Czy mamy jeszcze w Polsce sądy?

Dnia 1.1.2013 r. weszło w życie rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości Jarosława Gowina, znoszące 79 sądów rejonowych1. Rozporządzenie to uchyliło poprzednie rozporządzenie2, stanowiące podstawę istnienia większości sądów.

Pierwszym po II wojnie światowej aktem prawnym regulującym istnienie sądów powszechnych było rozporządzenie Ministra Sprawiedliwości z 27.11.1950 r. o dostosowaniu sądów powszechnych do nowych przepisów ustrojowych i o zniesieniu sądów zbędnych3. Przekształciło ono przedwojenne sądy apelacyjne w sądy wojewódzkie, a sądy grodzkie – w sądy powiatowe lub ich wydziały zamiejscowe, utworzyło nowe sądy, a wszystkie sądy niewymienione expressis verbis w treści rozporządzenia zniosło. Rozporządzenie to zostało tylko raz zmienione w 1974 r.

Następnie wydawane były kolejno:

  • rozporządzenie Ministra Sprawiedliwości z 31.5.1975 r. w sprawie utworzenia sądów wojewódzkich i sądów rejonowych oraz ustalenia ich siedzib i obszarów właściwości4, zmieniane pięciokrotnie w latach 1975–1979;
  • rozporządzenie Ministra Sprawiedliwości z 26.6.1980 r. w sprawie utworzenia sądów wojewódzkich i sądów rejonowych oraz ustalenia ich siedzib i obszarów właściwości5, zmieniane dziewięciokrotnie w latach 1981–1985;
  • rozporządzenie Ministra Sprawiedliwości z 28.12.1985 r. w sprawie utworzenia sądów wojewódzkich i sądów rejonowych oraz ustalenia ich siedzib i obszarów właściwości6, zmieniane dziesięciokrotnie w latach 1987–1990;
  • rozporządzenie Ministra Sprawiedliwości z 8.9.1992 r. w sprawie utworzenia sądów wojewódzkich i sądów rejonowych oraz ustalenia ich siedzib i obszarów właściwości7, zmieniane siedmiokrotnie w latach 1993–1997.

Każde z tych rozporządzeń tworzyło na nowo wszystkie sądy wojewódzkie i rejonowe i każde z nich uchylało poprzednie rozporządzenie tworzące sądy. Żadne z nich nie zawierało stwierdzenia, że sądy istniejące wcześniej stają się sądami wskazanymi w nowym rozporządzeniu.

Wydane zostały także rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości z 13.8.1990 r. w sprawie utworzenia sądów apelacyjnych w Warszawie, Białymstoku, Gdańsku, Lublinie, Łodzi, Poznaniu i Rzeszowie oraz ustalenia ich siedzib i obszarów właściwości8 oraz z 3.9.1990 r. w sprawie utworzenia sądów apelacyjnych w Katowicach, Krakowie i Wrocławiu oraz ustalenia ich siedzib i obszarów właściwości9. Tworzyły one sądy apelacyjne, nie ingerując w funkcjonowanie sądów wojewódzkich i rejonowych.

W wyniku uchwalenia ustawy z 18.12.1998 r. o zmianie ustawy – Prawo o ustroju sądów powszechnych10, wszystkie wcześniejsze rozporządzenia tworzące sądy powszechne utraciły moc. Po uchwaleniu tej ustawy wydane zostały kolejno:

  • rozporządzenie Ministra Sprawiedliwości z 30.12.1998 r. w sprawie utworzenia sądów apelacyjnych, sądów okręgowych i sądów rejonowych oraz ustalenia ich siedzib i obszarów właściwości11, zmieniane siedmiokrotnie w latach 1999–2001;
  • rozporządzenie Ministra Sprawiedliwości z 18.5.2001 r. w sprawie utworzenia sądów apelacyjnych, sądów okręgowych i sądów rejonowych oraz ustalenia ich siedzib i obszarów właściwości12, zmienione raz w 2001 r.

Obydwa te rozporządzenia również tworzyły od nowa wszystkie sądy apelacyjne, wojewódzkie i rejonowe i żadne z nich nie zawierało stwierdzenia, że sądy istniejące wcześniej stają się sądami wskazanymi w nowym rozporządzeniu.

Opublikowano IUSTITIA 4(10)/2012, Sprawy bieżące | Skomentuj

Nie do zniesienia

Zapamiętałem dostrzeżoną kiedyś przypadkowo scenę z rysunkowego serialu dla dzieci, nazwanego dość ciekawie: „Film pod strasznym tytułem”. Występowała w nim gadająca kura (kur było tam więcej, ale gadająca tylko jedna). W owej scenie kura skarżyła się gospodarzowi na dokuczające jej stworki, które zabrały jej jajko. Nazywała je „jajkożercami” i krzyczała, że to wszystko jest nie do zniesienia. – No, coś jednak zniosłaś – odpowiadał jej gospodarz, wskazując na odnośne jajko.

Znoszenie jest słowem, które musieliśmy znosić przez cały rok 2012. Zaczęło się od gromkiej zapowiedzi Ministra Jarosława Gowina, który oświadczył, że zniesie 129 sądów. Wybrane zostały tak, jakby strzelił ze śrutówki w mapę Polski i gdzie padł śrut, tam znosi sąd. Pan Minister oświadczył: sądy zniosę, bo chcę przenosić sędziów z sądu do sądu. Ustawa i Konstytucja tego zabraniają. Zniosę więc sądy, będę je łączył i będzie można przestawiać sędziów jak pionki z miasta do miasta. To będzie właściwa gospodarka kadrami. Nie jestem prawnikiem, nie muszę się kierować interesami prawników. Tak powiedziałem i tak będzie.

Pan Minister jest polskim politykiem. Jak wiadomo, polskiemu politykowi nie wolno przyznać się do błędu. Wolno opowiadać różne „androny”, niejeden uprawia to całymi latami, ale trzeba cały czas powtarzać, że zawsze, od urodzenia ma się 100% racji. Nie wchodzi w grę 99%, to za mało. Toteż Pan Minister, gdy raz zapowiedział, że sądy zniesie, musiał się tego trzymać, choć cała Polska – w tym jego wyborcy – protestowała, a cała prawnicza Polska na sto sposobów udowodniła, że Pan Minister nie ma racji. Ale nieważne, kto ma rację, ważne, kto ma władzę. I Pan Minister zaczął znosić.

Dnia 5.10.2012 r. podpisał dwa rozporządzenia. Tym ważniejszym zniósł 79 sądów, pokazując, kto tu rządzi i kto postawi na swoim. Ale trzeba było jeszcze wydać rozporządzenie o nowej właściwości. Zawierało ono błędy w wyliczeniu miast i gmin. Pan Minister nie zauważył ich i podpisał rozporządzenie. Zauważył błędy szef rządowej komórki wydającej elektroniczny Dziennik Ustaw. Zwrócił rozporządzenie Panu Ministrowi i zapytał: co mam zrobić z tym fantem? Pan Minister, jak przystało na niefachowca, a zarazem osobę, która litery prawa przestrzega umiarkowanie (jest to określenie wyważone, sam Pan Minister używa ostrzejszego), zrobił to, co najprostsze. Podarł czy też schował głęboko podpisane rozporządzenie i podpisał nowe.

