wymiarze sprawiedliwości poświęcone są dwa teksty zamieszczone w Varii (w żadnym stopniu nie umniejsza to ich wagi). Prof. Jerzy Zajadło przygląda się sytuacji sędziów na przestrzeni wieków i stawia niezbyt optymistyczną tezę, że zawsze działają oni w ciężkich czasach. Z kolei sędzia Dorota Zabłudowska ocenia zmiany kadrowe w sądownictwie (dotychczas najbardziej widoczne efekty zapowiadanych „wielkich reform”), a szczególnie ich formę i styl.

Jak na czasopismo sędziowsko-naukowe przystało publikujemy również artykuły, które mogą się okazać przydatne w praktyce orzeczniczej.

W bloku cywilnym znalazły się teksty procesualistów Marka Jaślikowskiego („Wniosek sądu o wskazanie organu właściwego do podejmowania czynności procesowych za Skarb Państwa”) oraz Joanny Derlatki („Kilka uwag na temat nowelizacji przepisów o wyłączeniu sędziego w postępowaniu cywilnym po 8.9.2016 r.”).

W bloku karnym oprócz artykułu naszego redakcyjnego kolegi Piotra Gensikowskiego („Wniosek o sporządzenie i doręczenie pisemnego uzasadnienia wyroku wydanego w postępowaniu przyspieszonym w sprawach o przestępstwa – aktualne problemy”) pojawił się także tekst sędziego Pawła Pośpiecha („Owoce zatrutego drzewa”), stanowiący omówienie wyroku Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu z 27.4.2017 r. (II AKa 213/16). Dotyczy on problematyki dopuszczalności wykorzystania dowodów uzyskanych w wyniku policyjnej prowokacji oraz bezpośredniego stosowania przez sądy przepisów Konstytucji RP.

Na koniec chciałbym zachęcić do zapoznania się z wywiadem z SSO Waldemarem Żurkiem pod wymownym tytułem: „Nie możemy udawać, że się nic nie stało”. Znany z mocnych, odważnych, a czasami kontrowersyjnych wypowiedzi rzecznik KRS odpowiedział na trudne pytania, m.in. o przeszłość i przyszłość Rady, dotychczasowy sposób wyboru jej członków, zastrzeżenia dotyczące realizacji obowiązku stania na straży niezawisłości sędziów i niezależności sądów, a także o jej zdolność do realizacji tych zadań po wprowadzeniu zmian proponowanych przez władzę polityczną.

Życzę satysfakcjonującej lektury,

Tomasz Zawiślak
Zastępca Redaktora Naczelnego

Opublikowano Edytorial, IUSTITIA 3(29)/2017 | Skomentuj