Potem zaczęło się wielkie udowadnianie, że tego rodzaju postępowanie jest prawidłowe, a podpisane rozporządzenie nie istniało, bo nie zostało opublikowane. Udowadniali to urzędnicy ministerstwa, a prawnicy słuchali ich z zażenowaniem. Przy takim sposobie myślenia powinna obowiązywać zasada, że ustawa podpisana przez Prezydenta RP też nie istnieje, a istnieć zaczyna dopiero wtedy, gdy zatwierdzi ją wydawca Dziennika Ustaw. Jeśli ją odrzuci i zwróci Sejmowi, trzeba ją zapewne zmieniać. Mamy więc nową izbę parlamentu, która decyduje, czy akty prawne są ważne, czy nie. Nazywa się ona Rządowe Centrum Legislacji.

Okazało się, że Pan Minister za bardzo się rozpędził. Chciał znieść 79 sądów, a niechcący zniósł prawie wszystkie. W Polsce obowiązuje bowiem zasada, że aby istniał sąd, musi istnieć akt prawny, który go tworzy. Stąd zawsze funkcjonowało rozporządzenie o treści: „Tworzy się sądy (…)”, wyliczające wszystkie sądy w Polsce. Nowe sądy tworzono w ten sposób, że rozporządzenie zmieniano i do listy sądów dodawano nowy punkt, a aby sąd znieść, skreślano punkt opisujący znoszony sąd. Rozporządzenie wydawano na nowo, gdy zmian uzbierało się za dużo. Rozporządzenia te ustalały zarazem właściwość sądów.

Opublikowano IUSTITIA 4(10)/2012, Mowa prezesowa | Skomentuj

Krajowy Rejestr Sądowy 2.0. Czas na zmiany?

W niniejszym artykule analizie poddano kwestię istnienia obowiązku sądów każdorazowej weryfikacji karalności osób wpisywanych do Krajowego Rejestru Sądowego. Problem ten był w ostatnim czasie wielokrotnie i różnorodnie przedstawiany przy okazji komentarzy do tzw. afery Amber Gold. Autor tekstu jednoznacznie wskazuje granice obowiązku sądu co do badania wniosku i wyraźnie podkreśla, że jedynie w przypadku wystąpienia uzasadnionych wątpliwości sąd rejestrowy dokonuje pełnego jego badania. Wskazane zostały realia pracy i obciążeń sądów rejestrowych, z których wynika, że w obecnej rzeczywistości gospodarczej, przy niezwykle dużej ilości danych, niezmiernie trudne jest posiadanie przez sąd wiedzy, która byłaby potrzebna do owego powzięcia uzasadnionych wątpliwości. Warto zatem zastanowić się nad możliwościami odciążenia i usprawnienia pracy sądów, także z wykorzystaniem nowych technologii i zmian w zakresie środków i infrastruktury do przekazywania informacji.

[hidepost=1]

Wielki zgiełk ambergoldowy

Sprawa Ambergold zwróciła uwagę na istnienie i działalność Krajowego Rejestru Sądowego i sądów rejestrowych. Przy okazji osoby zaangażowane w stanowienie prawa i różnego rodzaju prawnicy-celebryci wygłaszali różnorodne poglądy co do działalności sądów rejestrowych. Zaskakujące przy tym jest, że pozwalano sobie na uwagi co do obowiązku sądów weryfikacji za każdym razem karalności osób wpisywanych do Krajowego Rejestru Sądowego1 bez lektury normujących kognicję sądów przepisów ustawy z 20.8.1997 r. o Krajowym Rejestrze Sądowym2, będących zresztą kontynuacją wcześniejszych przepisów Kodeksu handlowego z 1934 r.3. Wiedza o tym, że sąd rejestrowy podlega dość ograniczonym regułom badania wniosku, a możliwość pełnego jego badania jest ograniczona do przypadku wystąpienia uzasadnionych wątpliwości, jest bowiem raczej wiedzą, którą powinno posiąść się najpóźniej na aplikacji4. Oczywiście więc sprzeczne z treścią przepisów były opinie, że sąd miał powinność zawsze badać karalność członka zarządu. Nie miał, chyba, że zaistniały co do tej kwestii uzasadnione wątpliwości.

A przedtem apelowano, aby sądy miały umiar

Dotychczas zresztą zdarzały się publikacje odmawiające sądowi rejestrowemu możliwości odmowy wpisu okoliczności wynikających z uchwały wspólników5 z uwagi na rzekomy brak uprawnienia sądu do badania treści uchwał, a to dlatego, że uchwały takie są wyłącznie zaskarżalne, a nie nieważne z mocy prawa6. Poglądy ograniczające kompetencje sądu rejestrowego niekoniecznie uznać należy przy tym za dominujące, w końcu nawet w ramach doktrynalnego sporu co do sposobu stosowania przepisów Kodeksu cywilnego w obszarze prawa handlowego obie strony godziły się co do możliwości weryfikacji podstaw wpisu przez sąd rejestrowy7. Nie należało więc mieć wątpliwości co do tego, że sąd rejestrowy może odmówić wpisu. Równocześnie jednak sądy rejestrowe (jak zresztą i wszystkie inne) słyszały ciągle o swej opieszałości, potrzebie szybkiego załatwiania spraw itp. W tych okolicznościach miały oczywistą tendencję do skupiania się na weryfikacji dokumentów, które ustawodawca nakazał dołączyć do wniosku. Logiczne jest przecież założenie, że ustawodawca nakazując dołączyć dokumenty dotyczące pewnych okoliczności, a innych nie, rozsądnie uznał za konieczne dokładne badanie niektórych zjawisk, a co do innych uznał za wystarczające przyjęcie założenia, iż wnioskodawca, który w końcu ponosi konsekwencje zgłoszenia nieprawdziwych danych do KRS8, poda prawdziwe.

Istnieje zresztą „wentyl bezpieczeństwa” w postaci przepisów pozwalających wykreślić tzw. wpis niedopuszczalny (art. 12 ust. 3 KrRejSU) czy też wszcząć postępowanie przymuszające do dokonania zgłoszenia (art. 24 KrRejSU). Te regulacje pozwalają sądowi działać z urzędu w razie stwierdzenia wadliwości wpisu, co dodatkowo uzasadniało odejście od zawsze obowiązkowego badania wszystkich okoliczności. W tym wszystkim, jak widać, istniały teoretyczne możliwości badania wszystkich okoliczności dotyczących zasadności wpisu, uzależnione jednak były od tego, czy sąd poweźmie uzasadnione wątpliwości (dla poszerzonego badania wniosku o wpis), albo też poweźmie wiedzę o podstawie wykreślenia z urzędu jakiegoś wpisu. Wydawało się więc może, że wszystko jest w porządku, jeżeli ktoś bowiem będzie chciał zgłosić okoliczności, które nie mogą być wpisane, to sąd poweźmie uzasadnione wątpliwości, a jeżeli nawet nie będzie miał podstaw do ich wpisu, to w razie późniejszego zaistnienia problemów wykreśli wpis. W zasadzie tak też i jest. Tyle tylko, że wobec ilości spraw rozpoznawanych przez sądy nie powinno dziwić, jeżeli zdarzy się sytuacja podpisania rano postanowienia o wpisie tej samej osoby z racji orzeczenia wobec niej zakazu sprawowania funkcji w zarządzie przez sąd upadłościowy (art. 55 pkt 4 KrRejSU oraz art. 373 ustawy z 28.2.2003 r. – Prawo upadłościowe i naprawcze9), a po południu postanowienia o wpisie tej samej osoby jako członka zarządu spółki.

Od 2003 r. istnieje weryfikacja przy wpisie do rejestru przedsiębiorców oraz rejestru stowarzyszeń, innych organizacji społecznych i zawodowych, fundacji oraz samodzielnych publicznych zakładów opieki zdrowotnej co do tego, czy dana osoba nie jest wpisana do rejestru dłużników niewypłacalnych. Jest to jednak weryfikacja co do tego, czy osoba wpisywana do rejestru przedsiębiorców lub rejestru stowarzyszeń jest może wpisana do rejestru dłużników niewypłacalnych z zakazem sprawowania funkcji orzeczonym na podstawie art. 373 PrUpN. Nie jest jednak realizowana weryfikacja w drugą stronę tj. co do tego czy osoba wpisywana w RDN wobec orzeczenia zakazu sprawowania funkcji jest już może wpisana jako członek organu.

 

Czy orzekający powinien kojarzyć takie fakty? Powinien, tyle tylko, że przy konieczności rozpatrzenia coraz większej ilości spraw i terminach wskazywanych przez ustawodawcę, chęć jak najszybszego zakończenia sprawy jest oczywista. W tej sytuacji to kojarzenie między sobą kilku spraw może być niemożliwe. Zresztą, w postępowaniu rejestrowym istotnie szybkość jest ważna. Przy przepisach, z których wynikało, że zawsze obligatoryjne badanie dotyczy tylko dokumentów podlegających dołączeniu do wniosku, istnienie takich terminów miało jakiś sens10. Jeżeli jednak szybkość stanie się dobrem samym w sobie, to warto zastanowić się nad tym, czy sądowa kontrola nie staje się fikcją.

[/hidepost]

Opublikowano IUSTITIA 4(10)/2012, Temat numeru | Skomentuj

Materialnoprawne podstawy adopcji zagranicznej

Przysposobienie zagraniczne jest przedmiotem rozważań oraz sporego zainteresowania teoretyków i praktyków prawa międzynarodowego prywatnego i publicznego, prawa rodzinnego, praw dziecka (świadczy o tym chociażby ilość aktów prawnych, które zajmują się tą tematyką). Problematyka przysposobienia zagranicznego znajduje się także w kręgu zainteresowania socjologii czy psychologii. W niniejszym artykule omówiono definicję, zasady i przesłanki adopcji zagranicznej, w oparciu zarówno o wymogi prawa międzynarodowego, jak i krajowego.

Wprowadzenie

Adopcja zagraniczna jest jedną z form zapewnienia przez państwo dziecku pozbawionemu swego środowiska rodzinnego, ochrony i opieki. Obowiązek ten wypływa z normy zamieszczonej w art. 20 ust. 2 Konwencji o Prawach Dziecka z 20.11.1989 r.1.

Jednym z pierwszych aktów międzynarodowych, który zajmuje się problematyką przysposobienia międzynarodowego, jest Konwencja Haska z 5.10.1961 r. o właściwości organów, i prawie właściwym w zakresie ochrony małoletnich2. Konwencja ta jest jednak krytykowana w literaturze za zbyt sztywne reguły oraz uprzywilejowanie prawa państwa przysposabiającego3.
[hidepost=1]
W dalszej kolejności należy wspomnieć o Europejskiej Konwencji z 24.4.1967 r. o przysposobieniu dzieci4. Jest aktem o doniosłym znaczeniu, gdyż stosunkowo szczegółowo reguluje kwestie związane z adopcją zagraniczną. Stawia ona, zarówno przed organem orzekającym o adopcji, a także przed aplikantami (obiema stronami stosunku przysposobienia), ściśle określone wymagania, które mają pomiędzy państwami – sygnatariuszami KPrzyspDz zmniejszyć trudności przy adopcji wynikające z różnic poglądów oraz odmienności w zakresie postępowania5.

Od 7.7.1991 r. na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej obowiązuje KPrDz. Kluczowym przepisem dla określenia przesłanek adopcji zagranicznej jest art. 21 KPrDz. Przepis ten określa przesłanki, których zaistnienie jest konieczne, aby adopcja zagraniczna została dokonana zgodnie z prawem. Wśród nich (wymienionych w kolejnych punktach art. 21) należy wskazać:

  1. zapewnienie legalności adopcji jedynie poprzez dokonanie jej przez kompetentne, upoważnione władze, które z kolei mają orzekać zgodnie z obowiązującym prawem i postępowaniem;
  2. traktowanie adopcji do innego kraju niż kraj pochodzenia dziecka jako ultima ratio zapewnienia dziecku opieki adopcyjnej;
  3. dbałość o zapewnienie dziecku zabezpieczenia gwarancyjnego i poziomu życia odpowiedniego do tych, które byłyby zapewnione w przypadku adopcji krajowej6;
  4. przeciwdziałanie adopcjom zagranicznym w zamian za korzyści finansowe.

Ponadto, art. 21 KPrDz nie można rozważać w oderwaniu od innych przepisów Konwencji – chodzi głównie o art. 20 ust. 3, stanowiący o obowiązku wskazania w zachowaniu ciągłości w wychowaniu dziecka oraz jego tożsamości ­etnicznej, religijnej, kulturowej i językowej, oraz art. 3 ust. 1 KPrDz, mówiący o traktowaniu najlepszego zabezpieczenia interesów dziecka jako sprawy nadrzędnej.

Następnym aktem prawnym regulującym kwestie przysposobienia międzynarodowego jest Konwencja haska o ochronie dzieci i współpracy w dziedzinie przysposobienia międzynarodowego z 29.5.1993 r.7, która weszła w życie w stosunku do Rzeczypospolitej Polskiej w dniu 1.10.1995 r. Jej celem jest zorganizowanie systemu współpracy umawiających się państw, zapobiegającego uprowadzeniom, sprzedaży i handlowi dziećmi, przestrzeganie fundamentalnych praw dzieci i ich nadrzędnego interesu. Konwencja ta zmierza do realizacji zasady subsydiarności przysposobienia międzynarodowego, ochrony dzieci przed ich przedmiotowym traktowaniem, poszanowania praw osób i instytucji, które są uprawnione do współdecydowania o przysposobieniu, bezpieczeństwa dziecka opuszczającego terytorium państwa pochodzenia. Gwarantuje uznawanie orzeczeń o przysposobieniu, dokonanym zgodnie z Konwencją we wszystkich umawiających się państwach8.

Stosownie do treści art. 91 Konstytucji RP, ratyfikowana umowa międzynarodowa, po jej ogłoszeniu w Dzienniku Ustaw, jest częścią polskiego porządku prawnego i powinna być stosowana bezpośrednio, chyba że jej stosowanie jest uzależnione od wydania ustawy. Umowa międzynarodowa po uprzednim wyrażeniu, w formie ustawy, zgody na ratyfikację ma pierwszeństwo przed ustawami, o ile nie da się pogodzić rozwiązań prawnych wynikających z umowy międzynarodowej z krajowymi przepisami9.

Zgodnie z uchwałą SN (7) z 12.6.1992 r.10: „art. 21 Konwencji może być stosowany bezpośrednio, ponieważ formułuje nie tylko zalecenia pod adresem państw – stron konwencji, ale zawiera też konkretne wskazówki, które powinny być uwzględnione przez organy stosujące prawo, w tym i sądy państwowe”. Jednak orzeczenie SN o bezpośrednim stosowaniu art. 21 nie mogło zwolnić w żaden sposób z obowiązku dostosowania polskiego ustawodawstwa do przepisów międzynarodowych. Nowelizacja ustawy z 25.2.1964 r. – Kodeks rodzinny i opiekuńczy została przeprowadzona na podstawie ustawy z 25.5.1995 r. o zmianie ustawy – Kodeks rodzinny i opiekuńczy oraz niektórych innych ustaw11 i nadała nowe brzmienie wszystkim przepisom działu II w tytule II, tj. art. 114–127. Do adopcji zagranicznej odnoszą się przepisy art. 1142oraz art. 1201§ 3 KRO.

[/hidepost]

Opublikowano IUSTITIA 4(10)/2012, Prawo cywilne | Skomentuj

Dopuszczalność przywrócenia terminu do uiszczenia opłaty sądowej

Niniejszy artykuł dotyczy dopuszczalności przywrócenia terminu do uiszczenia opłaty sądowej od czynności procesowej w sprawach cywilnych. Autor odnosi się do dotychczasowego stanowiska doktryny i judykatury, wskazując na dwa istniejące przeciwstawne poglądy przedstawione w orzecznictwie SN oraz rozbieżności wśród przedstawicieli nauki prawa.

Wprowadzenie

Przywrócenie terminu zaliczyć należy do kategorii środków prawnych1. Instytucję tę trzeba usytuować wśród środków restytucyjnych, które posiadają odmienne uzasadnienie i cele, jednak składają się na restitutio in integrum (przywrócenie do stanu pierwotnego)2. Ratio legis tej instytucji to zagwarantowanie możliwości dokonania czynności procesowej w przypadku uchybienia terminowi jej dokonania bez winy3. Uznanie dopuszczalności przywrócenia terminu jest przejawem uzasadnionego zmniejszenia formalizmu procesowego4. Regulacja przywrócenia terminu jest wyjątkiem, a jednocześnie przeciwwagą wobec rygorystycznego przepisu art. 167 KPC. W wielu przypadkach jej zastosowanie jest warunkiem sine qua non urzeczywistnienia prawa do zaskarżenia orzeczenia, a w konsekwencji gwarancją procesową prawa do sądu i fundamentem sprawiedliwej procedury5. Przesłanki przywrócenia terminu zostały określone w art. 168–172 KPC6.
[hidepost=1]

W doktrynie dokonuje się podziału przesłanek przywrócenia terminu na: warunki formalne, warunki dopuszczalności i warunki zasadności7. Wśród warunków formalnych wymienia się: spełnienie warunków pisma procesowego, podanie okoliczności uzasadniających wniosek, wskazanie chwili ustania przyczyny, która uniemożliwiła dokonanie czynności w terminie, dokonanie czynności uchybionej. Do warunków dopuszczalności zalicza się: przywracalność uchybionego terminu, istnienie ujemnych skutków procesowych dla wnioskodawcy związanych z uchybieniem, złożenie wniosku w przepisanym terminie. W katalogu warunków zasadności umieszcza się brak winy w uchybieniu terminowi oraz legitymację do złożenia wniosku.

 

Stanowisko doktryny i judykatury w kwestii dopuszczalności przywrócenia terminu do uiszczenia opłaty sądowej

Sąd Najwyższy w uzasadnieniu postanowienia z 9.7.2008 r.8 zauważył występowanie w swoim orzecznictwie dwóch różnych stanowisk: „Pierwsze przyjmuje, że stronie służy wniosek o przywrócenie terminu do uzupełnienia braków środka odwoławczego, w szczególności do uiszczenia opłaty sądowej. Uzasadnieniem tego stanowiska jest uznanie, że skoro obowiązek uiszczenia opłaty od środka odwoławczego został uregulowany w odrębnych przepisach, należy uznać go za czynność procesową odrębną od czynności wniesienia środka odwoławczego. Tym samym stronie, która wniosła w terminie środek odwoławczy, natomiast uchybiła terminowi do uiszczenia opłaty, służy, zgodnie z art. 168 § 1 KPC, wniosek o przywrócenie terminu do dokonania tej czynności procesowej, której uchybiła. Tą czynnością procesową jest uiszczenie opłaty, nie zaś wniesienie środka zaskarżenia9. Przeważa jednak pogląd przeciwny, wyrażony przez SN m.in. w orzeczeniach z: 6.11.1950 r.10, 12.7.1957 r.11, 2.9.1981 r.12, 7.6.2002 r.13, 27.1.2005 r.14, 22.2.2006 r.15, 4.1.2008 r.16, 11.1.2008 r.17.

Zgodnie z koncepcją prezentowaną w tych orzeczeniach, nie jest możliwe procedowanie nad odrzuconym środkiem zaskarżenia, bowiem odrzucenie niweczy wszystkie skutki związane z wcześniejszym jego wniesieniem”.

Sąd Najwyższy podzielił drugą koncepcję i zwrócił uwagę na okoliczność, że czynnością procesową jest wniesienie środka zaskarżenia, który powinien zostać właściwie opłacony, a także musi czynić zadość wymaganiom formalnym. Podkreślono ponadto, że środki odwoławcze mają charakter złożony, a ustawa stawia im wiele sformalizowanych wymagań, których niespełnienie albo nieuzupełnienie w wyznaczonym terminie powoduje, że czynność nie wywołuje związanych z nią skutków prawnych i wniesiony środek podlega odrzuceniu. Skoro opłacenie środka odwoławczego nie stanowi odrębnej czynności procesowej, to trafna jest konkluzja, że nie może zostać skutecznie wniesiony wniosek o przywrócenie terminu do uiszczenia opłaty od niego. Sąd Najwyższy powołał się ponadto na postanowienie z 27.1.2005 r.18 wskazując, że w jego uzasadnieniu zasadnie dostrzeżono, iż możliwość przywrócenia terminu do dokonania czynności procesowej, który został uchybiony, dotyczy czynności procesowych, nie zaś jej elementów składowych, które jedynie tworzą jej formę, co doprowadziło do wniosku, że skoro sąd odrzucił środek odwoławczy wobec niespełnienia któregokolwiek z wymagań lub nieuzupełnienia braków, wniosek o przywrócenie terminu dopuszczalny jest w stosunku do tego środka, a nie w odniesieniu do tego braku.

[/hidepost]

Opublikowano IUSTITIA 4(10)/2012, Prawo cywilne | Skomentuj

Wstępna narada składu orzekającego przed rozprawą apelacyjną

W niniejszym artykule przedstawiono uwagi dotyczące sposobu funkcjonowania i potrzeby utrzymania instytucji sprawozdania sędziego sprawozdawcy w rozumieniu art. 377 KPC oraz poprzedzania rozprawy apelacyjnej naradą wstępną. Kluczowe jest przy tym pytanie o zakres czynności dokonywanych na naradzie wstępnej oraz to, czy wstępna narada przed rozprawą zastępuje tę właściwą naradę, która powinna odbyć się po zamknięciu rozprawy? Prezentowane poniżej stanowiska uwidaczniają, że inaczej kwestia ta jest postrzegana przez sędziów, a inaczej przez pełnomocników.

Dotychczasowa wykładnia art. 377 KPC a konieczność usprawnienia postępowania cywilnego

Konieczność usprawnienia postępowania cywilnego pociąga za sobą eliminację bądź konieczność zmiany uregulowań niektórych instytucji procesowych. Sprawozdanie sędziego sprawozdawcy, o jakim mowa w art. 377 KPC, to tylko jedno ze stadiów rozprawy apelacyjnej. Jako element obligatoryjny rozprawy nie może być pominięty nawet za zgodą stron ani na ich zgodny wniosek. Zwięzłe sprawozdanie ze stanu sprawy ma wskazywać przebieg dotychczasowego postępowania, w szczególności zaś twierdzenia stron, sposób obrony pozwanego, wyniki postępowania dowodowego oraz inne okoliczności istotne z punktu widzenia rozpatrywanej apelacji. Sprawozdanie obejmuje także przedstawienie treści zaskarżonego wyroku i poczynionych przez sąd I instancji ustaleń faktycznych oraz jego argumentacji, co do podstawy faktycznej i prawnej rozstrzygnięcia, a ponadto przytoczenie zarzutów i wniosków apelacyjnych. W taki sposób przedstawia sprawozdanie sędziego T. Wiśniewski1 wyraźnie dodając, że sprawozdanie to nie powinno polegać na streszczeniu dotychczasowego przebiegu sprawy. Sprawozdanie tak rozumiane trudno identyfikować ze zwięzłością i nie wydaje się być niezbędne dla prawidłowego orzekania apelacyjnego.
[hidepost=1]
W praktyce niejednokrotnie podejmowane były próby odstąpienia od sprawozdania rozumianego j.w., czy to za zgodą stron, czy też do jego ograniczenia się do przedstawienia zaskarżonego orzeczenia. Brak podstawy prawnej do odmiennego referowania sprawy wymaga zmiany art. 377 KPC, za czym przemawia szereg argumentów.

Jednym z nich jest fakt każdorazowego poprzedzenia rozprawy apelacyjnej naradą wstępną wynikającą z § 62 ust. 2 rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości – Regulamin urzędowania sądów powszechnych2. Na takiej naradzie sędzia sprawozdawca zapoznaje pozostałych członków składu orzekającego dokładnie ze sprawą oraz treścią apelacji i odpowiedzi na apelację. Ten sposób zapoznania się ze sprawą przez cały skład jest niewątpliwie skuteczniejszy niż gdyby miał miejsce dopiero na rozprawie. Skoro zaś sędziowie znają rozpoznawaną sprawę i znają ją również strony bądź pełnomocnicy stron, to sprawozdanie w kształcie opisywanym wyżej jest zbędne. Przedstawianie apelacji w obecności ich autorów powoduje często, że pełnomocnicy nie mają już o czym mówić, bo nie zawsze będą w stanie bardziej rozwinąć ujętą w apelacji argumentację. Dlatego też zdumiewa oburzenie niektórych przedstawicieli doktryny3 na praktykę nieujmowania apelacji w sprawozdaniu, gdyż pozbawia to apelującego pełnomocnika możliwości zorientowania się, czy sąd należycie zapoznał się z apelacją (!). Podobne stanowisko, które nie sposób zaakceptować, zaprezentowała Rada Legislacyjna przy Prezesie Rady Ministrów. Wykładnia art. 377 KPC, nawiązująca do modnej w mediach opinii o koniecznym braku zaufania do sędziów i ich profesjonalizmu, jest całkowicie chybiona. Znajomość apelacji, jak i akt sprawy, jeśli może budzić wątpliwości, to raczej u pełnomocników czy ich substytutów. Jednak osobom nieprzygotowanym nawet szczegółowy referat niewiele będzie w stanie pomóc. Referowanie sprawy wygląda wręcz groteskowo w sytuacji nieobecności obydwu stron i ich pełnomocników, lecz nie sposób go pominąć wobec nagrywania rozprawy. Jedynie w sytuacji, gdy na sali rozpraw znajdują się osoby trzecie, co jest zresztą rzadkością, celowym byłoby zwięzłe przedstawienie sprawy.

Generalnie nie podzielam stanowiska Rady Legislacyjnej, która opowiadając się za koniecznością zachowania sprawozdania w dotychczasowym kształcie twierdziła, że jej brak pozbawia strony prawa do rzetelnego procesu. Zdecydowanie uważam, że utrzymanie sprawozdania w rozumieniu art. 377 KPC, nie jest konieczne,gdyż nie przekłada się na jakość rozstrzygnięcia ani nie przyspieszy zakończenia sprawy. Jeżeli więc istotą nowelizacji sposobu procedowania jest otwartość na rozwiązania upraszczające i przyspieszające, umożliwiające sprawiedliwe rozpoznanie sprawy w jak najkrótszym terminie, to art. 377 KPC w obecnym kształcie nie może się ostać.

 

Jan Gibiec

SSA we Wrocławiu
członek Komisji Kodyfikacyjnej
Prawa Cywilnego

[/hidepost]

Opublikowano IUSTITIA 4(10)/2012, Prawo cywilne | Skomentuj

Sfera emocjonalna w kontratypie obrony koniecznej

Sfera emocjonalna osoby, która działa w ramach obrony koniecznej, to jeden z najważniejszych składników tego kontratypu. Pomimo to można odnieść wrażenie, że doktryna nie poświęca temu zagadnieniu dostatecznie dużo uwagi. Podobna sytuacja dotyczy próby prześledzenia sfery psychicznej człowieka znajdującego się w stanie bezpośredniego zagrożenia, który to problem traktowany jest marginalnie. Ocena stanu emocjonalnego w praktyce dokonywana jest w wysokim stopniu intuicyjnie. Powstaje zatem pytanie, czy „prawnik praktyk” posiada wystarczające kompetencje do jego oceny, czy też niezbędne jest sięgnięcie do wiadomości specjalnych i powołanie w związku z tym biegłego psychologa? Z jednej bowiem strony, podstawowa wiedza z zakresu psychologii ogólnej, którą powinien dysponować sędzia czy prokurator, może dawać podstawy do oceny danego zdarzenia i przyjęcia prawidłowej kwalifikacji prawnej czynu, jednak z drugiej strony, sfera ta jest niezwykle skomplikowana i ogląd sytuacji może okazać się zbyt pobieżny bez dokładnego wglądu w psychikę ludzką. W celu uzyskania odpowiedzi na wyżej postawione pytanie, w artykule w pierwszej kolejności przedstawione zostały ustawowe znamiona kontratypu obrony koniecznej, przekroczenia granic obrony koniecznej i konsekwencje prawno-karne ekscesu. Podjęto próbę ustalenia definicji strachu i wzburzenia.Omówione zostały psychologiczne aspekty emocji ludzkich, w tym emocji strachu, a następnie poglądy doktryny i orzecznictwa co do strachu i wzburzenia jako znamion ustawowych czynu. Analizie poddano także istnienie okoliczności uzasadniających pojawienie się wskazanego stanu emocjonalnego u konkretnej jednostki. Przedstawione rozważania prowadzą Autorki do wniosku, że sądy dokonując oceny kwestii związanych z obroną konieczną, a w szczególności sytuacji przekroczenia jej granic, powinny posiłkować się wiedzą specjalistyczną biegłych we wszystkich przypadkach, w których pojawiają się chociażby najmniejsze wątpliwości.

[hidepost=1]

Wprowadzenie

Pomimo, że każda jednostka ludzka jest niepowtarzalnym indywiduum, czego wyraźne przykłady znajdujemy m.in. w psychologii różnic indywidualnych, to jednak wiele procesów i zjawisk jest wspólnych dla wszystkich ludzi, i to niejednokrotnie bez względu na krąg kulturowy, z którego się wywodzą1.

W celu dokonania analizy kontratypu obrony koniecznej należy przede wszystkim odpowiedzieć na trzy podstawowe pytania:

  1. jakie procesy muszą zajść w sferze świadomości i woli człowieka, z punktu widzenia wymogów aktualnie obowiązujących przepisów prawa, aby czyn uznać za kontratypowy;
  2. czym jest eksces, a w związku z tym jakie są jego odmiany, czym jest powodowany (sfera psychiczna) i wreszcie jakie jest ratio legis dla uznania przez ustawodawcę, że w takim przypadku sprawca może zasługiwać na zastosowanie instytucji nadzwyczajnego złagodzenia kary, czy też odstąpienia od jej wymierzenia (art. 25 § 2 KK);
  3. czy zasadne jest, aby w przypadku przekroczenia granic obrony koniecznej, spowodowanego strachem lub wzburzeniem usprawiedliwionym okolicznościami, sprawca nie podlegał karze (art. 25 § 3 KK) i jak te zagadnienia są rozumiane przez orzecznictwo, w zestawieniu z ich znaczeniem wypracowanym przez psychologię.

Udzielenie odpowiedzi na te pytania ma niezwykle istotne znaczenie dla oceny okoliczności i przesłanek obrony koniecznej w każdym indywidualnym przypadku, tak aby podjęta decyzja była słuszna i sprawiedliwa.

[/hidepost]

Opublikowano IUSTITIA 4(10)/2012, Prawo karne | Skomentuj

Mierniki czasu trwania postępowań sądowych w Polsce

W poprzednim numerze Kwartalnika zaprezentowano1 opracowane przez Europejską Komisję ds. Efektywności Sądownictwa przy Radzie Europy (CEPEJ2) dane dotyczące szybkości postępowań sądowych w krajach należących do Rady Europy3. Z danych tych wynika, że w porównaniu z większością innych państw ujętych w zestawieniu, postępowania sądowe w Polsce toczą się szybko, mianowicie średni czas trwania spraw cywilnych (w tym gospodarczych) przed sądami I instancji wynosi w postępowaniach nieprocesowych 44 dni i procesowych 166 dni, czyli znacznie mniej od średniej europejskiej, która wynosi odpowiednio 114 i 282 dni. Sprawy cywilne przed sądami II instancji toczą się w Polsce jeszcze szybciej, bo średnio tylko 33 dni (postępowania nieprocesowe) i 39 dni (postępowania procesowe)4. Przedmiotem niniejszego artykułu będą przede wszystkim dane, które stanowiły podstawę wyników uzyskanych w odniesieniu do Polski, czyli dane statystyczne gromadzone przez Ministerstwo Sprawiedliwości z sądów powszechnych oraz wskaźniki uzyskiwane na ich podstawie, jak też metodologia zbierania danych dotyczących szybkości postępowań sądowych. Dodatkowo, kilka uwag zostanie poświęconych danym pochodzącym z innych źródeł, w szczególności liczbie orzeczeń ETPCz, raportom „Doing Business” opracowywanym przez Bank Światowy i badaniom opinii publicznej.
[/hidepost]

Długość postępowań sądowych – statystyki, raporty, badania

Ministerstwo Sprawiedliwości prezentuje na swojej stronie internetowej(gdy wybierzemy zakładkę „Działalność”/ i dalej „Statystyki”, a następnie „Statystyki 2011”5), opracowania takie jak: „Podstawowe wskaźniki statystyczne przedstawiające osiągnięcia w załatwialności spraw w sądach powszechnych w 2011 roku w porównaniu z danymi za lata 2007–2010” czy „Ewidencja spraw w sądach powszechnych według działów prawa i instancyjności w 2010 i 2011 roku”6. Z opracowań tych wynika, że do sądów powszechnych wpłynęło w 2011 r. 13,5 mln spraw (o 5% więcej niż w 2010 r.), a załatwiono 13,3 mln spraw (o 4,6% więcej niż w roku poprzednim). Wpływ spraw, tj. liczba zarejestrowanych spraw, rośnie nieprzerwanie. Jak już wskazano, w 2011 r. wyniósł on 13,5 mln spraw. W 2010 r. wpływ wyniósł 12,9 mln spraw, w 2009 r. – 11,8 mln, w 2008 r. – 11,2 mln i w 2007 r. – 10,6 mln. Średni czas trwania postępowania w sprawach cywilnych, karnych i gospodarczych (z wyłączeniem spraw wieczystoksięgowych i rejestrowych) wyniósł 2,1 miesiąca, czyli nieznacznie pogorszył się, gdyż wskaźnik ten za rok 2010 wyniósł 1,8, za lata wcześniejsze: 2009 – 1,6, 2008 – 2,0, 2007 – 1,9 miesiąca. Odsetek spraw rozpatrywanych przez sądy I instancji, w których czas trwania postępowania przekracza 12 miesięcy od dnia pierwszej rejestracji w sądzie I instancji do uprawomocnienia się orzeczenia w I instancji, od 2007 r. poprawia się. W 2007 r. spraw pierwszoinstancyjnych ponad dwunastomiesięcznych było 5,1%, w roku 2009 – 4,5%, a w 2011 r. – 4,2%. Zaprezentowane dane skłaniają do wniosku, że sądy powszechne w Polsce działają sprawnie i szybko. Pomimo systematycznie rosnącego wpływu, średni czas trwania sprawy nie jest znaczny, bo wynosi około dwóch miesięcy. Dodatkowo spada odsetek spraw starych.

W drugim z przywołanych wyżej opracowań („Ewidencja spraw w sądach powszechnych według działów prawa i instancyjności w 2010 i 2011 roku”) dostarczono dalszych danych mających obrazować wpływ, jego opanowanie, pozostałość i tempo rozpoznawania spraw przez sądy. Warto przytoczyć z tego opracowania wskaźniki pozostałości, tj. tzw. czasu postępowania za rok 2011 dla poszczególnych szczeblów sądownictwa i kategorii spraw. W sądach apelacyjnych czas trwania postępowań apelacyjnych w sprawach karnych (repertorium AKa) wynosił 1,3 miesiąca. Apelacje w sprawach cywilnych (repertorium ACa) były przez sądy apelacyjne rozpatrywane średnio w 3,4 miesiąca. W sądach okręgowych sprawy karne w I instancji (K) były rozpatrywane średnio w 6,8 miesiąca, apelacje (Ka) w 1,9 miesiąca, sprawy cywilne procesowe (C i RC) w 10,7 miesiąca, w II ­instancji apelacje (Ca) w 2,3 miesiąca. W sądach rejonowych sprawy karne w I instancji (K) były rozpatrywane średnio w 4,2 miesiąca, sprawy cywilne procesowe (C) w 6,9 miesiąca, nieprocesowe (Ns) w 3,4 miesiąca. Potwierdza to wniosek, że według statystyk Ministerstwa Sprawiedliwości, co do zasady, postępowania sądowe nie trwają długo.

[/hidepost]

Opublikowano IUSTITIA 4(10)/2012, Prawo ustrojowe | Skomentuj

Poziom merytoryczny sędziów jest bardzo wysoki
z dr. Marcinem Dziurdą,
Prezesem Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa w latach 2006–2012
rozmawiają

Krystian Markiewicz, Bartłomiej Przymusiński: Informacja o Pańskiej rezygnacji ze stanowiska Prezesa Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa stanowiła duże zaskoczenie. Jakie były powody takiej decyzji?

Marcin Dziurda: Po ponad siedmiu latach, bo organizować Prokuratorię Generalną zacząłem jeszcze we wrześniu 2005 r., przyszedł czas na zmiany.
[/hidepost]

K.M., B.P.: Ale z urzędu, który samemu się tworzyło, któremu poświęciło się tyle lat, nie odchodzi się chyba bez powodu?

M.D.: Po prostu doszedłem do wniosku, że chciałbym jeszcze popracować jako prawnik. A w Prokuratorii z każdym rokiem miałem na to mniej szans. Wraz z rozwojem urzędu, coraz więcej czasu trzeba było poświęcać sprawom administracyjnym, bardzo ważnym, ale mającym niewiele wspólnego z merytoryczną działalnością urzędu. Na dodatek szczególny status Prokuratorii Generalnej, która nie została zaliczona do kategorii urzędów centralnych, powoduje, że w urzędzie nie można utworzyć stanowiska dyrektora generalnego. Wszelkie kwestie administracyjno-budżetowe należą zatem do kompetencji prezesa. Co gorsza, w praktyce funkcjonowania szeroko rozumianej administracji w Polsce, coraz większe znaczenie ma sprawozdawczość. Z roku na rok rozbudowywana jest kontrola zarządcza czy budżet zadaniowy, który w czasach oszczędności budżetowych nabiera charakteru „wsi potiomkinowskiej”… Można odnieść wrażenie, że w praktyce polskiej administracji coraz mniejsze znaczenie ma to, co się naprawdę robi, zaś coraz większe – jakie sprawozdania się przedstawi. Jestem nawet w stanie zrozumieć, że dla niektórych instytucji rozbudowana sprawozdawczość to sposób na uzasadnienie potrzeby swego istnienia. Jednak w tych urzędach – ale nie tylko w urzędach, bo sądzę, że ten problem dotyczy również sądów – które pracy mają aż nadto, takie biurokratyczne wymogi poważnie utrudniają sprawne funkcjonowanie. Rezultaty nie są trudne do przewidzenia. Im więcej czasu poświęci się na przygotowywanie coraz to nowych zestawień i statystyk, tym mniej pozostaje go na realną pracę. A już najbardziej kuriozalny jest nacisk na prognozowanie – tam, gdzie przypominać to musi wróżenie z fusów. Przecież taki urząd, jak Prokuratoria Generalna, nie jest w stanie przewidzieć, ile nowych spraw sądowych trafi do niej w kolejnych latach. Zależy to od tego, ile podmiotów, realizując swoje prawo do sądu, zechce wszcząć postępowania przeciwko Skarbowi Państwa. Prokuratoria Generalna nie ma i nie może mieć na to żadnego wpływu.

K.M., B.P.: Dosyć ciemny obraz się tu rysuje. Czy to znaczy, że idą ciężkie czasy dla Prokuratorii?

M.D.: Prokuratorię zostawiłem w znakomitym stanie i mam nadzieję, że to się nie zmieni. Co nie znaczy, że jest łatwo. Liczba spraw prowadzonych przez Prokuratorię Generalną cały czas wzrasta, a przez ostatnich kilka lat ­poziom ­zatrudnienia był zamrożony. Na szczęście w projekcie ­budżetu na 2013 r. udało się wywalczyć środki na pewną liczbę nowych etatów, w tym radcowskich, co powinno dać chwilę oddechu. Niemniej jednak liczba spraw przypadających średnio na jednego radcę i tak pozostanie bardzo duża. Dodatkowe obciążenie stanowi fakt, że główny urząd, z siedzibą w Warszawie, wykonuje czynności zastępstwa procesowego na terenie całego kraju. Liczba wyjazdów służbowych zbliża się do 2000 rocznie. Oznacza to, że na jednego radcę przypada w ciągu roku średnio kilkadziesiąt delegacji. Co gorsza, w dzisiejszych czasach wyjazd na rozprawę do Szczecina, Rzeszowa czy nawet Gdańska, to cała wyprawa. A zdarzają się sytuacje, że radca ma kilka wyjazdów w tygodniu. Proszę pamiętać, że obowiązkowe zastępstwo procesowe Skarbu Państwa wykonywane przez Prokuratorię Generalną obejmuje nie tylko wszystkie sprawy rozpoznawane w I instancji przez sądy okręgowe, a także dużą część spraw o uzgodnienie treści księgi wieczystej z rzeczywistym stanem prawnym oraz stwierdzenie zasiedzenia. W praktyce oznacza to, że do Prokuratorii Generalnej trafia blisko 5000 nowych spraw sądowych rocznie. Jak na osiemdziesięciu kilku radców, to bardzo duża liczba, zwłaszcza, że w dalszym ciągu nie została zakończona spora część spraw wszczętych w latach wcześniejszych.

K.M., B.P.: Czy skład kadry jest stabilny? Czy radcowie nie odchodzą do innych zawodów?

M.D.: Stabilność składu osobowego stanowi bardzo dużą wartość. W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy nie odszedł z Prokuratorii Generalnej żaden radca. To kolejny fakt, który pozwala mi twierdzić z pełną odpowiedzialnością, że Prokuratoria Generalna jest w bardzo dobrym stanie. W tego rodzaju instytucjach, których funkcjonowanie opiera sięna specjalistycznych umiejętnościach, podstawową, a tak naprawdę jedyną wartością, są ludzie. Na szczęście mogę powiedzieć, że w Prokuratorii Generalnej pracują w tej chwili prawnicy nie tylko bardzo zdolni, ale też legitymujący się już znaczącym doświadczeniem.

K.M., B.P.: Jak wygląda nabór? Jakie osoby przychodzą do PG?

M.D.: Ze względu na niezbyt konkurencyjną wysokość wynagrodzeń, etat w Prokuratorii Generalnej nie jest szczególnie atrakcyjny dla doświadczonych prawników. Dlatego w praktyce najlepszymi kandydatami do pracy są bardzo zdolni prawnicy, którym jednak brakuje doświadczenia zawodowego. Ze względu na ogromną liczbę prowadzonych spraw właśnie w Prokuratorii Generalnej są w stanie bardzo szybko to doświadczenie zdobyć. Na szczęście, jak już wspominałem, większość z zatrudnionych osób decyduje się związać z Prokuratorią na dłużej. Urząd kształci zatem kadry dla siebie, a nie dla przeciwników procesowych. Muszę też wspomnieć, że w Prokuratorii znalazła zatrudnienie spora grupa asystentów sędziego, którzy nie mieli szans na etat sędziowski z powodu zniesienia asesury. Z tego grona wywodzą się najwybitniejsi radcowie Prokuratorii Generalnej.

[/hidepost]

Opublikowano IUSTITIA 4(10)/2012, Ważne pytania | Skomentuj

Burza po uzasadnieniu wyroku przez sędziego Igora Tuleyę

Wszyscy śledzący bieżące wydarzenia w Polsce byli świadkami gorącej dyskusji, jaka odbyła się w mediach, związanej z ustnymi powodami wyroku wygłoszonymi przez sędziego Igora Tuleyę. Nie zabrakło w tej dyskusji również głosu SSP „Iustitia”.

Zdaniem Stowarzyszenia, obowiązkiem sądu rozpoznającego każdą sprawę jest ustalenie wszystkich okoliczności mających znaczenie dla oceny wiarygodności dowodów. Istotnym elementem wszechstronnej oceny dowodów jest zbadanie okoliczności, w jakich świadkowie składali zeznania, a oskarżeni wyjaśnienia i ustalenie, czy organy ścigania przestrzegały procedur regulujących zasady gromadzenia dowodów. Jeśli w tym zakresie sąd stwierdzi naruszenie prawa, to ma zarówno uprawnienie, jak i obowiązek zawiadomienia o nich właściwych organów, zgodnie z art. 19 § 1 i art. 304 § 2 KPK. Sędzia uzasadniający ustnie wyrok powinien to uczynić w sposób zrozumiały, zgodnie z § 11 pkt 1 Zbioru Zasad Etyki Zawodowej Sędziów. Nie powinien stosować zawodowego żargonu zrozumiałego tylko dla nielicznych osób. Każde uzasadnienie wyroku powinno być jasne dla osób zainteresowanych i obserwatorów procesu. Oburzające część polityków porównywanie metod przesłuchań jako mogących budzić skojarzenia ze stosowanymi w czasach stalinizmu, w niczym nie uchybia godności osób, które były poddawane represjom w tamtych czasach. Nie ma najmniejszych podstaw, by w opisanych słowach sędziego Igora Tulei doszukiwać się jakichkolwiek określeń obraźliwych dla ofiar tych represji. Każde stwierdzenie naruszenia praw człowieka przez państwo polskie musi wywołać reakcję sądu jako organu stojącego na straży prawa. Żaden akt prawny – ani PrUSP, ani KPK, ani nawet Zbiór Zasad Etyki Zawodowej Sędziów – nie zakazuje sędziemu dodatkowego wyjaśniania opinii publicznej treści i motywów wyroku, w którego wydaniu sędzia uczestniczył. Zasada milczenia poza salą rozpraw, uważana przez niektórych za obowiązującą sędziów, nie znajduje oparcia w prawie ani merytorycznego uzasadnienia. Stowarzyszenie sprzeciwia się tej ortodoksyjnej regule. Dodatkowe wyjaśnienie treści i motywów wydanego już wyroku przez tego sędziego, który w sprawie orzekał, ma charakter wykładni autentycznej. Sprzyja właściwej edukacji prawnej społeczeństwa i zwiększa jego zrozumienie dla decyzji podejmowanych przez władzę sądowniczą. Dokonywane być powinno przy zachowaniu powagi i rzetelności stosownej do wymogów etyki zawodowej. Jakiekolwiek żądanie napiętnowania czy próba represjonowania sędziego Igora Tulei, czy też innych sędziów, którzy bezkompromisowo, stanowczo i dobitnie oceniają dowody i wytykają uchybienia związane z działalnością instytucji państwowych, będą stanowiły naruszenie zasad, na których opiera się funkcjonowanie państwa prawa, pozbawiając obywateli prawa do rozpoznania ich sprawy przez bezstronny i niezawisły sąd.

Stowarzyszenie negatywnie oceniło odwołanie (bądź nieprzedłużenie kadencji) sędziego Tulei ze stanowiska rzecznika prasowego SO w Warszawie. Odwołanie sędziego Igora dało ogromną i niezasłużoną satysfakcję wszystkim, którzy Pana Sędziego atakowali. Będą oni sobie teraz przypisywać „sukces”, głosząc, że dzięki nim sędziego ukarano, i to bez postępowania dyscyplinarnego, pozbawieniem funkcji. Dla sędziów okręgu warszawskiego decyzja będzie sygnałem, że nadmierna niezależność i jawność decyzji, które powinny być cechami naszej służby, są źle widziane przez przełożonych. Gdyby sędzia Igor Tuleya pod jakimkolwiek wątpliwym pretekstem wyłączył jawność rozprawy, bądź uzasadniając wyrok przemilczał ustalone w toku jawnego rozpoznawania sprawy fakty, nie straciłby funkcji. Stowarzyszenie Sędziów Polskich „Iustitia” sprzeciwia się stanowczo działaniom, które w imię zachowania tzw. „świętego spokoju” ograniczać mają swobodę sędziowskich wypowiedzi. Godzą one bowiem w warunek, bez którego nie ma sądownictwa – niezawisłość. (BP)

Opublikowano IUSTITIA 4(10)/2012, Sprawy bieżące | Skomentuj